Wątpliwości
Anthea siedziała teraz w swoim pokoju popijając gorącą herbatę i przeglądając papiery. Nie mogła sie jednak skupić. Jej myśli uciekały do wszystkich radosnych i smutnych wspomnień z Lelouchem, aż dotarły do dnia dzisiejszego. Ten ogrom emocji był przytłaczający. Nie miała pojęcia co zrobić. Powinna chronić Imperium za wszelką cenę i właśnie to chciał od niej jej rozum. Ale co było złego w walce o niepodległość? Nawet by sie nad tym nie zastanawiała gdyby nie poznała tożsamości Zero. Co tak naprawdę było złem które miała zniszczyć? Rozważania przerwała jej Azusa pukajaca do drzwi.
- Proszę.
- Jak się czujesz?
- Nie najgorzej. Siadaj.
- Co się dzieje? - spytała zaniepokojona Japonka.
- Nic, czemu w ogóle przyszlo ci do głowy, że coś jest nie tak? - Thea próbowała ukryć nerwowość w głosie.
- Bo od godziny przeglądasz sie tej samej kartce - Azusa złapała Brytyjkę za rękę. - Wiesz że mozesz mi zaufać.
Thea westchnęła.
- Co byś zrobiła gdybym to ja była Zero?
- Ale, że niby ty miałabyś być Zero? - Azusa była mocno zdziwiona. - Wiesz... naprawdę... nie wiem...
- Spokojnie to pytanie czysto hipoteczne. Poprostu... boję się, że to może być ktoś na kim mi zależy...
- Ech... to dobrze...
- Zrobisz mi jeszcze herbaty? - tym razem Thea naprawdę sie wysilila i uśmiechnęła sie najbardziej wiarygodnie jak tylko była w stanie.
- Jasne.
Anthea nadal była rozbita, ale wiedziała juz co musiała zrobić, żeby wrócić do dawnej kondycji. Potrzebowała rozmowy. Najpewniej było porozmawiać z osobami blisko Leloucha.
~ ~ ~
Anthea była już u Nunnally. Godzina byla na tyle wczesna, że nikt nie powinien im przeszkodzić w rozmowie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top