1. Poczucie Winy - Kageyama

Promienie słoneczne delikatnie przebijały się przez wiszące na niebie chmury. Dni stawały się coraz dłuższe i cieplejsze, co zwiastowało nadchodzące lato. Skupiłem się na tym jak subtelnie wpadający do klasy blask słońca ogrzewa mój policzek. Powoli odkręciłem głowę w stronę okna i niechętnie otworzyłem oczy. Mała grupka szarych ptaków zgromadziła się obok pobliskiej ławki stojącej pod wielką wierzbą, które były zajęte dziobaniem okruszków wysypanych na ziemię przez  dziewczynę o długich lśniących włosach sięgających do pasa. Na niej na chwilę zatrzymałem mój wzrok. Skupiłem się na jej ubiorze i wywnioskowałem, ze należy do naszego liceum. Pomarańczowy to zdecydowanie jej kolor. Z rozmyślań wyrwał mnie gwałtowny ruch uczennicy, która zaczęła biec w kierunku otwartych ramion wysokiego bruneta. Utkwili chwile w radosnym uścisku po czym oddali się sobie poprzez długi i namiętny pocałunek. Parsknąłem mimowolnie pod nosem. To na pewno była ostatnia rzecz, jaką chciał bym widzieć tego dnia. Choć nie tylko tego. Przez ostatni tydzień nie mogłem pozbyć się z głowy pewnego widoku. Scena mająca miejsce tamtego dnia nie daje mi spokoju, a w moich myślach dźwięczą mi słowa. Moje słowa, których wypowiedzenia pewnie będę żałował do końca mojego pobytu w tej szkole lub nawet dłużej. Wstając z ławki wbiłem od razu wzrok w podłogę, zarzuciłem plecak na ramię i unikając spojrzeń innych powędrowałem w kierunku wyjścia. Do umówionego spotkania pozostało mi jeszcze dość czasu, aby zdążyć przejść się do parku i pobyć chwile sam na sam z moimi myślami. Idąc dziką ścieżką udało mi się dotrzeć do upragnionego miejsca. Zdecydowanie była to jedna z moich ulubionych placówek, z dala od zgiełku miasta i wbijających się we mnie spojrzeń ludzi. Siadając w cieniu, które dawało dość sporego rozmiaru drzewo, ściągnąłem bluzę i wyjąłem pudełko z lunchem. Wspomnienia nie dawały mi spokoju, od naszej kłótni miną już tydzień, a do tej pory żadne z nas nie podjęło się czynności ku złagodzeniu sytuacji. Wieczorami, pełne godziny mijają mi na czekaniu na wiadomość, telefon, cokolwiek co by mogło z powrotem nas do siebie zbliżyć. To wcale nie tak, ze ja nie próbowałem. Nie raz miałem gotową wiadomość, lecz moja duma nie pozwalała mi zrobić pierwszego kroku. Tak też nadal tkwię w tej jakże absurdalnej sytuacji bez wyjścia. Oboje mamy charakter, który niestety nie pomaga nam w podjęciu właściwych kroków, owy charakter jest też przyczyną naszych kłótni, które odbywają się dość regularnie. Często jednak były to drobne sprzeczki i szybko dochodziliśmy do porozumienia lub po prostu zapominaliśmy o całej sprawie. W ubiegłym tygodniu było całkiem inaczej. Ta osoba uderzyła w mój czuły punkt, z którego doskonale zdawała sobie sprawę. Moja wybuchowość także dolała oliwy do ognia. Z naszych ust leciał potok dotkliwych słów, który szybko zamienił się w krzyk a później przeraźliwy wrzask. Gdy poczułem uderzenie w klatkę piersiową nie wytrzymałem. Ścisnąłem wymierzające we mnie ciosy ręce i gwałtownie szarpnąłem. Wtedy stało się najgorsze. Wszystko wydawało mi się od tej chwili biec w zwolnionym tempie. Bezwiedne ciało upadające na twardy grunt w ogromnym impetem, podbiegający do nas ludzie oraz na koniec puste spojrzenie przeszywające moje ciało. W tamtym momencie dałbym głowę, że przebijało również moją duszę. Nie goszcząca od jakiegoś czasu przy nas cisza, nagle owładnęła całym pomieszczeniem. Do tej pory zamykając oczy widzę tylko tą scenę. Zaczynam się zastanawiać nad swoją osobą, nieracjonalnym zachowaniem oraz niedorzecznymi myślami. Nie przypominam dawnego siebie. Zegarek na moim nadgarstku wskazywał, ze od spotkania dzieliło mnie nie więcej już kilkanaście minut. Pomaszerowałem więc przed siebie, zadając sobie sprawę z tego, że cała ta sytuacja uświadomiła mi skrywane głęboko uczucia do tej osoby.

—————————————
Witam moich czytelników ! ;)

Po długiej przerwie postanowiłam wrócić do pisania, więc bardzo proszę o szczerą opinię Zamierzam zrobić z tego dłuższą serie, o ile się spodoba :D

Dziękuję za przeczytanie <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top