Rozdział 11 Jego koniec
Znów byłem na sali, wylewając z siebie galon potu i przerzucając żelastwo. Już za miesiąc zaczynają się walki. A to oznacza, że znów będzie się tutaj kręcił Gaga.
Jest on typem człowieka, z którym wolałbym mieć jak najmniej do czynienia, albo wręcz przeciwnie– znaleźć się z nim w klatce.
Póki, w najmniejszym nawet stopniu, łączą was wspólne interesy, można uznać, że jesteś bezpieczny.
Ale gdy ta hiena wyczuje okazje, sprzeda cię bez wahania.
Rozmyślając o mojej znajomości z nim, wykonywałem kopnięcia z obrotu.
W pewnym momencie obracając sie, chciałem kopnąć piszczelem worek i robiąc zamach nogą zewnętrzną, owszem kopnąłem w worek.
Wykręcając przy tym staw kolanowy.
Bolało i to kurewsko.
Jeszcze gorzej niż gdy ten pierdolony czarnuch założył mi na nie dźwignie.
Kurwa a było już tak dobrze.
Zacisnąłem zęby, wstając.
Teraz tylko dostać się do celi, nie napataczając się na żaden plebs.
Dotarłem do celi i wygrzebałem ze swoich rzeczy resztki jakiejś maści i bandaż.
Lily nie było, ale ucieszyłem się zbyt wcześnie. Wiadomo, że szczęście od teraz przestało się mnie trzymać.
Rudzielec wyszedł z łazienki i spojrzał w moją stronę, tak więc nie zdążyłem zakryć kolana, które zdążyło zajebiście spuchnąć i zmienić kolor.
Lily's pov.
Widziałam jego rozjebane kolano, byłam w lekkim szoku.
- Co się...- nie dokończyłam.
- Wypierdalaj.- syknął groźnie, wkurwionym głosem, a jego wzrok chciał, jak się domyślam, zabijać.
Nie miałam mu za złe. Wiedziałam, że ostatnią rzeczą, którą chciałby Yuri, jest to by, ktoś widział jego słabość. Doskonale go rozumiałam, z autopsji wiedziałam, że bezbronność jest najgorszym uczuciem, bo stawia cię na przegranej pozycji. Na pozycji ofiary. Nie czujesz kontroli na sytuacją i nad drugą osobą. Kurwa nie czujesz kontroli nad własnym życiem.
- Nie.- stwierdziłam twardo i podeszłam do niego, mimo jego "groźnej" miny.
Zabrałam z jego rąk coś co musiało być maścią i zajęłam się jego kolanem.
Sama nie wiedziałam czemu.
Coś przejmująco smutnego mnie uderzyło, gdy patrzyłam na niego w takim stanie.
Oczywiście nadal był tym samym BEZSPRZECZNIE silnym mężczyzną, z którym nikt nie mógł się równać, który budził respekt w każdym, który się nie poddawał, który walczył do ostatku sił, który nie przyznałby się do słabości, nie pokazałby jej, który był uparty, który jest wojownikiem, którego ko...
Spojrzałam na jego twarz. Nie patrzył na mnie.
Odwróciłam jego głowę w swoją stronę, dotykając jego szorstkiego policzka. Od kilku dni nie ma nawet czasu by się ogolić.
- To nie stało się dzisiaj, prawda?- spytałam delikatnie. Naprawdę nie chciałam go rozwścieczyć, a wiedziałam, że już sprzeciwiając się mu i oglądając go w tym stanie, podpisałam na siebie wyrok.
Choć przyznaję, chcę sprawdzić jaka jest granica i na jak dużo mogę sobie pozwolić.
- Jakie to ma znaczenie?
- Boyka...
- Już dość. Nie muszę ci się spowiadać z niczego.
- Nic takiego nie powiedziałam. Myślałam tylko...
- Że co?! Że jak cię posuwam, to automatycznie stajesz się kimś bliskim?! Oświece cię, tak nie jest. Nie jesteś niczym więcej niż workiem na spermę. Na co liczyłaś? Że cudem zwolnią nas z tego pierdla, a na wolności kupimy domek z ogródkiem, pieska i będziemy mieć trójkę dzieci?! Otwórz kurwa oczy albo dorośnij dziecino. Myślisz, że mogłabyś być przykładną żoną zajmującą się dziećmi i domem, a ja byłbym pieprzonym deweloperem. Uważasz, że normalne życie jest dla nas?! Nasza zasrana przyszłość kończy się w murach tego piekła zrozum to kurwa.- zakończył.
- Nie, nie łudziłam się na szczęśliwe życie, ani na to, że okazałbyś się lepszym człowiekiem niż na jakiego wyglądasz. A teraz radź sobie sam.- powiedziałam rzucając maść obok niego, na łóżko.
Wyszłam z celi idąc, a jakże, na salę treningową. Dzięki komuś... stała się ona dla mnie odskocznią od problemów, ale też niestety zawierała zbyt wiele wspomnień.
Boyka pov.
Kurwa na chuj mi to było...
Połowa z tych rzeczy była prawdą, ale i tak nie miała nigdy ich usłyszeć.
Zresztą czemu ja się tak przejmuję jakąś małolatą, mam większe problemy, na przykład Makov'a i Gage na głowie. Jeden cofnie mi przywileje, drugi znajdzie sobie innego pożal się fightera.
I się skończy swobodne przemieszczanie się po mamrze.
A ja i tak nie byłem w stanie myśleć o niczym innym jak o rudym tajfunie prawdziwej furii, który wypadł, chwilę temu z celi.
- Kurwa mać!- krzyknąłem kopiąc baniak z wodą, zdrową nogą.
Lily's pov.
Byłam taka wkurwiona.
Nie, nie na niego.
Na siebie, za to, że miał rację. Za to, że jestem naiwna za to, że robiłam sobie nadzieję i wreszcie za to, że w ogóle się tutaj znalazłam.
Usiadłam pod ścianą układając kolana pod brodą i oplatając je rękoma. Po moim policzku spadła mimowolnie łza, którą starłam rękawicą.
Tak jak mówiłam, wszystko na tej sali sprawia, że o nim myślę.
Najgorsze jest to, że nadal chcę mu pomóc.
•••
~Kilka dni później.
Gabinet naczelnika~.
Boyka pov.
- Miło cię widzieć, Panie Boyka
- Ciebie nieszczególnie. Zlituj się i przejdź do rzeczy.- odpowiedziałem, ścierając mu irytujący uśmiech, z pyska.
- Jak noga?- spytal niewinnie, ale coś się za tym kryło.
- Jak sam widzisz, mam dwie.- stwierdziłem obojętnie.
- Tak? Można by powiedzieć, że raczej półtorej.
-...
- Widzisz, jest bardzo mało rzeczy, które umyka moim oczom i uszom.
- Niewątpliwie.
- Ale przejdźmy do meritum. Ze względu na stan zdrowia zostajesz odsunięty od walk i to nie podlega dyskusji. Możesz odejść.
- Pożałujesz tego. Dobrze wiesz, że nie znajdziesz nikogo lepszego, kto zapełni ci kiermanę forsą.
- Strażnik! Odprowadź więźnia.
Ha, teraz to więźnia, a przedtem było "proszę pana", wiedziałem.
Klawisz do mnie podlazł, biorąc za bary i chciał wyprowadzić.
Odwróciłem się jeszcze do dyrektora.
- To jeszcze nie jest kurwa koniec!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top