Life Forever#2
Muszę przyznać, że wczorajszy dzień był jakiś dziwny... Nie stop, wczorajszy dzień był strasznie dziwny albo może porąbany? W każdym razie wszystko na raz.
Siedziałam właśnie w jadalni w akademii bo była porąbany obiadu i podpierałam głowę o rękę i zastanawiałam się
- Hej, Claire... Claire ziemia!
Z transu wybudził mnie czyjś głos
- Co? A cześć Sabrina
- A co Ty taka jakaś rozkojarzona jesteś dzisiaj?- Zapytała mnie
- A tak jakoś, zamyśliłam się i tyle
- Jak było wczoraj na wykładzie?
- Poza tym, że pod koniec prawie zasnęłam to super
- Aż tak nudno?
- Te wykłady nie są nudne, tylko ja mam strasznie zawalone dni, a jeszcze zbliża się koniec semestru w akademii, a co za tym idzie egzaminy i boję się, że nie zdam- Wyjaśniłam jej
- Ty nie zdasz? Ty? Ty masz magię w jednym palcu- Stwierdziła
- Nie masz racji
- A może ja bym poszła z Tobą na ten wykład?- Zaproponowała
- Eee... Nie
- Czemu? Chyba nie jest, aż tak źle?
- Nie jest, ale to moja kara i to ja muszę chodzić na te wykłady, a nie Ty
- To może dokończymy wczorajszą rozmowę? Ten doktorek jest, aż tak dziwny?
- No totalnie, kurde gościu mnie w ogóle nie zna, nie ma bladego pojęcia o moim życiu, a proponuje mi pomoc i w ogóle skąd on wie, że moi rodzice nie żyją?
- Może to jakiś twój cichy wielbiciel?- Stwierdziła z tym swoim uśmieszkiem
- Chyba sobie żartujesz? On ma około 30 lat jak i nie więcej, a ja mam dopiero 20
- Prawie 21 lat, a tak na prawdę to masz więcej- Uświadomiła mi
- To nadal starszy facet ode mnie
- Mogę iść z Tobą i ocenię czy jest śliczny
- Przestań
- No co? Chyba najwyższa pora, żebyś się z kimś zaczęła spotykać. Z kim pójdziesz na bal?
- Jaki bal? Dziewczyno co Ty gadasz? Ja nie chodzę na bale, a teraz przepraszam, ale mam ostatnie zajęcia i wracam do domu, żeby trochę odpocząć przed tym nieszczęsnym wykładem- Przyznałam
Wróciłam na salę gdzie odbywały się ostatnie zajęcia na dzisiaj...
Oczywiście na tych zajęciach jak zwykle wymądrzał się Plutonius Pam, zarozumiały. Swoją drogą co to za imię?
Gdy zajęcia się wreszcie skończyły ja od razu wyszłam z akademii i poszłam przez lasek w stronę miasta bo akademia była ukryta tak, żeby żaden człowiek nie mógł jej zobaczyć. W lesie było cicho, było słychać szum drzew i lekki wiaterek, a poza tym nic, jednak gdy szłam tak w stronę miasta cały czas towarzyszyło mi dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje, albo za mną idzie. Co chwilę odwracałam się za siebie i patrzyłam czy ktoś nie idzie za mną, ale nikogo nie było
- Zaczyna mi odbijać- Stwierdziłam i szłam dalej
Jednak po chwili usłyszałam jakieś warczenie, jakby wilk czy co? Ponownie się odwróciłam i zatrzymałam, żeby rozejrzeć się dookoła
- Jeśli ktoś tu jest to radzę Ci wyjść!- Powiedziałam głośno
Sekundę później zobaczyłam jak zza drzewa wychodzi wielki brązowy wilk? Ale co w tym lesie robi wilk? Przecież tu nie ma wilków. Ja nie powiem, żeby się nie bała bo nie miałam nigdy do czynienia z wilkiem... Do tego tak ogromnym wilkiem, od kiedy wilki są tak duże?
Zwierzę zaczęło warczeć na mnie
- Ok. Spokojnie mały- Co ja gadam, to wielkie bydle, a nie mały piesek- Nic się dzieje i nic Ci nie zrobię- Gadałam do niego jakbym nie wiedziała, że on nic nie rozumie... Bo to wilk
Automatycznie zaczęłam się cofać do tyłu, a wilk zamiast sobie iść to szedł w moją stronę
- Nie wiem czemu idziesz w moją stronę, ale nic Ci nie zrobię- Powiedziałam
Cofałam się tyłem więc nie widziałam co za mną jest czy czegoś nie ma i nie patrzyłam pod nogi przez co potknęłam się o konar drzewa i upadłam na ziemię, a wilk zawył
- Dobra teraz to już na prawdę się boję
Wilk głośno zawył, a potem spojrzał się na mnie i zaczął niebezpiecznie zbliżać się do mnie, a mnie ogarną paraliż. Nie wiedziałam co zrobić, teoretycznie mogłabym użyć magii, ale patrząc na tego wilka to nie wiem czy on jest normalny...
Zwierzę zaczęło warczeć i otworzyło paszczę, a ja zobaczyłam ostre kły
- No to już po mnie
Wilk zaczął coraz bardziej warczeć i chyba szykował się, żeby mnie zaatakować gdy nagle coś albo ktoś z niewyobrażalną prędkością odepchnęło wilka, a zwierzę przewróciło się i zawyło tym samym podnosząc się i znowu zaczął warczeć gdy ktoś nagle krzyknął
- DOSYĆ! Sam przestań!
Dobra chyba zwariowałam ktoś zwracał się do wilka imieniem Sam
Nagle ten wilk zaczął się zmniejszać? I po chwili stał jakiś chłopak który miał tatuaż na ręku
- Mieliśmy umowę, żadne z was miało nie wchodzić na nasz teren!
- I nadal ją mamy, nikt z nas nie wchodził na teren
- Ona weszła- Wskazał na mnie placem- Więc jest wrogiem
W mgnieniu oka przede mną znalazł się Cullen? O co tu kurde chodzi
- Rusz ją tylko, a przysięgam, że pożałujesz i nie zawaham się złamać umowy- Zagroził mu
- Grozisz mi krwiopijco?
- Owszem
Ja byłam jak w jakimś amoku, kompletnie zwariowałam, nie wiedziałam co tu się odwala
- Carlisle przestań, nie warto- Po chwili pojawiła się jakaś dziewczyna podobna z wyglądu do chochlika
- Sam!
Wszyscy automatycznie spojrzeliśmy w stronę z której szedł jakiś chłopak, niezwykle podobny do tego całego Sama
- Co Ty odwalasz?- Zapytał go podchodząc do niego
- Złamali umowę
- Niczego nie złamaliśmy
- Zapewne ona jest od nich- Znowu wskazał na mnie palcem co mnie lekko wkurzyło
Ja podniosłam się z ziemi nie zważając na pozostałych, otrzepałam się z kurzu i spojrzałam na tego chłopaka
- Mógłbyś łaskawie nie pokazywać na mnie palcem?- Ochrzaniłam go- Nie jestem jakimś przedmiotem, żeby wytykać mnie palcami- Byłam wkurzona
- Nikt Cię nie pytał
- No!- Doktor stanął przede mną
- Sam przestań
- Kim ona jest?
- Właśnie kim Ty jesteś i co tu robisz?- Zapytał mnie ten mniejszy
- Co?
- Skąd tu się wzięłaś?
- Jake
- Może to dziwnie zabrzmi, ale wracałam ze szkoły
- Ze szkoły?- Roześmiał się, ale bardziej tak kpiąco- W tym lesie nie ma żadnej szkoły, a Ty kłamiesz
- Wyobraź sobie, że jest tylko ludzie nie mogą jej zobaczyć bo są tylko ludźmi- Oj. Niepotrzebnie to powiedziałam
- Co?
Nie miałam wyboru
- Szkoła dla magicznych, kmiocie. Tylko ludzie jej nie widzą bo jest ukryta, aha i radzę wam tam nie chodzić, albo najlepiej trzymać się z daleka jeśli nie chcecie nagle wyparować w powietrze- Ostrzegłam ich chodź nie powinnam tego mówić
- Magiczni?
- Mówiłem, że nikt nie złamał umowy
- Więcej nie chcę was tu widzieć- Uprzedził ich po czym oddalili się
Ja podniosłam swoją torbę z ziemi
- Claire nic Ci nie zrobili?- Zapytał doktor
- Co Pan tu robi? Co to miało być? I czy mi się wydaje czy tamten był wilkiem?- Zadałam jedno pytanie po drugim
- Mogłem się tego spodziewać, że będziesz miała dużo pytań- Stwierdził- Alice możesz ją zawieść do naszego domu?
- Tak, oczywiście
- Wow, wow wow- Cofnęłam się kawałek do tyłu- Do waszego domu? Po co?
- Musimy Ci wyjaśnić co tu się stało
- Mam halucynacje chyba, to przeze to jedzenie w akademii- Stwierdziłam
- Obawiam się, że to nie były halucynacje Clair, dlatego powinnaś pojechać z Alice, a ja za chwilę dołączę
- Chodź Claire, pojedziemy i porozmawiamy na spokojnie
Niechętnie poszłam z tą dziewczyną o imieniu Alice która na serio z wyglądu przypominała chochlika niczym z Harry'ego Pottera
- Mam nadzieję, że Carlise Cię nie przeraził
- Nie, skąd- Powiedziałam sarkastycznie- Codziennie spotykam wykładowców w lesie
- Wykładowców? Carlisle Cię uczy?- Zapytała
- Nie, chodzę na jego wykłady za karę to przez to, że zabrałam książkę z biblioteki z mojej szkoły do której chodzę
- Chodzisz jeszcze do szkoły? Carlisle powiedział, że...- Nagle zamilkła bo wyglądało to tak jakby w porę się zorientowała, że czegoś nie powinna mówić
- Co powiedział?- Dopytałam
- Nic, pomyliło mi się. Tutaj mieszkamy- Powiedziała
Spojrzałam przed siebie i nagle zobaczyłam duży nowoczesny dom. W środku lasu? A w zasadzie na drugim końcu lasu
- No chodź- Pisnęła nagle, aż się wzdrygnęłam
Poszłam za nią do środka, a gdy weszłam moim oczom ukazało się nowoczesne wnętrze, więc to tutaj mieszka doktorek...
- Hej, już jesteśmy!- Krzyknęła Alice
- Ktoś jest jeszcze w domu?- Zapytałam
- Tak
Po chwili na schodach pojawiła się jakaś blondynka z długimi włosami, wyglądała jak jakaś rzeźba normalnie, za nią stał jakiś wysoki brunet niezwykle napakowany.
- To jest Rosalie i Emmet- Przedstawiła ich- To jest właśnie Claire
- Hej- Podniosłam rękę w geście przywitania się
- Carlisle nie kłamał, jesteś śliczna- Stwierdził brunet
Alice niewidocznie zaczęła kręcić przecząco głową, żeby przestał
- Dzięki?
Ok. To się robi trochę dziwne, jakoś nie swojo się tu czuję...
- A gdzie tatuś?- Zapytała blondynka znana jako Rosalie
- Musiał coś załatwić, ale za chwilę powinien być z powrotem
- Tatuś?- Zapytałam nieco zaskoczona
- Tak, ale myślę, że on Ci sam powinien to wyjaśnić
- Chcesz obejrzeć dom?- Zapytała Alice
- Dobra, czemu nie
- To chodź- Dopadła mnie i złapała za rękę po czym pociągnęła na górę
***
- Na prawdę ładny dom- Przyznałam szczerze schodząc z Alice na dół gdzie był już szanowny doktorek i jeszcze jakiś dwóch chłopaków
- Jak się czujesz Claire?- Zapytał mnie
- Po co Pan o to pyta? Na prawdę nie wiem co tu robię i dlaczego tu jestem więc albo mi Pan to wyjaśni, albo w tej chwili wracam do domu- Ostrzegłam
- Usiądź Claire
- Dziękuję postoję
- To co mamy, a raczej mam Ci do powiedzenia lepiej słuchać siedząc
- Już się boję- Zakpiłam, ale usiadłam
- Może chcesz się czegoś napić?
- Nie, proszę mi powiedzieć po co Pan kazał mi przyjść tutaj
- Zapewne chcesz wiedzieć co się wydarzyło w lesie?
- Jestem strasznie ciekawa bo nie na co dzień zdarza mi się spotykać wilka w lesie
- To był wilk, ale nie taki zwyczajny jak Ci się wydaje. Otóż to był wilkołak, tylko zmiennokształtny, w lesie jest wataha która ma swój rezerwat- Wyjaśnił, ale czułam, że to dopiero początek
- Ok.
- Nie jesteś zdziwiona? Zaskoczona?
- Może zabrzmi to abstrakcyjnie, ale żyję na tym świecie już ładnych kilkadziesiąt lat i różne rzeczy widziałam, a społeczeństwo w którym dorastałam można powiedzieć było podobne
- Jak to kilkadziesiąt lat? Podobno masz 21?- Zapytał Emmet na co Rosalie uderzyła go w ramię- Za co? Stwierdzam tylko to co Ty nam mówiłeś- Spojrzał na doktorka
- Dobra zaczynam czuć się niezręcznie
- Claire to nie tak jak myślisz
- Zaczynam czuć się niezręcznie bo wy wiecie o mnie prawie wszystko, a ja w ogóle nie wiem kim jesteście poza nim- Wskazałam na doktora
- A Ty kim jesteś?- Zapytał chłopak o jasnych włosach
- A Ty?
- Jasper
- Miło mi- Przyznałam- No więc ja jestem...- Nie byłam pewna czy im to powiedzieć
- Hej, spokojnie. Możesz nam zaufać, nikomu nic nie powiemy- Zapewnił mnie doktor
Ja się lekko uśmiechnęłam do niego
- Jestem czarownicą, a jak ktoś woli to wiedźmą
- Czyli jesteś magiczna? Umiesz czarować, rzucać zaklęcia i klątwy?- Zapytała Rosalie
- Tak- Pokiwałam głową zgadzając się z nią- Moje pełne imię to Claire Ava Lockwood- Powiedziałam- Jestem z rodu Lockowood 'ów
Byłam pewna, że gdy to powiedziałam doktor spojrzał na Alice, a ona się do niego uśmiechnęła, ale tak jakby coś się okazało prawdą
- Masz jakąś rodzinę?
- Nie. Jestem ostatnia z rodu. Moich rodziców zamordowali łowcy czarownic którzy byli jakimiś odrażającymi wampirami- Gdy to usłyszeli dziwnie wszyscy się spięli- Wiem, że to brzmi jak jakaś opowieść fantastyczna, ale to prawda
- Wierzymy Ci
- Przykro nam, że coś tak złego spotkało twoich rodziców
- Nic się nie stało, to było dawno, a poza tym to nie wasza wina- Spojrzałam za zegarek- Późno już, a jutro mam zajęcia w akademii
- A może chciałabyś zostać? Jutro odwiozę Cię do akademii
- Nie, dziękuję, ale nie. Poza tym gdyby zobaczyli, że ktoś mnie przywozi to zaczęliby gadać, a tego ja nie chcę i zapewne wy też nie- Stwierdziłam
- Poczekaj to ja Cię odwiozę- Powiedziała Alice
- Nie trzeba, nie jest daleko
- Ale to żaden problem
Wyszła z domu, a ja podniosłam się z kanapy i skierowałam się w stronę drzwi
- Wiedz, że jeśli będziesz czegoś potrzebowała to możesz na nas liczyć- Przypomniał mi to co mówił wczoraj
- Wiem, dziękuję. Ja już pójdę dobranoc- Pożegnałam się, a potem wyszłam z ich domu
Narrator:
Gdy Claire opuściła dom Cullenów, Carlisle spojrzał na pozostałych
- I co? Miałem rację
- Nie do końca- Stwierdziła Rosalie
- To znaczy?
- Twierdziłeś, że ona jest wampirem, a okazało się, że jest wiedźmą
- Czarownicą- Poprawił ją- Ale pochodzi z rodu Lockowood 'ów, a ja kiedyś znałem takiego Lockwooda który miał córkę
- Co Ty chcesz nam powiedzieć?
- Xander Lockowood, niebywale potężny czarnoksiężnik. Miał córkę o imieniu Claire
- Chcesz powiedzieć, że?
- On był ojcem Claire i tak jak go znałem, ale reszty wam na razie nie mogę powiedzieć
- Już wiedzę reakcje Claire jak dowie się tej prawdy- Stwierdził Jasper
- Nikt z was ma jej nic nie mówić, bo reszty musi się dowiedzieć tylko ode mnie jasne?
- Tak
Koniec Narratora:
Weszłam do swojego mieszkania, a gdy zamknęłam drzwi rzuciłam klucze do koszyka i usiadłam na kanapie w salonie. Ten dzień był jeszcze bardziej porąbany od wczorajszego. Dowiedziałam się, że w lesie jest wataha wilków, Cullenowie są skłóceni z nimi, nie mogą wchodzić na ich teren i w dodatku wiedzą już kim ja na prawdę jestem...
I nawet nie miałam pojęcia jak bardzo Cullenowie zrujnują mi życie...
..........................................................
........................
Część 2.
...................
No udało mi się napisać tą część w jednej dzień😎
.......................
Jak wam się podoba?
...........................
Dajcie znać w komentarzu i zostawcie gwiazdkę
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top