Rozdział 15 Działanie

Wsłuchiwałam się w oddech, leżącego obok mężczyzny. Mojego mężczyzny.
Strona w jaką potoczyło się moje życie, wreszcie może wyjść na prostą.
A teraz. Hm, teraz jest właściwy moment by walczyć o to wszystko.

                  •••

Na stołówce, pomijając fakt, że wprowadziliśmy w zaskoczenie innych więźniów, wspólnym wejściem, to jeszcze siedziałam przy boku Yuri'ego rozwiewając wątpliwości pozostałych, co do naszej relacji.

Czas płynął wolno, raczej nudno. Co rusz słyszało się o jakimś nowym pożal się boże "czempionie", na którego stawia Gaga.
Do czasu kochani, do czasu.
Nie miałam wątpliwości, że powrót mojego chłopa na ring znowu zmieni wszystko w tym mamrze.

Chcecie wiedzieć jaki widok codziennie mogę zobaczyć?
Mojego partnera, który korzystając z wiadra wody jako obciążenia, przywraca swoją nogę do używalności.
Bo on się nie podda. To on jest championem.
I dalej mam w pamięci jego słowa z nocy, w której mnie przepraszał i późniejsze słowa, które wibrowały od woli walki, obietnicy pokazania kto jest mistrzem i chęci zniszczenia Makov'a i jego boksera.

                   •••

- Jak noga?
- Lepiej.
- Zawsze tak mówisz.- powiedziałam śmiejąc się.
- Co poradzę, że mam cudowną regenerację?
- No już już, predatorze.

Znalazłam jakiś, o dziwo, czysty bandaż. Znaczy nie był czysty, no bądźmy szczerzy, ale miałam jakąś pewność, że jest na tyle wiadomego pochodzenia, by mój chłop nie dostał gangreny albo innego syfu.

Skończyłam wiązać mu ten opatrunek i na chwilę usiadłam okrakiem na jego biodrach.
- Idziemy...na... salę...treningową.- mówiłam między kolejnymi składanymi mu buziakami.
Ten jedynie przytrzymał mi twarz, wpijając się w moje usta, na co cicho zamruczałam.

                               •••

Można powiedzieć że zamieniliśmy się miejscami.
Teraz ja miałam na rękach tarcze, a on wyprowadzał ciosy i kopnięcia.
- Ładnie. Mocniej.
- Krzywdę ci zrobię.
- To zrobisz.
Na moje słowa bokser prychnął z irytacji.
- Ta noga już nie sprawia ci problemu, zauważyłam.
- Może.
- Poważnie. Kopiesz nią z taką samą siłą, co lewą.
Mruknął coś w odpowiedzi.
- Będzie dobrze.- zapewniłam, ściągając tarcze z rąk.
Podeszłam do Yuri'ego, który w tej chwili był zaaprobowany piciem wody, ale gdy podeszłam to natychmiastowo przyciągnął mnie do siebie.
Wtuliłam się w jego rozgrzany tors.
- Spociłem się.
- Mam to gdzieś.- mruknęłam nie zmieniając pozycji.
Poczułam jak jego ręka obejmuje moje plecy, a druga przeczesuje moje splątane włosy.
I wiedziałam, że nie zamieniłabym takich chwil nawet za wyjście z więzienia.

Już za kilka dni wszystko się rozstrzygnie.
Wiedziałam, że ktoś tu jest znakomicie przygotowany.
Ma determinację i dąży tylko do zwycięstwa, którego pragnie bardziej niż tlenu. Które będzie nagrodą za przeżycie. On wiedział co ma zrobić. Musi dowieść, że jest czegoś wart.

A ja wiedziałam, że o to nadszedł jego czas. Kiedy to chłopak od mycia kibli znów stanie się królem więziennych wojowników.

Improwizacja.
Adaptacja.
Wytrwałość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top