Rozdział 27 Burza nadeszła?


Solidną wadą świeżego tatuażu jest przymusowy urlop od treningów.
Od tygodnia mnie w sumie nosi przez to.
Prawdziwa kurwica bierze, gdy nie mogę się fizycznie na czymś wyżyć.
Ale goi się ładnie, więc chcę wytrzymać jeszcze kilka dni.
Coś totalnie się zmieniło w moim postrzeganiu siebie, świata, walk, więzienia.
Coś niekoniecznie dobrego, ale przecież tyle ludzi postrzega nas jako zwyroli.
Czemu mam wyprowadzać ich z błędu.
Jestem już zmęczona. Chyba po prostu przystosuje się do tego, w jaki sposób kreuje mnie świat i czyjaś opinia.

Nie mogłam się również doczekać przyjazdu więźniów...znaczy, "uczestników turnieju".
Jak zwał, tak zwał. Wiadomo, że jest to zwykły plebs, który Yuri rozniesie w ringu. A mówiąc już o tym;  nadal nie mam wieści od Alexi'ego.
I niepokoi mnie to wszystko.
Ta niewiedza jest jedną z gorszych rzeczy, które mogą spotkać kogokolwiek.
Jest to też kolejny z powodów mojej nerwicy.
A żarty mojego chłopa o załatwieniu dla mnie piłeczki antystresowej, mi nie pomagają.
No chyba, że mogłabym nią rzucać w niego.
Albo wepchnąć do gardła i patrzeć z satysfakcją jak się dusi.
Co? Nieee, ja naprawdę go kocham.
Jesteśmy parą idealną.
Co też, wam przychodzi do tych łbów...

Zwielokrotnili nam też liczbę godzin pracy.
Bardzo irytujące posunięcie.
Kolejna rzecz do zapisania na liście:
" Co WKURWIA Lilianę Katję Shatunov"
Mam przynajmniej nadzieję, że to się skończy, gdy pięściarze przyjadą.
Właściwie jestem ciekawa jakie regulacje wniesie Makov, czy może też bardziej Gaga, coś tam wszak wspominał o dawaniu równych szans.
I w tamtym momencie ostro się zaśmiałam, nie słuchając go dalej.
Chyba jemu, jak nikomu innemu, powinno zależeć by wygrał Boyka. No chyba, że Gadze. No chyba, że coś planują, jak już wspomniałam.
Wiemy doskonale, że on i tak wygra. Ale i tak, po co robić ukłon w kierunku jakichś obcych więźniów.
To prawie jak zdrada.
A to wszystko wciąż i wciąż zwraca się do jednego, tego samego punktu: Co kombinujecie?
•••

Szłam korytarzem blisko tej części więzienia, w której:
a) mogłam być łatwo przyłapana
b) znajdowały się: pokój strażników i biuro Makov'a, między innymi
c) nie powinnam tam w teorii być.
A zaletą tej wycieczki, było niewątpliwie uzyskanie informacji.
Chciałam pogadać ze strażnikiem, a dostałam o wiele więcej.
Otóż w otwartym gabinecie, dostatecznie głośno, darli na siebie mordy— Gaga i Makov.
Czułam się jakby gwiazdka przyszła wcześniej.
Przekradłam się bliżej i oparłam się o ścianę, obok zawiasów.
Miałam to szczęście, że drzwi otwierały się do zewnątrz, więc osoba wychodząca z gabinetu popchnie drzwi, które tylko bardziej mnie schowają.
Okej, czas posłuchać co w trawie piszczy.

- Jak długo jeszcze zamierzamy ciągnąć ten twój "nabór" do turnieju?- spytał ostro dyrektor.
- Dwie, trzy walki i wybieramy Boykę jako jego uczestnika.- odparł zrezygnowany.
- Tak. Cóż za zaskoczenie.- odparł lekko zirytowany Makov.
- Nie rozumiem o co ci chodzi, bierzesz praktycznie połowę udziałów za jego walki. Zresztą to ile on zarobił w ciągu ostatnich dwóch tygodni to jakiś kosmos. Zleciłem za to, wybudowanie sobie kolejnego domu na Bali.
- Fascynujące. Wiesz na co ja wyłożyłem te pieniądze? Na uciszenie naczelników więzień, którzy zbyt węszyli wokół naszych spraw i na spełnienie wszystkich "widzimisi" bokserów, których tu sprowadzisz.
- Nie stresuj się tak tym wszystkim.- rzekł spokojnie, odpalając cygaro i zaciągając się dymem.
- Łatwo ci mówić. To nie ty będziesz musiał odpowiadać za korupcję w więzieniu, nielegalne walki i rozprowadzanie narkotyków, gdy cokolwiek wycieknie.
- Myhmm. Jak myślisz ile zarobimy za obstawianie zakładów?
- Na twoim miejscu martwił bym się, że twój champion w końcu się wkurwi.
- Już mówiłem. Mam na niego haka.
- Taa... Shatunov.- przyznał z westchnięciem, a następnie dodał: -To po kolei; Co robimy?
- Myślałem, że to jasne? Boyka dla nas wygrywa, a gdy zabardzo zacznie kozaczyć, wykorzystamy szantaż. No i zawsze można zmienić zasady tych rozgrywek lub dodać coś nowego.- uśmiechnął się z zamyśleniem.
- Masz coś konkretnego na myśli?
- Jeszcze nie.

Podsłuchiwanie tej rozmowy coraz bardziej mnie wkurwiało, ale też rodziło coraz więcej pytań.
Właściwie, nie mówią nic konkretnego oczywiście.
Bo od dawna spodziewałam się tego, że chcą na moim chłopaku zarobić ile się da.

- Dobra, a teraz krótko i na temat. Co z uczestnikami, których pokona Boyka?- zapytał Makov.
- Nie zginą na ringu to się ich odwiezie.
- Gdzie niby i czy  naprawdę sądzisz, że to dobry pomysł?
- Makov, kurwa. Naprawdę mam gdzieś, jakichś więźniów. Jak dla mnie mogą oni nawet spierdolić sobie na wolność.
- Oi oi. Powiedział ten, który zarzekał się, że zasadą turnieju będzie wywalczenie sobie wolności.- zironizował dyrektor.
- Pomyliłeś mnie z Boyką? To on tutaj jest ten honorowy.- powiedział wyśmiewczo.
- A teraz przyznaj. Nadal nie wiesz co zrobić z...- zaczął Makov, ale przerwano mu.
- Z twoją więźniarką podsłuchującą za drzwiami?- spytał z cwaniackim głosem Gaga.

Co kurwa?!
Ups. No to mam przesrane.
Spojrzałam w bok i zobaczyłam blondwłosego strażnika, który stanął, będąc widocznym dla obu mężczyzn i patrzył się na mnie z założonymi rękoma i wrednym uśmiechem.
To już wiemy, co go zasygnalizowało.
Eh, trudno. Trzeba wymyślić  dobrą bajere.
Chuj obok mnie, złapał za moje bary i wprowadził do gabinetu.

•••

Zszedłem z ringu, zabierając od Klausa ręcznik, który natychmiastowo przystawiłem do swojej twarzy.
- Co z nim?- spytałem Grega, który chwilę temu klęczał przy mężczyźnie, którego wcześniej obaliłem i nadal jest nieprzytomny.
- Nie żyje.
- Co?- byłem w szoku, choć nie było tego widać po mojej twarzy.
Tak nie miało być, to był tylko sparing. Gość chciał się sprawdzić przed kolejną walką eliminacyjną do turnieju.
Do tego pochrzanionego turnieju.
- Nikt cię nie wini. To się zdarza. On musiał liczyć się z takimi wypadkami, jeśli nie teraz, to w faktycznym turnieju.
- Ty nie rozumiesz.
- Boyka...
- Nie! Niby kto dał mi pierdolone prawo by bawić się w pieprzonego Boga i...
- Źle to rozumiesz.
- Wcale nie. A jeśli by wygrał?- zaśmiałem się bez krzty wesołości- jeśli mógłby wyjść na wolność... do rodziny?
- Yuri, on nie miał nikogo. Jego przyszłość kończyła się na ulicy, a ty dałeś mu możliwość wybrania sposobu godniejszej śmierci.
Pokręciłem głową i odszedłem szybko, w stronę prysznicy.

Godniejszej śmierci... Z rąk mordercy, poprzez nokaut i zdychając jak pies bez godnego pochówku.

•••

- A więc pani Shatunov. Co tu pani robiła?- zainteresował się menager Boyki.
- Nie zaczyna się zdania od "A więc".- skoro i tak mam przejebane, to zrobię chociaż to, w czym jestem najlepsza.
- Hm. To cudowne, że lubi się pani bawić. Co powie pani na grę?
- Nie boi się pan tego, co powie prokurator, na pana próby zabawy z małymi dziewczynkami?
- A w dodatku waleczna do końca. Nawet w obliczu kłopotów, jakie ją czekają. Wprost cudownie. Pozwólmy już sobie skonkretyzować  pani jestestwo w tym więzieniu.
- O ile wiem, z własnego pomysłu tu nie siedzę.
- Naturalnie. Jednakże " z własnego pomysłu" może pani stąd wyjść. Czy to nie brzmi zachęcająco?
- Nie.- odparłam po prostu.

- Nie?- widziałam lekką konsternację na jego twarzy. I coś w rodzaju pewności, na twarzy Makov'a. Tak, jego minę można by określić jednym, wielkim zdaniem: "a nie mówiłem?"
- Jest pan głuchy? Mam gdzieś czy stąd wyjdę jutro, za 10 lat, za 20, czy też nie wyjdę wcale.
- Oh tak. Niewątpliwie byłoby dla pani miło, gdyby odsiadka pokrywała się z odsiadką pewnego więźnia.

Spojrzałam na niego unosząc brew w zdziwieniu.
Tylko nie daj nic po sobie poznać.
- Nie wiem co ma pan na myśli.- odpowiedziałam mu tylko. Nie wiedziałam do czego to zmierza, ale miałam wrażenie, że do niczego dobrego.
- Zatem inaczej. Co by pani powiedziała gdybym rzekł iż Boyka po wygraniu turnieju, będzie mógł w spokoju stąd odejść?
- Odpowiedziałabym, że nie wydaje mi się, aby planował pan szybkie wypuszczenie fightera, który zapełnia wam obu kieszenie.
- Tak mądra jak i piękna. Mam propozycję. Dotrzymam obietnicy. Po zwycięstwie Yuri'ego własnoręcznie odwiozę was z tego mamra, Yuri otrzyma 45% swojej wygranej, wasza dwójka otrzyma legalne zwolnienie z więzienia— będziecie wolni i opłacę mu wyleczenie kolana oraz pokryję koszta  późniejszej rehabilitacji.  Ale za to, będziesz musiała coś dla mnie zrobić.

To co on mówił było kuszące, ale nie miałam żadnej gwarancji by mu ufać.
To brzmiało tak idyllicznie.
Nie, napewno nie mogłam mu ufać. Zwłaszcza, że tak długi czas zwodził mojego chłopaka. Zwłaszcza, że Yuri mu nie ufa. Ale wszystko można jeszcze odwrócić na swoją korzyść.
- Czego takiego ode mnie oczekujesz?- spytałam, przechodząc na "ty", świadomie sugerując, że mogę zgodzić się  na współpracę.
- Grzeszysz urodą jak widzę. Jeszcze nie wiem, w jaki sposób więcej na tobie zyskam.- mówiąc to wstał i podszedł do mnie, kładąc dłoń na moim policzku.
- Wrócę tu za kilka dni. Do tego czasu zastanów się jaki sposób wybierzesz a pamiętaj, że masz dwa wyjścia. Ale nie miej złudzeń, tak czy tak— będzie to wykorzystywanie ciała.- zakończył i machnął na strażnika, który mnie zabrał.

•••

- Co ty zrobiłeś? Co to za pertraktacje były i jak masz niby na tym zyskać?
- Spokojnie. Lilian zrobi teraz wszystko co jej każe, by tylko ochronić swojego ukochanego.- na te słowa zaśmiał się z ironią i kontynuował: -Nawet jeśli jeszcze nie jest tego, do końca świadoma. Umożliwi mi to dodatkowy zarobek. No i słyszałem o wielu propozycjach jej zwolnienia z więzienia. Będę doił pieniądze z jej obrońcy, z prawnika jej matki oraz z samej kobiety. A na końcu...

... i tak nie widzę kolorowej  przyszłości dla tej dwójki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top