Trująca herbatka

Obudziłam się w swoim pokoju z ogromnym bólem głowy. C-co się właściwie stało? Chwyciłam się za głowę i przed oczami zaczęły mi przelatywać sceny z mojego snu a później rozmowy z trojaczkami i Subaru. Czy ta dziewczyna z mojej wizji... czy to naprawdę ja? A ta kobieta o białych włosach, wydaje mi się być bardzo bliska. Tak jakby łączyła nas jakaś wspólna więź. I kto to jest ten cały Karl? Jeśli ja jestem tą dziewczyną z wizji to znaczyłoby to że znałabym wcześniej trojaczki. Wyglądaliśmy razem na szczęśliwych. Ale znaczyło by to że ja w ogóle nie jestem człowiekiem... To wszystko zaczyna mnie przerastać.

Spojrzałam na zegar. Wskazywał godzinę 22:40. Muszę się więcej dowiedzieć na temat tego Karla i Cordelii... Pójdę do biblioteki i czegoś tam poszukam. Sądzę że niczego się nie dowiem jeśli chodzi o moje wizje. Najlepszym rozwiązaniem będzie pozwolić wciągnąć się w wir "wspomnień".

Zdjęłam z siebie mundurek szkolny. Założyłam białą bluzkę z rękawem trzy-czwarte, czarne rurki i tego samego koloru trampki. Rozczesałam włosy i wyszłam. Zabrałam ze sobą latarkę. Starałam się jak najciszej przejść wszystkie korytarze i dotrzeć jak najszybciej do biblioteki. Gdy mi się to udało weszłam do działu ze starymi księgami. Stanęłam w tym samym miejscu co poprzednio i szukałam albumu. Nie było go tam. Nie mogłam w to uwierzyć. Kilkukrotnie przeszłam się wzdłuż półek z książkami w poszukiwaniu tajemniczego albumu ale go tam nie znalazłam. Była jeszcze jedna rzecz która mnie zdziwiła... księgi które przeglądałam również zniknęły. Podeszłam do biurka. Leżała na nim sterta porozwalanych papierów. Jakby ktoś czegoś szukał. Pod papierami zauważyłam wystający róg jakby starego zdjęcia. Wyjęłam je i podeszłam do okna żeby móc lepiej przyjrzeć się fotografii. Był na niej mężczyzna w krótkich czarnych włosach z czerwonymi refleksami, miał piękne złote ocz. Obejmował w pasie kobietę o białych włosach, tą samą co z wizji. Trzymała w rękach małe zawiniątko a w nim dziecko. W mojej głowie rozległ się wesoły głos dziecka „Mama! Tata!" Chwyciłam się za głowę i upadłam na kolana. Nagle poczułam ukucie w klatce piersiowej. Znowu ten cholerny ból. Powoli podniosłam się z ziemi. Schowałam zdjęcie do kieszeni i wyszłam z biblioteki. Postanowiłam wybrać się do Reji'ego. Mam zamiar zapytać go o to całe „usuwanie pamięci". Zapukałam, po chwili odpowiedział mi męski głos.

- Proszę wejść. – otwarłam drzwi. Przy biurku stał Reji. Trzymał w ręku jakąś fiolkę z przeźroczystym płynem. Na stolę stały menzurki z kolorowymi płynami i pełno książek.

- Widzę że interesujesz się zielarstwem...? – zapytałam posyłając mu dyskretny uśmiech. Czarnowłosy przestał wgapiać się w fiolkę i delikatnie ją odłożył.

- Tak. Musisz przyznać że to dość przyzwoite hobby.

- Zgadzam się.

- Tak właściwie co cię tu sprowadza? – teraz oczy chłopaka patrzyły na mnie.

- Właściwie mam do ciebie pewną sprawę... - zaczęłam nerwowo oplatać moje długie włosy wokół palca. Reji przyglądał mi się chwilę w ciszy.

- Poczekaj zaparzę herbatę. – oznajmił. Ja w tym czasie przyglądałam się jego dziełu. To w sumie dobrze że interesuje się takimi rzeczami. Wydają mi się bardzo ciekawe i zajmujące. Sądzę że gdzieś już widziałam taki mały kącik chemiczny. Popatrzyłam w otwartą księgę leżącą z boku na stole. Była to lista potrzebnych składników napisana w innym języku. Rozumiałam go... ale składniki były... niecodzienne. Wlepiałam oczy w księgę gdy nagle z rutyny wyrwał mnie głos chłopka...

- Zapraszam do stołu. – oznajmił postawiając filiżanki na stole. Wskazał mi miejsce na fotelu naprzeciw siebie. Usiadłam a chłopak zaczął rozmowę

- A wiec jakie jest twoje pytanie? – zapytał biorąc łyk herbaty.

- To w sumie z czystej ciekawości... Czy idzie komuś wyczyścić pamięć lub usunąć ze wspomnień konkretną osobę? – chłopak wbił wzrok w podłogę. Zatracił się w myślach. Może zbyt dosłownie zadałam to pytanie?

- Dlaczego pytasz?

- Z czystej ciekawości. – przecież nie mogę mu powiedzieć prawdy. Co by się stało gdyby Laito, Ayato i Kanato się o tym dowiedzieli!?

- To nie możliwe. – oznajmił beznamiętnie. Liczyłam na bardziej wylewne wyjaśnienia.

- Wiem że to nie możliwe ze strony człowieka, ale z perspektywy wampira? - wzięłam łyk herbaty, miała dziwny aromat... smak też nie należał do zwyczajnych.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Słyszałem kiedyś o usuwaniu pamięci przez... - podrapał się po podbródku. Musiał przerwać w takim momencie?! – Musiałbym o tym poczytać. Ale najbardziej racjonalnym wyjaśnieniem jest stracenie wspomnień poprzez wypadek, doznany szok, lub po prostu czas.

- Z perspektywy wampira, Reji...

- Nie jest to istotne. – spojrzał na moją filiżankę, była w połowie pusta. Oczy rozszerzyły mu się. – Nic ci nie jest?

- Nie. A dlaczego miałoby mi coś być? – zapytałam ze zdziwieniem w głosie. Chłopka wstał i podszedł do stołu gdzie przed paroma minutami przyrządzał nam herbatę. Chwycił puszkę w ręce i zaczął jej się dokładnie przyglądać.

- To herbata Pu-erh z wyciągiem z nasion jabłek i ekstraktem z liści gwiazdy betlejemskiej – wzruszyłam obojętnie ramionami.

- No i co... ZARAZ CHWILA! Przecież nasiona jabłka i liście gwiazdy betlejemskiej w dużych ilościach są trujące!!! – krzyknęłam.

- Nie krzycz. – odpowiedział obojętnie.

- Jak mam nie krzyczeć wiedząc że chciałeś mnie otruć?! – zaczęło mi brakować tlenu. Jeśli on mnie otruł to będę go nawiedzać!

- Chciałem przeprowadzić obserwacje na temat działania tej herbaty na ludziach. Miałem odtrutkę przy sobie. Ale według obliczeń i dawki jaką ci podałem powinnaś poczuć jakiekolwiek efekty po pierwszym łyku. A ty w ogóle nie jesteś otępiała ani skołowana. – rzeczywiście miał racje. Symulowałam na wieść o tym że wypiłam „trutkę" . Kto by nie symulował?

- No i co z tego?! Nie mogłeś ich przeprowadzić na myszy lub czymś innym? – ogarnęłam emocje i uspokoiłam się.

- Mam co do ciebie wątpliwości... - zdjął rękawiczki z dłoni i rzucił je na podłogę.

- To znaczy... - trochę przeraziła mnie perspektywa że niebezpiecznie zbliż się w moim kierunku i wkracza na przestrzeń osobistą.

- Musiałbym skosztować twojej krwi żeby się upewnić. –

- Myślę że nie będzie to konieczne. – oznajmiłam cofając się do tyłu, ale natrafiłam na regał z książkami. Nie miałam do kąt uciec. Reji chwycił moją rękę i ugryzł mnie z nadgarstek. Szlag! To bardziej bolało niż z szyi! Po chwili wampir odkleił się od mojej ręki.

- Twoja krew ma w sobie...coś niezwykłego. Można powiedzieć nawet że jest tak jakby nadludzka....

- Puść mnie! – wyszarpnęłam się z jego uścisku. Spojrzał na mnie pogardliwie.

- Nie uciekniesz. Chociaż nie wiem jakbyś się starała, to i tak to nie przyniesie efektu. – prychnął i ukazał mi uśmiech o bardzo dziwnym wyrazie...

- Czemu powiedziałeś że moja krew jest nadludzka?

- Bo ma inny smak w porównaniu do innych jakie kiedykolwiek kosztowałem. Można nawet powiedzieć że ta jest najlepsza.

- To o niczym nie świadczy... - po wypowiedzeniu tych słów zaczęłam się wahać. Mam nadzieję że to o niczym nie świadczy.

- Możliwe. Dopiero się o tym przekonamy. – oznajmił podnosząc z podłogi rękawiczki. Skierowałam się do wyjścia, przystanęłam koło drzwi i jeszcze dodałam...

- Miłej nocy Reji... i dziękuję za herbatę. – na ostanie słowo się uśmiechnęłam co go niezmiernie zdziwiło. Nim jednak wyszłam moim oczom rzuciła się zdobiona szklana fiolka z fioletowym płynem. Była do niej przyczepiona karteczka z napisem Venenum Lamia*

Szłam korytarzem i zastanawiałam się co Reji mógł mieć na myśli z tą „nadludzką" krwią. Moja krew przecież jest taka jak każda inna. Przecież jestem tylko człowiekiem... A przynajmniej mam taką nadzieję. I nie wiem dlaczego urwał w takim momencie zdanie... miał mi już powiedzieć kiedy nagle się zaciął. Może nie chciał mi tego ujawnia? Ja wiem że on może mieć pojęcie o takim czymś. Z tego co zobaczyłam jakie lektury leżą na jego stole to odpowiedz na to pytanie nie powinna sprawiać mu większego problemu. Oni coś ukrywają... Ja to wiem...

Jak zwykle nie chciało mi się spać, wiec postanowiłam się przejść. Chyba powoli przyzwyczajam się do nocnego tryby życia braci. Jakby się tak dobrze zastanowić to w ogóle nie miałam problemu żeby się przestawić. Przechadzałam się po ogrodzie, szybko mi się to znudziło więc postanowiłam iść gdzieś dalej. Przeszłam przez mały lasek, w którym spotkałam tego wilka. Za nim kryło się przepiękne jezioro. Księżyc odbijał się w tafli spokojnej wody. Po incydencie z lewitującymi kulami wody wolałam jej nie dotykać. Ale byłam ciekawa co może się stać gdy ją dotknę jeszcze jeden raz. Przechadzając się tak nawet nie zauważyłam że jest tutaj mała kamienna kapliczka. Na razie nie chcę tam wchodzić, nie wiem co tam może być. Usiadłam nad brzegiem jeziora i wgapiałam się w piękne, czyste niebo, nucąc pod nosem już znaną mi pieśń.


*Venenum lamia - trucizna na wampira.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak jak obiecałam ^^ może to jeszcze nie jest akcja ale już powoli, powoli się zbliżamy ^///^
Moja prośba jest taka jak poprzednio 15 wyświetleń + 5 gwiazdek = kolejny rozdział. Wierzę że wam się uda wampirki ^^ Do nexta *3* 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top