Life Forever#4
Byłam tak wściekła na Cullena, że miałam ochotę go rozszarpać, albo wyrwać mu duszę albo nie wiem co... Przez to zdarzenie olałam jego wykłady bo nie mam ochoty go widzieć, ani słuchać jego durnych wyjaśnień. W ogóle nie zamierzam się z nikim z tej rodziny spotykać. Za to mam ochotę na imprezki w klubie dla czarowników i mnóstwo alkoholu i tak miałam zamiar zrobić. Umówiłam się z Sabriną i Nickiem i poszłam z nimi do naszego klubu
- Ej, ale powiedz nam co się stało- Powiedział Nick
- Nie ma o czym gadać
- Znowu ten doktorek coś przeskrobał?
Ja się zaśmiałam kpiąco
- Wyobraźcie sobie, że on znał mojego ojca, on.
- Czekaj twój ojciec żył kilkadziesiąt lat temu, a on nie mógł go znać
- Właściwie ile on ma lat?
- A skąd mam wiedzieć? Nie dość, że on sam jest jakiś dziwny to jeszcze jego rodzina jest taka sama- Stwierdziłam
- Może już czas gościowi powiedzieć, żeby się odwalił od Ciebie?- Zasugerował Nick
- Nie, Nick dzięki, że chcesz mi pomóc, ale powiedziałam sobie, że to ja go rozgryzę. Dowiem się kim on jest na prawdę- Stwierdziłam- Ale teraz napijmy się i koniec rozmów o tym dziwnym doktorku i jego rodzinie- Zapowiedziałam im
- Jasne
- Oczywiście
Podniosłam szklankę z najmocniejszą whisky
- Za to, aby nikt nam nie zakłócił spokoju- Powiedziałam
- Aby nikt nam nie przerywał
- Za spokój
Wznieśliśmy toast i stuknęliśmy się szkłem, a potem wypiliśmy trochę, a chwilę później zaczęła lecieć typowa klubowa muzyka
- Można?- Zapytał mnie Nick
- Eee... Nie bardzo, masz dziewczynę przecież
- Nie mam nic przeciwko, żebyś zatańczyła z Nickiem- Przyznała Sabrina
- Nie mam ochoty na zabawę, chcę się tylko nawalić w przysłowiowe trzy dupy i tyle
- No chodź, jeden taniec i dam Ci spokój
Pokręciłam głową nie wierząc w to co się dzieje
- No dobra, ale tylko jeden
- Oczywiście
Podałam mu rękę, a potem poszliśmy na środek sali i zaczęliśmy tańczyć... Niby Nick jest fajnym chłopakiem, ładny brunet, ale w ogóle mnie nie kręci. W ogóle mi się nie podoba normalnie jakbym nie mogła się zakochać w jakimś innym chłopaku i to jest dziwne, a nawet bardzo dziwne...
Tańczyłam z Nickiem, ale w ogóle mnie to nie ruszało... Muzyka się skończyła, a ja od razu usiadłam na fotelu
- Chyba nie zbyt dobrze się bawisz?
- Po prostu cały czas myślę o tej wczorajszym zdarzeniu. Wiem, że miałam o tym nie gadać, ale mogę jakoś wymazać tego z pamięci...- Stwierdziłam
- Hej, Claire wiedz, że nam możesz wszystko powiedzieć- Zapewniła mnie Sabrina
- Wiem, ale jak pomyślę o tym jak on mnie perfidnie okłamał to... Mam ochotę to rozerwać na strzępy- Przyznałam zaciskając dłonie w pieści
- No już nie denerwuj się tak, było minęło, a Ty może przez jakiś czas nie spotykaj się z nimi ok.? Bo może nie powinnam tego mówić, ale Ty jak się zdenerwujesz to...- Zawahała się trochę- Jest potem problem
- Dzięki za szczerość- Stwierdziłam- Szkło jest puste
- Przyniosę coś
- Nie, ja przyniosę- Powiedziałam po czym wzięłam opróżnione szklanki i podniosłam się z fotela i nie przewidziałam tego, ale trochę się jakby zachwiałam
- Ej, ej. Uważaj
- Spoko, nic mi nie jest
- Właśnie widzę, może Ty lepiej już nie pij co?- Zaproponowała mi Sabrina
- Eee... Zastanówmy się- Udałam, że się zastanawiam- Dziękuję, ale nie skorzystam i nawalę się tak, żebym padła sztywna i obudziła się dopiero za kolejne 100 lat, może wtedy świat nie będzie tak popaprany jak teraz- Przyznałam i poszłam do baru
- Co dla Ciebie słońce?- Zapytał Kieran
- Daj to samo co przedtem- Powiedziałam
- Jasne
***
- No, a potem jaką on minę miał to po prostu myślałam, że się zleje ze śmiechu- Stwierdziłam płacząc ze śmiechu
Można stwierdzić, że cała nasza trójka była już nieźle nawalona
- W ogóle ten dyrektorek jest jakiś sztywny, zero poczucia humoru nic kompletnie. Tylko by stał i ciągle " Jestem tu dyrektorem i macie się mnie wszyscy słuchać"- Sabrina zaczęła się nabijać z dyrektora naszej akademii
Ja myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu... Co prawda nasze humory to efekt sporej ilości alkoholu który wypiliśmy i teraz po prostu promile nam uderzały do głowy i nam po prostu zaczęło odbijać dlatego tak się zachowywaliśmy... Jak kretyni i gdyby ktoś na nas w tej chwili popatrzył i nie wiedział by, że jestem na bani to z pewnością wziął by nas za czubków.
Ale co poradzić, nas żadne choroby nie dopadają bo jesteśmy nieśmiertelni więc tak na prawdę nam to wisi.
- Może jakiś wypad w weekend?- Zaproponowałam im
- Nie mogę
- Czemu?
- Bo w piątek jadę do domu i wrócę dopiero w niedzielę, ale późno- Powiedziała Sabrina
- A Ty Nick?
- Ja zostaje w akademii i się nudzę więc możesz wpaść w gości jak chcesz
- Zastanowię się, ale chyba zostanę u siebie jeśli ktoś znowu mnie nie zaatakuje
Oboje spojrzeli na mnie pytającym i wystraszonym wzrokiem
- Co?
- Jak to " jeśli ktoś Cię nie zaatakuje"?- Zapytała Sabrina
- Ktoś Cię śledził?
- Dwa dni temu poszłam do sklepu, a jak wracałam to zaatakował mnie jakiś facet, nie wiem kim on był, ale przegoniłam go magią- Wyjaśniłam im
- Ale kto to był?
- A skąd mam wiedzieć? Miał kaptur na łbie więc nie widziałam jego twarzy- Stwierdziłam
Przyznam szczerze, że trochę zaczynało mi w głowie szumieć...
- Ktoś wie która w ogóle jest godzina?- Zapytałam ich
- Dochodzi druga w nocy
- Co!!?- Wrzasnęłam jak głupia
- No tak, posiedzieliśmy sobie trochę
- Ale jak impreza to impreza no co tu dużo mówić- Przyznał Nick
- Nie wiem jak wy, ale idę do domu- Stwierdziłam po czym podniosłam się, wzięłam swoją kurtkę i torbę, a potem poszłam do wyjścia
- Czekaj, odprowadzimy Cię
- Nie ma takiej konieczności
- Claire nie powinnaś chodzić sama po nocy, w dodatku, żeby dostać się do domu musisz przejść przez las
- No i co?
- To, że w dodatku ktoś na Ciebie poluje
- Na prawdę poradzę sobie, to nie jest jakoś daleko
- Claire
- Nic mi nie będzie- Przyznałam i wyszłam z klubu
Faktycznie na dworze było ciemno jak cholera, ale mnie to nie przerażało jakoś bo prawda jest taka, że ja bardziej wolę noc od dnia. W nocy jakoś czuje się lepiej niż w dzień, a do tego nadchodzi weekend. Nienawidzę weekendu bo wtedy są straszne nudy, nic się nie dzieje, a ja jednak wolę jak coś się dzieje...
Szłam przez las do, dookoła było cicho, aż za cicho i znowu to dziwne uczucie, że ktoś mnie śledzi... Ale może to tylko w mojej głowie coś jest nie tak więc zwyczajnie olałam to uczucie i szłam dalej
Po chwili usłyszałam jakiś dźwięk, odwróciłam się, ale nikogo nie było więc z powrotem szłam w stronę miasta jednak to co się stało chwilę później kompletnie mnie przeraziło. Usłyszałam trzask łamanej gałęzi tak jak to się butem nadepnie i gałąź pod ciężarem nogi się złamie
Zatrzymałam się i stanęłam nieruchomo nie wiem czemu, ale nie mogłam się ruszyć. Dopiero powoli zaczęłam się odwracać, a kilka metrów dalej przede mną stał ten sam facet którego przegnałam przed wczoraj
- Kim Ty jesteś?- Zapytałam
On się tylko perfidnie uśmiechnął, a potem spojrzał się na mnie. Jego oczy były jakieś dziwne
- Claire Ava Lockwood, córka potężnego czarnoksiężnika Xandera Lockwooda- Wyrecytował moje imię
- Skąd wiesz jak się nazywam i skąd wiesz kim jestem?
- Znalezienie Ciebie zajęło mi trochę czasu, chodź myślałem, że Ciebie też zabili
Gdy to usłyszałam automatycznie się cofnęłam do tyłu
- Swoją drogą to gdy widziałem twojego ojca byłaś mała. No cóż minęło ile? 100 lat?
- Czego chcesz!?
- Dostałem rozkaz, aby Cię zlikwidować
- Co?
- Inaczej zabić, bo widzisz takie wynaturzenia jak Ty nie mają prawa chodzić po ziemi
- Myślisz, że się Ciebie boję? Jestem wiedźmą, córką najpotężniejszego czarnoksiężnika Xandera Lockowooda i nawet nie masz pojęcia z kim zadzierasz- Powiedziałam już bardziej pewniej
- Czyżby? Jesteś złą dziewczynką którą twój tatuś skazał na nieśmiertelność i jakby to powiedzieć? A no tak otrzymałaś też od niego adoratora na całą wieczność czyli w nikim się nie zakochasz ani nikt Cię nie pokocha tylko on. Jakie to jest żałosne- Skrzywił się
- Co? O czym Ty mówisz
- Czyżbym Cię zaskoczył? Tatuś niczego Ci nie powiedział? Jaka szkoda, że dowiadujesz się tego ode mnie, ale skoro tak to Ci wyjaśnię. Twój tatuś zawarł umowę i powierzył Cię krwiożerczej bestii. Tak nawet gdybyś spotykała się z milionami chłopaków w żadnym się nie zakochasz bo twój ojciec wymyślił sobie, że będziesz szczęśliwa tylko z nim, z tym który jest jakby to powiedzieć?- Zaczął udawać, że się zastanawia- Krwiopijcą to jedyne określenie które do niego pasuje
- DOSYĆ tego gadania!- Krzyknęłam na niego, a potem wystawiłam rękę w jego kierunku i zaczęłam mówić: Get auferetur de- Nie dokończyłam bo zaczęło kręcić mi się w głowie przez co nie mogłam rzucić zaklęcia
- A co to? Czyżbyś była zbyt pijana, żeby rzucić zaklęcie? No przynajmniej mam ułatwione zadanie
Zobaczyłam, że wyjmuje jakieś jakiś ostry niebieski sztylet i zaczyna iść w moim kierunku, a ja zaczynam się cofać do tyłu tym samym uciekając, ale jak zwykle to ja musiałam się potknąć i upaść na ziemię przez co nie mogłam uciec ani się podnieść. Widziałam, że był blisko, aż za blisko, byłam gotowa na śmierć. Skoro nigdy nie poznam idealnego faceta i już wiecznie będę sama to wszystko mi jedno. Zamknęłam po prostu oczy i czekałam na ból...
Ale nic się nie stało, za to usłyszałam jakby psa? Który warczał i jakby rzucił się na tego faceta. Otworzyłam oczy i miałam rację to był pies który po prostu zżarł tego co próbował mnie zaatakować. Gdy patrzyłam na niego on polizał swoją łapę, a potem podszedł do mnie i sam po prostu usiadł na tylnych łapach i po prostu patrzył na mnie.
Zdążyłam zauważyć, że to był pies husky i to był szczeniak? Miał niezwykle przenikliwe oczy, prawie, że przezroczyste
- Piesku, a skąd Ty się tu wziąłeś?- Zapytałam go
On podszedł do mnie i położył się po prostu na mnie, a konkretniej to na moich nogach
- Jesteś taki śliczny- Powiedziałam i pogłaskałam go za uchem, a on nagle się podniósł i zaczął na mnie szczekać
Dziwne było to, że ja go rozumiałam to znaczy rozumiałam co on jak jakby mówi do mnie
- Mam Cię zabrać ze sobą? Ale ktoś może Cię szukać, masz obrożę na szyi- Stwierdziłam
On podszedł do mnie i tak jakby przekazał mi, że mam spojrzeć na jego obrożę, więc to zrobiłam. Na niej było napisane " Towarzysz i obrońca Claire Avy Lockwood"
Jeszcze bardziej mnie to zszokowało, towarzysz? Słyszałam, że magiczni dostają towarzyszy, ale nie sądziłam, że to mogą być też zwierzęta
- Jesteś moim towarzyszem?- Zapytałam go
On zaszczekał i zamerdał wesoło ogonem, a ja na to się lekko uśmiechnęłam
- No dobrze, skoro jesteś moim towarzyszem to Cię zbieram- Podniosłam się z ziemi, a potem otrzepałam kurz i wzięłam szczeniaka na ręce- No śliczny piesek z Ciebie- Przyznałam przyglądając mu się- Jak się wabisz?- Zapytałam
On zaszczekał mówiąc mi, że sama mam wybrać imię
- Hmm... Pomyślmy- Zastanowiłam się chwilę- Angel? Podoba Ci się?
On znowu zaszczekał zgadzając się ze mną, a potem wzięłam swoją torbę z ziemi i poszłam do domu razem z moim nowym towarzyszem szczeniakiem husky o imieniu Angel
................................................................
............................
Część 4.
..................
No i jak?
......................
Przyznam szczerze, że fajnie mi się to pisze
..........................
Claire przez te dwie części będzie przesiadywała w klubie dla czarowników, będzie się bawić i pić drinki, a w 6 części...
...............................
Zobaczycie...
..................................
Jak zwykle zostawcie komentarz i gwiazdkę
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top