11. KOSZMAR NAD KOSZMARAMI cz.3
Kraina w której znalazła się Zelda należała do Ikelosa, boga sennych koszmarów, brata Morfeusza, który był jego całkowitym przeciwieństwem i odpowiadał za te dobre sny. Oprócz tej dwójki był jeszcze Fantasos trzeci z sennych braci, ale on zajmował się bardziej snami zwierząt. Jednak wszystkie sny podlegały ojcu trzech bogów, Hypnosowi. To właśnie do niego wpierw się wybrała Hekate.
Idąc przez ciemny kamienny wąwóz, który jedynie rozświetlała płonąca pochodnia w jej ręku, rozglądała się czujnie, sprawdzając czy aby nic nie chce wyłonić się z szarej mgły i ją zaatakować. Byłoby to głupie stworzenie, ale zawsze mogłoby się takie tutaj znaleźć, bowiem Hypnos bardzo cenił sobie prywatność i nie pozwalał by byle kto wszedł na jego teren.
Jednak Hekate nie była byle kim, a te stworzenia o tym dobrze wiedziały więc nie ośmieliły się jej zaatakować.
Gdy wyszła w końcu z wąwozu jej oczom ukazała się wielka rzeka, a była to rzeka Lete. Wystarczył jej jeden łyk, a można było zapomnieć o wszystkim. Wielu się o tym przekonało na własnej skórze, nawet bogowie.
Ludzie którzy dostąpili tego zaszczytu i pozwolono im przejść w nowe wcielenia po śmierci, musieli wypić wodę z rzeki by nie pamiętać o swoim poprzednim życiu. I choć wielu próbowało, to nigdy nikomu nie udało się w swoim nowym wcieleniu przypomnieć przeszłego żywota. Tę moc posiadali tylko niektórzy bogowie.
Rozejrzała się w poszukiwaniu starego mostu, który był jedynym przejściem na drugą stronę. Był to stary, drewniany, walący się most, porośnięty makami i roślinami hipnagogicznymi, będącymi bardzo bliskimi dla Hypnosa ze względu na ich właściwości usypiające.
Opatuliła się szczelniej białą peleryną przez, którą to tak bardzo się odznaczała od ciemnego otoczenia i ruszyła powolnym krokiem w stronę pomostu.
Kiedy już na niego weszła zakryła sobie usta i nos kawałkiem peleryny by nie wdychać zapachów wydzielanych przez rośliny. Musiała zachować świadomy sen, a one łatwo mogły by go jej odebrać. Z chęcią podpaliłaby te przeklęte rośliny, ale wolała nie złościć Hypnosa, bo to tylko utrudniłoby jej całą sprawę.
Most zaskrzypiał strasznie, gdy z ostrożnością stawiała po nim kroki. Cały czas starała się uważać by nie zaciągnąć się zapachem roślin co było niezwykle trudne. Podskoczyła, gdy jedna z desek w momencie jej nadepnięcia złamała się wpół i spadła do wody z pluskiem. Musiała się pospieszyć by nie wpaść wraz z mostem do wody.
Omijając najbardziej podejrzanie wyglądające deski przekroczyła most tym samym przedostając się na drugą stronę. Odetchnęła z ulgą, jednak szybko przypomniała sobie gdzie była i przez co wciąż pozostawała otoczona.
Rośliny.
Zanim zdążyła się jakkolwiek poruszyć poczuła, jak jej ciało słabnie, a powieki coraz bardziej zaczynają ciążyć. Nie, nie mogła teraz tutaj paść. Musiała przecież wyrwać duszę Zeldy z koszmaru. Spróbowała przejść parę kroków do przodu, jednak skutek był taki, że zachwiała się i upadła na ziemię. Coraz trudniej było jej się oprzeć pochłaniającej ją ciemności.
– Coś dziś łatwo cię podejść, moja piękna – rzekł jedwabisty głos należący do mężczyzny.
Hekate nie zdążyła podnieść głowy, choć wiedziała do kogo on należał, zanim poczuła, jak jakaś przyjemna mgiełka opada na jej twarz, pozwalając by skutki zapachów roślin zniknęły. Nabrała nagle powietrza, jakby przed chwilą znalazła się pod wodą i zaczęła kaszleć.
– Witaj, Hypnosie – rzekła, gdy udało jej się opanować kaszel. – Widzę, że wciąż dbasz o swoje rośliny – mruknęła z przekąsem i by podkreślić swoją niechęć do tych roślin, odsunęła się od krzewów.
– Cóż cię do mnie sprowadza? – Zapytał podchodząc do niej niebezpiecznie blisko. – Czyżbyś znowu chciała się oddać przyjemnym snom? – Wziął w dwa palce kosmyk jej czarnych włosów, bawiąc się nim. Taka bliskość dla zwykłego śmiertelnika mogłaby być zgubna, bowiem Hypnos był na prawdę pięknym bogiem. Jego jasne, długie włosy lśniły w świetle, a kryształowo niebieskie oczy hipnotyzowały nawet największe bestie.
– Nie tym razem – odpowiedziała mu spokojnie. – Wiesz po co przybyłam.
– Ach, no tak – podniósł brwi i wydął wargę. – Chodzi ci pewnie o tą czarownicę, którą to tak sobie upatrzyłaś, czyż nie?
– Owszem, ale dobrze wiesz, że nie jest tylko czarownicą – podkreśliła na co on przewrócił oczami. – Nie wiem jak, ale znalazła się za sprawą klątwy w krainie twojego syna. Ikelosa.
– Chciałbym by był mi posłuszny tak samo, jak Morfeusz i Fantasos, ale tak nie jest, dlatego nie mogę za dużo zrobić – wzruszył ramionami, jakby to było normalne i w ogóle by się nie przejmował losem każdego kto wpadał w ręce jego syna. Właściwie to właśnie tak było. – Jednakże – podniósł rękę, jakby na coś wpadł. – Mogę cię wpuścić do jej koszmaru, tak by on nie zauważył.
– Zawsze jest jakieś "ale", co tym razem? – Zmarszczyła brwi próbując domyślić się co może jej przeszkodzić.
– Ale będziesz musiała zająć jej miejsce. Przynajmniej do momentu w którym sama się nie uwolnisz, bowiem oboje wiemy, że gdy masz swoje trzy formy w jednej jesteś nie do zatrzymania – uśmiechnął się, a Hekate odwróciła wzrok. – Masz je teraz w sobie, prawda? – Upewnił się.
– Dam sobie radę – wymamrotała przez zaciśnięte zęby.
– Jeśli jednak sobie nie dasz rady, wezwij mnie – wziął jej bladą dłoń i ukłonił się by ją ucałować. Hekate z niechęcią skinęła głową, ale jednak w środku trochę się uspokoiła. Wiedziała, że Hypnos nie pozwoliłby by coś jej się stało. Zwłaszcza, że przez jakiś czas łączyły ich dosyć bliskie relacje...
Jak tam się trzymacie po ogłoszeniu daty i zwiastunie czwartego sezonu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top