To on
Przebrałam się w bardziej wygodne rzeczy i wyszłam z pokoju. Wzięłam ze sobą obowiązkowo latarkę i sztylet od Subaru, dla bezpieczeństwa. Miałam już doświadczenie w włamywaniu się do różnych pomieszczeń dzięki Marcusowi. Ale tym razem nie miałam klucza... No i nikogo do pomocy.
Wyszłam na zewnątrz i przechodząc koło ogrodu wzrokiem szukałam odpowiedniego balkonu z drzwiami. W końcu natrafiłam na główny punkt mojej wyprawy. Do balkonu miałam idealny dostępy przez krzewy pnących róż otulających ścianę rezydencji. Upewniona że dobrze się trzymają zaczęłam powoli wdrapywać się na balkon. Po krótkiej chwili znalazłam się koło drzwi. Wiedziałam że są zamknięte więc wyjęłam sztylet zza paska spodni i wsadziłam między szczelinę drzwi i ściany. Lekko popchnęłam w bok i już po chwili usłyszałam głośne chrupnięcie. Znieruchomiałam, bo bałam się że usłyszeli to bracia, ale nic takiego się nie stało.
Weszłam po cichu do pokoju. Nic się w nim nie zmieniło. Te same porozwalane książki, potłuczone szkła, porozdzierane prześcieradła i kurz. Podeszłam do komody na której w gablotce znajdowały się przeróżne błyskotki. Tiary, spinki, kolie, bransolety i przepiękne wisiorki, ale żaden z nich nie przypominał naszyjnika mamy. Otwarłam gablotkę i przyjrzałam się dokładnie każdej znajdującej się tam błyskotce. Jednak po dłuższej chwili stwierdziłam że żaden nie przypomina w najmniejszym stopniu tego czego szukam. Usiadłam po turecku na podłodze i głęboko westchnęłam.
Dlaczego kryształ pokazał mi, że wisiorek znajduje się właśnie w tym pokoju? Że w ogóle znajduje się w rezydencji? Jeśli był ważny dla Carla, nie schowałby go tak lekkomyślnie w rezydencji... Ale wyraźnie widziałam że on ponoć znajduje się tutaj...
...
Chyba że w innej formie...
Wstałam z ziemi i ponownie przyjrzałam się biżuterii. W końcu wytyczyłam jedną kolię. Była w gotyckim stylu, zrobiona z czarnej, wyszywanej koronki. Po jej bokach zwisał srebrny wisiorek a po środku znajdował się czarny kryształ. Niestety to był jedyny przedmiot zawierający czarny kryształ i zarazem srebrny wisiorek. Jednak kamień był cały. Tylko to mi w niej przeszkadzało.
Nagle usłyszałam za sobą trzask. Odwróciłam się za siebie przy tym upuszczając kolię na podłogę. Nikogo nie zobaczyłam, uznałam że mógł być to szczur lub inne żyjątko. Odwróciłam się z powrotem nieco uspokojona i spojrzałam na kolię. Podniosłam ją z okurzonej, drewnianej podłogi i spostrzegłam że kamień ukruszył się. Zdziwiłam się. Wyjęłam z kieszeni fragment znalezionego nad rzeką kryształu i przyłożyłam w miejsce przepołowienia. Pasował idealnie. Podniosłam podrobiony fragment i lekko uderzyłam nim o krawędź stołu. Wydał z siebie głuchy dźwięk. Przypuszczam że został zrobiony z plastyku.
Sprytne! Postanowił ukryć wisior mojej mamy w rezydencji w innej formie, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Tylko nie postarał się z kryształem. Mógł zrobić go ze szkła, dla lepszego efektu. Muszę przyznać, że gdybym nie wpadła na ten pomysł, to nigdy bym nie domyśliła się że jest on w tak ślicznej kolii.
Uradowana wyszłam na balkon cicho zamykając drzwi. Zeszłam bezpiecznie na dół i postanowiłam pójść spać. Była trzecia w nocy. Mimo że wiedziałam o swojej wampirze naturze, nie czułam się nim. Dziwne prawda? Gdy przyglądałam się swoim kłom, to stwierdzałam że nie są aż tak widoczne. Miałam bladą skórę, podobną do skóry Sakamakich. Nie czułam pragnienia związanego z brakiem krwi. Sama myśl o wypiciu krwi człowieka przyprawiała mnie o dreszcze.
Wyjęłam kolię z kieszeni i przyjrzałam jej się. Chciałam jeszcze raz ujrzeć blask kryształu. Podniosłam ją ku górze i obracałam w blasku księżyca. Delikatnie musnęłam opuszkami palców gładką powierzchnie kryształu i w tedy poczułam jak niespodziewanie nogi uginają się pode mną.
- Nie powinnaś była tu przychodzić. – zamrugałam parokrotnie i rozejrzałam się nerwowo po otoczeniu. Zobaczyłam siebie w towarzystwie trojaczek. Po barwie głosu rozpoznałam iż poprzednie zdanie wypowiedział Ayato.
- Zgadzam się. – zatwierdził słowa brata, Laito.
- Mam powody. – wycedziłam przez zęby. Zacisnęłam pięści i utkwiłam wzrokiem w ziemię.
- Jeśli nasza matka cię zobaczy to będzie nieciekawie. – stwierdził Laito.
- Nic mi nie może zrobić. Nie to co wasz ojciec. – popatrzyłam wrogim wzrokiem po trojaczkach. – Wczoraj dowiedziałam się że zaatakował moją matkę. Dowiedziałam się również, że prawdopodobnie spiskuje przeciwko mojemu ojcu.
- Czemu miałby spiskować przeciwko twojemu ojcu? – zadał pytanie Ayato. Mnie również nurtowało to pytanie.
- Powód może wydawać się głupi, ale od dłuższego czasu sądzę że jest on prawdziwy. – chwilę milczałam – Chodzi mu o mnie. – powiedziałam stanowczo.
- Czego on od ciebie chce? – wyszeptał cicho Kanato.
- Znacie mnie bardzo dobrze. Niektórzy chcą wykorzystać moje umiejętności. Myślę że on doskonale wie że ja nie zdaję sobie sprawy ze swoich zdolności. Sądzę że chce je wykorzystać. - Trojaczki słuchały mnie z przejęciem. Po chwili ciszy wreszcie się odezwałam. – Jesteście dla mnie naprawdę bardzo ważni. Znamy się od dzieciństwa. Spędziliśmy mnóstwo wspaniałych chwili i nie żałuję ani jednej. Cieszyłam się waszym szczęściem, wy mi je dawaliście i z wami moje życie nabrało kolorów. Nigdy nie byłam w stanie się z wami nudzić. Chcę wam podziękować ze te wspomnienia... - uśmiechnęłam się smutno a w moich oczach zaczęły wzbierać łzy. – Ja naprawdę nie chcę tego robić... - wyszeptałam przy tym pociągając nosem. – Ale... ale... musimy się pożegnać...
Trojaczki spojrzały na mnie jak na opętaną, jakby nie mogły uwierzyć w to co im powiedziałam.
- Asumi... musi być inne wyjście...
- Ja naprawdę nie chcę tego robić... Przepraszam... - wypowiadając te słowa, z kącika mojego oka wypłynęła łza. W tym samym czasie kiedy rzuciłam się na szyje trojaczek, ona zaskrzyła się w świetle słońca i opadła na ziemię. Piasek łapczywie ją wchłonął. Po chwili ziemia w tym miejscu zaczęła jakby pękać a po chwili została tam ogromna szczelina.
Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Przez moją łzę ziemia się rozstąpiła.
Czy właśnie z tego powodu rodzice zabronili mi płakać?
- Asumi! – obróciłam się szybko za siebie, gdy usłyszałam wrogi ton ojca.
- Tato... - wyszeptałam.
- Co ty tutaj robisz?! Czyż nie zakazałam ci przebywać w tej rezydencji?! – podszedł bliżej. Po chwili jego wzrok z mojej przestraszonej i zapłakanej postaci przeniósł się na szczelinę. – Co zrobiłaś?
- Ja... ja... ja tylko...
- Zakazane ci jest płakać! – wrzasnął. Nie mogłam uwierzyć że to ten sam troskliwy, miły i opiekuńczy ojciec jakiego wcześniej widziałam w wizjach. – Tak samo jak przebywanie w towarzystwie tych bękartów! – bracia obdarzyli go spojrzeniem pełnym nienawiści.
- Przestań! – tym razem ja wrzasnęłam i przybrałam dominującą postawę. – Nie możesz zakazać mi spotkań z nimi. To jest wbrew twym słowom.
- Mówiłem wiele rzeczy. Chcę żebyś wiedziała iż zrobię wszystko dla dobra naszej rodzin a przede wszystkim ciebie. Nawet jeśli oznacza to twoje cierpienie. – podszedł bliżej i mocno nastąpił na ziemię. Wyrwa powoli zaczęła się łączyć. – Nie możesz zadawać się z synami Carla. A zwłaszcza z tym tutaj. – jego wzrok skupił się na Ayato. – Naciesz się ich widokiem, bo to wasze ostatnie spotkanie. – chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę.
- Zostaw ją! – krzyknął donośnym tonem Ayato chwytając mnie za drugą rękę i pociągając w swoją stronę.
- Nie waż mi się rozkazywać ty...
- Mam podobną pozycję co ty! Nie zapominaj czyim synem jestem! Mam prawo do widywania Asumi kiedy tylko będę chciał.
- Nie jeśli cię zabiję. – spojrzałam przerażona na ojca.
- Nie lekceważ mnie. Jestem Ore-sama!- mój ojciec lekko zaśmiał się pod nosem.
- Widzę że Cordelia naprawdę wam siana pokładła do głów. – pokręcił rozbawiony głową. – Nie zapomni że Carl ma jeszcze innych synów. Nie licząc tych nieślubnych, więc nie bądź taki pewny młodzieńcze! – ojciec odwrócił się i zaczął ciągnąć mnie w stronę dyliżansu który na nas czekał.
- Jako syn Stwórcy mam prawo walczyć o rękę twojej najstarszej córki! – wrzasnął Ayato tym samym zatrzymując mojego tatę w półkroku. Odwróciłam się do czerwonowłosego i spojrzałam na niego rozpromieniona. Widziałam w swoich oczach łzy szczęści i wzruszenia (!?) - Może zostać wybranką przyszłego Króla Wampirów, czyli mnie!
- Nie martw się. Nigdy nie dopuszczę aby moja córka wyszła za takiego śmiecia i bezwartościową istotę jak ty... Lub któregokolwiek syna tego kłamcy Carla!
Co to ma znaczyć?
Nagle runęłam na ziemię. Poczułam kłucie w sercu i zawroty głowy. Kiedy lekko ustały otworzyłam oczy i spostrzegłam że znajduje się w ciemnym pomieszczeniu. Jedyne światło jakie się w nim znajdowało to, to które padało na mnie. Zamrugałam parokrotnie i przed oczami zaczęłam dostrzegać zarys czyjejś sylwetki.
- Asumi... - głos rozlegał się echem po pomieszczeniu, które zdawało się nie mieć kresu. Odruchowo spuściłam wzrok na podłogę gdy usłyszałam znajomą barwę głosu... Czy to Carl?. – Spójrz na mnie...
- N-nie... - wyjąkałam cicho.
- Spójrz na mnie! – z niewiadomych mi powodów posłusznie wykonałam rozkaz. Ukazała mi się zakapturzona sylwetka. Ta z występu, ta z sali lekcyjnej, ta z lasu. To była ta chwila... Pokaże mi swoją twarz. – Jesteś piękna, gdy jesteś zdana na moją łaskę. – wyciągnął rękę przed siebie i chwycił pelerynę. Po chwili zerwał ją jednym ruchem. Miał długie białe włosy z brązowymi refleksami. Złote oczy... Nie wiem czemu ale bracia zdawali mi się go przypominać... Uśmiechnął się do mnie znacząco i spojrzał z zauważalną przewagą. – Nareszcie...
- Czego ode mnie chcesz... - powiedziałam bardziej do siebie.- Czego chcesz do cholery!? – wrzasnęłam zaciskając pięści.
- Ciebie. Chcę abyś została moją żoną. Będziemy rządzić razem całym tym światem!
- W życiu się na to nie zgodzę! – wydawał się być zaskoczony. Może nie zdawał sobie sprawy że miewałam wizje z przeszłości. Pewnie nawet nie podejrzewa ile zdążyłam się dowiedzieć.
- Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi... - westchnął. Podszedł bliżej mnie. – Lecz sądzę że chciałabyś odzyskać wspomnienia i rodzinę. – pomachał przed moją twarzą wisiorkiem zawierającym moje wspomnienia. – Możesz to wszystko odzyskać i zyskać wspaniałe życie. – wpatrywałam się w wisiorek jak zahipnotyzowana. Miałam ochotę rzucić się na Carla i wyrwać go. Mężczyzna ukląkł naprzeciwko mnie i dłonią chwycił mój podbródek. – Zostań moją na wieki.
- NIGDY!
- Chcesz żeby twoja rodzina żyła?
- Nie ośmielisz się!
- Zaborcza, piękna i dzielna... taka jaką zapamiętałem. – zaśmiał się do siebie. – I tak nie masz na to wypływu. Prędzej czy później będziesz moja. Czy tego chcesz, czy nie. – uśmiechnął się szeroko i zaczął powoli zbliżać się do mojej twarzy. Próbowałam się wyszarpać z jego uścisku, ale na próżno. Gdy delikatnie musnął moich warg wrzasnęłam.
- NIE!
- NIE! Zostaw mnie do cholery! – poczułam jak uginam się na czymś miękkim. Delikatnie rozchyliłam powieki. Ujrzałam światło. Kiedy wzrok przyzwyczaił się do niego, rozpoznałam że jestem w salonie. Obok mnie klęczał Ayato a reszta braci była rozproszona po całym pomieszczeniu.
- Coś się stało Laleczko? – usłyszałam za sobą głos Laito.
- Nie wygrasz ze mną... Twoje siostry zapłacą za twoje nieposłuszeństwo...
Głos Carla rozlegał się echem w mojej głowie. Chwyciłam się za uszy i skuliłam.
- Zostaw mnie! – wrzasnęłam i wstałam z sofy jak oparzona. Podeszłam do drzwi i zaczęłam rozpaczliwie szukać klamki.
- Przed przeznaczeniem nie ma ucieczki Asumi... Poddaj mi się...
- Nigdy! Nie jesteś moim przeznaczeniem! – to tylko dzieje się w mojej głowie. Nie może nic mi zrobić. Opadłam na ziemię chowając twarz w dłoniach. – Nigdy... - wyszeptałam gdy nagle poczułam czyjąś rękę na moim barku.
- Co się stało? – spytał się troskliwie Ayato. Zupełnie zapomniałam o tym co ujrzałam w wizji, ale poczułam jak się rumienię.
- A-ayato... - wyjąkałam cicho. Czułam jak łzy napływają mi do oczu.
Gdy zielonooki spojrzał na wyraz mojej twarzy jego źrenice powiększyły się, jakby od szoku. - Pomóż mi... - wyszeptałam.
- Zapłacą za to...
- Ja...ja... muszę je uratować! – wrzasnęłam i wstałam z podłogi. Nie zastanawiając się, chwyciłam leżącą na stoliku kolię i wyrwałam z niej kryształ wraz z wisiorkiem. Okazało się że był on w całości, tyko umiejętnie wszyty. Chwyciłam mocno ukruszony kamień i mocno ścisnęłam. Zamknęłam oczy i błagalnym tonem wypowiedziałam. – Błagam, wskaż mi drogę do domu... do moich sióstr. – czułam na sobie wzrok Sakamakich. Miałam to gdzieś, teraz liczyły się tylko moje siostry i ich bezpieczeństwo.
Po chwili przed oczami ukazał mi się obraz rezydencji... Znałam ją... Nawet wiedziałam gdzie się znajduje. Nie zwlekający wybiegłam z rezydencji Sakamakich. Spojrzałam na księżyc. Była pełnia...
Przecież jestem wampirem... Już raz latałam...
Musze się skupić.
Przystanęłam na chwilę i całą energię skupiłam na kontrolowaniu ciała. Zamiast lecieć zaczęłam szybciej się przemieszczać. Przechodziłam między ludźmi, mknęłam koło budynków, a wszytko za sprawą moich wampirzych genów.
Musze je uratować...
Choćbym miała przypłacić to życiem!
~~~~~~~~~~~~
Witam!
Ten rozdział miał być wrzucony w sobotę ale była Eurowizja i totalnie zapomniałam (chora fanka wszelakiej muzyki się wam kłania)
Sądzę że kolejny będzie wrzucony już w TĄ sobotę.
UWAGA!
To będzie OSTATNI rozdział TEJ części! Więc dzisiaj wyjątkowo nie będę dawała "wymagań" tylko proszę o małą niespodziankę, zaskoczcie mnie wampirki *3* miłego czytania!
P.S Poprawiając rozdział i jeszcze raz czytając moment gdy Asumi rozmawia z trojaczkami pomyślałam "-Looo! Asumi jest lepsza niż Mojżesz!-" *wali się ręką w czoło*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top