Blask ognia
- Ponowie swoje pytanie bo widzę, że chyba go w pełni nie zrozumiałaś... - westchnął zdegustowany i lekko wkurzony Reji. – Co takiego zrobiłaś, że wilki uciekły?
Siedziałam w salonie wraz z pozostałymi braćmi. Można było od razu domyśleć się, w jakiej sprawie chcieli mnie widzieć.
Gdy Shu znalazł mnie w lesie dokładnie zastanowiłam się co mam powiedzieć w takiej ewentualności. Miałam zamiar powiadomić ich o pamiętniku Pół krwawego Księżyca, mimo że zakazał mi o tym mówić Dark Shadow.
- Pewnego dnia znalazłam pamiętnik. Ale nie był to zwyczajny pamiętnik. Zawierał pewnego rodzaju zaklęcia dotyczące czterech żywiołów. Oprócz tego zawierał wpisy pewnej osoby. Nie mogłam rozpoznać czy to mężczyzna czy kobieta. Jakby ktoś specjalnie to pisał z myślą, że przypadkowy posiadacz chciałby to przeczytać, lub użyć przeciwko niemu.
- Dotyczące czterech żywiołów? – powtórzył moje słowa zdziwiony Reji.
- Tak. To dlatego gdy mieliśmy wypadek i napadły na nas wilki obroniłam nas przed nimi... podpaliłam róże. Dzięki temu pamiętnikowi nauczyłam się jak korzystać z mocy jaką posiadam.
- Skąd dowiedziałaś się że w ogóle takową posiadasz? – brnął niezaspokojony czarnowłosy.
- Dark Shadow mi powiedział. Nie pytajcie jak, bo niektóre sprawy muszą pozostać między mną a nim. – między braćmi zapadła chwilowa cisza, lecz czułam że są wkurzeni tym że nie chciałam im powiedzieć wszystkiego. Niektórych spraw nie mogłam im wyjawić, a przynajmniej nie w tym czasie. Nie wiem jakby przyjęli do wiadomości, że jestem Whiterose. Jak przypomnę sobie jak na mnie naskoczyli w tedy w limuzynie... to od razu nie chcę im tego wyjawiać i wolę sprawę przemilczeć.
- Mam jeszcze dwa pytania. – zapewnił mnie Reji.
- Słucham.
- Skoro w tym owym pamiętniku znajdują się zaklęcia dotyczące kontroli nad żywiołami, to jakim cudem zdołałaś odgonić wilki? – tego pytania się nie spodziewałam. Teraz jednak byłam otwarta na szczerą odpowiedz. – Nie użyłaś do tego ognia, wody ani pozostałych żywiołów.W takim razie, jak?
- Kiedy pobiegłam do pokoju, znalazłam pamiętnik... i może wydawać się to dziwne, ale poprosiłam go o zaklęcie które pozwoli mi was ochronić. I tak też mi wyjawił.
- To rzeczywiście wydaje się dziwne Laleczko. – odpowiedział zielonooki z wyrazem twarzy o jaki nigdy bym go nie podejrzewała.
- Możesz nam pokazać ten pamiętnik? – zapytał się Subaru. Spodziewałam się tego pytania raczej od Reji'ego, ale mniejsza z tym. Westchnęłam i wstałam z siedzenia. Udałam się do pokoju. Otworzyłam szufladę stolika nocnego i wyjęłam skórzany pamiętnik. Zeszłam ponownie do salonu. Położyłam pamiętnik na stoliku i zajęłam swoje miejsce. Reji po krótkiej chwili sięgnął po niego i zaczął dokładnie mu się przyglądać.
- Nie pamiętam żeby kiedykolwiek ta prymitywna rzecz zajmował miejsce na półkach naszej biblioteki. – czerwonooki tym razem chciał otworzyć pamiętnik.
- Otwiera się tylko na hasło... lub zaklęcie, jak kto woli. – pouczyłam Reji'ego.
- Jakie?
- Pisze na okładce. – oznajmiłam, a czarnowłosy ponownie zaczął uważnie mu się przyglądać.
- Nic na nim nie ma. – podeszłam zszokowana do wampira i wyrwałam mu niedbale pamiętnik z rąk. Rzeczywiście nie było widać na nim hasła. Co to może oznaczać?
W głębi serca jednak obawiałam się ujawnić jego zawartość braciom. Nie wiem dlaczego. Co mogliby zrobić dysponując tylko zaklęciami bez umiejętności? Tak czy owak, brak hasła na okładce potraktowałam jako znak, aby go nie otwierać.
- Nie pamiętasz hasła na które otwiera się to coś?
- Niestety nie. – pokręciłam głową. Zapadła głucha cisza. Chciałam im wszystko powiedzieć, ale coś mi nie pozwalało. Jakbym miała jakąś blokadę, której nie mogę złamać. Od pewnego czasu czuję że czegoś o nich nie wiem. Czegoś co pomogłoby im zrozumieć tą całą sprawę z dziewczyną, a mi z moją przeszłością. Miałam im tyle rzeczy do powiedzenia, a jednak nie mogłam się z nimi podzielić z braćmi.
- Wyglądasz na rozdartą. Coś się trapi? – spytał mi się Shu.
- Tak, jest jedna sprawa... - zaczęłam powoli. Postanowiłam im powiedzieć o pierwszej rzeczy która nawinie mi się na język. – Jestem w stu procentach pewna że nie jestem jedynaczką.
Tym oto jednym zdanie zwróciłam uwagę wszystkich wampirów znajdujący się w pomieszczeniu.
- Skąd ta pewność?
- Od pewnego czasu w głowie mam pewne imiona... Risa, Eri, Eriko, Saki i Yuko.
- Sugerujesz że masz pięć sióstr? – podniósł pytająco brew Reji.
- Nie uroiłam sobie ich! – krzyknęłam, bo czułam że w tym momencie myślą o mnie jak o wariatce.
- Wcale nie mieliśmy tego na myśli, Laleczko... - powiedział na swój sposób Laito.
- To mogą być imiona przypadkowych osób z twojego życia. Tak mogły nazywać się twoje koleżanki, znajome lub nawet sprzątaczki w szkole. – odpowiedział oschle Reji.
- Nie, ja wiem że one istnieję i na pewno są moimi siostrami!
- Skąd ta pewność?
- Bo widziałam! – palnęłam bezmyślnie i chwyciłam się za usta. Super, teraz tylko czekam na kolejne pytania.
- Co masz na myśli mówiąc że widziałaś? – teraz muszę jakoś zgrabnie wywinąć się z powiedzenia im prawdy.
- Jak byłam z Subaru i Shu w bibliotece, usłyszałam znajome damskie głosy. Poszłam za nimi. Kiedy spostrzegłam jak wychodziły z budynku, zobaczyłam ich twarze i od razu wiedziałam że to właśnie one.
- To dlatego byłaś taka przybita jak do nas wróciłaś? – stwierdził Shu.
- Dokładnie.
- To nadal nie jest wystarczający dowód na stwierdzenie, że te dziewczyny są twoimi siostrami.- nie wiecie jak bardzo chciałam im udowodnić swoją rację...
- Wspomnienia mogą wracać... - powiedziałam cicho i spuściłam głowę w dół. Cisza dawała mi się we znaki. Nie wytrzymałam napięcia ze strony braci. Wstałam, wzięłam pamiętnik i chciałam już wyjść, ale koło drzwi zatrzymało mnie dziwne uczucie... Uczucie jakby coś wstąpiło w moje ciało i przejęło nad nim kontrole. Poczułam tylko jak upadam a w głowie rozlegały się echem słowa - Tysięczna pełna się zbliża, Krwawy Księżycu...
Tysięczna pełnia się zbliża... Krwawy Księżycu...
Otworzyłam oczy na słowa rozlegające się głośnym echem w mojej głowie. Ponownie znalazłam się w pomieszczeniu przepełnionym bielą. Ale tym razem było inaczej. Zamiast stać, lewitowałam w powietrzu w pozycji leżącej. Ujrzałam nad sobą ogromną, złotą obręcz wypełnioną kolorowym szkłem. Pod nią znajdowała się kolejna trochę mniejsza, tylko srebrna. Rozległ się głośny dźwięk, jakby mechanizmu zegara.
Na próżno próbowałam uwolnić się z paraliżu. Ale to nie było moim jedynym problemem. Od dłuższej chwili miałam wrażenie jakby ktoś mi się przyglądał, i bynajmniej nie był to Shadow. Ponownie rozległ się hałas. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam ujrzałam znajome mi drzewo. Lecz było inne. Całe białe a jego gałęzie stały się bardziej rozłożyste i rzadsze. Na nich wisiały kryształy. Nie było ich wiele. Miały coś tajemniczego w sobie... trudno określić co. – Sto pełni – usłyszałam głos rozchodzący się echem po pomieszczeniu. Nie należał ani do kobiety ani do mężczyzny, był... inny.
Ponownie ogarnęło mnie uczucie że po czymś idę, ale moje stopy nie dotykają nawet podłoża. Poczułam nagły ból na dłoniach i policzku, lecz nic nie zrobiłam ani nikt nie zadał mi ciosu, nie mogłam się ruszyć. Poczułam jakby coś mocno mnie szarpnęło, a następnie delikatnie biło po policzkach.
W końcu biel zaczęła gasnąć. Cieszyłam się, bo był to znak że sen się kończy.
O ile w ogóle był to sen...
- Asumi! Asumi! Obudź się do cholery! – usłyszałam głos Subaru. Moja głowa leżała na jego kolanach. Nie spodobał mi się sposób w jaki na mnie patrzył. – Nic ci nie jest? – spojrzałam na jego policzek ubrudzony krwią. – Krew... - wymsknęło mi się cicho. Mój głos był ledwie słyszalnym szeptem, bo na nic innego nie było mnie stać. Poczułam jak moja dłoń aż płonie z bólu. Powoli podniosłam ją i dokładnie obejrzałam. Była cała zakrwawiona.
Znowu to zrobiłam...
Kiedy przestałam patrzeć na dłoń zorientowałam się, że znajduję się w lesie. Nagle zostałam oślepiona jakimś światłem, albo może blaskiem... jego źródłem był ogień. – Ogień... - wyszeptałam.
Jakby dopiero teraz dotarła do mnie wiadomość, że znajdujemy się w lesie w którym się pali, próbowałam usiąść, ale przeszkodził mi w tym niewyobrażalny ból podbrzusza.
- Nie ruszaj się. Jesteś poważnie ranna. – oznajmił Subaru przytrzymując moją głowę. Ranna? Ale jak?
- S-Subar-u, c-co się dzi-e-je? – ból przeszkadzał mi w mówieniu jak i w ruszaniu.
- Później będzie czas na wyjaśnienia. Kanato! Miej na nią oko. – Subaru położył moją głowę delikatnie na mchu i gałązkach, które nieprzyjemnie kuły mnie w szyję. Koło mnie pojawił się Kanato w rozdartym swetrze i zadrapanym policzku. Lekko dysząc ze zmęczenia chwycił moją zdrowa dłoń, na dodanie otuchy.
- C-o s-się dz-eje? – ponowiłam pytanie, które sprawiło ogromny ból.
- Ciii... Asumi... - tylko tyle zdążył mi powiedzieć, bo nad nami przeleciało coś dziwnego, co pozostawiło po sobie czarną smugę.
Nie wiem jak to nazwać...
Nie przypominało to zwierzęcia... Nie przypominało to niczego co widziałam w swoim życiu. Wyglądało jak wychudzony, częściowo pozbawiony skóry pies. Cały w kolorze czerni. Jego kły również były tego koloru i bardzo długie. Pozbawiony oczu siał jeszcze większą grozę. Był trochę niższy od łani. Wyglądał okropnie.
Teraz był zwrócony w naszą stronę. Warczał głośno przy tym pokazując nam swoje czarne kły z których ociekała czarna ciecz. Stworzenie rzuciło się, ale w ostatniej chwili coś w niego uderzyło, a raczej ktoś.
Więcej nie pamiętam. Widziałam tylko zarysy postaci, krzyki i blask ognia...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam moje wampirki ^^
Przepraszam że tak późno ten kolejny rozdział -.-
11 wyświetleń + 29 wyświetleń = next (jeśli mam być szczera ro zapomniałam ile było poprzednio w wymaganiach ;-; BRAWO JA!)
Także miłego weekendu no i oczywiście czytania ^.^
Chcę również poinformować że książka zbliża się ku końcowi!
Do nexta wampirki *3*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top