Kłódka do prawdy
- To bez sensu...
- Nie znajdziemy tego...
- Już nie będę wspominać o tym że jest ciemno i praktycznie wszystko mi się zlewa jak patrzę na ten cholerny piasek i kamienie.
- Odpuścisz w końcu?
Za sobą słyszałam tylko narzekania Sakamakich. Zresztą, nie dziwie im się... Szukaliśmy fragmentów wisiorka może trzecią godzinę? Nie byłam pewna, ale przez ten czas żadne z nas nie znalazło zguby. Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy aby może moja mama nie zabrała tych pozostałości ze sobą... Ale na chwilę obecną, nie chciałam już bardziej drażnić braci.
W końcu po półgodzinie dałam za wygraną.
Wstałam z kolan i rozprostowałam obolałe plecy, wydając z siebie długi jęk zdegustowania.
- Dobra chłopaki... Nie znajdziemy tego. Wracajmy lepiej do domu.
- Doszłaś do tego wniosku, dopiero po trzeciej godzinie? – rzucił niespodziewanie Shu.
- Nie. Doszłam do tego wcześniej, tylko chciałam zobaczyć jak babracie się w błocie! – odszczeknęłam lekko wkurzona z powodu zaistniałej sytuacji.
Nikt się nie odezwał w drodze powrotnej do rezydencji. Była to bardzo krępująca cisza. Nie wiem dlaczego ale niespodziewanie zadałam pytanie wampirom.
- Co to są „psy piekieł"? – zapadła chwilowa cisza.
- Trudno to określić w logiczny sposób... - odezwał się Reji.
- Nic na tym świecie nie ma sensu. – stwierdził Laito przy tym wzruszając ramionami. Czarnowłosy zignorował jego wypowiedź.
- Są to dusze grzeszników „opętanych" przez złe moc. Za kare przybierają postać nieprzypominającą niczego co ludziom znane. To nie jest forma odpokutowania, zostają oni potępieni na wieki w piekle, a ich zadaniem jest zabijanie wszystkiego co sprawia kłopot ich panu.
- Ich panu?
- Tak. Nie myśl sobie że może być nim Bóg.- odpowiedział jakby czytał mi w myślach.
- W takim razie kto?
- Za dużo pytań... - westchnął Shu, tym samym kończąc naszą rozmowę na temat psów piekieł.
Ponownie zapanowała cisza, ale tym razem na krótko.
- Rany ci już nie doskwierają? – skierował do mnie pytanie Shu.
- Przez te dwa dni zdążyły mi się zagoić. – odpowiedziałam zbyt pewna siebie.
- Zagoić? – w słowie Reji'ego można było usłyszeć zszokowanie.
- Tak. Coś w tym dziwnego? – popatrzyłam po braciach.
- Och, coraz bardziej nas zadziwiasz Laleczko.
W końcu znaleźliśmy się przed drzwiami rezydencji, a tam każdy poszedł w swoją stronę. Ja oczywiście udałam się do pokoju. Runęłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać.
Gdzie może być reszta tego wisiorka? Czym on jest, że w tamtej wizji zdawał się usnąć mi pamięć i czym mógł być dla mojej matki? Co jeśli jego pozostałość trafiła w niepowołane ręce?
Moje myśli niebezpiecznie mknęły wciąż na przód i przód odbiegając od początkowego wątku. Aż w końcu pomyślałam o Dark Shadow...
Właśnie, co z nim jest? Co z moim Dymonem?
Przez te wydarzenia stałam się senna... po dłuższej chwili odpłynęłam.
I ponownie ukazała mi się Komnata, pierścienie i tajemnicze białe drzewo. Stanęłam koło białego pnia i wyciągnęłam rękę ku krysztale wiszącym nieco niżej od innych. Ponownie zatraciłam się w wydarzeniach które już dawno miały miejsce. Ale tym razem wizja była inna... Nie brałam udziału w tej scenie.
Koło rzeki przy której znajdowałam się jakieś trzydzieści minut temu stało dwóch mężczyzn. Carl i rudowłosy chłopak może starszy ode mnie o rok (w sumie to Carl tak samo wyglądał)
- Carl, jesteś pewien że to ustrojstwo nie wpadło do rzeki? – spytał go chłopak z opaską na oku...
Opaską na oku... Na pewno gdzieś widziałam już tą opaskę...
- Shin! Przestałbyś jęczeć i mi pomógł? – rudowłosy oparł się plecami o skałę i założył ręce na piersiach.
- Wplątałeś się w niezłe bagno bracie... - pokręcił głową i odepchnął się od skarpy. – Jak wygląda ten wisiorek?
- Widziałeś go już.
- Myślisz że ja to pamiętam?!
- Żoneczka Grella nosiła go prawie przez pół życia. – rudowłosy po dłuższej chwili zastanowienia wydał z siebie zadowolony okrzyk.
-Aaaaa! Ten wisiorek!
- Brawo... - Carl wyszeptał to pod nosem i głęboko westchnął. Shin klęknął koło czarnowłosego i zaczął przeczesywać piasek. Po dłuższej chwili przewracania kamyczków, jednak się odezwał.
- Właściwie to po co ci on? – czarnowłosy chwilkę milczał jakby rozmyślając nad tym co mógłby odpowiedzieć.
- Pamiętasz jak kazałem ci poszukać zaklęć na wymazywanie pamięci?
- Pamiętam, nawet nie wiem po co. Potrafimy usuwać pamięć bez problemu naszym ofiarom...
- Tak, ale ona jest inna.
- Chodzi ci o żoneczkę Whiterosa?
- Nie idioto. O jego najstarszą córkę.
- Aaaa! No tak zupełnie wyleciało mi z głowy. – Shin walnął się ręką w czoło. – Nadal na nią lecisz?
- Zamknij się! Pamiętasz jaka jest umowa!
- Tak, tak! Już się nie denerwuj. – zamilkł na chwilę. – Jesteś w stu procentach pewny że on nic nie podejrzewa?
- Jego żona zakazała mi zbliżać się do nich... Zapomniałeś już z jakiego powodu wykonujemy tak żenującą robotę? – rudowłosy zrobił zdziwioną minę. Po chwili Carl znacząco spojrzał na rzekę i przeszukiwany przez nich żwir, po czym wymownie przeniósł wzrok na niego – Mógłbyś się kiedyś ogarnąć.
- Moja sprawa. Mam na to całą wieczność. – Shin wstał i przed twarzą towarzysza pomachał niekompletnym wisiorkiem. – Mogłeś go nie niszczyć tylko od razu zabrać ze sobą.
- Musiałem to zrobić żeby nic nie podejrzewała. W sumie to jestem zaskoczony tym że nawet nie próbowała go znaleźć. – Carl zabrał od Shina wisiorek.
- Co postanawiasz zrobić bracie?
- Opowiem ci po drodze. Czuje jakby ktoś nas obserwował.- rozejrzał się po okolicy. Rudowłosy tylko przewrócił oczami.
- Myślę że ten plan który mi zdradziłeś poprzednio jest nawet dość dobry...
- Musielibyśmy to zrobić za jakiś miesiąc kiedy księżyc będzie w fazie przesilenia.
- A nie w tedy kiedy bramy piekieł się otworzą?
- W fazie przesilenia jej moc jest najsilniejsza. Jeśli usuniemy jej pamięć w ten dzień to już nigdy nie będzie w stanie odzyskać wspomnień. Tym samym będziemy mogli ją ofiarować na ołtarzu i w tedy będzie moja na wieki.
- Doskonale! Ale jest jeszcze jedna kwestia...
Poczułam jak ktoś szarpie mnie za nadgarstek, tym samym wybudzając z transu. Ponownie ujrzałam drzewo a na szyi poczułam czyjś przyśpieszony oddech.
- A-Asumi... - odwróciłam się szybko gdy usłyszałam znajomy głos Dark Shadow.
- Wróciłeś! – rzuciłam się na jego szyję , ale on chwycił mnie za ręce i odciągnął od siebie.
- Musisz uciekać... - wydyszał zmęczony.
- Ale dlaczego? I przed czym? Nic mi nie grozi z Sakamakimi. Po za tym czemu tak długo się nie odzywałeś? Zaczęłam się o ciebie...
- Posłuchaj mnie uważnie! – przerwał mi wrzaskiem. Momentalnie zamilkłam i przyjrzałam mu się z zaskoczeniem. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo.
- Jakie?
- Za 96 pełni bramy do piekieł otworzą się i demony będą miały łatwy dostęp do świata żywych. Tym samym stwórcy staną się potężniejsi a wampiry osłabną. Ze względu że ty jesteś wampirem i to dość potężnym staniesz się łatwym łupem dla Carla. Ten czas jest wyjątkowy, ponieważ przesilenie księżyca i otwarcie bram, przypadają w ten sam dzień... czyli w twoje urodziny. Jeśli on cię dorwie to nasze starania pójdą na marne!
O. Czym. On. Mówi?
Zaczęłam łączyć fakty... Mój mózg już nie potrafił myśleć logicznie. Spojrzałam przenikliwie w oczy Shadow.
- Czy ty już wcześniej wiedziałeś o Carlu? – chłopka skamieniał na moje pytanie i puścił nadgarstki które tak kurczowo trzymał w przypływie emocji. Wyprostował się i intensywnie wlepiał we mnie wzrok.
- Jak bardzo masz na myśli „wcześniej"?
- Nie udawaj głupka! – na twarzy czarnowłosego zagościło jeszcze większe zdziwienie. – Mam pełno podejrzeń i wszystkie sprowadzają się do Carla! – zapadał między nami cisza. Uciekałam wzrokiem żeby tylko nie natrafić na spojrzenie chłopaka. – Czy on usunął mi pamięć w tedy kiedy znalazłeś mnie w lesie?
Cisza.
- Czy to on? – ponowiłam pytanie stanowczym tonem, o który nigdy bym siebie nie podejrzewała.
- Tak myślę...
- Czy wampiry mogą zmieniać swój wygląd?
- Przeważnie są nimi Stwórcy.
No i wszystko zaczynało mieć w pewnym stopniu sens. Shadow zaczął powoli znikać ale zdążył jeszcze chwycić mnie za ręce i przyciągnąć do siebie.
- Asumi, musisz uciekać! Musisz ponieważ ja... ja... ja cię... - nie dokończył zdania, ale zdążył zostawić troskliwy pocałunek na moim czole. Ponownie zostałam sama. Stałam chwilę w miejscu oszołomiona spotkaniem z Daymonem. Zastanawiałam się co miał na myśli z uciekaniem... 96 pełni... To wszystko musi mieć jakiś większy sens, bo na razie nie posiada żadnego.
Podeszłam ponownie do kryształu zawierającego przerwaną wizję. Najbardziej nurtowało mnie to, dlaczego mogę ujrzeć sceny z życia innych...
Ale nie przejmowałam się tym. Dzięki temu mogłam dowiedzieć się więcej. Ponownie wyciągnęłam rękę do kryształu, ale tym razem nic się nie stało. Westchnęłam głośno i opuściłam rękę. Gdy kamień zaczął się obracać na srebrnej nici dostrzegłam na nim pewien obraz.
Podeszłam bliżej i przyjrzałam się uważnie. Na krysztale widniał obraz pokoju w rezydencji Sakamakich. Ten sam pokój gdzie znalazłam list i uciekłam przed braćmi. Obraz skupił się głównie na jednym punkcie. Na komodzie z biżuterią. - Dlaczego właśnie na tym?- wyszeptałam do siebie.
- Chcesz odpowiedzi?
- Ona jest w tym pokoju...
- Idź po to czego pragniesz Asumi...
- Jeszcze 96 pełni...
- Na spełnienie wszystkich swoich pragnień...
Usłyszałam czyjś głos, który rozlegał się w każdej chwili kiedy tu przebywałam. I tak samo jak tajemniczo się pojawiłam, tak samo zniknęłam.
Obudziłam się biorąc szybki wdech jakby brakowało mi tlenu, przy tym siadając. Wszystkie obrazy zaczęły napływać z powrotem do głowy.
Co chciał mi powiedzieć Shadow kiedy znikał?
To nie jest teraz najważniejsze! Chce znaleźć ten wisiorek! Powinnam po niego pójść. Ale w sumie dlaczego chce go znaleźć? Nie wiem jak go użyć, a tym bardziej jak go naprawić... Po za tym od początku gdy usłyszałam ten rozlegający się echem w komnacie głos, miałam wrażenie jakby był do mnie wrogo nastawiony i chciał mojej zguby. Jeszcze to koszmarne odliczanie pełni... Dlaczego miałabym go posłuchać?
Rozdarta pomiędzy dwoma opcjami postanowiłam zrobić „wyliczankę". Wzięłam jedną z czerwonych róż stojących w wazonie na biurku i zaczęłam wyrywać powoli ale w skupieniu płatki.
Iść...
Nie iść...
Iść...
Nie iść...
W końcu trafiło na to czego od początku się spodziewałam... IDĘ...
Głupi ma szczęście... Niestety tylko co drugi.
Wstałam z łóżka i powoli zaczęłam kierować się w stronę oddzielonego pokoju. Po pięciu minutach znalazłam się przed drzwiami. Niestety nie mogłam wejść. Przeszkadzała mi w tym dość solidna kłódka, do której klucz miał pewnie tylko Reji. Zrezygnowana zawróciłam i poszłam do pokoju okularnika. Zapukałam i bez zastanowienia weszłam do pokoju.
- Dobrze że zapukałaś, ale nie pozwoliłem ci wejść. – nie raczył na mnie spojrzeć. Trzymał w rekach jakąś fiolkę. Standard...
- Wiem że i tak pozwoliłbyś mi wejść... - powiedziała rozglądając się po pokoju. Nie wiedziałam jak mam zacząć temat nie wzbudzając przy tym podejrzeć czarnowłosego... ale nie mając lepszej opcji postanowiłam powiedzieć to prosto z mostu. – Dlaczego drzwi do TEGO pokoju są zamknięte na kłódkę? – czarnowłosy odłożył fiolkę i chwycił książkę.
- Bo rzeczy w nim są przeklęte. A taka osoba jak ty nie powinna mieć wstępu do takich pomieszczeń. – odpowiedział beznamiętnie. Nie wiedziałam czy ostatnie zdanie które powiedział było z troską o mnie czy też raczej obrazą.
- Osoby takie jak ja nie powinny mieć tam wstępu, powiadasz? – powtórzyłam słowa Reji'ego i podeszłam do niego bliżej. Gdy znalazłam się tuż przy nim odwróciłam się tyłem do stołu i oparłam na dłoniach.- Dlaczego?
- Nie zdajesz sobie z niektórych rzeczy sprawy i właśnie tak będzie lepiej. – nie odrywał wzroku od książki. – Co jest w tym pokoju że ponownie zwrócił twoją uwagę?
- Myślę że może być tam ten wisiorek. – oznajmiłam wpatrując się w regały z książkami.
- Dlaczego znajduje się teraz tu a nie nad rzeką? – kątem oka dostrzegłam jak odkłada książkę. Spojrzałam na niego gdy zdjął okulary i przetarł ze zmęczenia oczy. Po chwili poszedł w stronę fotela i usiadł. Nie odpowiedziałam mu na to pytanie. – Nie dam ci tego klucza, Asumi.
- Dlaczego?
- Ze względu na to co może się tam znajdywać.
- Jeśli nic mi nie było jak poszłam tam pierwszy raz to i tym razem też mi nic nie będzie.
- Nawiedził cię tam po raz pierwszy duch TEJ kobiety. - stwierdził - Jak już wspomniałem, w niektórych kwestiach jesteś nieświadoma ewentualnej... - nie dane mu było dokończyć.
- To mnie uświadom! – zaszczycił mnie swoim zmęczonym wzrokiem. – Jestem tu już wystarczająco długo żeby być poinformowaną w pewnych kwestiach.
- Sugerujesz że blokujemy ci rozwój i dostępy do wspomnień?
- Nie, nie sugeruję tego...
- Powinnaś być wdzięczna za to że nie piejmy twojej krwi i traktujemy cię jak gościa.
- Insynuujesz że się wpraszam?
- Nie, tylko jesteś zbyt dobrze traktowana jak na ofiarną narzeczoną.
Nerwy mi puściły. Podeszłam do stolika stojącego naprzeciwko fotela gdzie siedział Reji. Uderzyłam z otwartej ręki w deskę.
- Nie jestem żadną ofiarną narzeczoną. Wszystko co się tu dzieje, dzieje się w brew mojej własnej woli. Wszelkie kłopoty, zakręty, problemy i trudności w moim życiu są spowodowanie przez przyjazd tutaj. – oderwałam rękę od stołu i szybkim krokiem zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Zatrzasnęłam je za sobą z hukiem. Przy okazji jak wyparowałam z pomieszczenia przypadkiem wpadłam na Laito. Usłyszałam jak coś do mnie mówi, ale ja zignorowałam to i poszłam do swojego pokoju.
Jeśli myśli że odpuściłam to się myli.
~~~~~~~~~~
Jezu mam nadzieję że mnie nie zabijecie... -.-' spóźniłam się chyba już drugi tydzień.
Mam usprawiedliwienie!
Brak internetu oraz remont to dobre usprawiedliwienie.
Teraz trochę na temat tegoż oto dzieła...
Planuję do tej części jeszcze załączyć jakieś 2 rozdziały i zaczynam nową część.
30 wyświetleń + 11 gwiazdek = kolejny rozdział.
Miłego czytania i do nexta wampirki *3*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top