12. Boję się, że mnie opuścisz

*Trzy tygodnie później*

*Jughead Jones*

W zaskakująco szybkim tempie, zostałem wypisany ze szpitala, bo szczerze? Myślałem, że będę siedział tu dłużej.

Praktycznie cały czas spałem, bo byłem wykończony, ale nie czuję się wyspany za wszystkie czasy. Dalej czuję lekkie zmęczenie, ale ale mniejsze niż wcześniej.

Przez ten czas przychodziła do mnie psycholog. Odkąd Betty i Veronica, dowiedziały się, że się tnę postanowiły mi kogoś załatwić. Jeżeli, myślały że to podziała, to się grubo myliły. Praktycznie o niczym jej nie mówiłem, więc nie wiem jak ta kobieta ze mną wytrzymywała.

Podczas mojego pobyty w szpitalu, zszokowała mnie wizyta Hirama. Dosłownie, czego ten gość ode mnie chciał? Okazało się, że przyszedł przekazać mi dobre wieści. Oznajmił, że strasznie mi współczuje i że wie o mojej ciężkiej sytuacji, dlatego postanowił podarować mi mieszkanie?

Co?

W sensie, to miło z jego strony, ale to zbyt kosztowne.

Gdy protestowałem i zapewniałem, że nie musi mi nic dawać, że sam sobie poradzę, on wręczył mi kluczyki do nowego mieszkania, uśmiechnął się ciepło i wyszedł z sali.

No i w taki o, to sposób będę miał dach nad głową i szeryf Keller wreszcie się ode mnie odczepi.

Z moich wspomnień, wyrwała mnie, wchodząca do sali, uśmiechnięta Betty.

-Cześć, Jug- przytuliła mnie.

-Hej Betts. Jestem już gotowy- oznajmiłem.

-Dobrze, to chodź, rodzice są już na parkingu- wzięła torbę, a my opuściliśmy oddział.

-Dzień dobry- przywitałem się z Alice, gdy weszliśmy do auta.

-Cześć Jug, to gdzie jedziemy?- przeszła do rzeczy.

Podałem jej adres i ruszyliśmy.

W trakcie drogi Betty zaproponowała mi pomoc w rozpakowaniu się. Oczywiście odmówiłem, bo mam mało rzeczy do wypakowania, ale ona tak nalegała, że dla świętego spokoju się zgodziłem.

-Już jesteśmy- poinformowała nas mama Betty, a my wysiedliśmy z samochodu, a Alice powiedziała że na nas zaczeka.

Bardzo się zdziwiłem, gdy znaleźliśmy się na najbardziej prestiżowym osiedlu w Riverdale.

Znaleźliśmy numer budynku, a następnie szukaliśmy mojego mieszkania. Hiram kupił mi na czwartym piętrze, więc będę musiał się trochę nachodzić.

Stanęliśmy przed drzwiami wejściowymi i lekko drążącą ręką przekręciłem zamek w drzwiach.

Otworzyłem drzwi i nie mogłem uwierzyć własnym oczom...

Podłoga była pokryta panelami, były marmurowe pułki, blaty, nawet niektóre elementy były pozłacane.

Kurde...

Ja chciałem, tylko skromną kawalerkę na obrzeżach miasta, a nie luksusowe mieszkanie na wysokiej klasy osiedlu.

Muszę mu, to jakoś odpłacić bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że to taki drobiazg.

-Wow, Jug ale mieszkanie- zdziwiła się Betts.

-No, mój pracodawca się postarał, chociaż chciałem tylko zwykłą kawalerkę, ale Lodge najwyraźniej postanowił dać mi coś takiego- rozłożyłem ręce, aby pokazać wnętrze.

-Co? Twoim pracodawcą jest ojciec Veronici?-odkryła Betts.

-Tak, zapomniałem ci powiedzieć- odparłem speszony.

-Nie, no spoko Juggie- podeszła do mnie i chwyciła mnie za szyję.- Jestem z ciebie dumna, że walczyłeś i się nie poddałeś. Kocham cię i nie wyobrażam sobie ciebie stracić- powiedziała.

-Wiesz, przytuliłbym cię, ale muszę usiąść bo się przewrócę- wyjaśniłem, patrząc na kule.

Obaj, opadliśmy na kanapę i zaczęliśmy się całować.

Kurde, tak tęskniłem za smakiem jej ust.

Naszą cudowną chwilę, przerwał dzwonek przychodzącej wiadomości z mojego telefonu. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzałem na wyświetlacz. Napisał do mnie szeryf z prośbą o spotkanie w Pop's.

Zgodziłem się i powiedziałem, że będę za piętnaście minut, ponieważ teraz mam wszędzie bliżej. Dosłownie, do szkoły mam dziesięć minut, do Pop's piętnaście, a do Betts też tak z dziesięć minut.

-Wiesz Betty, muszę się już zbierać. Muszę iść do Pop's. Szeryf chce się ze mną zobaczyć- oznajmiłem.

-Pójdę z tobą- powiedziała blondynka i zerwała się z kanapy.

-Nie, Betty! Nie mam pięciu lat, potrafię zrobić coś sam! To, że mam nogę w gipsie i jestem po ciężkiej operacji, wcale nie znaczy, że jestem jakiś niepełno sprawny- krzyknąłem, a ona się ode mnie odsunęła.

Miałem już tego serdecznie dość, że ludzie traktują mnie jak małolata, który nic nie umie zrobić. Mam szesnaście lat i świat przygotował mnie do szybkiego dorastania, tak że w moim wieku, wiem jak posługiwać się bronią. Oczywiście Betts o tym nie wie i bardzo dobrze.

W zasadzie nikt o tym nie wie.

-Jughead, ja chce ci tylko pomóc!- krzyknęła ze łzami w oczach.- Odkąd dowiedziałam się, że chorujesz na depresję i się tniesz, to... z każdym dniem mam wrażenie, że... widzę cię po raz ostatni- ledwo, to powiedziała.- Boję się, że mnie opuścisz, chociaż zapewniasz mnie, że nigdy tego nie zrobisz. Że któregoś dnia, znajdę cię martwego w kałuży krwi, a wtedy już będzie za późno- wyszlochała, a następnie opuściła mieszkanie.

Aż tak się o mnie martwi? Aż tak jestem dla niej ważny?

Zachowuje się jak matka (której nigdy nie miałem) troszcząca się o swoje dziecko, co po części jest słodkie, ale też denerwujące i nie do wytrzymania.

Przez jej wykład, spóźniłem się do Popa.

-Dzień dobry, przepraszam że się spóźniłem, bo przez kule ciężej mi się chodzi- oznajmiłem siadając.

-Spokojnie Jug, nigdzie mi się nie spieszy- zapewnił mnie.

-O czym chciał pan pogadać?- postanowiłem od razu przejść do rzeczy.

-Słyszałem, że masz już mieszkanie. Czemu tak szybko?- spytał zaskoczony.- Przecież teraz leżałeś trzy tygodnie w szpitalu.

-Mój pracodawca mi podarował. Stwierdził, że to taki prezent- powiedziałem.

-A kto jest twoim pracodawcą?- drążył dalej.

-Hiram Logde- powiedziałem, a mężczyzna jakby się wystraszył.

-Słuchaj, nie ufaj mu. Oddaj mu, to mieszkanie- odparł.

-Ale dlaczego?- rozłożyłem ręce.

-Bo Hiram, ma tendencje do... wykorzystywania ludzi.

-A, co ze mną wtedy będzie?- spytałem. Bałem się najgorszego.

-Trafisz do rodziny zastępczej- westchnął.

-O nie! Będzie dobrze, poradzę sobie- protestowałem.

-Nie Jug. Posłuchaj mnie, może ci się stać coś naprawdę strasznego. Hiram ma swoich wspólników wszędzie, a jak się wkręcisz w jego interesy, to już tak łatwo się nie odkręcisz- ostrzegł mnie, a ja zbyłem go machnięciem ręki i wyszedłem z baru.

Postanowiłem udać się do domu, bo gdzie indziej mogę iść.

Jest 16:00, a pracę zaczynam od 22:00, więc mam jeszcze trochę czasu.

Przyszedłem do domu i pierwsze co zrobiłem, to udałem się do toalety. Chwyciłem żyletkę i spojrzałem na swoje zmasakrowane nadgarstki. Były całe sine i pełne blizn po wcześniejszych cięciach. Gdy chciałem, to zrobić to dłonie zaczęły mi drżeć. Nie wiem nawet z czego. Wcześniej, tak się nie działo, po prostu brałem żyletkę i bez zastanowienia wbijałem sobie z całej siły w skórę, a teraz... boję się?

Mimo wszystko i tak, to zrobiłem. Wbiłem sobie ostrze w skórę i poczułem okropny ból. Zacisnąłem zęby, a z mojego oka poleciała krew.

Psychiatra, u której miałem terapie, przepisała mi leki na depresję, których i tak nie brałem.

Boże, przecież nie jestem chory! To, że się potnę od czasu do czasu, to wcale nie czyni mnie chorym na głowę.

Nie wiem, dlaczego dalej to robię. Chyba czuję, że nie mam u nikogo wsparcia i czasem chcę... o tym zapomnieć, a to jest idealna ucieczka.

***

Hejka!

Przepraszam, że tak późno, po prostu wcześniej nie miałam czasu.

Teraz może być trochę nudno, ale się rozkręci ;)

Do następnego!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top