Bo wspomnienia tak bardzo bolą
Biegła. Tak jak tego dnia 10 lat temu.
~ ~ ~
Rano w podskokach zeszła na śniadanie. O dziwo nikt się nią nie zainteresował. Wszyscy byli jakoś dziwnie cisi.
- Co dzisiaj na śniadanko? - usiadła w kuchni przy ogromnym w porównaniu do niej stole, machając wesoło nogami.
- Kochanie, musimy ci coś powiedzieć - rodzice dosiedli się do niej.
- Nie ma sprawy, już się na was nie gniewam.
- Wczoraj na balu...
- Tym, na który nie pozwoliliście mi iść? - Anthea nie pozwalała im dojść do słowa.
- Właśnie na tym. Wydarzyła się straszna tragedia - Thea spochmurniała. - Cesarzowa Marianna została zamordowana.
- O nie. Biedny Lelouch, muszę iść go pocieszyć.
- Słonko, on i Nunally również...
Te słowa zniszczyły wszystko.
- Nie, to nieprawda. Na pewno tylko udaje - Thea zaczęła płakać kiedy jej rodzice zaprzeczyli.
- Skarbie, wiem że to dla ciebie trudne ale... - nie dokończył bo Anthea wybiegła. Czuła, jakby część jej również już nie żyła.
~ ~ ~
Te wspomnienia były przytłaczające. Stała na dachu wpatrując sie w dal i myśląc o ostatnich dziesięciu latach jej życia. Czy to wszystko było klamstwem? Przez całe 5 lat była wrakiem emocjonalnym. Później pojawiła sie Azusa i to co straciła, z powrotem do niej wróciło.
~ ~ ~
Minęło trochę czasu odkąd Brytania podbiła Japonię. Teraz Anthea razem z rodzicami przyjechała do strefy 11 w interesach samego Imperratora. Thea samotnie przechadzała się po ulicach Tokio. Mijała uśmiechniętych Brytyjczyków, jednak ona nie czuła niczego. Spokój był dla niej nudny. Wpadła na pomysł, żeby pójść zobaczyć jak wygląda życie ludzi w gettcie. Tak też uczyniła. Wszyscy, których minęła nie wyglądali na szczęśliwych, lecz nawet to nie wywołało u niej uczuć. Już chciała wrócić i troszkę poprzeszkadzać Clovisowi kiedy zobaczyła dziewczynkę. Była ranna, zmarznięta i głodna. Coś w niej pękło.
- Hej. Jesteś głodna? - pochyliła się z lekkim uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Chdź ze mną.
Nie miała pojęcia dlaczego to zrobiła. Może z nudów? A może tak bardzo była podobna do niej? Dlaczego? Przecież zawsze żyła w dostatku. Czuła jak ją woła. Jednak to nie Azusa została wtedy uratowana, lecz Anthea.
~ ~ ~
Rozmyślała tak aż obok niej stanął Lelouch.
- Mam tyle pytań i nie wiem od czego zacząć - dodała po chwili. - Co się stało, wtedy na przyjęciu? Dlaczego wszyscy myślą, że nie żyjesz? - nadal nie patrzyła mu w oczy.
- Moja matka została zamordowana, a Nunnally straciła sprawność w nogach i wzrok. Prawdopodobnie był to atak terrorystów. Ojciec chciał nas chronić więc kazał nam wyjechać i wmówił wszystkim, że nie żyjemy - Lelouch również patrzył w horyzont. - Przynajmniej taka jest oficjalna wersja - dodał tak cicho, że nie usłyszała.
- Czemu nie dawałeś oznak życia?! Przecież wiedziałeś jak będę to przeżywać! - Anthea była roztrzęsiona lecz spojrzała mu w oczy.
- Wybacz, bałem się że ktoś może skrzywdzić Nunally - Książe opuścił wzrok.
- Nie zasłaniaj się nią! - mówiąc to Brytyjka uderzyła Leloucha. - Wiesz przez co przeszłam wciągu tych dziesięciu lat?! - Thea zakryła twarz rękoma.
Lelouch był w szoku. Nie wiedział, i nie mógł jej tego wynagrodzić. Podszedł do niej i przytulił ją jak w dzieciństwie.
- Przepraszam - zdobył się jedynie na te słowa.
Trwali tak przez dłuższą chwilę. Chcieli żeby ta chwila trwała wiecznie, lecz czas nie był łaskawy.
- Muszę iść. Obowiązki wzywają - powiedziała Anthea z lekkim uśmiechem.
- A co z moim pytaniem? Co tu robisz? - złapał ją za rękę nie dając możliwości ucieczki. Znał odpowiedź ale miał nadzieję, że jego podejrzenia okażą się błędne.
- To długa historia. Naprawdę muszę iść - Lelouch nadal czekał na odpowiedź. - Euphemia i Cornelia mają przylecieć. Muszę wszystko przygotować, aby sytuacja z Clovisem się nie powtórzyła. Jeśli mnie nie puścisz będę miała poważne problemy z twoim ojcem - wiedziała, że nie powinna używać Imperratora za argument, tym bardziej nie w stosunku do Leloucha, ale nie miała wyboru. To były jedyne słowa, które mogła powiedzieć.
- No dobrze...
Thea była już przy schodach kiedy zrozumiała, że jeśli teraz tak go zostawi może zniknąć po raz kolejny. Odwróciła się, podbiegła do niego i go przytuliła.
- Nie znikaj już więcej.
- Obiecuję.
~ ~ ~
Minęło kilka dni. W międzyczasie Anthea spotkała się z Nunallią, a do Akademi przyszedł Suzaku. Zdążyła zauważyć, że on i Lelouch są przyjaciółmi. Nie spodziewała się tego. Niby dlaczego Lelouch miałby się przyjaźnić z kimś tak głupim? Dalej nie znalazła rzekomej terrorystki, chociaż nawet nie szukała. Wystarczy poczekać aż sama się podłoży. Księżniczka Cornelia oraz Euphemia doleciały bez żadnych przeszkód. Jeremiah prawie zginą, mimo iż go ostrzegała. Ludzie, którzy dopuścili się próby zamachu na niego zostali ukarani. Niestety, całą władze, którą Anthea zdobyła przez te kilka dni, utraciła po przybyciu nowej gubernator. Pomimo, iż znały się od dziecka, Cornelia nigdy nie pozwoliłaby jej dowodzić na bitwie, póki ona ma taką możliwość. Thea właśnie skończyła lekcje i miała już wracać do Azusy kiedy zaczepiła ją Shirley.
- Wybieramy się z Niną i Milly do Kawaguchiko, chcesz jechać z nami?
- Dobrze, tylko muszę do kogoś zadzwonić - Thea nie miała nic do stracenia, a w ten sposób może znaleźć się bliżej owej terrorystki. -
- Zuśka, jadę do Kawaguchiko, więc zostawiam wszystko pod twoją opieką - Anthea nagrała się Azusie na skrzynkę. - To kiedy jedziemy?
- Za pół godziny widzimy się na dworcu, ok?
- Jasne.
~ ~ ~
Dziewczyny były już w pociągu. Nina wyglądała na przerażoną, ale nawet to nie przeszkadzało Milly w zadawaniu niezręcznych pytań.
- A więc, Anthea, powiedz nam co łączy cię z Lelouchem? - zapytała z tym swoim uśmieszkiem. Shirley się zarumieniła.
- Znaliśmy się w dzieciństwie, nic więcej - Thea patrzyła za okno, dając wrażenie znudzonej.
- Nic więcej?
- Och! Milly daj jej spokój! - krzyknęła Nina.
- Shirley, robię to z myślą o tobie. Chyba chcesz wiedzieć czy Anthea jest twoją rywalką?
- Milly! - Shirley rzuciła się na nią z pięściami. Przerwał im cichy śmiech Thei.
- Spokojnie, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Jednak nawet te słowa nie uciszyły Milly.
- I dlatego wybiegłaś z płaczem kiedy go zobaczyłaś? On również wyglądał na zszokowanego więc to nie może być tylko przyjaźń - Milly nie dawała za wygraną.
Anthea zignorowała ją i założyła słuchawki. Przez resztę podróży przewodnicząca próbowała wyciągnąć z niej informacje, ale na próżno.
~ ~ ~
W ciągu jednego dnia zdążyły się świetnie bawić a na koniec zostać zakładniczkami Japońskiego Frontu Wyzwolenia. Thea nie zamierzała ingerować pomimo swojego statusu oraz przerażonej Niny. Czekała. Lada chwila mógł się pojawić Zero. On o niej nie wie, a przerośnięte ego Cornelii dawało jej motywację i chęć zagrania w ich grę. Wiedziała, że wśród nich znalazła się Euphemia. Była również świadoma, że Księżniczka nie pozwoli ginąć zakładnikom. Japończycy wykonali ruch. Jedna osoba właśnie została zrzucona z wieżowca. Do kolejnej ofiary nie doszło. Euphemia poszła z nimi porozmawiać. Jej śmierć byłaby właściwą karą dla Cornelii, ale dziewczyna niczym sobie na to nie zasłużyła. Dobrze. Czas wkroczyć do akcji. Anthea wstała. Oczy strażników, a wraz z nimi ich bronie, skierowały się na nią. Przykry ich los. Nie mieli szans z geass'em Thei. Momentalnie odpłynęli.
- Zostańcie tu! To jest rozkaz - nikt nie śmiał się sprzeciwić.
Brytyjka czym prędzej pobiegła do pokoju, w którym przebywał Kusakabe, zamykając w iluzji każdą napotkaną osobę. Dotarła, ale drzwi były uchylone. Przed nimi leżeli martwi Jedenastostrefofcy.
~ Czyli Zero już jest ~ pomyślała.
Nie wzięła broni. Miała własną, niepokonaną. Zero ze swoim marnym geass'em narzucania komuś swojej woli nie miał z nią szans. Thea mogła go zamknąć w najgorszym świecie, którego nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić, lecz nie miała zamiaru mu tego zrobić. Chce jedynie z nim porozmawiać. Zajrzała do środka. Pośród martwych ciał Japończyków stał Zero i Euphemia. Ich wzrok skierował się na Brytyjkę. Anthea pospiesznie użyła mocy na księżniczce, która momentalnie zasnęła.
- Teraz nikt nie będzie nam przeszkadzał, Zero.
~ ~ ~
W tym rozdziale wyszło na jaw parę tajemnic.
Dla jasność, nie pałam jakąś nienawiścią do Cornelii, do Suzaku owszem, ale ego ma straszne. (Prawie takie jak ja. XD)
Jak wam się podoba?
Pozwoliłam sobie odrobinę zmienić kolejność wydarzeń.
Przepraszam za denne wstępy i wspomnienia...
~Z.Z.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top