08. POKŁONY W AKADEMII

Następnego dnia wszyscy Spellman'owie i Bogini Magii wybrali się do Akademii Sztuk Niewidzialnych, której Zelda była dyrektorką. Tak, spoczywała na niej bardzo duża odpowiedzialność, ale na całe szczęście nie musiała jej dźwigać sama. Rodzina, a szczególnie siostra, okazała się być bardzo przydatna w niektórych kwestiach.

Spokojnym krokiem weszli do środka przez główne wejście, a od razu podeszła do nich Prudence, która w rękach trzymała parę białych kartek, które zostały zapisane czarnym atramentem. Widać było po niej, że jest już tym wszystkim zmęczona, ale w miarę dawała sobie radę.

- Pani Spellman, będzie musiała pani to wypełnić i zająć się jeszcze tymi rzeczami zapisanymi tutaj - podała jej najpierw pierwszą kartę, a potem resztę. Zelda szybko przewertowała pierwszą kartkę i nie czekając na resztę popędziła szybkim krokiem do swojego gabinetu. - Dzień dobry pani Spellman, Ambrose - przywitała się z resztą rodziny, a dopiero wtedy jej przenikliwy wzrok spoczął na ubraną w czarną koszulę, również czarną skórzaną spódnicę i beżowy płaszcz Hekate, która przyglądała się wnętrzu Akademii z nieodgadnionym wyrazem. - A z panią nie miałam chyba przyjemności się poznać. Jestem Prudence Night - wyciągnęła w jej stronę rękę, ale stało się coś podobnego w przypadku powitania Sabriny. Tym razem to, jednak Ambrose opuścił szybko jej dłoń na co zdziwiona jego dotykiem białowłosa zmarszczyła brwi i wyrwała mu rękę z uścisku.

- Prudence, zostaliśmy zaszczyceni obecnością Bogini Mocy i Księżyca, Przewodniczki Czarownic, Mrocznej Matki, Hekate. Jak to cioteczka Z mówiła: „Wyciągnięcie w jej stronę ręki jest nieodpowiednie.". - wytłumaczył jej na co młoda czarownica zdziwiona otworzyła oczy. Osoby stojące w pobliżu równie, lub bardziej zdziwione skupiły się na dziwnie rozluźnionej Bogini, której nie przeszkadzali kolejni gapie.

- Proszę o moje wybaczenie, ale Pani w tych ubraniach wygląda tak... normalnie - wymamrotała wciąż oszołomiona lekko dygając.

- Zasługa Zeldy - rzekła spokojnie Hekate, której wzrok skupił się na spiętej Night. Przez dłuższą chwilę przyglądała się jej sprawiając wrażenie dzikiego zwierzęcia, które poluje na swoją ofiarę. - Czy zechcesz mnie oprowadzić po tej cudownej Akademii, Prudence Night? - Zapytała podnosząc kącik czerwonych ust.

- Z przyjemnością, Pani - odpowiedziała ochoczo Prudence u której szok szybko minął po czym wskazała jej ręką drogę przepuszczając przed siebie. To najwyraźniej mogła być jej szansa przypodobania się Bogini i być może zyskania u niej jakiś łask. - Zaczniemy może od biblioteki, a potem klas. Chyba, że najpierw chciałaby zobaczyć Pani pokoje sypialniane, a może gabinet dyrektorki? - Proponowała podczas ich powolnego marszu. - Jest jeszcze...

- Spokojnie, mamy pewnie dużo czasu - uspokajająco położyła jej rękę na ramieniu na co Night przymknęła oczy czując przyjemne uczucie przypływającej do jej ciała magi. - Gabinet dyrektorki na końcu. Myślę, że biblioteka będzie dobra, jako nasz pierwszy przystanek - rzekła uśmiechając się dobrotliwie. Prudence pokiwała głową i wskazała schody, które prowadziły na piętro gdzie znajdowała się biblioteka.

- Wiem, że to może się okazać nieodpowiednie, ale bardzo zżera mnie ciekawość o powód Pani wizyty tutaj - wymamrotała w końcu cisnące się na jej usta pytanie.

- Dobrze jest być poinformowanym, dlatego też ci odpowiem - rzekła wciąż idąc za dziewczyną, która w duchu odetchnęła z ulgą. Bała się, że może zostać w jakiś sposób ukarana za swoją ciekawość i wtykanie nosa. W końcu nie wiedziała czego mogła się spodziewać. - Jestem tutaj w sprawie wprowadzenia was w nowy świat, a także dopilnowania równowagi w naturze - dokończyła spokojnym głosem, który zawierał w sobie, jak zwykle, nutę tajemniczości.

- „Równowagi w naturze"? - Powtórzyła nie rozumiejąc jej słów. Mroczna Matka skinęła głową.

- Ktoś z was ma dług, a ja muszę dopilnować by został spłacony, by w ten sposób zapobiec efektowi domina. Do czasu jego spłaty będę gościć u Spellman'ów - wytłumaczyła jej, a gdy znalazły się przed wielkimi hebanowymi drzwiami za którymi znajdowała się biblioteka, spojrzała na nią swoimi ciemnymi jak noc oczami.

- Czy to ktoś ze Spellman'ów ma właśnie ten dług? - Prudence zaczęła powoli łączyć wszystkie fakty, a przed oczami stanął jej obraz znanej wszystkim czarownicy o blond włosach ściętych do ramion i jej tego chytrego uśmieszku, który tak denerwował młodą Night.

- Masz na myśli Sabrinę Spellman, ale mylisz się myśląc, że to ona - powiedziała czarnowłosa, jakby czytając jej w myślach. Białowłosa zmarszczyła brwi nieco wybita z tropu. Jak to nie Sabrina? Zawsze to była Sabrina, bo to ona miała to szczęście do kłopotów. To zawsze ona była w centrum uwagi, gdy reszta jej rodziny zawsze starała się jej pomóc. Jednak jeśli nie Sabrina, to kto? Kto to mógł być. Ambrose? Hilda, a może... nie, przecież Zelda Spellman zawsze wiedziała co robiła i znała konsekwencje. To nie mogła być ona. Była po prostu za bardzo inteligentna na popełnienie takiego błędu, który spowodował sprowadzenie Potrójnej Bogini. - Pomiędzy tobą, a jednym z nich panuje wojna.

- Przecież z nikim nie walc...

- Wojna uczuć - przerwała jej chłodno, tym samym sprawiając, że po jej plecach przebiegły dreszcze. Teraz zniknęła ta spokojna Hekate, której głos był jak miód na uszy. Pojawiła się Potrójna Bogini i Mroczna Matka Czarownic, wyniosła i tajemnicza, uosobienie magii. Patrząc na nią, Prudence miała wrażenie, że patrzy na coś idealnego. Coś wartego strachu, miłości i podziwu. - Na prawdę, radzę ci byście zakopali topór wojenny, bo kiedyś, nawet nie będziesz wiedziała kiedy, może nastąpić taka chwila podczas której jedno z was odejdzie na zawsze i już nie wróci. Wtedy wspomnisz moje słowa, pogrążając się w żalu i agonii, którą wywoła twoje złamane serce. Prudence Night, nie popełniaj tego błędu - wyszeptała zbliżając swoją twarz do jej. Jedną ręką musnęła jej policzek, ocierając samotną łzę, wywołaną słowami Hekate. - Płacz moje dziecko. Zbyt długo byłaś silna, teraz możesz odpocząć. Wiedz, że twoja siostra, Dorcas jest w dobrym miejscu. Pozwól by w twojej duszy zapanowała równowaga - Prudence opuściła głowę i zaczęła cicho łkać, a wraz z jej łzami spływały też jej wszystkie smutki i bóle. Bogini pochyliła się w jej stronę by swoimi chłodnymi ustami musnąć jej czoło.

Czarownicę przeszyło nagłe uczucie mocy, gdy to uczyniła. To było tak szybkie i potężne, że mogła to porównać do uderzenia błyskawicy w samotne drzewo, które nagle zaczęło płonąć. Zachwiała się do tyłu i prawie upadłaby, gdyby nie ręce czarnowłosej na jej ramionach. Spojrzała jej głęboko w oczy, które z czarnej barwy przybrały fiołkową i świeciły. Teraz wreszcie rozumiała. Ona była tym drzewem, a Hekate zesłała błyskawicę w postaci nowej, pięknej magii, która na nowo zaczęła płonąć w jej duszy. Czuła się, jak nowo narodzona.

Przymknęła oczy, a na jej twarz wpłynął wdzięczny uśmiech. Czuła, jak wspomniana przez Mroczną Matkę równowaga znajduje miejsce w jej sercu. To było takie piękne uczucie wypełniające ją od stóp do głowy.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję, Mroczna Matko - dziękowała czując, jak po jej policzkach na nowo spływają łzy. Tym razem jednak były to łzy wzruszenia i radości. Uklękła przed nią oddając szacunek i swoją wdzięczność za napełnienie ją nową mocą.

- Wstań, Prudence - rzekła spokojnie Hekate, której oczy wróciły do dawnego ciemnego koloru. - To nie mnie powinnaś dziękować, a sobie samej. Pozwoliłaś by złość i uraz do Ambrose'a Spellman'a zniknęła, pozwoliłaś mu na drugą szansę. Odnalazłaś równowagę, moje dziecko - wytłumaczyła, a w jej głosie pojawiła się nuta dumy. - Jako pierwsza z waszego kowenu, możesz być z siebie dumna.

- P-pierwsza? - Powtórzyła zdziwiona na co Bogini skinęła, a jej uśmiech się poszerzył.

- Tak, a teraz nadszedł czas na resztę - Podeszła do niej i położyła rękę na ramieniu, by poprowadzić ją w równi, obok siebie. To był ten mały gest, ale jednak znaczył bardzo wiele dla Prudence. Hekate, jako Bogini nie wywyższała się, tak jak Lucyfer czy Lilith. Była na równi ze swoimi dziećmi. - Prowadź mnie do gabinetu dyrektorki. Czeka nas jeszcze długa droga, Prudence, jednak z twoją pomocą może się okazać łatwiejsza.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top