12. Powrót- Kageyama
Leniwie przetarłem dłonią zaspane oczy i delikatnie uniosłem powieki ku górze. Blask subtelnie wpadających promieni słonecznych dotarł do moich źrenic znacznie je oślepiając przez co wykrzywiłem twarz w grymasie. Powoli podniosłem się z posłania i chwiejnym krokiem poszedłem w kierunku łazienki. Przemywając twarz lodowatą wodą spojrzałem na swoje odbicie w wiszącym przede mną lustrze. Rozmierzwione i sterczące na wszystkie strony pasma włosów oraz blada, zmęczona twarz, którą dodatkowo podkreślały sińce pod oczami przypomniały mi jedynie, że dzisiaj mijają już dwa dni odkąd nie udało mi się zmrużyć oka nawet na krótką chwilę. Za każdym razem, gdy próbowałem zasnąć miałem obraz oddalającego się na czerwonym rowerze rudowłosego chłopaka pozostawiającego mnie samego pośród toksycznych myśli. Obarczałem się winą za to co się stało tego dnia. Żałowałem tak bardzo i śmiałem się przez łzy, że byle jakie koszmary skłoniły mnie do złamania obietnicy złożonej chłopakowi, co ostatecznie doprowadziło do zerwania naszej relacji. Zdałem sobie sprawę ze swoich słabości, z tego, że tak naprawdę wszystko to co pokazywałem na boisku, czy przy innych ludziach było bardzo złudne oraz fałszywe. Jestem tak bardzo słaby bez niego.
Skierowałem wzrok na przeszklony prysznic i pomyślałem, że być może dzisiaj znajdę siłę, aby z niego skorzystać. Porzuciłem jednak szybko ten pomysł, gdy zrozumiałem, że i tak nie dam rady na razie wrócić do szkoły i odłożyłem te plany na następny dzień.
Czas mnie poganiał, tak samo jak moja matka, która zadzwoniła do mnie dzisiejszego ranka. Przez krótki moment przeszło mi przez myśl, że zmieniła zdanie akceptując kim naprawdę jestem i już niedługo wróci do rodzinnego domu. Niestety, jedynie co usłyszałem to krzyki oraz dobiegające z daleka wyzwiska ojca, który groził odcięciem gotówki jeśli nie wstanę na równe nogi i nie zacznę znów chodzić do szkoły. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia, nasze rozmowy od dawna wyglądały w taki sposób, a mnie było wszystko jedno co postanowią. Wiedziałem, że i tak nie opuszczę na razie mieszkania. Życie bez Hinaty, wydawało się być dla mnie jedynie bezsensowną iluzją, w której brakowałoby mojego najcenniejszego słońca.
Schodząc schodami na dolne piętro domu sunąłem dłonią po nieprzyjemnie chłodnej, miedzianej poręczy, która wywołała ciarki na moim ciele. Bezwładnie rzuciłem się na mleczną sofę i chwyciłem gruby koc przykrywając się nim po sam czubek nosa. Mimo, że na dworze panowały dość duże letnie upały oznaki niewyspania dawały o sobie znać, gdy ciągle towarzyszyło mi uczucie zimna. Skupiłem swój wzrok na stercie brudnych naczyń leżących w zlewie oraz resztek zamówionego śmieciowego jedzenia porozrzucanego niemal po całym blacie. Taki widok był dla mnie rzadkością ponieważ zawsze starałem dbać o czystość w domu i nie pozostawiać go w takim stanie. W tej chwili jednak nie zdołałbym wydobyć z siebie najmniejszych chęci, aby doprowadzić do ładu mieszkanie, jak i samego siebie.
Włączyłem telewizor i zacząłem przeszukiwać nagrania z naszych poprzednich meczów, aby móc zobaczyć szczęśliwego rudzielca i choćby przez chwilę poudawać, że wszystko znów wróciło do normalności. Zerknąłem ukradkiem na leżący tuż obok telefon, w który przez ostatnie dwa dni patrzyłem się częściej niż zwykle. Przewijałem masę żenujących wiadomości, wysłanych do chłopaka z prośbami o przebaczenie, o powrót czy też te gdzie po raz kolejny wyznawałem mu miłość. Na żadną z nich nie otrzymałem odpowiedzi. Czasami myślałem, że być może wolałbym usłyszeć od niego nawet najgorszą prawdę i ostre słowa niż trwać w tej niepewności. Wciskałem mocno ikony próbując usunąć wszystkie niezręczne teksty nadal nie mogąc uwierzyć, że pod wpływem impulsu byłem w stanie wypisywać takie bezpośrednie i intymne wyznania. Ze złością wymalowaną na twarzy zacząłem bezwiednie mocno klikać po całym ekranie, na którym właśnie w tym momencie pokazało się połączenie przychodzące od Sugawary, które już od dnia poprzedniego skutecznie ignorowałem. Odruchowo wcisnąłem zieloną słuchawkę i od razu rozpoznałem wściekły głos starszego kolegi.
- No w końcu odebrałeś! – wykrzyczał- od dwóch dni nie ma z tobą kontaktu! Co się dzieje?
- Nie mogę rozmawiać- rzuciłem oschle.
- Nawet nie myśl, że się teraz rozłączysz! Jeśli to zrobisz przysięgam, że przyjdę do ciebie osobiście, a adres znam.
- Dobra- odetchnąłem- trochę gorzej się czuje, ale to nic poważnego, postaram się wrócić za parę dni.
- Parę dni?!- chłopak znów podniósł swój ton głosu- jest aż tak źle?
- Nie wiem sam- skłamałem, było bardzo źle- przejdzie mi.
- Kageyama powiedz mi czy to ma związek z tym co się dzieje pomiędzy tobą a Hinatą?
Czułem jak w jednym momencie serce przyśpieszyło swój codzienny rytm, a oddech stał się nieregularny i chaotyczny. Zdałem sobie sprawę z tego, że trzecioklasista był na tyle inteligentny, że poukładał sobie wszystko w jedną całość i dowiedział się o mojej relacji z rudzielcem, bądź Shōyō sam postanowił mu o nas powiedzieć.
- Hinata? Jest obok ciebie? – krzyknąłem z nadzieją, że może w końcu uda mi się wyjaśnić z nim tą absurdalną sytuację.
- Kageyama- przerwał– jest coś co mogę zrobić żeby ci pomóc ?
- Daj mi porozmawiać z Shōyō.
- A czy jest coś innego ? – chłopak widocznie nie dawał za wygraną i za wszelką cenę chciał zejść z tematu naszej dwójki.
- Nie – odpowiedziałem zrezygnowany – musze kończyć.
- Pamiętaj, że zawsze możesz poprosić mnie o pomo-
Jego ostatnie słowa usłyszałem jedynie z daleka wciskając guzik kończący rozmowę i odrzucając telefon w kąt sofy. Jakby od niechcenia wróciłem do spoglądania na ekran telewizora gdzie po boisku biegała czupryna rudych loków. W nieskończoność przewijałem moment, w którym odbija moje podanie, posyłając z impetem piłkę na drugą stronę boiska i zdobywa kończący mecz punkt. W jego bursztynowych, szczęśliwych tęczówkach dostrzegałem małe tańczące iskierki, gdy próbował wskoczyć mi na plecy z radości, a ja mimowolnie się uśmiechałem równocześnie czując dumę z jego rozwijających się umiejętności. Wydawało się jakbym na krótką chwile mógł zapomnieć o otaczających mnie problemach i żalu zamieniając je na uczucie błogości, po którym przyszedł powoli ogarniający mnie sen.
Nie zamknąłem oczu jednak na długo. Była to krótka drzemka, podczas, której mimo wszystko byłem bardzo czujny. Obudziło mnie miarowe, delikatne pukanie do drzwi na co szybko zerwałem się na równe nogi. Ku mojemu zdziwieniu, czułem się jeszcze gorzej niż wcześniej, a głowa pulsowała mi w okolicach skroni powodując zawroty głowy. Zarzuciłem na barki leżący obok koc i niechętnie zacząłem przesuwać się w stronę drzwi.
Niski, rudowłosy chłopak, był ostatnim widokiem jakiego bym się spodziewał tego dnia. Stał przed drzwiami ze spuszczoną głową zaciskając mały przedmiot w dłoniach.
- Przyszedłem ci je oddać- zaczął niepewnie wystawiając przed siebie o rękę, w której trzymał pęk moich zapasowych kluczy- i powiedzieć, żebyś przestał już do mnie pisać.
Hinata wyglądał na bardzo zmartwionego i smutnego, co jeszcze bardziej potwierdzało rozżalenie malujące się na jego twarzy.
- Cholera Tobio wyglądasz tragicznie- wydusił momentalnie zmieniając ton – jest, aż tak źle ?
- Porozmawiasz ze mną? Proszę – powiedziałem łagodnie otwierając szerzej drzwi, żeby wpuścić go do środka.
Chłopak bez słowa, niepewnie wszedł do salonu i zlustrował dokładnie bałagan w jakim żyje od pewnego czasu, przecierając przy tym oczy z niedowierzenia. Wcześniej wydawało mi się, że nie dbam o to czy ktoś zobaczy ten cały ogarniający mnie chaos i skomentuje go w jakikolwiek sposób. Jednak gdy rudowłosy zjawił się w pomieszczeniu poczułem ukłucie wstydu.
- Co tutaj się tak w ogóle stało? Widziałeś się w lustrze ? Śmierdzisz jakbyś nie mył się ze dwa dni - Hinata nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo trafne były wypowiedziane przez niego słowa.
- Przyszedłeś żeby mnie jeszcze bardziej zdołować ? – wywróciłem oczami – proszę, mów dalej!
- Jak zwykle w swoim żywiole. To akurat się nie zmieniło – parsknął i usiadł na jednym z krzeseł obok stołu.
- Dobra Shōyō przepraszam no. Nie wiem ile razy mam ci to jeszcze powiedzieć czy napisać żebyś mógł w końcu mnie wysłuchać? – podszedłem bliżej chłopaka i położyłem dłonie na jego barkach, które on jednak szybko odepchnął.
- Pogadam z tobą ale najpierw – zawahał się – idź się ogarnij bo nie można na ciebie patrzeć.
Poczułem się znacznie lepiej, po wziętym orzeźwiającym prysznicu. Mimo, że skóra nie nabrała odpowiedniego kolorytu, a sińce pod oczami były nadal widoczne, cieszyłem się, ze chociaż włosy odzyskały swój blask i mogłem ułożyć je w schludny sposób. W czasie, gdy brałem kąpiel rudowłosy zdążył doprowadzić do ładu całą moją kuchnie oraz pójść do pobliskiego sklepu i zrobić zakupy, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Pomyślałem, że być może chłopak robiąc te wszystkie rzeczy nie do końca nas skreślił i pozostały w nim resztki uczucia wobec mojej osoby.
Siedliśmy przy stole, na którym stały jeszcze ciepłe bułeczki mięsne oraz wysoka szklanka zimnego mleka. Tak bardzo chciałem go za to uściskać, lecz gdzieś w głębi siebie głos rozsądku podpowiadał mi, że mogłoby to zniechęcić go jeszcze bardziej.
- Masz to wszystko zjeść, nie obchodzi mnie to – powiedział z założonymi rękami wlepiając wzrok w moją zdezorientowaną twarz -nadal jesteś blady jak ściana.
- Czemu jesteś dla mnie taki dobry? Po tym co się stało? – miałem wrażenie, że zaraz puszczą mi nerwy i rozpłacze się przy rudzielcu niczym małe dziecko.
- Nie wiem sam – zaczął niepewnie – może dlatego, że nie potrafiłem przestać o tobie myśleć.
- Shōyō – mój głos był zachrypły.
- Jeszcze te wszystkie wiadomości – przerwał – nie było cię w szkole, więc postanowiłem, że przyjdę tu pod jakimś durnym pretekstem. Początkowo spanikowałem, ale jak zobaczyłem cię w takim stanie no to sam wiesz, nie mogłem sobie pójść.
- Wiedziałem, że nie będę w stanie spojrzeć ci w oczy po tym wszystkim. Straciłem ciebie, więc straciłem też sens życia.
- Nie gadaj tak – rudzielec nieco się zarumienił i zaczął nerwowo przeplatać palce pomiędzy sobą- to była też moja wina, powinienem cię bardziej pilnować i wcześniej zauważyć, że coś jest nie tak.
- Jeśli szukasz winnego, to jestem nim tylko i wyłącznie ja – stwierdziłem ostro, karcąc się jednocześnie w myślach, że spowodowałem również wyrzuty sumienia w jego bezbronnej głowie.
- Teraz będę się bardziej tobą opiekować. Obiecuje – powiedział to niemal szeptem, lecz znacznie cieplej i łagodniej niż dotychczas.
- To znaczy, że nadal jesteśmy razem? Dasz mi jeszcze jedną szanse?
Hinata długo milczał wpatrując się przy tym w okno wychodzące na ogród, zanim dał mi ostateczną odpowiedź. Dumał nad tym jak dobrze ubrać swoje myśli w słowa tak aby nie urazić mnie w znaczny sposób. W końcu był osobą, która nigdy nie chciała nikogo skrzywdzić, a na pewno nie w świadomy sposób. To właśnie było jedną z moich ulubionych w nim cech, w tej kwestii był moim przeciwieństwem, tym samym ucząc mnie i pokazując, że można czasem całkiem zmienić swój styl bycia na znacznie przyjemniejszy w odbiorze.
Shōyō jeszcze tego samego dnia bez słowa sprzeciwu kazał mi wyjść z nim w tajemnicze miejsce zabierając przy tym cały zapas leków, który poznajdywał w nawet najmniej oczywistych miejscach w domu. Droga choć nie była zbyt długa ciągnęła się dla mnie w nieskończoność, gdy chłopak w milczeniu szedł znacznie szybszym krokiem, przez co widziałem przed sobą tylko falującą na wietrze czuprynę rudych loków.
Dotarliśmy w końcu na niewielkich rozmiarów drewniany mostek, pod którym przepływała wąska, krystaliczna rzeka. Chłopak oparł się łokciami o barierkę kładki i chwilę wypatrywał jak powierzchnia wody kontrastuje z wielobarwnymi kamyczkami na dnie. Gdy poszedłem w jego ślady i rozpocząłem wodzić wzrokiem po nieregularnej tafli usłyszałem jak tuż obok stojący rudzielec raz po razem zaczyna wysypywać zawartość białych tabletek daleko przed siebie razem z całymi opakowaniami. Odruchowo chciałem złapać jego ręce i powstrzymać zanim zdąży wyrzucić wszystko. Ujrzałem jak jego czekoladowe oczy napełniają się łzami, a usta zaciskają się w wąską linię. Widząc jak cała ta beznadziejna sytuacja na niego wpływa, również zrobiło mi się niesamowicie żal i doszedłem do wniosku, że wszystko to chłopak robi dla mojego dobra. Tuż po tym jak zobaczyłem ostatnie z kilkunastu opakowań leków tonących w odmętach wody, ukryłem twarz w jednym z zagłębień obojczyka i zacisnąłem mocno dłonie na materiale jego koszulki. Czekałem długo, aż upragnione ciepło jego rąk również owinie się wokół mojej sylwetki. Ramiona Hinaty, tak samo jak i całe ciało ani drgnęły, gdy utkwiliśmy w silnym uścisku. Był jak bryła lodu, której za nic nie można było ruszyć. Unosiłem delikatnie głowę, aby odszukać jego zaróżowionych, delikatnych ust, do których zacząłem przysuwać powolnie swoje. Zamiast miękkich warg poczułem natomiast lekkie odepchnięcie na barkach, którym Hinata tylko przypomniał mi swoje wcześniejsze słowa.
- Mówiłem już, musisz dać mi więcej czasu – powtórzył mi to po raz kolejny mimo, że doskonale o tym wiedziałem.
- Postaram się – odpowiedziałem, nie spuszczając z niego wzroku- postaram się odbudować twoje zaufanie. Zrobię wszystko żebyś znowu pokochał mnie tak jak dawniej.
______________________
Hejka <3
Tak wiem, że była długa przerwa pomiędzy rozdziałami :( ale milion razy zanim zabrałam się do pisania sprawdzałam czy to, aby na pewno będzie do siebie pasować itp...
Z tego miejsca życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku! Zdrowia miłości i spełnienia marzeń ! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top