Life Forever#20
Boże! Nie powinnam tak mówić, ale wczoraj zachowałam się jak nastolatka która szaleje na punkcie swojego idola, a ja taka przecież nie jestem...
Starałam się unikać Carlisle 'a, ale to było trudniejsze niż mi się wydawało. Gdzie się nie ruszę tam Carlisle...
Szłam właśnie na na dół do kuchni gdy nagle wpadłam na Carlisle 'a
- Claire
- Nie- Miałam zejść na dół, ale gdy go zobaczyłam od razu zawróciłam i chciałam wrócić na górę, ale przede mną nagle pojawił się Carlisle
On i ta jego wampirza szybkość...
- Carlisle nie zauważyłam Cię- Przyznałam ze sztucznym uśmiechem
- Przecież stałem na dole
- Ale nagle pojawiłeś się przede mną co wcale nie było fajne
- Możemy porozmawiać?
- A po co? Nie ma o czym, przynajmniej ja tak uważam
- A ja nie, to co wczoraj się wydarzyło. Claire chciałem wiedzcie czy Ty na prawdę coś do mnie czujesz?- Zapytał patrząc na mnie, a jego złote oczy były chyba jeszcze bardziej złote niż wcześniej, aż myślałam, że jego wzrok mnie za chwilę zabije
- Co? Bzdura, to był tylko wybryk nic więcej- Przyznałam ze sztucznym uśmiechem nr 2.
- Claire
Odwróciłam się i spojrzałam na niego
- No dobra kocham Cię, czy to przestępstwo?- Przyznałam z wielką powagą na twarzy
Tak jak myślałam, Carlisle 'a chyba zszokowało to co przed chwilą powiedziałam do niego
- Ty mnie kochasz?
- Tak! Mam Ci to przeliterować? A tak na poważnie to będziemy rozmawiać o tym w korytarzu?- Zapytałam
- Carlisle!
Usłyszeliśmy z dołu głos Rosalie
On się odwrócił, a potem spojrzał na mnie
- Idź sprawdzić co się dzieje, może to coś poważnego
- Obiecuję, że dokończymy tą rozmowę
***
Zeszłam na dół gdzie w salonie było słuchać włączony telewizor i jakieś wiadomości leciały
- To bez wątpienia wampiry
- Co jest?- Zapytałam wchodząc do salonu
Wszyscy automatycznie spojrzeli na mnie
- Nie mam pewności, ale...
- Victoria zbiera armię wampirów- Powiedział bez owijania w bawełnę Edward
- Edward- Upomniał go Carlisle
- Nowe wampiry? Znaczy co? Ktoś je przemienił i teraz napadają na ludzi?- Zapytałam
- Tak, prawdopodobnie to sprawka Victorii, ona ich przemieniła i teraz wróci do Portland, żeby zemścić się na nas za zabicie Jamesa
Znowu to samo, czy w tej rodzinie nie może być spokojnie?
- Coś mi grozi?
- Niestety tak, ale spokojnie Claire ochronimy Cię- Zapewnił mnie Carlisle
- Nie martw się, żaden z tych wampirków Cię nie tknie- Powiedział Emmett
- Pocieszające- Stwierdziłam- Ale nie możecie mnie wiecznie chronić, sama muszę dać sobie radę
- Claire nie rozumiesz, że...
- Przepraszam Carlisle, ale nie jestem już małą dziewczynką, że nie umiem się obronić, mam magię i to nie byle jaką- Przypomniałam mu
- Posłuchaj nawet magia tu nic zdziała, to są nowonarodzone wampiry, są dużo gorsze od nas
- Czemu? Można by pomyśleć, że nowonarodzone są głupie bo jeszcze nic nie wiedzą ani nie umieją - Teraz zdałam sobie sprawę z tego co Carlisle mi powiedział - Aaa, o to chodzi, że oni nikogo nie słuchają i zabijają bez opanowania?
- Zgadza się, ale Jasper wie jak walczyć z nowonarodzonymi i dzisiaj po południu mamy trening
- Obecność obowiązkowa?- Zapytałam
Carlisle podszedł do mnie i spojrzał na mnie
- Jeśli chcesz to możesz przyjść, dla bezpieczeństwa mogłabyś nauczyć się paru technik walki z takimi wampirami - Przyznał
- Dobrze, przyjdę. Kiedy?
- Około 16:00 w lesie, aha i dogadaliśmy się ze sforą i pomogą nam wilkołaki w tym Jacob
- Im więcej tym lepiej- Stwierdziłam- Czekajcie, a gdzie Blaine?- Zapytałam
- Nie ma go?
- No właśnie nie ma
- Dokąd mógł pójść?
- Nie mówił nawet, że wychodzi. Czekaj zadzwonię do niego
Wzięłam telefon i wybrałam numer Blaine 'a...
- Halo?
- Blaine gdzie Ty jesteś?
- W akademii, a co?
- Wracaj natychmiast do domu
- Claire masz głos jakby coś się stało?
- Wyjaśnimy Ci potem, ale teraz masz wgrać do domu, szybko
- Emmett pojedzie po niego, powiedz mu- Carlisle powiedział
- Emmett po Ciebie pojedzie i powiedz Sabrinie i Nickowi, żeby nie wychodzili dzisiaj z akademii, żeby zostali w środku
- Ale co się dzieje?
- Wyjaśnię Ci później, ale teraz zaczekaj, za chwilę Emmett powinien być pod akademią
- No dobra no, na razie
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni...
Niedługo później drzwi się otworzyły i wszedł Blaine, a za nim Emmett
- Co się takiego stało, że kazaliście mi natychmiast wracać do domu i dlaczego, aż Emmett musiał przyjechać po mnie?- Zapytał nie wiedząc o co chodzi
- Przez najbliższe kilka dni musicie zostać w domu
- Czemu?
- Victoria wróciła i tworzy armię wampirów, chce się zemścić na nas za zabicie Jamesa, a głównie na mnie- Wyjaśniłam mu
- Co? Ta ruda małpa?
- Tak, dokładnie ta sama
- I co teraz?
- Carlisle dogadał się w wilkołakami, pomogą nam. O 16:00 mamy trening w lesie bo Jasper wie jak walczyć z nowonarodzonymi
- Ok. A co z magią?
- Magia nie za bardzo wchodzi w grę w tym wypadku
- Jak to? Przecież to magia, na wszystkich działa- Blaine się zszokował
- Serio?
- Niestety
Tak jak było zaplanowane, wszyscy poszli do lasu, gdzie mieli zacząć trening jednak ja musiałam zostać w domu na chwilę bo musiałam się odpowiednio ubrać... Carlisle nie chętnie zgodził się, żebym została w domu, ale ja go zapewniłam, że przyjadę tylko trochę później...
W efekcie zostałam sama w dużym domu, poszłam na górę i przebrałam się w szarą sportową koszulkę na ramiączka, na to założyłam bluzę, a na nogi spodnie z gumką w pasie. Na stopy założyłam czarne Nike, zaplotłam sobie warkocz i na chwilę usiadłam na łóżku.
Zaczęłam się zastanawiać jakby wyglądało moje życie gdybym nie spotkała Carlisle 'a ani reszty? Pokręciłam przecząco głową, po co ja o tym myślę? Teraz jest inaczej, mam rodzinę może nie prawdziwą, ale uważam ich za rodzinę...
Nie wiem czemu, ale nagle zaczęłam ryczeć jak dzieciak... W porę się jednak ogarnęłam i wytarłam twarz po czym zbiegłam na dół i wyszłam na zewnątrz i zamknęłam dom, a potem poszłam do lasu do reszty...
Szłam tak jakiś czas, a potem zobaczyłam charakterystyczną niebieską kurtkę. Tylko Carlisle 'a nosił taką kurtkę. Gdy byłam już blisko pomachałam rękami dając im znać, że jestem
- Claire, dobrze, że przyszłaś
- Też się cieszę
- Wszystko w porządku?- Zapytał Carlisle który czymś był zaniepokojony
- Co? Tak, a dlaczego miałoby nie być nie w porządku?- Zapytałam
- Masz czerwone oczy
- Wydaje Ci się. To co? Na czym ma polegać to szkolenie?- Zapytałam
- Jasper pokaże nam jak się odpowiednio bronić
- Dobra- Nagle koło mnie pojawił się wilk, aż się wzdrygnęłam
- Nie bój się, to Jacob- Uspokoił mnie Carlisle
- Oh, to Jacob? No proszę ładny z Ciebie wilk nawet- Przyznałam i odważyłam się go pogłaskać, a ten nagle nosem dotknął moje twarzy
....................................................................
- Nowonarodzone wampiry są gorsze od nas, one nie znają reguł, nie mają zasad. Nie wiedzą, że nie można zabijać ludzi, dlatego trzeba się przygotować. Musimy być szybcy i nie dać się dotknąć takiemu wampirów, a, żeby je zabić najlepiej celować w głowę
- A co jeśli pojawi się Victoria?- Zapytałam Jaspera
- Wtedy będziemy gotowi
Już wiem na czym polegał trening, po prostu każdy ze sobą walczył tak na niby, żeby pokazać się umie. Rosalie walczyła z Emmettem
- No chodź, nie bój się nic Ci nie zrobię- Powiedział do niej Emmett
Ona się tylko uśmiechnęła i niedługo później Emmett leżał na ziemi... Potem Alice i Jasper walczyli, szanse mieli równe chodź widać, że Jasper miał doświadczenie w tej dziedzinie.
- No dobra moja kolej- Powiedziałam- Kto się zgłosi na ochotnika?- Zapytałam
- Mogę ja?- Zapytał Carlisle który stanął na przeciwko mnie
- Proszę Cię, nie chcę zrobić Ci krzywdy. Jesteś zbyt śliczny, żeby Cię skrzywdzić- Przyznałam z lekkim uśmiechem
- No co Ty?
- Czy mi się wydaje czy moja siostra flirtuje z Carlisle 'em?- Blaine zapytał w miarę cicho Alice
- Nie wydaje Ci się- Stwierdziła
- Ale na prawdę nie masz się czego bać
- No nie wiem- Przyjęłam pozycję do ataku, a potem wzięłam rozbieg, a potem skończyłam w jego kierunku i złapałam go za rękę tym samym powodując, że się wywalił i wylądował na ziemi
- Mam nadzieję, że się nie potłukłeś?- Zapytałam
- Nie, nic mi nie jest
Podałam mu rękę, żeby pomóc mu wstać, a ten ją przyjął jednak gdy się podnosił tak mnie jakoś pociągnął, że tym razem ja wylądowałam na ziemi, lekko uderzając się w tył głowy przez co skrzywiłam
- Nigdy nie trać uwagi- Podał mi rękę i pomógł wstać- Nic Ci nie jest?- Zapytał
- Nie, ale to nie koniec
- Claire daj spokój, nie będę się z Tobą bił
- Tak?- Zaczęłam go szturchać
- Na prawdę to mnie nie sprowokuje
- Serio?
- Tak
Odwróciłam się i odeszłam kawałek, a po chwili odwróciłam i zaczęłam biec, a potem szybko podstawiłam mu nogę przez co Carlisle prawie, że upadł na ziemię, ale jednak nie. Dalej złapałam go za rękę i zrobiłam coś takiego, że on, aż podwójnie wywalił, upadając na plecy, ale w ostatnie chwili mnie złapał za rękę przez co ja wylądowałam na nim... Co dość dziwnie wyglądało
- To nie było mądre- Stwierdził
Ja się podniosłam czując niemiłosierny ból w okolicy żebra
- Nic Ci nie jest?- Zapytał
- Nie, wszystko w porządku- Zapewniłam go
Gdy trening dobiegł końca, ja podeszłam do Jaspera
- Sporo wiesz o tym jak się bronić przed młodymi wampirami- Stwierdziłam
- Byłem żołnierzem, w armii Konfederatów, miałem styczność z nowonarodzonymi- Odpowiedział
- Byłeś w armii?- Zdziwiłam się
- Tak, poznałem tam pewną dziewczynę miała na imię Maria, zrobiła mnie swoim pomocnikiem, ona tworzyła wampiry, a ja miałem je szkolić, a po roku czasu musiałem je zabić bo robiły się słabe. Odszedłem od niej bo nie chciałem tak żyć, a potem spotkałem Alice która przewidziała nasze spotkanie- Alice nagle wskoczyła mu na plecy
- Smutne, ale jest w tym jeden plus. Spotkałeś Alice
- Tak
- A Ty spotkałaś nas i poznałaś Carlisle 'a- Powiedziała Alice
- To też prawda, jednak martwię się o Blaine 'a
- Czemu?
- Każdy ma kogoś, nawet ja mam Carlisle 'a, a on nie ma nikogo. Mam na myśli dziewczynę- Przyznałam
- Nie martw się, Blaine to fajny chłopak i na pewno niebawem kogoś pozna- Pocieszyła mnie Alice
- Mam nadzieję, a pro po Carlisle dał mi zaproszenie do posiadłości Denali na Alasce
- To super, wreszcie poznasz innych wampirów poza nami, oni są na prawdę mili
- Znasz ich?
- Oczywiście, niby nie jesteśmy spokrewnieni, a jednak uważamy się za rodzinę
- Fajnie
Następnego dnia:
Obudziłam się ze strasznym bólem w okolicach lewego żebra. Jednak nie chciałam nic mówić Carlisle 'owi bo nie chciałam go martwić i wyszło by na to, że go okłamałam mówiąc, że nic mi nie jest
Zeszłam do kuchni miałam wielką nadzieję, że nikogo nie ma na dole. Gdy weszłam do salonu faktycznie nikogo nie było, poszłam do kuchni z zamiarem poszukania aspiryny wiem, że to wampiry i oni nie biorą leków bo ich nigdy nic nie boli, ale może jednak mają aspirynę. Otworzyłam szufladkę i miałam rację, była plastikowa buteleczka z tabletami aspiryny. Wzięłam ją, a potem nalałam sobie wody z butelki i odłożyłam szklankę na blat, a potem próbowałam otworzyć buteleczkę z tabletkami, ale uniemożliwiał mi to ból. Gdy udało mi się otworzyć buteleczkę przez to, że się siłowałam z otwarciem buteleczki one nagle mi się wysypały na podłogę i w tym samym czasie do domu wszedł Carlisle. Nie mógł sobie wybrać lepszego momentu na wejście po prostu nie mógł
- Wystarczy otworzyć drzwi, a aspiryna sama spada z nieba- Zażartował
- Ale śmieszne, no prostu padam ze śmiechu- Przyznałam próbując wziąć tabletkę która została w buteleczce, ale nagle się skrzywiłam-Ała!- Złapałam się z lewe żebro
- Claire- W szybkim tempie znalazł się przy mnie- Co Ci jest?
- Nic, głowa mnie boli
- Nie prawda, powiedz co Cię boli?
- Nie wiem gdy wczoraj wróciliśmy do domu zaczęło mnie boleć, a jak dzisiaj się obudziłam to myślałam, że zejdę z tego świata- Przyznałam
- To wygląda na złamane żebro
- No co Ty?
- Trzeba zrobić Ci prześwietlenie bo to może być złamanie
- Nie masz w domu rentgena?- Zapytałam
- Niestety nie, musimy jechać do szpitala
- Do szpitala? Nie ma mowy!
- Claire nikt Cię tam nie zostawi, zrobią Ci tylko prześwietlenie i tyle
- Ale pojedziesz ze mną?
- Oczywiście
..........................................................
W szpitalu okazało się, że mam stłuczone żebro, Carlisle wziął receptę jedynie na leki przeciwbólowe i przeciwzapalne, wykupił leki w aptece i wróciliśmy do domu
- Teraz zacznie się gadanie
- Co?
- No zaczną gadać w szpitalu, że kim jest ta dziewczyna? Albo co ten Cullen robi z taką nastolatką?- Zaczęłam wymieniać o czym mogą pojawić się plotki
- Pewnie będą gadać, ludzie tacy już są- Stwierdził- Nie obchodzi mnie to
- Nie chcę, żeby to Ci popsuło reputację w szpitalu
- Niczego mi nie popsuje, mam gdzieś co będą gadać. Mam Ciebie z czego się bardzo cieszę- Przyznał patrząc na mnie
- Serio?
- Tak i chyba chciałbym, żebyśmy byli razem
Ja, aż się uśmiechnęłam tak jak nigdy gdy to od niego usłyszałam
- Na pewno? Bo wiesz czasami trudno ze mną wytrzymać, gadam bez przerwy, wszystko mnie interesuje i bez przerwy są przeze mnie kłopoty- Wyjaśniłam mu
- Czemu mi to mówisz?
- Chcę, żebyś wiedział na co się piszesz. Do tego mój brat, też czasami potrafi być wkurzający- Przyznałam
- Na prawdę? Polubiłem go
- Jesteś dla mnie za dobry Carlisle
Widziałam, że się uśmiechnął, a po chwili spojrzał na mnie
- Claire to Ty jesteś dla mnie za dobra- Ja spojrzałam na niego
- Co? O czym Ty mówisz?
- Nie zasłużyłem na taką osobę jak Ty
- Carlisle co Ty?
Spojrzał na mnie i po chwili to on mnie pocałował...
Ja go objęłam za plecy i sama go pocałowałam. Miałam to gdzieś, kocham go. Kocham wampira Carlisle 'a Cullena i jestem gotowa zrobić dla niego wszystko
- Hej! Jesteśmy!- Krzyknęła Alice
Ja i Carlisle odezwaliśmy się od siebie jak poparzeni i zaczęliśmy szukać zajęcia co nie świadczyłoby o tym co przed chwilą tu zaszło
- Gdzie się wszyscy podziali!?- Nagle Alice stanęła w drzwiach gabinetu Carlisle 'a i spojrzała na nas- Co robicie?- Zapytała
- Carlisle zawiózł mnie do szpitala bo po wczorajszym treningu stłukłam sobie żebro, ale już wszystko w porządku- Wyjaśniłam
- Jakim cudem tego nie widziałam?
- Nie wiem, może widzisz tylko jakieś większe rzeczy- Stwierdziłam- Pójdę do pokoju- Podniosłam się w fotela i wyszłam z gabinetu Carlisle 'a
Krótki Narrator:
Gdy Claire wyszła, Alice spojrzała na Carlisle 'a uśmiechnięta
- Co?- Zapytał
- Cieszę się
- Z czego?
- Z tego, że jesteś szczęśliwy- Przyznała
- Nie wiem o czym mówisz Alice- Carlisle za wszelką cenę próbował ukryć przed Alice, że zakochał się, ponownie... Tylko tym razem na prawdę i to w dodatku w Claire
Popatrzyła na niego. Cieszyła się, że Carlisle wreszcie jest szczęśliwy i zakochany. Tym razem jest na prawdę szczęśliwy i to po nim widać...
- Przepraszam, że wam przerwałam- Przeprosiła go
Carlisle gdy to usłyszał przysiągłby, że gdyby był żywy w tej chwili byłby czerwony ze wstydu
- Nie wiem o czym mówisz
- Masz na policzku błyszczyk Claire- Wypaliła nagle i wyszła
....................................................................
.....................................
Część 20.
.....................
Jestem na prawdę zadowolona z tej serii
..........................
Cieszę się, że wam się podoba
...............................
Dzisiaj jedna osoba na stronie na której też publikuję te same opowiadania, śmiała się, że moje opowiadania są niepotrzebne i nie fajne
.......................................
Jak zwykle zostawcie komentarz i gwiazdkę
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top