Rozdział 28 Walka nie tylko w ringu


- Jak się czujesz?
Byłam w celi. W końcu. Tutaj mogłam odetchnąć. Paradoksalnie czułam się bezpiecznie w tym pomieszczeniu. Pozdrawiam każdego klaustrofobika, ha.
W teraźniejszym czasie, masowałam barki Rosjaninowi. Bo po co przed treningiem, jak normalny człowiek, zrobić rozgrzewkę, a po nim rozciąganie i nie cierpieć z powodu spiętych mięśni?
Z nim naprawdę czasem jest gorzej niż z dzieckiem.
Nie powiedziałam nic o mojej rozmowie z Gagą.  Nie chciałam go martwić i musiałam to załatwić sama. Miałam nadzieję, że może uda mi się wyjść z tego cało.
Mi i Boyce.
Prawdę mówiąc chciałam zapomnieć, ale niestety wiem też, kto zapomnieć mi nie da.
- Tak samo jak z każdym kolejnym dniem tutaj.- odpowiedział na moje pytanie, wyciągając mnie z zamyślenia.
- Tylko czemu mam wrażenie, że kłamiesz.
- Przewrażliwiona jesteś.
- Ej!- uderzyłam go w bark i powiedziałam: - Uważaj lepiej. Uczyłam się bić od prawdziwego mistrza.
- Musiał być niesamowity.- parsknął.
- Poniekąd. Momentami nie dawało się z nim wytrzymywać.
- Oh? Nie mógł być taki zły.
- To prawda. Był gorszy niż sobie wyobrażasz.
- Dlaczegoż to?
- Taka maruda z niego wychodziła czasami. W dodatku nic nie mogłam zrobić z jego nadopiekuńczością.
- Hm, ale myślę, że miał też wiele zalet.- stwierdził z pewną miną.
- Przyznaję, trochę ich było. Był niezwykle troskliwy, silny, waleczny. Najlepszy wojownik.- zakończyłam całując odbiorcę moich słów.
Yuri odwzajemnił mój pocałunek, wplatając dłoń w moje włosy.
- Kocham cię.- powiedział po chwili, patrząc mi w oczy.
- Ja ciebie też.- odpowiedziałam.
Klęknęłam między jego nogami i oparłam swoje czoło o jego, westchnęłam mówiąc:
- Powiedz mi co cię trapi?
- To nic takiego.- odparł.
- Yuri, proszę.- powiedziałam biorąc jego twarz w dłonie.
Ten westchnął w odpowiedzi i myślałam, że na tym się skończy, ale wbrew temu co sobie myślałam, on zaczął mówić:
- Kilka godzin wcześniej Raisa poprosił mnie o mały sparing. Chciał się sprawdzić przed kolejną walką, rozstrzygającą kto ma iść do turnieju. Zabiłem go, rozumiesz? Nie zszedł nawet z ringu.

Przytuliłam go, myśląc jak mam mu odpowiedzieć. Wiedziałam, że będzie czuł się winny.
- To mogło się zdarzyć. Sam wiesz jaki to sport, sam mówiłeś, że lepiej gdyby niektórzy trzymali się z dala od ringu."Osoby, które nie muszą walczyć, nie wchodzą do ringu".
Ta śmierć mogła spotkać ciebie i nie wiem co bym wtedy zrobiła... To, że nie jest to dla ciebie obojętne oznacza tylko, że masz serce po dobrej stronie.

- Nigdy nie zginę na ringu. Pragnę zwycięstwa będącego wtedy synonimem przeżycia. Chcę tego bardziej niż tlenu, bo mam do kogo wrócić.- tkwiłam w jego mocnym uścisku, słuchając jego słów, które sprawiły, że martwiłam się minimalnie mniej.
- Wiem. Wierzę, że zawsze do mnie wrócisz.- odpowiedziałam mu.

Po czasie odeszłam, podchodząc do drzwi, a w nich odwróciłam się jeszcze mówiąc:
- Boyka.
- Hm?
- Ktoś dał ci twój talent. I ten ktoś nie powinien mieć pretensji, że go wykorzystujesz. A już niedługo będziesz bił innych, w pełni legalnych zawodach. To sport. Z zasadami.

I wyszłam z celi, zmierzając na salę. Kciukiem otarłam spływającą mi po policzku łzę.
Czyżbym już teraz zdawała sobie sprawę, że z gry Gagi tylko jedno z nas wyjdzie żywe?
Oczywiście. Tak...

•••

Gabinet Makov'a.

Znów tutaj wylądowałam. Po kilku godzinach walenia w worek.
Nie wiem czemu.
W mojej ocenie, zbyt wiele razy już tu byłam i wygląd gabinetu doprowadza mnie do pożygu.
Makov patrzy na mnie przez chwilę, zanim w końcu się odzywa:
- Ktoś to dla ciebie przysłał.- podnosi paczkę i podaje mi ją.
- I to jedyny powód, dla którego tu jestem?- kątem oka zobaczyłam, że przesyłka jest od matki.
- Jedynie pretekst.
- Wspaniale. Ty też zaczniesz w coś ze mną grać, tak jak Gaga?
- Skoro już o nim mówimy, to jaką decyzję podjęłaś?- zapytał po tym jak uśmiechnął się sarkastycznie.
- A jak ci się wydaje? Nie będę jego dziwką.- stwierdziłam ostro.
- Nie wydaje mi się żebyś miała duży wybór.
- Wiesz co, chuj ze mną. Chodzi mi jedynie o Yuri'ego i lepiej dla waszej dwójki, żebyście dotrzymali umowy.
- Możesz już iść.
- Pamiętaj.- tak, musiałam mieć ostatnie słowo.

Dziewczyna opuściła biuro, a mężczyzna chwilę myślał, drapiąc się dłonią po dwudniowym zaroście.
- Do jakich poświęceń dla niego, jesteś gotowa Shatunov?

•••

I niby na chuj ta paczka?
Z kolei, w co ty pogrywasz mamuś?
To wszystko robi się jakieś popierdolone.
Siedząc w celi postanowiłam ją otworzyć, choć wiadomo kto musiał dorzucić swoje trzy grosze.
- Co tam masz?
- A daj spokój. Mojej matce coś odpierdala.

Otworzyłam paczkę, czując jak Rosjanin zagląda mi przez ramię. Obojętne. A w paczce były...
- Ubrania. Wow.- stwierdził bokser.
- Wreszcie nie będę kradła twoich bluz.- zaśmiałam się.
- Nie narzekam. Uroczo wyglądasz.
- No dzięki.- odstawiłam pudełko i powiedziałam mężczyźnie, że idę pod prysznic.

Wiedziałam, że w pakunku oprócz spodni khaki i bokserki było coś jeszcze. Ta paczka była za ciężka jak na te dwie rzeczy. I coś mi mówiło, że powinnam to sprawdzić w samotności.

•••

A sposobność do tego przyszła już kilkanaście minut później, gdy mój chłop wyszedł zrobić trening.

Wzięłam znów paczkę i wyjęłam z niej spodnie 3/4, podobnego koloru bokserkę i brązowe trapery.
Na dnie pudełka zobaczyłam gorset i pieprzoną diamentową kolię, którą pamiętałam z dzieciństwa.
- Pojebało ją chyba.- powiedziałam do siebie.
Moja matka zawsze byłaby w stanie mnie zabić gdyby jej biżuterii coś się stało, a teraz jak gdyby nigdy nic przysyła mi to do więzienia. No, co jest kurwa?
Nawet nie chcę myśleć jaki cel, jej teraz przyświeca. To wszystko tak mnie męczy; pół zawarta umowa z Gagą, bliski termin przyjazdu innych więźniów, a każdy z nich będzie chciał zabić na ringu mojego mężczyznę, jedna wielka niewiadoma związana ze zniknięciami więźniów i wolno kształtujący się brak przyszłości, dla mnie i fightera.

•••

- Tak, wszystko jest przygotowane. Mamy wolne cele, oddzielone od nie grypsujących, zmodernizowaną salę do ćwiczeń i przygotowany ring.

W słuchawce dało się usłyszeć jedynie jakieś szumy, na które dyrektor odpowiedział:

- Jest to zamknięte przedsięwzięcie, ale pewna grupa osób będzie miała umożliwione wejście do więzienia i bezpieczny tu pobyt, na czas oglądania walk.

Głos zza słuchawki wydaje się aprobujący.

- Tak, również z uczestnikami przyjadą tutaj ich protektorzy...

- Myhm, same zakłady ruszą bezpośrednio przed pierwszą walką.- kolejne zapewnienia Makov'a.

- Nie ma powodów do obaw, wybraliśmy już swojego zawodnika.

- Dlaczego nie jest podane do wiadomości publicznej? Oh dbamy o jego prywatność, którą nasz bokser bardzo ceni. Musi pan to rozumieć.

Rozmowa w podobnym tonie trwała jeszcze jakiś czas, a Makov coraz trudniej znosił grad pytań.

- A niech te twoje przeklęte pomysły, Gaga.- westchnął głęboko odkładając słuchawkę.
Od kilku dni trwały rozmowy z naczelnikami więzień i samymi menadżerami poszczególnych zawodników.
Ta robota była jeszcze bardziej męcząca niż zarządzanie zakładem karnym.

Mężczyzna naprawdę był sceptycznie nastawiony do tego całego pomysłu.
I jest nadal.
Już sama potrzeba zwolnienia cel, a tym samym pozbycie się ciał było dosyć problematyczne.
Ale czego nie robi się dla kilku sztywnych...

... banknotów oczywiście.

No i dzięki temu, pozostała część więźniów mogła otrzymać naturalnej produkcji mydło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top