19. Czego chcesz dziwaku?

Było tam napisane, że jestem adoptowany, jednak nie było żadnych informacji na temat moich biologicznych rodziców.

Usiadłem na łóżku, schowałem twarz w dłoniach i wybuchnąłem niepohamowanym płaczem.

Nie mogłem uwierzyć w to, że człowiek, który latami mnie wychowywał okazał się być... nikim dla mnie. Przez lata mnie okłamywał i, to prawda co mówili moi oprawcy. Tylko skąd oni, to wiedzieli? Nieważne skąd, ważne że wiedzieli, mam to w dupie szczerze powiedziawszy. Bardziej interesuje mnie, to dlaczego ten debil zwany FP Jonesem mi o niczym nie powiedział.

Czy on zdaje sobie sprawę z tego, że od teraz mój świat stanął na głowie i już nic nie będzie takie samo? Oczywiście, że nie. To zadufany w sobie dupek i egoista.

Z tego płaczu zrobiło mi się słabo, ale nie mogłem zemdleć. Nie tu i teraz. Musiałem iść do FP, wszystko mu wygarnąć.

Wstałem z łóżka i chwiejnym krokiem udałem się do toalety.

Spojrzałem w lustro i wyglądałem okropnie. Całe czerwone białka od krwi, blada twarz, ale no cóż muszę w końcu wyjść. Nie mogę tego tak zostawić.

Wyszedłem z domu i udałem się do ośrodka leczącego uzależnienia, w którym wtedy przebywał. Zajęło mi, to około godziny, bo to strasznie daleko.

Wszedłem do środka i podszedłem do młodej recepcjonistki.

-Dzień dobry. Czy przebywa może tutaj Forsythe Pendlenton Jones?- spytałem.

-Nie możemy udzielać takich informacji- mruknęła zza lady.

-Jestem jego synem- to słowo ledwo przeszło mi przez gardło.

-Pora odwiedzin już dawno się skończyła- odpowiedziała przeglądając papiery.

-Czy pani nie rozumie, że, ja muszę się z nim zobaczyć teraz!- powiedziałem dosadnie, a ona westchnęła i przewróciła oczami.

-Drugie piętro i pierwsze drzwi po lewej- rzuciła, a ja zniknąłem za ścianą korytarza.

Udałem się na górę i zapukałem, a gdy usłyszałem ciche "proszę", otworzyłem z rozmachem drzwi.

Ojciec siedział na łóżku i patrzył się w podłogę, jednak gdy wparowałem do środka, spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

-Jak mogłeś mi, to zrobić?!- krzyknąłem na powitanie.

-Jug, synu- wstał i podszedł do mnie.- O czym ty mówisz?

-Nie nazywaj mnie swoim synem! Spójrz na, to- wyjąłem z kieszeni dokumenty adopcyjne.- I, co teraz powiesz?

Patrzył się na papier w osłupieniu. Był zaskoczony tym, co mu pokazałem. Nie dziwię mu się, w końcu od lat ukrywana prawda, może zaboleć.

-Skąd, to wziąłeś?- spytał zdezorientowany.

-Znalazłem w przyczepie!- krzyknąłem wymachując mu kartką papieru przed oczami.

-To nie tak jak myślisz...- znowu próbował coś nazmyślać.

-A niby jak jest inaczej?!- wybuchnąłem.- Przez całe życie ty i Gladys mnie okłamywaliście, a ja mam to znieść?! Przez twój alkoholizm i ten pierdolony gang wpadłem w depresję i zobacz!- podwinąłem rękaw, aby pokazać mu moje sine i pełne blizn, nadgarstki.- Ale ciebie, to oczywiście w ogóle nie rusza! No tak, bo FP Jones nie widzi nic poza sobą!- wygarnąłem mu.

-Ja...- chciał coś powiedzieć, ale nie dałem mu dokończyć.

-Chcę wiedzieć jedno... Kim do cholery są moi biologiczni rodzice?!- zażądałem.

Westchnął ciężko i usiadł na łóżku.

-Na pewno chcesz wiedzieć?- upewnił się.

-Tak, do cholery!

-Penelope i Clifford Blossomowie- powiedział na jednym wdechu.

(Wiem, że strasznie zrypałam książkę pisząc, to. Przepraszam----- Marta)

-Kto kurwa?!- krzyknąłem zdziwiony.- Oni? Chcesz mi powiedzieć, że najbogatsi ludzie w Riverdale, to moja rodzina?- chciałem się upewnić.

-Tak.

Nawet mu nie podziękowałem, tylko opuściłem pomieszczenie, a następnie ośrodek. Dochodziła północ i miałem, to gdzieś. I tak do nich pójdę i tak.

Udałem się do Thorn Hill i zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Cheryl.

-Czego chcesz dziwaku?- spytała, lustrując mnie z obrzydzeniem wzrokiem.

Ta, to najczęstsze słowa jakie słyszę od Cheryl.

-Jest, twoja pojebana matka?- spytałem z irytacją w głosie.

-Tak, siedzi w salonie- zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie dziwnie.

Wszedłem do pomieszczenia i zastałem Penelope Blossom siedzącą na krześle, pijącą lampkę czerwonego wina.

-Mam do ciebie sprawę- postanowiłem od razu przejść na ty.

-Po pierwsze, to Pani Blossom, a po drugie to czego chcesz?- spytała z wyższością.

-Mówi, ci to coś- rzuciłem kartki na stół, a rudowłosa kobieta oniemiała. Reakcja była dosłownie identyczna jak od FP.

-To podróbka- westchnęła.

-Niby czego?! Jesteś moją matką Penelope Blossom!- wydarłem się na cały dom, tak że do pomieszczenia weszła Cheryl.

-Co? Mamo, to prawda?- zaniepokoiła się ruda.

-Tak- westchnęła ciężko i oparła się o siedzenie.

-Co?! Czyli największy szkolny menel jest moim bratem?- spojrzała na mnie z obrzydzeniem.

Klasyk, typowa Cheryl.

-Dobra, dobra- usiadłem na kanapie.- Opowiedz mi lepiej, dlaczego mieszkałem z Jonesami?

-Mnie, to nie interesuje idę na górę- rzuciła rudowłosa i udała się do swojego pokoju na piętrze.

-Dobra- westchnęła ciężko.- Tak naprawdę były czworaczki Blossom: ty, Cheryl, Jason i Erick, jednak urodziły się tylko trojaczki, a to dlaczego? Bo właśnie ty, wchłonąłeś jedno z moich dzieci- pokazała na mnie perfidnie palcem.

-Co? Ale jak?- spytałem zaskoczony.

-Normalnie, a na dodatek urodziłeś się z kruczoczarnymi włosami, a nie z rudymi, dlatego ja i Clifford postanowiliśmy się ciebie wyrzec. Jednak, to nie wystarczyło. Gdy miałeś trzy tygodnie z całej siły rzuciłam tobą o podłogę, tak że straciłeś przytomność, ale przeżyłeś. Niestety. Ja oczywiście biegnę przerażona do lekarza, że dziecko upuściłam, a on cię przebadał i nie wykryto żadnych złamań ani nic. Po tym wszystkim uznaliśmy, że zabicie cię nie ma sensu, więc oddaliśmy cię do adopcji i w taki o to sposób trafiłeś w ręce Gladys i FP Jonesów- powiedziała całą historię nie wzruszona.

Chciała mnie zabić? Dlatego, że wchłonąłem jej dziecko i nie urodziłem się rudy? Nie dziwię jej się. Zasługuję na, to.

Ale czy mój upadek ma coś wspólnego z tym, że płaczę krwią? Nie wiem, ale muszę się ją o to zapytać, a aby to zrobić to muszę powiedzieć, że umiem takie rzeczy.

-Właśnie, bo...- zawahałem się.- Czy mój wypadek miał coś wspólnego z tym, że umiem płakać krwią?- ledwo, to z siebie wydusiłem, a na dodatek Penelope Blossom jest pierwszą osobą, której to powiedziałem.

Cholera.

Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona, jednak po chwili zaczęła mówić.

-Raczej tak. Lekarz powiedział, że pomiędzy piętnastym, a osiemnastym rokiem życia, możesz doświadczyć... czegoś co nie jest normalne u ludzi. W twoim przypadku, to płacz krwią- odparła obojętnie.

Co się tu dzieje? Czuję się jak w jakimś porąbanym filmie.

-Dzięki, cześć- rzuciłem na pożegnanie i opuściłem dom.

Idąc do domu Betty, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. To wszystko było dla mnie strasznie przytłaczające.

Gdy wszedłem do środka, wszyscy domownicy już spali, w związku z powyższym udałem się na górę i usiadłem przed laptopem i wpisałem w wyszukiwarkę: "Jak szybko i skutecznie się zabić" i nie pozostało mi nic innego, jak tylko siedzenie i przeglądanie stron o tym.

***

Hejka!

To już był ostatni rozdział z dzisiejszego maratonu :( Mam nadzieję, że się on wam podobał i zrobimy kiedyś kolejny ;)

Bardzo wam dziękuję za udział oraz wszystkie gwiazdki i komentarze!

A tak wracając, to podoba wam się pomysł z tym, że Jughead odkrywa, że jest adoptowany? Bo ja uważam, że właśnie kompletnie zrypałam całą książkę, ale nie wiem piszcie co wy uważacie na ten temat.

I mam do was jeszcze jedną sprawę.

Mam dylemat i nie wiem, którą książkę mam napisać jako pierwszą :( Przedstawię wam teraz pomysły.

***

Pomysł pierwszy:

Betty Cooper wyjeżdża na obóz na którym poznaje córkę multimilionera Veronicę Lodge, futbolistę Archiego Andrews oraz pisarza Jugheada Jones. Po kilku dniach zaprzyjaźnili się i wszystko przebiega normalnie dopóki wychowawca nie ostrzega ich przed pokojem numer 13...

Do czego doprowadzi ciekawość przyjaciół?
Czy uda im się rozwiązać zagadkę tajemniczego pomieszczenia?

***

Pomysł drugi:

Siedemnastoletnia Clara Williams ma w swoim życiu pod górkę, od kiedy jej młodsza siostra piętnastoletnia Ashley, zginęła w wypadku samochodowym. Rodzice Clary, obwiniają ją o taki rozwój wydarzeń, dlatego poniżają ją i zmuszają do ciężkich obowiązków domowych, czego dziewczyna ma już powoli dość i planuje popełnić samobójstwo, jednak w dniu, w którym planowała, to zrobić na jej drodze stanęła pewna grupka przyjaciół...

Czy życie Clary powróci do normalności dzięki nowo poznanym osobom?
Czy odciągną ją od popełnienia samobójstwa?
Jakie konsekwencje poniosą rodzice nastolatki?

***

Byłabym bardzo wdzięczna gdybyście odpowiedzieli, bo to dla mnie bardzo ważne, a zależy mi na tym aby moje książki wam się podobały :)

Dziękuję, za przeczytanie i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top