5. Rozczarowanie- Kageyama

Chwyciłem zapakowaną po brzegi torbę i zarzuciłem ją na ramię. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał, że do planowanego odjazdu mam jeszcze dobre pół godziny. Nie mieszkałem daleko od dworca, dlatego też nie martwiłem się, że droga zajmie mi zbyt wiele czasu.

Szedłem wąskimi ścieżkami mijając wiele kolorowych domów jednorodzinnych, a gdzieś daleko obijał mi się o uszy szum z zatłoczonych ulic i przejeżdżających po nich aut. Zbliżała się godzina, w której większość mieszkańców mojego miasta wracała z pracy do swoich rodzin. Lekko posmutniałem zdając sobie sprawę z tego, że już dawno nie doświadczyłem powrotu najbliższych do naszych czterech ścian. Westchnąłem głęboko, jakbym chciał w wypuszczanym powietrzu wyrzucić wszelkie dotykające mnie obawy na ten temat. Miałem nadzieje, że po dotarciu do hotelu, będę miał okazję w końcu wyznać Hinacie to co siedzi w mojej głowie od wielu dniu.

Zbliżałem się do miejsca docelowego, lecz w oddali nie zobaczyłem znajomych twarzy, z którymi miałem odbyć podróż. Usiadłem na pobliskiej ławce i przyglądałem się busom, które raz za razem zmieniały swoje położenie. Obserwowałem ludzi załadowanych z przeróżnego rodzaju bagażami, od tych mniejszych do osiągających niesamowite rozmiary pakunków. Niektórzy z nich żegnali się ze swoją rodziną, przecierając piekące od płaczu oczy, natomiast jeszcze inni rzucali się w objęcia dawno nie widzianych znajomych i swoich drugich połówek. Pomyśleć, że jeszcze niedawno wiele bym dał, żeby tak jak oni móc odjechać, daleko z tego miejsca.

Pewien mały czerwony samochód zaparkował tuż nieopodal, a zza jego drzwi wychyliła się burza rudych loków.

— Miłej zabawy kochanie — powiedziała z troską jego mama, gdy ten starał się wyciągnąć dość sporych rozmiarów, sportową torbę z bagażnika.

— Wracaj szybko braciszku — piskliwym głosem powiedziała mała dziewczynka, która była żeńską wersją i równocześnie kopią swojego brata. Wiedziałem, że ma siostrę, mimo to miłość jaka biła od jego relacji z nią oraz z matką sprawiła, że głęboko w środku mnie zagościło przyjemne ciepło. Chłopak pożegnał się z rodziną i rozejrzał wokoło. Gdy moja osoba znalazła się w zasięgu jego wzorku wyciągnął wysoko rękę w geście przywitania.

— Kageyama! — był jak tryskający wulkan energii, jego twarz nieustająco zdobił szeroki, szczery uśmiech, a duże ciemne oczy tylko dodawały delikatności i uroku. Nic dziwnego, że akurat na niego zacząłem zwracać większą uwagę. Ten chłopak podzielał moją pasję do sportu i jednocześnie tworzył ze mną jedność podczas gry. Dodatkiem do tego i tak spełniającego moje najwyższe wymagania chłopaka był jego wygląd, który rozkładał mnie na łopatki, gdy ten znajdował się tuz obok.

Patrzyłem jak biegnie w moją stronę, i na jego rozmierzwione włosy pod wpływem podmuchu wiosennego wiatru, który rozwiewał je w każdy z kierunków świata. Nie mogłem się oprzeć temu widokowi, wstałem i skierowałem się w jego stronę. Niezdarny rudzielec w jednej chwili potknął się o własne nogi, a jego sylwetka zaczęła z ogromnym impetem upadać w moją stronę. Udało mi się go złapać w ostatniej chwili i chłopak wylądował wprost w moich ramionach. Znów nasze twarze dzieliła minimalna przestrzeń, przez krótką chwilę mogłem poczuć woń jego perfum, które wprawiły mnie w jeszcze większe oszołomienie. Gdybym tylko mógł wbił bym się w te miękkie, zaróżowione usta zamykając je w długim i namiętnym pocałunku. Powstrzymały mnie tylko resztki rozsądku, które przez zupełny przypadek pozostały w mojej podświadomości.

— Złaź ze mnie i patrz jak leziesz łajzo — odburknąłem odpychając od siebie chłopaka. — robisz obciach.

— Dzięki za miłe przywitanie — odpowiedział wyraźnie zażenowany i wskazał na dwie osoby machające do nas z daleka. — chodź dziewczyny już na nas czekają.

— Dziewczyny? — byłem wyraźnie zaskoczony co też, można było bez namysłu odczytać z mojej twarzy. — mówiłeś, że jedzie z nami Yachi.

— Chyba zapomniałem dodać, że będzie też jakaś jej kuzynka — Hinata zmarszczył brwi i podrapał się nerwowo po karku.

— Ty kretynie, zapomniałeś mi wspomnieć o tak ważniej rzeczy?!

— Nie rób takiej miny — zaśmiał się i sprzedał mi mocnego kuksańca pod żebra. — bądź miły.

Od najmłodszych lat uczyłem się pełnej kultury w stosunku do pań, ale powoli czuje, że do niektórych irytujących mnie chłopaków funkcjonuje na jej oparach.

Kuzynką Yachi była dziewczyna o ponadprzeciętnej urodzie. Jestem pewny, że jej lśniące kruczoczarne włosy i nienaganna figura zwróciłaby uwagę nie jednego mężczyzny. Przedstawiła się jako Yuuko i tak też kazała się nazywać, odważnie przyznając, że nie chcę wchodzić z nami w formalne stosunki i postanowiliśmy mówić do siebie po imieniu, co niekoniecznie mi przypadło mi do gustu. Kątem oka patrząc na twarz Hinaty dostrzegłem, że jego oczy bacznie obserwują każdy ruch dziewczyny, która natomiast skupiona była na przyglądaniu się mojej sylwetce. Zaśmiałem się pod nosem na co rudowłosy odpowiedział mi piorunującym spojrzeniem.

— Zajmijmy miejsce, ja siadam z Tobio — powiedziała z pewnością czarnowłosa piękność chwytając mnie pod rękę i gwałtownym ruchem przyciągając do siebie. 

Całą drogę byłem skazany na rozmowę, która w zasadzie była jednostronna, ponieważ głównie to dziewczyna zasypywała mnie bezistotnymi informacjami. Nie robiło na niej wrażenia to, że w większości przytakiwałem na jej słowa, bo dziewczyna zawzięcie kontynuowała swój wywód. Tym czasem rudzielec razem z Yachi świetnie się bawili, będąc dosłownie zachwyceni faktem, że mogą zajmować obok siebie miejsca. Całą podróż zapełniali pojazd swoim śmiechem, wynikającym z oglądania zabawnych filmów na telefonie chłopaka. Wprawiło mnie to w uczucie zazdrości i zacząłem żałować, że to nie ja jestem teraz blisko niego.

Hotel okazał się jeszcze bardziej widowiskowy niż na broszurach. Zapierające dech w piersiach nowoczesne wnętrze wydawało się wciągać nas w nowy świat, którego jeszcze dotąd nie znaliśmy. Pokój, który dzieliłem z Hinatą, jak się okazało również nie pozostawał po sobie złudzeń. W progu drzwi ujrzeliśmy dwa łóżka, z których jedno było kolosalnych rozmiarów łożem małżeńskim. Popatrzyliśmy się na siebie dwuznacznie i w jednej chwili zerwaliśmy się do biegu, aby móc zająć najlepsze miejsce. Prawie udałoby mi się wygrać tą zaciętą rywalizację o miejsce wypoczynku, lecz mała zwinna pomarańcza szybkim ruchem rzuciła się wprost na śnieżnobiałą i pachnącą pościel. Z racji, tego, że śmiał się z mojej przegranej oberwał w twarz wielką puchatą poduszką.

— Pójdę się wykąpać — wysapałem.  — nie waż się ruszać moich rzeczy, ani dotykać mojego telefonu jak ostatnio.

— Ale z ciebie sztywniak Kageyama, było zabawnie jak wysyłaliśmy z Noyą wiadomości do osób z Twoich kontaktów.

— Szkoda, że jedną z nich była do mojej matki z zapytaniem czy się ze mną umówi i przebierze w strój króliczka Playboya — on sobie nawet nie wyobraża jakie kazanie przez telefon otrzymałem po tym incydencie. Mój surowy ojciec również nie zostawił tego bez komentarza. Rudowłosy wybuchł śmiechem i złapał się za brzuch w akcie próby złapania powietrza w płuca. Popatrzyłem na koszulkę, którą chwilę temu wyjąłem z torby, niestarannie zwinąłem ją w kulkę i wymierzyłem silny rzut w jego stronę. Kolejny atak skierowany do mnie zatrzymał się na zamykających drzwiach od łazienki. Po kąpieli w końcu będę mógł szczerze z nim porozmawiać w cztery oczy.

Jakże się pomyliłem, gdy przewiązany ręcznikiem wszedłem do naszej sypialni. Zastałem tam wyjątkowo rozczulający widok. Na skraju łóżka, spał przekręcony na bok Hinata, uroczo pochrapując z otwartą buzią. Jedną z dłoni miał przysuniętą blisko twarzy, a w swojej splecionej piąstce trzymał moją koszulkę, którą chwile temu w niego cisnąłem. Podszedłem do drzemiącego chłopaka i opuszkami palców przejechałem po jego skroni. Usłyszałem, jak cicho mrukną i obrócił się powolnie na drugi bok. Uczucie rozczarowania ogarnęło moim umysłem, kiedy zdałem sobie sprawy, że kolejna próba wyznania swoich uczuć nie powiodła się. Zacząłem rozmyślać, czy nie jest to znak od losu aby odpuścić. W końcu nie miałem krzty pewności, czy po tym wszystkim Hinata będzie w stanie jeszcze raz na mnie popatrzeć jak dawniej i czy nasza nieszablonowa przyjaźń przetrwa tą próbę. Spojrzałem na przeszkloną ścianę, z widokiem na rajski ogród rozciągający się na całej długości posesji budynku, zatopionego w mroku dzisiejszego wieczoru. Jedynie małe latarenki w zjawiskowy sposób rozświetlały przyrodę otaczającą kurort.

Jest już późno – pomyślałem i postanowiłem oddać się w objęcia Morfeusza.

__________________________

Ten rozdział publikuję dość późno. Długo zajęło mi pisanie, wnosiłam wiele poprawek, żeby przyjemniej się czytało ;)

Miłego czytania <3

Do następnego ~~!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top