Połowa

Wizja....

Kolejna...

Czy to się kiedyś skończy?

Tak rozpaczliwie chce poznać prawdę...

Tak bardzo staram się nie utracić wiary... nie zwariować... i w tym całym zgiełku nadal pozostać sobą...

Pozostać sobą...

Sobą...

Czy taki ktoś jak ja nie powinien mieć zakazu wymawiania tego słowa?

Czy taki ktoś jak ja w ogóle ma prawo żyć?

Czy zasługuje na pomoc?

Kim jestem?

Kim wszyscy są?

Toczyłam walkę z własnym umysłem. Ponownie byłam w białym pomieszczeniu. Postanowiłam nazwać ją „Komnatą czystego snu", ponieważ było tu zawsze przestronnie, jasno i czysto. I pewnie ze względu na to że nie miałam złych doświadczeń związanych z tym miejscem. Stałam koło białego drzewa. Wyglądało przepięknie. Najbardziej intrygowały mnie wiszące na jego gałęziach kryształy. Miały coś co wyzwalało u mnie chciwość... Jak zakazany owoc...

Wyciągnęłam ku jednemu rękę, aby zachłannie napawać się jego posiadaniem.

I w tedy się zaczęło.

Pierścienie szybciej zawirowały, a ja nie znajdowałam się już dłużej w Komnacie. Stałam w ciemnym i długim korytarzu. Mimo że było pełno okien, na niebie nie widniał ani księżyc ani żadna gwiazda. Jedynym źródłem była szpara. Z niedomkniętych drzwi dobiegały mnie dwa znajome głosy. Ruszyłam powolnym krokiem... i im bliżej znajdowałam się światła tym zaczęłam kogoś dostrzegać koło drzwi. W końcu przystanęłam przed małą dziewczynką. Byłam nią ja. Klęczałam koło drzwi w ukryciu i z przejęciem przysłuchiwałam się rozmowie... rodziców?

- Nasi ludzie przeszukali wszystkie świątynie, kościoły a nawet siedziby egzorcystów... ale ani śladu po przepowiedni. Poprosiłem kuzyna aby przeczesał inne stowarzyszenia w Anglii

- Grell... ja miałam pewną wizję... - kobieta zamilkła i zaczęła nerwowo chodzić koło kominka w którym wesoło tańczył ogień. Mężczyzna patrzyła na nią ciekaw odpowiedzi. – Była w niej Asumi... Wyrosła na piękną i silną dziewczynę.

- To raczej dobrze, prawda?

- Stała przede mną... Uśmiechała się do mnie i wesoło śmiała. Na końcu kiedy spojrzała mi prosto w oczy pomachała mi jakby na pożegnanie. Poszłam za nią gdy zaczęła znikać... lecz jej nie dogoniłam. Obróciłam się za siebie kiedy usłyszałam jej głos... Miała białe włosy i czarne oczy... Całe czarne oczy! - z oczu kobiety zaczęły lecieć stróżki łez.

- To jeszcze nic nie znaczy... - powiedział cicho mężczyzna.

- Ależ oczywiście że znaczy Grell! Na naszej córce ciąży klątwa! Niech to w końcu do ciebie dotrze! A to wszystko tylko i wyłącznie moja wina! Gdybym się mu nie przeciwstawiła i nie uciekła...

- Hyrony! Przestań się obarczać. Każdy zrobiłby to na twoim miejscu. – mężczyzna podszedł do niej i objął czule - Nie możemy dopuścić żeby kiedykolwiek miała styczność z krwią demona. Nauczymy ją nie pić ludzkiej krwi. My wszyscy nie będziemy jej w ogóle pić. Staniemy się wzorowymi rodzicami. Ona o niczym się nigdy nie dowie. Zadbamy o to razem.

- Razem. – powtórzyła kobieta.

Drzwi od pokoju skrzypnęły. Para małżonków odwróciła się nerwowo i już oboje patrzyli na zaczerwienioną twarzyczkę dziewczynki, powstrzymującej się od płaczu.

Mama podeszła do mnie i zamknęła w mocnym uścisku.

- Dlaczego nie śpisz kochanie? – założyła mi za ucho zbłąkany kosmyk brązowych włosów.

- Czy stanę się potworem? – właśnie... Czy stanę się potworem? Moja trzyletnia postura mogła jeszcze w pełni nie zrozumieć dyskusji rodziców, ale zadałabym dokładnie takie samo pytanie będąc w wieku w jakim jestem.

- Ależ oczywiście że nie moja Różyczko... - tata złożyła na moim czole całusa.

- Mówiliście mi że wampiry nie cierpią kłamstw... dlaczego kłamiecie?

Popatrzyli po sobie ze zdziwieniem w oczach. Byli pewnie zaskoczeni dzielnym pytaniem trzylatki.

- Choć pora spać słoneczko. – tata wziął mnie na ręce.

- Nie jestem śpiąca... - oznajmiłam ziewając.

- Właśnie widzimy. –zaśmiali się cicho. – Nim jednak położymy cię spać musimy coś zrobić. – oznajmiła mama. Wyjęła ze szkatułki stojącej nad kominkiem srebrny wisiorek z czarnym kamieniem. Ten sam co zniszczył Carl w poprzedniej wizji. – Zamknij na chwilkę oczka skarbie. – posłuchałam mamy. Ona przyłożyła wisiorek do mojego czoła a chwile później złożyła w tym samym miejscu pocałunek.

- Co... się... stało...? – powiedziałam po dłuższej chwili, jakby wybudzając się z długiego snu. Przetarłam zmęczone oczy i rozejrzałam się zdezorientowana po pomieszczeniu.

- Zasnęłaś koło kominka, gdy się bawiłaś. Znaleźliśmy cię dopiero teraz śpiochu. – Powiedział tata. – Zaniesiemy cię teraz do łóżka.


I wizja ustała...

Ponownie byłam w Komnacie...

Pierścienie zwolniły i było tylko słychać ciche tykanie.

Moja mama miała podobną wizje do mojej. Znaczy widziała mnie w innym... wcieleniu? I ten wisiorek...

Czy ona wymazała moje wspomnienie?

Czy okłamywali mnie w tych kwestiach... właśnie... kwestiach „przeznaczenia" lub ,,przepowiedni"?

O co z tym wszystkim chodzi?

- Jeszcze 99 pełni...

Znowu ten głos...

Biel znika...

A z nią znikam ja i wspomnienia...


Otworzyłam oczy. Za oknem była noc. –Czy zamknęłam tylko oczy na chwilę? – Wstałam co sprawiło mi lekki ból. Byłam sama pod wrażeniem, że po moich ranach nie było nawet śladu. Został tylko symboliczny ból.

Otworzyłam szufladę komody i wyjęłam telefon. Sprawdziłam datę i naprawdę się zdziwiłam.

- Przespałam całe dwa dni!? – wykrzyknęłam.

Godzina była zbyt późna żebym pojechała do szkoły. Więc wyciągnęłam z szafy rzeczy i udałam się odświeżyć. Po dwudziestu minutach wyszłam z łazienki odziana w czarne, po przedzierane rurki i białą koszulkę. Przechodziłam właśnie koło pokoju Reji'ego gdzie dobiegły mnie krzyki kłótni.

- Dobra weźmy już skończmy, bo tak tylko pogorszymy sprawę. – usłyszałam głos Subaru. Delikatnie oparłam się o drzwi i przywarłam do nich uchem przysłuchiwałam się rozmowie braci.

- To nieracjonalne.

- Ten krzew z czarnymi różami po dłuższym czasie ociekał krwią. Nie chciałem jej o tym wspominać... - odpowiedział Subaru.

- Dlaczego? - spytał Shu.

- "No Asumi, dotknęłaś krzaka i później był upaćkany krwią. Ale nie martw się, to normalne!" serio?

- Nieważne... - westchnął.

- Kiedy była na cmentarzu koło grobu naszej matki wyszeptała ciche „Już nie długo się spotkamy siostro"... - powiedział cicho Kanato.

Czemu oni mi tego nie powiedzieli?!

- Złączenie Hymnu Demonów z Pieśnią Upadłych, jest zlekceważeniem świętych praw. – odezwał się Laito.

- Świętych praw? – usłyszałam pytanie Reji'ego.

- Upadłe Anioły nie różnią się zbytnio od Demonów. Nie cierpią ich i uważają się za lepszych. Mają własne prawa, pieśni i inne takie. Śpiewanie ich przez demona, przekształcanie ich jest zakazane. Oczywiście według prawa Upadłych.

- Skąd to wiesz?

- Lepiej nie pytaj.

- Ale Asumi nie jest demonem.

- Ale była gdy jej krew połączyła się z krwią waszej matki.

- Kim ona właściwie jest?

- Miałem pewne podejrzenia, ale runęły trzy dni temu.

- Myślę że Laleczka zadarła już kiedyś z jakimś wampirem...

- Też tak uważam... i to nie z takim zwyczajnym.

- Tylko Stwórca może zamienić się w wilka.

- Nie tyko baranie!

- Na świecie jest ogólnie paru Stwórców.

- Ja tam myślę że to ten tyran Whiterose. Od zawsze był wrogiem rodziny Sakamaki.

- Ponoć nie zawsze, pomyśl kretynie.

- Zamknij się!

- Nie zaczynajcie znowu...

Tyran Whiterose? Czy oni mówią o moim tacie?

Jak mogliby zareagować na wieść że jestem jedną z jego córek?

- Nie lekceważmy jej. Jest silniejsza niż nam się wydaje. Postarajmy się znaleźć rozwiązanie zagadki jej przybycia tutaj a ułatwi to nam ustalenie kim ona jest.

- Widziałeś ją w tej złej wersji? Ona rozmawiała z psami piekieł!

- Nadal myślę, że mogła być to halucynacja.

- Nie zwariowałem kretynie!

- Wcale tak nie powiedziałem. Ale też tego nie wykluczyłem.

- Ty wredny ważniaku!

- Masz bardzo ograniczony zbiór obelg, wiesz?

- Psy piekieł słuchają się tylko demona?

- Tak. Żaden człowiek, ani istota półkrwi nie może porozumieć się z tymi ohydnymi stworzeniami.

- Rozdwojenie jaźni?

- Sądzę że to jest coś o wiele gorszego.

Powoli odsunęłam się od drzwi. Wpatrywałam się w nie z niedowierzaniem. Stałam jak słup soli i próbowałam wszystko złączyć w jedną, logiczną całość. Ale mi się nie udawało... Czy oni właśnie zasugerowali że jestem demonem?

Drzwi od pokoju czarnowłosego otworzył Ayato.

- Co ty tutaj robisz? – na jego słowa pozostali bracia spojrzeli na mnie.

- Ile słyszałaś z naszej rozmowy? – nie wiem kto zadał pytanie, bo nadal nie mogłam w to uwierzyć.

- Odpowiesz nam?

W tym samym momencie zorientowałam się że w ogóle nie mrugam. Moje nogi same odwróciły się w stronę schodów... i pobiegłam, a raczej uciekłam.

- Czekaj!

Dobiegły mnie wrzaski braci. Wybiegłam na dwór i pobiegłam do lasu.

Musze odnaleźć ten wisiorek.

Wbiegłam do lasu. Obróciłam się za siebie, nikogo nie zauważyłam, ale wpadłam na kogoś.

- Dlaczego uciekłaś!? – krzyknął na mnie Subaru.

Wyminęłam go i biegłam dalej. Niektóre drzewa były zmasakrowane po ogniu który prawdopodobnie ja rozsiałam.

Ktoś mocno chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął do tyłu.

- Gdzie biegniesz?! – spytał mnie wkurzony Ayato. Szybko wyszarpnęłam mu się i pobiegłam dalej.

Czułam że nic, ani nikt nie jest w stanie mnie zatrzymać. Przebiegłam obojętnie koło pozostałych braci. Usłyszałam w oddali cichy szum rzeki. Zatrzymałam się na skarpie i spojrzałam w dół. Rozpaczliwie szukałam wzrokiem bezpiecznego zejścia w dół.

- Po co tu znowu przyszłaś? – obróciłam się za siebie. Stały tam wszystkie wampiry.

- Ja... - niepewnie spojrzałam w dół rwącej rzeki. – Musze znaleźć ten wisiorek...

- Jaki wisiorek Laleczko? – spytał zdziwiony Laito.

Pobiegłam nie patrząc za siebie. Moją twarz ozdobiło parę zadrapań które były efektem przedzierania się przez dzikie zarośla. W końcu stanęłam przy brzegu rzeki.

Ale właściwie, co ja sobie myślałam? Że znajdę tak po prostu wisiorek mojej matki, który zaginął jakieś pięćdziesiąt, a może więcej, lat temu?

- Jaki wisiorek? – poczułam na sobie wzrok braci.

Runęłam na kolana i pogrążyłam się w własnym bezkresie myśli.

- Przepraszam... Jestem beznadziejna...- wyszeptałam cicho.

- Co? – spytał się Kanato.

- Przepraszam was za wszystko... Jestem tylko problemem. Dziewczyną niewiedzącą kim jest, zamieniającą się w jakiegoś pseudo demona, rozmawiającą z potworami, która ma problemy z psychiką. – zapadła cisza.

Kątem oka dostrzegłam czyjeś buty. Po chwili poczułam czyjąś rękę na barku.

- Nie jesteś problemem. – spojrzałam na niedbale ułożoną, czerwoną czuprynę Ayato.

- Też się z tym zgodzę. – powiedział Subaru chwytając w dłoń garść kamyków. Popatrzyłam na rzekę. Po chwili na jej powierzchni zaczęły pojawiać się pierścienie od wrzucanych kamyczków. Spojrzałam ukradkiem na Subaru. Gdy podniósł rękę ku górze kamyk który trzymał zaskrzył się tajemniczym światłem w blasku księżyca.

- Czekaj! – krzyknęłam do białowłosego.

- Co znowu? – podbiegłam do niego i wyrwałam kryształek z ręki.

- To, TO... - szepnęłam.

- Jakie „to"?

- Fragment wisiorka którego szukam.

- Mógł wpaść do rzeki i zostać porwany przez nurt. – pouczył mnie Reji.

- Błagam was, pomóżcie znaleźć mi ten wisiorek... - zwróciłam się do niech błagalnym, aczkolwiek trochę poniżającym tonem. Chwile patrzyli na mnie w ciszy i zaskoczeniu.

- Czego konkretnie mam szukać? – zwrócił się do mnie jako pierwszy Ayato, co mnie zdziwiło.

- Drugiego fragmentu tego kamienia, trzeba jeszcze znaleźć srebrny wisiorek.

- Same z tobą problemy Laleczko... - westchnął Laito. – Dobra, a więc bierzmy się do pracy. Poszukam drugiego fragmentu kamienia.

- Poszukam tego wisiorka. – oznajmił Subaru.

- Może dla ułatwienia sprawy Subaru, Kanato, Shu będą szukać wisiorka a pozostali kamienia? – zasugerował Reji.

- Dobrze. – kiwnęłam głową posyłając wszystkim przyjacielski uśmiech. – Dziękuję wam.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ohayo!

Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam wrzucać każdy kolejny rozdział co sobotę. Ale wymagania tak czy siak zostaną wampirki ^///^ I jak zawsze są takie same

29 wyświetleń + 10 gwiazdek = next

Miłego czytania i do soboty kochani! *3*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top