06. BOGINI W SZPILKACH
Pokręciła zrezygnowana głową i weszła do środka pokoju w którym znajdowała się jej i Hildy sypialnia. Hekate wkroczyła za nią zamykając ostrożnie drzwi, jakby nie chcąc tym samym nimi trzaskać.
Zelda w kilku krokach podeszła do okna zasłoniętego długimi zasłonami, które szybko odsłoniła tym samym wpuszczając światło dzienne do środka. Po krótkiej decyzji postanowiła też uchylić lekko okno by do pokoju zaczęło napływać chłodne powietrze. Chłód świeżego powietrza powinien jakoś pomóc rozjaśnić jej myśli.
– Więc, od czego zaczniemy? – Zapytała Hekate, która zdążyła już usiąść wygodnie na łóżku Zeldy.
– Pozbądź się najpierw twojej sukni – powiedziała bez ogródek i wskazała palcem na jej czarną suknię. Zanim kontynuowała zaciągnęła się mocno swoim papierosem po czym wypuściła z ust obłok białego dymu, który poleciał w stronę czarnowłosej. – Ja ci coś w znajdę – odwróciła się w stronę szafy i zaczęła przeglądać wieszaki z kompletami ubrań.
Postanowiła, że wybierze dla Bogini coś eleganckiego co podkreśli jej idealne kształty oraz będzie pasować do koloru włosów. Do tego jeszcze wybrała komplet czarnej koronkowej bielizny, czarne podkolanówki i również czarne, zamszowe szpilki. Wszystko zawiesiła na wieszaku po czym odwróciła się w stronę Hekatę z zamiarem dania jej tego, ale zanim zdążyła się odezwać poczuła, jak głos ugrzęzł jej w gardle.
Z lekko uchylonymi ustami wpatrywała się w nią ubraną już tylko w czarną satynową halkę, która sięgała jej do połowy uda. Jej ciało naprawdę było idealnym ciałem, które tylko mogła mieć Bogini. Zamknęła usta i przełknęła z trudem ślinę. Długa suknia z rozwiązanym gorsetem leżała już na łóżku, a Zelda miała dziwną chęć dotknięcia jej swoimi palcami i sprawdzenia czy wciąż będzie pachnieć tym słodkim zapachem.
– Mam coś na twarzy? – Spytała lekko rozbawiona i zarumieniona Hekate, co wyrwało kobietę z transu.
– Nie... – zamrugała oczami, przybierając obojętną maskę, która niestety i tak nie była w stanie zamaskować jej wszystkich emocji. Spojrzała na trzymany wieszak z ubraniami po czym zbliżyła się do Przewodniczki w kilku krokach, starając się wciąż trzymać bezpieczną odległość. – Spróbuj założyć to – podała jej wieszak, a czarnowłosa po szybkim ocenieniu ubrań wzięła go w swoje ręce. – Tam masz łazienkę – wciąż nieco oszołomiona, wskazała jej drzwi.
Dopiero, gdy się one zatrzasnęły odetchnęła głęboko przymykając oczy. Policzyła do dziecięciu chcąc się uspokoić, ale dużo jej to nie dało. Wciąż czuła, jak jej krew pulsuje szybko w żyłach, a twarz czerwienieje. Litości, w tamtej chwili czuła się, jakby znowu była jakąś nastoletnią czarownicą z burzą hormonów, co już dawno powinna mieć za sobą. Najwyraźniej, jednak nie miała tego za sobą.
– I jak? Nie wiem czy dobrze wszystko założyłam – powiedziała wychodząca z łazienki Hekate tym samym wyrywając Zeldę z zamyślenia.
Rudowłosa podniosła na nią wzrok i ponownie zamarła. Bogini miała na sobie czarną sukienkę do kolan, której kołnierz i pasek były przyozdobione złotymi zapięciami. Na sukienkę miała narzuconą satynową, wrzosowatą narzutkę, która sięgała jej trochę dalej niż sukienka.
– Jest... dobrze – wydukała z trudem przełykając ślinę.
Hekate uśmiechnęła się leciutko po czym spróbowała podejść do Zeldy, jednak nie za bardzo jej to dobrze szło w szpilkach w których była nieco wyższa od czarownicy. Wtem jedna ze szpilek wygięła się w bok przez co czarnowłosa całkowicie straciła równowagę i upadłaby...
... Gdyby nie ręce Zeldy, które owinęły się w okół jej tali. Jednak to nie pomogło, bo sama Zelda nie dała rady utrzymać równowagi na swoich szpilkach przez co obie poleciały na jedno z łóżek.
– Zeldo, bardzo cię przepraszam – wyrzuciła szybko Bogini, gdy znajdowały się za blisko siebie. Podczas wypowiedzenia tych słów jej ciepły oddech owinął odkrytą szyję kobiety, która momentalnie się spięła czując przyjemne dreszcze i niby obcy dotyk, który ku jej wielkiemu zdziwieniu był w jakiś sposób znajomy. Za blisko, za blisko, myślała gorączkowo Zelda czując w swoich nozdrzach słodki zapach, który doprowadzał ją na skraj wytrzymania. W tamtym momencie miała wielką ochotę oddać się w ramiona swoich uśpionych pragnień i instynktów. Zatracić się w tym słodkim zapachu, dotknąć bladej skóry Bogini.
Mimowolnie, choć bardzo tego nie chciała, jej ręce przejechały lekko w górę tym samym powodując cichy pomruk aprobaty u Hekate, której wydawało się to podobać. Wtedy dopiero wyrwała się z jakiegoś dziwnego stanu w którym się znalazła.
– Nic nie szkodzi – wymamrotała przez zaciśnięte zęby. Poczekała aż Hekate szybko z niej zejdzie, a dziwny stan wraz ze słodkim zapachem ją opuści. Trochę jednak minęło zanim się to stało. – Pozwolisz, że zajmę się twoimi włosami – w końcu przybrała szybko obojętną maskę, tak jakby przed chwilą się nic nie stało.
W odpowiedzi dostała jedynie skinięcie głową po czym pomogła jej przejść w szpilkach parę kroków i usadziła ją przy toaletce. W milczeniu zaczęła przeczesywać przyjemne w dotyku włosy drugiej kobiety, która nie odważyła się odezwać. Tak jakby wyczuwała to, że Zelda próbowała ochłonąć po tak nagłej bliskości z nią.
W końcu nie co dzień można mieć tak blisko siebie piękną Boginię Magii, która wskrzesiła ci siostrę i u której masz dług. Prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top