Biblioteka, siostry i... porażka

- Co za beznadzieja! – krzyknęłam na głos. Siedziałam właśnie w bibliotece i uczyłam się piosenki na muzykę. Zapamiętanie jej słów nie stanowiło dla mnie większego problemu, ale bardziej chodziło o stylistykę tekstu. – Nawet gdybym była pijana napisałabym lepszą piosenkę!

- Chciałbym cię widzieć w takim stanie... -oznajmił męski głos. Obróciłam się odruchowo, ale nikogo za sobą nie ujrzałam. – Byłabyś w tedy taka uległa... - wróciłam do poprzedniej pozycji i zobaczyłam przed sobą opartego na łokciach na stole, Laito.

- Nie łódź się. Nigdy nie zobaczysz mnie pijanej... - prychnęłam. Przybrał minę zbitego psa, na co ja tylko przewróciłam oczami. Spojrzał teraz na stosik książek poustawianych wokół mnie jak forteca.

- Co czytasz Laleczko? – chwycił jedną książkę i zaczął wertować kartki. Zatrzymał się na spisie treści i zaczął czytać na głos.- „Magiczne medaliony", „Klątwy", „Posiadacze magicznych wisiorów", bla, bla, bla... Dlaczego tak interesująca dziewczyna jak ty czyta takie beznadzieję?

- To nie jest beznadzieja!

- Ojej! Jaka waleczna...- pochylił się bliżej mojej twarzy. –Właśnie to w tobie najbardziej lubię.- Już szykowałam się do odpowiedzi ale w tym samym czasie...

- Odsuń się kretynie! – słowa wyjęte z moich ust, ale niestety nie wypowiedziane przez mnie. Powiedział to Ayato.

- Oh, a ty znowu swoje Ayato... Co cię sprowadza do biblioteki? Nie byłeś w niej od czasu gdy matka...

- Nie kończ. – powiedział lekko wkurzony Ayato. – Nie przychodziłbym tu bez powodu...

- To znaczy braciszku?

- Reji chciał cię widzieć Asumi.

- W jakiej sprawie?

- Nie pytałem, ale powiedział, że to pilne.- wstałam powoli z ławki i zaczęłam kierować się do wyjścia. Po krótkim czasie byłam przed drzwiami czarnowłosego. Zapukałam i otwarłam drzwi.

- Chciałeś żebym przyszła. –powiedziałam podchodząc do Reji'ego stojącego przy swoim stole „chemika".

- Tak. Pamiętasz może tą fiolkę z pseudo „trucizną", którą mi dałaś trzy dni temu?

- Jak mogłabym zapomnieć... - powiedziałam lekko się uśmiechając.

- Przebadałem tą substancje wnikliwie i... - usiadł na fotelu zdejmując okulary. Potarł oczy i po chwili mi odpowiedział - Prawdę powiedziawszy, jestem bardzo zaskoczony. – ponownie urwał – Zacznę może od początku. Ta substancja jest substancją halucynogenną. Używały jej w starożytnej Grecji przepowiednie. Powoduje jak już sama nazwa wskazuję halucynację, ogromne zawroty głowy, nagłe omdlenie a w najgorszym wypadku śmierć, gdy przekroczy się „dozwoloną" ilość.

- Po co ktokolwiek chciał mi to podać? – słuchałam go uważnie. Cała ta sytuacja była niewiarygodna! Ktoś chciał mi podać środek na haluny!

- Powiem tak... Tej substancji nie mógł posiadać żaden człowiek. Składniki do przyrządzenia tego narkotyku są wręcz nieosiągalne dla normalnego śmiertelnika, nie wspominając już o podrzędnych wampirzych rodach.

- Sugerujesz, że ten płyn nie podrzucił mi człowiek?

- Nie. Ja to wiem. Choć istnieje prawdopodobieństwo że to był wykorzystywany człowiek... – oznajmił beznamiętnie. Kimkolwiek była zamaskowana postać, chciała żebym albo umarła, albo sprawić żebym ujrzała wszystkich świętych! Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł.

- A czy tą substancję można rozpylić w powietrzu?

- Tak. Nie ma z tym najmniejszego problemu. Dlaczego pytasz?

- Tak po prostu. Bo gdyby na przykład, ta osoba która podrzuciła ten narkotyk zorientowała się że go nie zażyłam i na przykład rozpyliłaby go w powietrzu..?

- Miałeś halucynacje prawda? – stwierdził Reji. Miał rację. Z resztą, wiedziałam że i tak nie uda mi się go okłamać...

- Tak, gdy zbiegłam ze sceny pobiegłam za tymi postaciami. Prawie je złapałam ale zaczęło mi się kręcić w głowie. Znalazł mnie Ayato. – na razie nie powiem mu nic o wizji. Muszę się jeszcze co nie co dowiedzieć.

- Ta substancja jest silna, więc gdybyś nawet połknęła kropelkę zaczęłaby działać. Więc, niekoniecznie musiało być coś rozpylone w powietrzu.

- Ale ja czułam zapach...

- Umiesz określić dokładnie jego woń? – misternie próbowałam przypomnieć sobie jego zapach, ale bez skutku.

- Niestety nie...

- Trudno...- oznajmił po czym podszedł do regałów z książkami.

- Właśnie Reji... mam małą prośbę.

- Jaką?

- Chciałabym się czegoś więcej dowiedzieć na temat tego eliksiru i paru innych rzeczach, a że przeczytałam wszystkie książki jakie mogłyby mi w tym pomóc, nie mam już czego szukać.

- Do czego zmierzasz? – odwrócił się i zaszczycił mnie swoim znudzonym spojrzeniem.

- Chcę iść do biblioteki publicznej. – chwilę milczał.

- Jestem pod wrażeniem, że zapytałaś mnie o zgodę. – jego kącik ust lekko się podniósł. – Idź, tylko niech ktoś z tobą pójdzie. Musi ktoś mieć na ciebie oko.

- Dziękuje. Myślę że Shu sprawdzi się w tej roli idealnie.

- Ja również.- uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Teraz tylko musiałam znaleźć niebieskookiego.

Daremne próby odnalezienia Shu skończyły się fiaskiem. Już chciałam sobie odpuścić, ale coś mnie tknęło abym poszła do kuchni. Weszłam po cichu do pomieszczenia i rozejrzałam się. W kącie na ławce leżał ów blondyn. Stanęłam przed nim i tknęłam go palcem. Mozolnie otworzył oczy i spojrzał na mnie.

- Czego? – przypominało to raczej niezadowolony jęk niżeli pytanie.

- Chcę jechać do biblioteki. Reji uznał, że samej mnie nie puści (bo nie jestem samowystarczalna) i razem uznaliśmy że ty do roli opiekuna będziesz idealny. – uśmiechnęłam się szeroko.

- Że co? – ponownie mruknął. Przewróciłam tylko oczami.

- Ty, ja, biblioteka, teraz.

- Tu też masz bibliotekę... - oznajmił ponownie zamykając oczy i przewrócił się na drugi bok.

- Ale nic w niej przydatnego nie znajdę. No dalej! Rusz się. Nic ci się nie stanie jeśli dotlenisz trochę mózgownicę! – mówiąc to poczochrałam jego włosy, na co on prawie zleciał z ławki.

- Jakaś ty upierdliwa... - westchnął i wstał z ławki. Poprawił włosy i popatrzyła na mnie zmęczonymi oczami.

- No chodź że już! – chwyciłam go za łokieć i pociągnęłam ku wyjściu.

Przed nim czekała na nas limuzyna. Wsiadłam ostrożnie do środka i ujrzałam Subaru.

- Co ty tutaj robisz? – zapytałam zdziwiona białowłosego.

- Reji uznał, że teraz cytuję „-Ten śmierdzący leń nie będzie wstanie za nią nadążyć-" Dlatego poprosił mnie żebym z wami pojechał.

Po upływie nie całej godziny znaleźliśmy się w centrum miasta. We tróję stanęliśmy przed ogromnym budynkiem biblioteki. Weszliśmy do środka i zaczęłam rozglądać się po regałach. Shu usiadł i tylko marnował tlen, zaś Subaru okazał się przydatny w noszeniu książek. Po dziesięciu minutach zebrał mi się cały stosik. Podeszliśmy do stolika. Zaczęłam bacznie przeglądać księgi. Natrafiłam na pewien fragment...

„[...]W niektórych regionach starożytnej Anglii w okresie wiktoriańskim wierzono iż niektóre medaliony, wisiorki, amulety , zawieszki i kryształy, posiadają wyjątkową moc. W rękach istot posiadających moce nadprzyrodzone, mogą one przybrać narzędzie pozbawiające pamięci oraz upośledzające niektóre czynności życiowe. Wspomnienia ofiary zostają pochłonięte przez artefakt i pozostają w zamknięciu tak długo jak posiada ją złodziej."

To by się wszystko zgadzało. Nie utraciłam pamięci podczas doznanego szoku ani innych takich. Wspomnienia zostały mi skradzione, siłą zabrane. A że jestem wampirem i niektórych rzeczy nie potrafię to też może być tym spowodowane.Teraz tylko pozostało pytanie, kim jest ów porywacz?

Otwarłam kolejną księgę. Tym razem chciałam dowiedzieć się czegoś na temat tej „trucizny".

„[...]Jak głosi jedna z legend, pewnego dnia młoda dziewczyna o imieniu Liki, przechadzała się nocą po łące. Było ciepło a nad jej głową wisiał ogromny księżyc w pełni. Niespodziewanie dziewczyna poczuła w powietrzu przepiękny zapach. Poszła za jego wonią. Zatrzymała się przed dużym drzewem koło jeziora. Pod drzewem siedział młody mężczyzna. – Co tak przepięknie pachnie? – spytała się mężczyźnie dziewczyna. – Podejdź bliżej.- powiedział. – Na środku tego jeziora rosną lilię o najpiękniejszym zapachu. Jeśli chcesz to ci je pokaże – dziewczyna zgodziła się na propozycję mężczyzny. Wypłynęli łódką na sam środek jeziora. Mężczyzna zaczął emanować tajemniczą mgłą, a po chwili zmienił się w wampira. - Naiwna śmiertelniczko, dałaś się omamić demonicznemu eliksirowi. - zaśmiał się złowieszczo. - Ciekawość zapędzi cię do piekła gdzie pogrążysz się w wiecznej agonii. - Ugryzł dziewczynę. Ta zaczęła się szarpać i wpadli razem do jeziora. Następnego dnia znaleziono ciało Liki w jeziorze, a w łódce pozostała kartka z notatką „-Oto ta która nie potrafiła oprzeć się pięknej woni i przypłaciła to życiem-„"

- Ale to nie ma sensu... - podziałam do siebie.

- Niby co? –spytał się Subaru. Tylko on wydawał się być obecny.

- Nie, nic... Nieważne. – potarłam zmęczone oczy. – Zaraz wrócę. Idę do łazienki. – oznajmiłam i po woli zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Z rutyny wyrwał mnie czyjś znajomy głos...

- Dalej Risi! Nie chcę się tu zestarzeć!

- No właśnie. Musimy jeszcze załatwić parę spraw.

- Dobrze Eri, ale nie wszyscy muszą o tym wiedzieć, więc mów ciszej. – pomiędzy przerwą między półkami regałów, ujrzałam trzy dziewczyny. Jedna miała czarno-brązowe włosy, druga różowawe a ostatnia zielono-szare. Przed oczami ukazał mi się obraz moich sióstr. Kiedy zorientowałam się że to one, zniknęły mi z horyzontu. Pobiegłam szybko przez korytarz, zbiegłam po schodach. Zdążyłam tyko zauważyć jak wychodzą przez obszerne drzwi. Pobiegłam za nimi, ale one wsiadły już do limuzyny.

- Risa! Eri! Saki!– krzyknęłam, ale było już za późno. Miałam cień nadziei że mnie zauważyły.

Wróciłam załamana do Shu i Subaru. Oni widząc moje podłamanie zapytali się czy wszystko okey...

- Nie, nie jest okey...

- Mogłabyś to jakoś sprecyzować?- mruknął Shu.

- Tak. Wszystko jest beznadziejne! – uniosłam ręce w górę i schowałam twarz w dłoniach.

- Może chodźmy już stąd? Widzę że to twoje świeże powietrze na dobre nam nie wyjdzie. – wstał i położył dłoń na moim ramieniu. – No dalej nie załamuj się. W końcu i tak znajdziesz to czego szukasz. A teraz już chodźmy. Mają tu strasznie niewygodne krzesła.

Wstałam razem Subaru i powoli zaczęliśmy kierować się w stronę limuzyny.

Ten dzień lepiej nie mógł się skończyć. Nie dość, że księgi które znalazłam nie przybliżyły mnie do sprawcy utraty pamięci, to jeszcze moje siostry które były tak blisko mnie uciekły mi z przed nosa.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top