Rozdział 3 Pierwsze starcie

Liliana's pov

Szłam słabo oświetlonym, bardziej ciemnym, obskurnym korytarzem.
Za sobą miałam dwójkę strażników, rozmawiających o czymś i od czasu do czasu popychających mnie.
Wyjątkowo nie byłam skuta.
Trochę dziwne, choć nie narzekam.
Choć prawdę mówiąc, gdzieś tam w głowie przebija mi się mała irytacja z powodu tego, że mnie lekceważą.
A tego nienawidzę najbardziej na świecie.
No dobra, znajdzie się jeszcze parę innych rzeczy, ale wiecie.
Ci ludzie za mną i dam sobie rękę uciąć, że i każdy więzień, nie widzi we mnie przeciwnika, kogoś kto ucieknie, kogoś kto stawia opór, kogoś niebezpiecznego.
Dobrze, będzie element zaskoczenia.
A póki co, muszę znosić brak brania mnie na poważnie.
Czułam na sobie wzrok, oczywiście klawiszy, ale też każdej osy, którą celę mijaliśmy.
Gwizdy i niewybredne komentarze słyszałam na porządku dziennym, więc teraz się nimi nie przejmowałam.
Miałam w tej chwili mały mętlik w głowie, który nie minął, gdy zatrzymaliśmy się pod celą, która znajdowała się w trochę większej odległości od poprzedniej.
Brzęk zamka, drzwi otwarte.
Wchodzę powoli do środka, gdy gad coś pierdoli.
Spoglądam na mężczyznę leżącego na łóżku, nie ruszył się ani o milimetr, gdy wszedł strażnik.
Byłam zdziwiona jego postawą, tym, że będę w celi z kimś, z facetem.
No i jeszcze sam wygląd celi nie był, czymś do czego przywykłam.
Strażnik musiał zrozumieć moją minę, bo zaczął gadać bardziej z sensem.
- Powiedziano ci, że będziesz dzielić celę z więźniem. Ale się nie bój, korytarze są patrolowane.

Taa no może ten stary dziad w gabinecie, coś wspominał o dzieleniu celi.
Eh nieważne.
Bać się? No błagam.

Strażnik wyszedł, a ja usiadłam po turecku na łóżku, które było naprzeciwko łóżka mężczyzny, pod ścianą.
Wreszcie coś, co można nazwać łóżkiem.
Tak, zgadliście, nie byłam do tego przywyknięta.
Nie miałam zabardzo co robić, zaczęłam patrzeć przed siebie i niestety, rozpamiętywać swoją przeszłość, zbrodnie i zatrzymanie.
Czemu niestety?
Bo w Delfinie, nie było lepszego sposobu na wkopanie się w najgorszy stan psychiczny, niż rozpamiętywanie.
Gdy stanowczo za dużo się myśli, zwłaszcza o tym, że jest się niewinnym, wtedy wariujesz,  zwyczajnie nie przeżyjesz.

Z tych ponurych myśli wyciągnął mnie niski, męski, ostry i przeszywający, jak spojrzenie ów człowieka, głos:
- Gapisz się. Co tu w ogóle robisz?
- Rozdawali cukierki to sobie przyszłam.- odparłam sarkastycznie, przewracając oczami.
Mężczyźnie widocznie coś się nie spodobało, bo zmienił pozycję z luźnej, olewczej– leżącej i usiadł na swoim materacu.
- Słuchaj, nie wiem jak przeżyłaś w poprzednim mamrze, ale tutaj panuje hierarchia. Dostosujesz się do niej albo narobisz sobie wrogów.- zakończył cicho, a jednak jego ton głosu był donośny i dźwięczny.

Okej racja, w Delfinie każdy więzień był tak samo traktowany, gnojony... przynajmniej teoretycznie.
- Jeszcze powiedz, że jesteś tu szefem i mam całować ziemię, po której stąpasz.
- Zauważasz oczywiste fakty, a jak z adaptacją? Tak, na dobry początek to wystarczy.

Typ się z kosmosu chyba urwał, jeśli myśli, że będę mu podległa. Kim on niby jest?
- Męczy mnie już udowadnianie takim bad boy'om jak ty, że wcale nie są tacy wspaniali...
Nie dokończyłam, bo przeszkodził mi mój rozmówca, wstając, podchodząc do mnie i ciągnąc mnie za bluzę do pionu. A to wszystko w ciągu nanosekundy.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie...- zaczął powoli, a ja widząc jego oczy, mentalnie kopałam już sobie grób.
Jego oczy miały w sobie ten groźny błysk, prawdziwą dzikość w połączeniu z furią, pewnością siebie i nienawiścią do osoby, która go lekceważy.
- Jest od chuja i jeszcze więcej zasad, których musisz się nauczyć.
Pierwsza i najważniejsza— nie wchodź mi w drogę, bo cię zabiję.

Doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie żartował.
To nie był ten typ.
W dodatku i tak nie miał nic do stracenia, bo o wolności nie miał co marzyć.

Patrzyliśmy sobie w oczy i nic innego nie zdążyłam, gdyż wszedł strażnik.
- Odsuń się od niej, Boyka.

Mężczyzna to zrobił, uśmiechając się ironicznie i władczo zarazem.
- Wyłazić. Kolacja.- znów słowa strażnika, przerwały mi cokolwiek.

Po słowach gada wyszłam z celi nie zważając na mojego towarzysza, ale też zrobiłam to spokojnym krokiem posyłając Boyce spojrzenie, by nie odczytał tego jako ucieczki.
Tak, jeszcze to dokończymy.

                           •••
               
Yuri Boyka pov

Świeżak jeszcze na dobre się nie zadomowił, a już mnie zdążył zirytować.
Na stołówce zastał mnie taki sam widok jak zwykle, no prawie.
Oczywiście zdajecie sobie sprawę, kto się nie potrafi dostosować.
Znalazłem się przy dziewczynie w kilku krokach i znów podniosłem do góry. Swoją drogą, była taka lekka.
- Już rozmawialiśmy o twoim podporządkowaniu się zasadom.
- He? O ile pamiętam stwierdziłeś jedynie, że jesteś jakimś szefem, a ja dałam do zrozumienia, że mam to gdzieś.
Staliśmy naprzeciw siebie, ona z rękami splecionymi na klatce, biodrami opierając się o stolik za nią.

                           •••

Liliana's pov

Zdawałam sobie sprawę, że wszyscy więźniowie na sali przysłuchują się tej rozmowie. Tym bardziej nie będę grzecznie robić tego co mi każą. Nigdy tak nie było.
Rosjanin ilustrował mnie wzrokiem oceniając czy zaliczyć mnie pod kategorię samobójców czy tylko chorych psychicznie.
Parsknął bez cienia wesołości, jak się domyślacie.
- Zapamiętaj sobie na przyszłość: "I am the champion"
I odszedł, tak po prostu.
Do stolika zajmowanego, przez swoich przydupasów.

                             •••

Yuri Boyka pov

Siedziałem przy stoliku obserwując wszystko wokół, nie słuchałem pieprzenia jednego z moich ludzi, bo pogrążyłem się w rozmyślaniach.
Mała jest tutaj od paru godzin a już zdążyła mnie wkurwić i zlekceważyć (niekoniecznie w tej kolejności)  bardziej niż wszyscy inni osadzeni, w ciągu ostatnich lat.
Niech ma narazie okres ochronny jako świeżak, ale jeśli ciągle będzie do mnie szczekać to, cóż kazamaty dawno nie gościły u siebie więźnia.
Obserwowałem także dziewczynę, która teraz nie starająca się udowodnić swojej racji, jest całkiem spokojna, wydawała się zamyślona.
Jezusie przenajświętszy wyglądała jak dziecko.
Co ona w ogóle tutaj robi?
Ha, właśnie. Trzeba będzie wrócić do gabinetu i spojrzeć w akta nowo osadzonej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top