04. RODZINNY GRÓB
– Hilda, Hilda, obudź się! – Potrząsnęła ramieniem śpiącej siostry, która zachrapała i otworzyła zdziwiona oczy. Spojrzała przestraszona na rudowłosą po czym podniosła się do siadu, poprawiając nerwowo różową piżamę.
– Zelda, przysięgam, że chciałam ci powiedzieć o wyjściu Sabriny z Nickiem, ale zasnęłam i... i...
– Jak to Sabrina wymknęła się w nocy na spacer z Nicolasem? – Zmarszczyła brwi, a jej dolna warga zadrżała. Jeszcze tego by brakowało by Sabrina się kręciła gdzieś z tym chłopakiem. Przynajmniej o tyle dobrze, że młody Scratch był w miarę odpowiedzialny i inteligentny więc może nic się nie stanie.
– O to ty nie o tym... – zamilkła na chwilę, a jej policzki zaczęły się rumienić. – No... bo widzisz...
– Mogła chociaż powiedzieć!
– No powiedziała... mi – spuściła głowę chcąc tym ukryć jeszcze bardziej czerwone policzki.
– Och, ale ty mi nie powiedziałaś! – Wyrzuciła urażona i położyła dłonie na biodrach.
– Myślałam, że wrócą nieco szybciej i się nie dowiesz... no wiesz, to miała być taka nasza mała tajemnica... – jąkała się.
– Przez te wasze małe tajemnice za niedługo wszyscy będziemy sobie kopać groby, a może i nawet jeden rodzinny, w końcu wyjdzie taniej – syknęła czując jak w jej żyłach zaczyna buzować złość.
Za dużo się dzisiaj działo. Za dużo. Zaczynała mieć tego serdecznie dość. Dopiero co niedawno pozbyły się problemów, a one znowu musiały powrócić. Co jeszcze? Może niech się znowu Piekło odezwie? Z chęcią się ugada na herbatkę z Lucyferem, oczywiście niech jeszcze Lilith dołączy z ciastkami i razem poplotkują. Po prostu byłoby cudownie.
– Nie bądź zła. Przecież dobrze pamiętasz, jak to sama w Akademii wymykałaś się na romantyczne spacery w środku nocy, a ktoś cię potem musiał kryć. Raz nawet omal ciebie i Blackwood'a nie przyłapał twój brat i musieliście się kryć w krzakach. Dobrze pamiętam, jak cała czerwona wróciłaś do pokoju, twoja mina była bezcenna, a jeszcze te małe gałązki w twoich włosach – zachichotała na co Zelda przewróciła oczami. Jej wcale nie było do śmiechu.
– Nie wspominaj mi o tym mężczyźnie, bo dziś mam zdecydowanie dość rozmowy o związkach – mruknęła zdegustowana.
– Coś się stało? – Zapytała zmartwiona jej zachowaniem. – Wydajesz się być bardzo blada. Zapewne też nie obudziłaś mnie bez powodu – dodała przekrzywiając głowę. Zelda złapała się za nasadę nosa i odetchnęła głęboko chcąc tym samym się nieco uspokoić.
– Tak, stało się. Stało się to, że cię wskrzesiłam i teraz muszę się liczyć z konsekwencjami – odpowiedziała jej cicho.
– J-jakimi konsekwencjami? – Wymamrotała przestraszona blondynka po czym zaczęła schodzić z łóżka. Zelda milczała. Jej wzrok uciekał w bok, tylko po to by zamaskować skrywane emocje przed siostrą, która jednak już wiedziała, że znowu miały pewien problem. W końcu jednak jeszcze raz odetchnęła głęboko po czym zaczęła jej powoli opowiadać o tym co się wydarzyło dzisiejszego wieczora. Nie wspomniała jednak o tym, że mogła zostać żoną Bogini, a powiedziała, że dostała drugą propozycję. Nie była jeszcze gotowa by oznajmić o tym swojej siostrze. Jeszcze nie teraz. – Czyli mówisz, że w naszym salonie znajduje się Bogini Hekate, która pozwoliła ci mnie wskrzesić, a teraz ty musisz zapłacić za to cenę?
– Dokładnie tak.
– Ojej – to było jedynym co zdążyła powiedzieć zanim zakręciło jej się w głowie i opadła na łóżko. – Zeldziu, ja naprawdę... Ty nie musiałaś... Mogłaś – jąkała się niezrozumiale, a jej głos zaczynał drżeć.
– Cii... – kobieta usiadła obok niej i pogładziła po plecach. Wiedziała, że Hilda zawsze była wylewna, ale w tej chwili tego nie potrzebowała. Musiały się zająć sprawą związaną z długiem. To znaczy ona sama, bo raczej Hilda jej nie pomoże. Zerknęła na nią. Już teraz była bardzo blada i lekko drżała, a co jeśli zejdzie na dół i zemdleje? Mogła jednak jej nie budzić, ale miała nadzieję, że jej siostra szybko się uspokoi. Przecież nie z takimi rzeczami sobie radziły. – Ogarnij się – nakazała stanowczo, nie będąc pewna, czy skierowała te słowa do siostry, czy do siebie. – Cena jest prosta. Życie za życie, ale Hekate chce potraktować mnie ulgowo – dodała szybko widząc, jak Hilda otwiera usta. – Dała mi drugą propozycję, która jest w pewien sposób dla nas korzystna, ale... – urwała nie wiedząc co powiedzieć.
– Ale? – Powtórzyła blondynka.
– Nieważne, później ci powiem – wyprostowała się i wstała. Poprawiła koszulę nocną, starając się z powrotem założyć obojętną maskę, którą zazwyczaj w takich sytuacjach nosiła. Spojrzała szybko na złoty zegar ścienny, którego wskazówki wskazywały na godzinę siódmą rano. Dziwne. Czyżby tyle rozmawiała z Hekate o jej długu? – Do czasu, gdy będę rozważać obie propozycje spłaty długu, Hekate będzie przebywać u nas – oznajmiła chłodno. – Dlatego też wstawaj, ubierz się i pomóż mi przygotować dla niej pokój, a potem śniadanie. Ambrose ją na chwilę zajmie.
– Jasne – odpowiedziała Hilda rozbita pomiędzy zapytaniem się siostry o drugą propozycję, a posłuchaniem jej. W końcu jednak postanowiła, że zrobi to później, gdy nieco obie ochłoną.
Zelda nie czekając na swoją siostrę szybkim krokiem podeszła do swojej szafy i otworzyła ją szeroko. Postanowiła, że dzisiaj ubierze się w czarną ołówkową spódnicę oraz granatową wiązaną u szyi, koszulę w którą wpięła złotą broszkę z czarnym kamieniem. Wsunęła na stopy czarne szpilki i szybko przejechała tuszem po rzęsach, a czerwoną szminką po ustach. Spojrzała w lustro cicho wzdychając. Jednak musiała jeszcze użyć trochę podkładu, bo pod jej oczami zrobiły się znaki po nieprzespanej nocy ( a może kilku ). Jej siostra zauważyła to, ale zanim zdążyła się jakkolwiek odezwać, Zelda wyszła mocno trzaskając drzwiami.
Wiedziała, że nie mogła dać po sobie znać, że jest zdenerwowana, ale cały ten bajzel z jej długami po prostu już ją zaczynał doprowadzać do szału. Jakby tego jeszcze było mało, to Sabriny nie było w swoim pokoju, co znaczyło, że wciąż mogła się gdzieś szlajać ze Scrach'em. Po prostu bosko.
Mogła mieć tylko trochę nadziei, że może wszystko ogarnie się samo, co jednak było chyba niemożliwym.
*
– Komuś jeszcze kawy? – Zapytała uprzejmie Hilda, która stała przy stole, a w rękach trzymała dzbanek z kawą. Ambrose skinął głową, siedząca obok niego Hekate pokręciła głową, chociaż wyglądało to bardziej, jakby zastanawiała się nad tym czym była ta cała „kawa".
– Dzięki, cioteczko.
– Nalej mi też – poprosiła wchodząca do jadalni Zelda, a jej siostra posłusznie nalała jej do czystego kubka kawy. Podała jej go po czym sama również sobie nalała, a potem usiadła wpatrując się z zainteresowaniem w głowę rodziny.
– Czy coś się stało, Zeldo? – Zapytała tym samym zwracając jej uwagę.
– Jutro odwiedzimy Akademię Sztuk Niewidzialnych, muszę przypilnować parę rzeczy – oznajmiła po chwili milczenia. – Jeśli chcesz się wybrać z nami będziemy musiały sprawić ci nowe... ubrania – zwróciła się do Hekate i zmierzyła swoim oceniającym wzrokiem jej ładną suknię. Z chęcią by może i jej pozwoliła na noszenie takiej, ale nie w tych czasach. Wolała sobie oszczędzić niepotrzebnych spojrzeń i gapiów. Wystarczyło już, że swoją urodą Hekate mogła zwracać dużą uwagę, a co dopiero w takiej sukni.
– Och, czy coś jest nie tak z moimi sukniami? – Zapytała ze zmarszczonymi brwiami czarnowłosa.
– Nie/ Tak – odpowiedziały w tym samym momencie siostry Spellman. Zelda posłała blondynce ostre spojrzenie na co tamta przełknęła nerwowo ślinę.
– To znaczy, jest ładna, ale w obecnych czasach ubieramy się nieco... inaczej – poprawiła się pulchna czarownica.
– Rozumiem – zamyślona Bogini pokiwała głową. W tamtym momencie dla Zeldy wydawała się być taka zagubiona. Tak jakby wyrwała się z innego świata, i to dosłownie. – Tak jak Zelda? – Zerknęła na wspomnianą kobietę, która zacisnęła wargi.
– Mhm – Hilda z leniwym uśmieszkiem pokiwała głową i przeniosła na nią swój wzrok. – Może Zelda pożyczyłaby ci parę spódnic i koszul? – Zaproponowała nieśmiało, ale gdy tylko poczuła palące spojrzenie zielonych tęczówek najstarszej Spellman, zamilkła.
– Cioteczka H ma rację, wydaje mi się, że możecie mieć do siebie bardzo zbliżone rozmiary – Ambrose postanowił kontynuować, nie zważając na być może czekające go konsekwencje ze strony rudowłosej, która swoją drogą, zaczęła się lekko rumienić. Nie ze względu na to, że prawdopodobnie Hekate będzie grzebać w jej szafie i nosić jej ubrania, ale przez to w jaki sposób wypowiedziała jej imię. To było takie przyjemne uczucie w uszach, gdy to zrobiła.
– Byłabym bardzo wdzięczna – oznajmiła szczerze Hekate. – Jeśli tylko się zgodzisz – zwróciła się bezpośrednio do Zeldy, która nie za bardzo wiedziała co ma jej odpowiedzieć.
– N-Nie ma problemu – wymamrotała starając się brzmieć normalnie, jednak nie za bardzo jej to wyszło. Hilda widząc zmianę w głosie siostry zachichotała, tak jakby czytała jeden ze swoich głupich romansideł, a Ambrose uśmiechnął się pod nosem po czym wrócił do przeglądania porannej gazety i picia kawy.
A Zelda?
Zelda czuła, jak jej twarz coraz bardziej się czerwieni, tylko nie była pewna czy było to spowodowane złością, czy może czymś innym...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top