Rozdział 25 O co tu chodzi?

Nic specjalnego się nie wydarzyło. Od ostatnich dni.
Niestety.
Dopada mnie rutyna w tym więzieniu.
Zaraz będzie: "My mourning routine perełki". 👇👇👇
Tutaj śpię.
Tutaj trenuję.
Tutaj jem.
Tutaj spaceruję, gdy strażnicy mają dobry humor.
Tutaj jaram szlugi, gdy nikogo nie ma w pobliżu.
O! A tutaj mogę się umyć, pod warunkiem, że pewien irytujący gbur nie będzie pół dnia marnował ciepłej wody...

Sama z siebie dopadła mnie beznadziejność wszechobecnej sytuacji.
W sumie nawet nie wiem dlaczego, bo dotychczas miałam to gdzieś i nie dołowałam się pozbawieniem wolności.
A tu proszę; coraz większa frustracja, którą przelewałam na matę.
Mimo, że nie musiałam walczyć; coś mi mówiło, że nie pożałuję jeśli będę trenować dzień za dniem.
Jakieś takie przeczucie.
Zresztą lubiłam to. Dawało mi to, poczucie normalności i sensu.
Więc mogłam właściwie już siedzieć tu 24/7.
W sumie dobry plan. Co by mi zrobili gdybym postanowiła tutaj spać?

A już wolałam słuchać intuicji niż serca, które nie wiadomo co odpierdala i rozumu, którego nie mam za grosz ha ha.
Znów, więc byłam na sali, masakrując worek i wyżywając się na nim.
Pozbywałam się całej agresji i kumulujących się pokładów energii.

Od paru dni też próbuje zrozumieć co przyświeca tym dwóm idiotom.
Niepokoi mnie pewien fakt.
To jest właściwie wrażenie.
Sądzę, że brakuje mi kilku mord z tego więzienia.
Poważnie. Jestem pewna, że skład tego mamra był nieco większy.
Wiem też, że nie zwolnili nikogo z więzienia.
Taka wiadomość nie ostaje się bez echa.
Ludzie stąd znikają i to jest bardzo dziwne. Coś się dzieje. I jestem bliska rozwiązania tego, tak jak osadzeni w Delfinie są blisko uniewinnienia.
Muszę jednak dowiedzieć się co oni kombinują.
I to za wszelką cenę.
•••

Szłam korytarzem mając jeden cel.
Znaleźć strażnika. Konkretnego klawisza, który już wielokrotnie coś mi załatwiał. Ma się ten urok.
I akurat gdy go potrzebowałam to zapadł się pod ziemię, a gdy nikt go nie chce to się pojawia i wkurwia.
- Hej! Alexiej!- jest w końcu.
- No, co chcesz?- spytał mierząc mnie wzrokiem.
- Nie tutaj.

Przeszliśmy korytarzem, w kierunku pokoju dla oddziałowych, strażników itd.
Musieliśmy zapierdalać na inne piętro, ale to nieważne.
Szczęśliwie, nikogo tam nie było. Rozsiedliśmy się na kanapie, a wkrótce zaczęłam, przechodząc od razu do tematu:
- Opowiedz mi, bez zbędnego pierdolenia i marudzenia, co kombinują Makov i Gaga.
- Jeśli myślisz, że wiem więcej niż wy— więźniowie, to jesteś w błędzie.
- Przecież wiele razy zaprowadzasz Boykę do gabinetu. Musiałeś coś słyszeć!
- Zaprowadzam go, ale zostaję za drzwiami, na korytarzu.
- Miło wiedzieć, że twoja osoba zyskuje, w oczach naczelnika.- stwierdziłam z przekąsem.
Na moje słowa, mężczyzna przewrócił oczami.
- A mógłbyś mi powiedzieć, gdy tylko się dowiesz jakichś konkretów? Naprawdę coś mi tu nie gra i muszę dowiedzieć się co.
- Jak tylko będę miał informacje, zaraz się dowiesz.
- A, wiesz co z więźniami, którzy nagle dziwnie rozpłynęli się w powietrzu? Jakby, no nie wiem, zniknęli.
- Zniknęli? Niemożliwe. Nikt nie znika ot, tak. Zwłaszcza z tego więzienia. Jestem pewien, że się pomyliłaś. Może się przetrenowałaś? Powinnaś wrócić do łóżka i odpocząć. Słyszałem, że regeneracja w treningach siłowych jest kluczowa, a...

On coś kurwa kręcił. I to bardzo. I ten cały słowotok, w który wpadł.
Nigdy mu się nie zdarzało.
Spojrzałam na niego podejrzliwe.
No nic. Co mam tu robić.

- Dzięki. Pójdę już.- powiedziałam, słabym i nie swoim głosem, potem wstałam i ruszyłam do wyjścia.
Gdy byłam przy drzwiach i łapałam za klamkę, usłyszałam jego słowa:
- Uważaj na niego. Nieważne jakie plany mogliby mieć, dla twojego chłopaka i tak skończy się to z takim samym wynikiem.

Przecież mówiłeś, że nic nie wiesz.
Pierdolony gad.
Kolejne słowa, których nie rozumiem. I kolejna myśl zagnieżdżająca się w moim umyśle i aktywująca poczucie furii.
A zatem gdzie kieruję swoje kroki?— sala treningowa.
•••

Przyznaję, że po kilku miesiącach spędzonych tutaj, zdołałam zrobić wszystkie możliwe ćwiczenia jakie oferował mi sprzęt w tej pace.
Jedyne co mogę teraz robić to kalistenika, zwiększanie serii, zwiększanie powtórzeń. Kombinuję jak zwiększać obciążenie z tego co mam.
I wiecie co? I chuj.
Dalej moim jedynym najlepszym przyjacielem jest worek treningowy, który naprawdę przeżywał lepsze czasy.
Ale dobra, muszę na czymś wyładować tę irytację.
Wzięłam jakiś kawałek deski/ tablicy i obwiązałam go sznurkiem, znalezionym gdzieś w małym składziku, przy salce. W sumie nie wiem co on tam robił.
Oparłam deskę na wysokości może 158 cm, o ścianę i zaczęłam uderzać.
Bardzo chujowe to było.
Postanowiłam dechę przywiązać do stojącego, stabilnego worka, który znajdował się w rogu sali.
W tym momencie było wygodniej.
Nie martwiłam się już że coś spadnie albo się zsunie.
Nawalałam z całą mocą pięściami, aż do zdarcia kostek.
A na to, że moje dłonie krwawią, nie zwróciłam najmniejszej uwagi.
Dalej słyszałam w głowie głos Alexi'ego, który ostrzegał mnie.
Przez to, ciągle się martwiłam o Boykę. Choć wiem, że on zawsze się wywinie, to i tak.
Niby nie grozi mu śmierć na ringu, bo jest znakomicie wytrenowany, ale Gaga i Makov.
Ich przekręty na bank utrudnią mu życie. No i chuj wie co będę chcieli z nim zrobić i w jaki sposób uderzyć.
I wydawać by się mogło, że nie opłaca im się pozbywać albo unieszkodliwiać mojego chłopaka. Ale kto tam wie, co ta dwójka pojebów ma w zanadrzu.

Wyrwałam się z zamyślenia, właściwie coś to zrobiło za mnie.
Owym czymś była roztrzaskana w kawałki tablica, której część wisiała na sznurku, części walały się na podłodze, a kilka drzazg było w moich pięściach.
- Kurwa.
•••

Dziewczyna, która aktualnie opadła na kolana z poczuciem bezsilności i ukryła twarz w dłoniach, by świat nie mógł dojrzeć łez, które były przekazem tego, jak wszystko za wszelką cenę stara się zniszczyć małą rudowłosą dziewczynę.
Młodą kobietę, która była tak obojętna światu, ale już wręcz przeciwnie — obserwującemu ją  mężczyźnie.
Rosjanin stał w cieniu i ze skupieniem na twarzy lustrował wewnętrzną walkę swojej małej wojowniczki.

Ale sama zainteresowana już nie mogła o tym wiedzieć, prawda?
Nie mogła widzieć tego zmartwionego wzroku, którym mężczyzna nie odważył by się spojrzeć jej w oczy.
Nie mogła wiedzieć jakie myśli krążyły po głowie Rosjanina, który chciał jedynie by ona była bezpieczna i nie musiała uczestniczyć w grach Makov'a i Gagi.
Nie mogła zajrzeć w głąb jego czaszki i dowiedzieć się jak mężczyzny bardzo żałuje, że nie może zapewnić jej normalnego życia.
Ale wciąż zamierza uchronić ją od dokonywania wyborów między złem, a mniejszym złem.
Chce uchronić ją od walki na ringu, tak długo na ile to możliwe.
A jeśli niegroźny więzienny turniej przerodzi się w walkę i wolność, na śmierć i życie; on już jest pewien jakich decyzji dokona.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top