Amulet pamięci

Stałam w ogrodzie, ubrana w zwiewną, jedwabną sukienkę. Niebo miało niesamowity kolor. Fiolet mieszał się z pomarańczem, czerwienią i szarościom. Słońce powoli chowało się za morzem drzew. Przede mną stali dwaj mężczyźni. Jeden z nich dobrze mi znany, Carl... zaś drugi był dla mnie zagadką.

Czarne włosy z refleksami... Złote oczy... Może to on?

- Carl, ta sprawa zaczyna mnie coraz bardziej niepokoić. – oznajmił.

- Co masz konkretnie na myśli, Grell? – i już wszystko stało się jasne. To mój tata.

- Przepowiednia nadal jest niekompletna. Wszystko nie tworzy spójnej całości. Mam wrażenie jakby ktoś umyśle blokował nam dojście do rozwikłania zagadki, nie wspominając już o złamaniu tej cholernej klątwy... – na twarzy Carla pojawiło się lekkie zdziwienie, lecz zaraz zniknęło.

- To nonsens przyjacielu. Kto byłby na tyle głupi żeby wchodzić w drogę Stwórcom? – czarnowłosy chwilę milczał.

- Nie ma kogoś takiego. – twarz Carla od razu pojaśniała.

- Widzisz! Nawet ty tak sądzisz bracie!

- Ale może być to Stwórca. – spojrzała na niego wymownie. W tym momencie jego wzrok mógł zabijać.

- Sugerujesz coś Grell? – stanęli twarzą w twarz.

- Tatusiu!!! – twarz złotookiego od razu obróciła się w kierunku dziecięcego głosu. – Tatusiu!!! – w jego stronę zaczęły biec jedna za drugą dziewczynki, Eri, Eriko i Risa. Oczywiście nie zabrakło też mnie. Eri rzuciła się na tatę, poszły w jej ślady pozostałe dwie dziewczynki. Ja zaś stanęłam przed ojcem i delikatnie się ukłoniłam.

- Przepraszam ojcze, mówiłam im żeby ci nie przeszkadzały, bo przyjmujesz gościa. Próbowałam im wytłumaczyć że jesteś...

- To nic. Właściwie to my już...

- Tato! Tato! Zabierzesz nas na przejażdżkę konno? – zapytała Eriko słodkim głosikiem. Podeszłam do dziewczynek i próbowałam je odgonić od taty. Carl przyglądał mi się z lekkim uśmiechem na twarzy. Wreszcie odczepiłam siostry od ojca, wzięłam na bok i rzuciłam dziwne spojrzenie Carlowi, pełne mieszanych uczuć... Po krótkiej chwili dziewczynki pobiegły w stronę rezydencji.

- Przepraszam ojcze. To się więcej nie powtórzy. – ukłoniłam się i chwilę w nim trwałam. Tata podszedł do mnie i chwycił za podbródek.

- Nie traktuj mnie jak tyrana. Każdemu mogło się to zdarzyć, zwłaszcza jak jest się takimi rozbrykanymi dziewczynkami jak one. – uśmiechnął się szeroko po czym zaczął śmiać. Dołączyłam do niego.

- Ja już się będę zbierać. Nie chcę żeby dom podpaliły. – odwróciłam się i chciałam najwyraźniej pójść ale...

- Przecież jest z nimi opiekunka. Nie musisz brać wszystkiego na siebie, kochanie.

- One jej nie słuchają. Jedyna osoba która może nad nimi zapanować to ja. – wskazałam na siebie palcem i uśmiechnęłam szeroko z satysfakcji. Z oddali dobiegł mnie krzyk. – Sam widzisz. – westchnęłam i pobiegłam do rezydencji.

- Chyba ja też będę się zbierał, zanim do reszty się pokłócimy. – Carl poklepał mojego tatę po ramieniu. – Wierz mi, nie mógłbym spiskować przeciw własnemu bratu. Żegnaj. – Carl zniknął.

- Mam taką nadzieję... ale nie jestem tego pewny. 

~~~~

Stałam tym razem w lesie. Było ciemno, a drzewa chwiały się we wszystkie strony. Wiatr wył a deszcz siarczyście padał. Otoczenie zdawało mi się bardzo znajome, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie może znajdować się taki ów las.

Na skarpie widziałam Carla i moją matkę. Wampir miał zakrwawioną marynarkę i dyszał ze zmęczenia. Zaś moja mama stała z niewzruszoną miną, wpatrując się bez wyrazu na cierpiącego Carla. Wyciągała ku niemu dwa złączone palce. Jej wyraz twarzy był inny niż zwykle... jakby malował się na niej ogromny gniew.

- I co? Zabijesz mnie deszczem Hyrony? – prychnął dławiąc się własną krwią.

- Gdybym chciała cię zabić, dawno już byś leżał martwy. – odrzekła beznamiętnie.

- Nawet nie miałabyś odwagi odciąć mi ręki a co dopiero... - nie dokończył bo kobieta cisnęła w niego smugę światła, która dość poważnie go zraniła.

- Nie kuś losu, Carl. – opuściła rękę. – Lepiej trzymaj się z dala od naszej rodziny. A zwłaszcza od mojego męża i Asumi.

- Zabronisz mi kontaktu ze światem? Słyszysz się kobieto? – zaśmiał się ironicznie – Gdyby Grell chciał, mógłby mieć tysiące, żeby nie miliony na twoje miejsce.

- On nie ty, żeby mieć tuziny panienek bez wiedzy swoich małżonek. A teraz zejdź mi z oczu, bo zabiję. – mama zaczęła się wycofywać. Odwróciła się i już miała zostawić mężczyznę samego, ale ten ją zatrzymał.

- Nie będziesz taka mądra, jeśli zniszczę ten medalion. – wyciągnął zdrową rękę na przód i pokazał kobiecie srebrny wisiorek z czarnym kamieniem. Ta chwyciła się nerwowo za szyje, na której prawdopodobnie miał wisieć wisiorek.

- Oddaj go. – powiedziała stanowczo. Wyciągnęła dłoń po zgubę.

- Nie dam ci go. Na co ty liczysz? Wiem jak bardzo jest dla ciebie ważny. – zaśmiał się Carl. – Jeśli sądzisz że to koniec, to się grubo mylisz. - Upuścił wisiorek na mokrą skałę i nastąpił na niego stopą. Pod wpływem uderzenia kamień pękł. Carl kopnął go w przepaść. Po czym zniknął, zostawiając kobietę samą, patrzącą rozpaczliwie w nurt rwącej rzeki, która płynęła pod skarpą. – To dopiero początek. – rozległo się echo. Parokrotnie usłyszałam te słowa w swojej głowie. Zasłoniłam uszy żeby przestać je słyszeć ale na nic. Odruchowo zamknęłam oczy, ale kiedy je otworzyłam nie byłam już w lesie.

Stałam w białym pomieszczeniu. Przymrużyłam oczy przez rażący blask. Nie wiem jakim cudem się tutaj znalazłam. Nigdy nie mogłam wrócić z wizji do snu.

Po chwili poczułam coś dziwnego. Jakbym szła ale, stałam w miejscu, jakbym dotykała dłońmi czegoś szorstkiego ale trzymałam je przy sobie, jakbym czuła świeże powietrze i delikatny wiatr, którego tu brakowało. Zamrugałam parokrotnie powiekami. Biel zaczęła gasnąć, tym samym ja zaczęłam się wybudzać.


Otworzyłam oczy. Klęczałam. Powoli zaczęłam zbierać się z zimnej i wilgotnej podłogi (?) Nie to nie była podłoga. To była... skała! Szybko wstałam na równe nogi lekko się chwiejąc i rozejrzałam dookoła. Byłam w lesie. W tym samym lesie co w wizji. Przede mną była ta sama skarpa.

Ale zaraz?

Co ja właściwie tu robię? Przecież byłam w pokoju Ayato. Jakim cudem znalazłam się w lesie? Jakim cudem w ogóle zdołałam wyjść z rezydencji nie zostając zatrzymana przez czuwającego wampira?

Postanowiłam o to później wypytać Ayato.

Na samo wspomnienie że byłam w pokoju Ayato, wystąpił mi na twarz ogromny rumieniec. Skarciłam się za niego w myślach.

Ponownie rozejrzałam się wokół siebie. Poznawałam to otoczenie. To był las koło rezydencji Sakamakich.

Podeszłam jak najbliżej końca skarpy. Spojrzałam w dół. Ciągnęła się tam dość rwąca rzeka. Przypomniał mi się wisiorek z wizji. –Może nadal tam jest? – pochyliłam się bardziej i o mało co nie zleciałam na dźwięk czyjegoś głosu.

- Jakim cudem sama tu doszłaś? – odwróciłam się żeby zobaczyć poważną twarz Shu.

- Ja... ja – nie mogłam wydusić z siebie słowa. Popatrzyłam ponownie w dół.

- Na co tam tak patrzysz? Rzeki nie wiedziałaś? – zmaterializował się tuż obok mnie i spojrzał na rwący nurt.

- Nie, po prostu zdawało mi się... że coś tam widziałam. – skłamałam i zaczęłam powoli odsuwać się od skarpy czując mocne kołatanie w sercu i zawroty głowy. W ostatniej chwili złapał mnie Shu.

- Coś ci się stało?

- Kręci mi się w głowie.

- Chcesz usiąść? -pokręciłam głową.

- Chodźmy do rezydencji. – oznajmiłam ruszając zbyt penie do przodu. Ponownie bym upadła gdyby nie niebieskooki.

- Właśnie widzę. – powiedział lekko się uśmiechając. – Jakaś ty uparta. – przewrócił oczami i niespodziewanie wziął mnie na ręce. Bardzo mnie to zdziwiło. – Jak ona... - mina momentalnie mu zrzedła. Znowu wzmianka o tajemniczej dziewczynie... No, dla mnie ona nie była aż tak tajemnicza.

- Jak ona? – chciałam mieć stuprocentową pewność że mogłoby chodzić o mnie.

- Nie chciałbym o tym wspominać. A przynajmniej na razie.

- Dobrze. – kiwnęłam bolącą głową.

- A tak w ogóle, to jak znalazłaś się tak daleko od rezydencji?

- Daleko?

- To jest jakieś trzy i pół kilometra. Tak na oko.

- Ja... nie wiem...

- Przeszłaś taki szmat drogi i nawet tego nie pamiętasz? – pokręciłam przecząco głową, lekko rumieniąc się z zakłopotania. Chyba to zauważył. – Ciesz się przynajmniej że miałaś buty. – zaśmiałam się cicho. Chwile szliśmy w cisz. – Reji chciał z tobą porozmawiać. Z resztą nie tylko on...

Robi się ciekawie...



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam w kolejnym rozdziale!

Dzisiaj mam do was jedno pytanie i niespodzianko-propozycję ^^ Zacznijmy od pytania...

Jakiś tydzień temu skończyłam oglądać "Dance with Devils". Podobało mi się (nie licząc tego że śpiewali) ze względu na to że głos podkładany do Shiki'ego był głosem Laito *-* No ale do rzeczy! Przeczytałam na jednej stronce bardzo zabawne stwierdzenie tyczących się postaci damskich Rejeta, cytuję, eghem... "-Zastanawia mnie to, dlaczego większość damskich postaci Rejeta wygląda jak mysz-" To stwierdzenie mnie rozwaliło. A moje pytanie brzmi - Czy również tak uważacie?

Teraz czas na niespodzianko-propozycję!

Wpadłam na pomysł napisani drugiej książki o przygodach braci Sakamaki i Asumi (i bynajmniej nie będzie ona nosiła tytuły "Diabolik Lovers - More Blood" i nie wystąpią w niej bracia Makumi) ze względu na to, że ta będzie mi się wydawać za trochę długa. A więc - Czy będziecie chcieli rozdzielenia książki na dwie części? 

Dajcie znać w komentarzach! ^^

Wymagania te co zwykle i takie tam... Do nexta moje wampirki *3*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top