Rozdział 2


- Słuchajcie, to nie są żarty. To bardzo poważna sprawa - powiedziała Kobieta rozglądając się dookoła - Wasze koleżanka nie żyje, a ja zrobię wszystko by dowiedzieć się jak do tego doszło. Jeśli ktoś coś wie, cokolwiek co mogłoby pomóc w śledztwie, niech natychmiast się do mnie zgłosi. Dodatkowo każdy z Was zostanie przesłuchany.

W klasie rozległy się pomruki niezadowolenia. Czy to ich wina, że dziewczyna nie żyje ? Nie chcieli być oczerniania ani tracić cennego czasu.

Jednak pani porucznik Jamenson nie zamierzała odpuścić. Nie obchodziło jej ile cyferek na kontach mają rodzice tych dzieciaków, za wszelką cenę zamierzała dojść do prawdy. Prawdy kto zabił niewinną dziewczynę i jak to możliwe, że w tak dobrze strzeżonej szkole nikt nic nie zauważył ani nikt nic nie wie. Widziała w tym jedno wyjaśnienie, każdy coś ukrywał i miał coś na sumieniu.

- Pan jako pierwszy Panie Balsano - powiedziała Ciemnowłosa Kobieta - Proszę za mną.

Wyszła z klasy, a ubrany w szkolny mundurek - ciemne spodnie, białą koszulę i granatową marynarkę - chłopak poszedł za nią. Klasa mogła kontynuować przerwaną im lekcję angielskiego, jednak nikt nie miał teraz do tego głowy. Każdy myślał o tym co powiedziała policjantka, o tym, że w ich szkole prowadzone jest śledztwo.

Szczególnie przejmowała się Ambar Smith, choć nie dała po sobie tego poznać  - w końcu to jej chłopak był teraz przesłuchiwany.

- Dobrze, Matteo - powiedziała Kobieta gdy zostali sami w pustej sali - Co możesz mi powiedzieć o ofierze ?

- Chodziliśmy do jednej szkoły, mieliśmy niektóre zajęcia razem, to wszystko - wzruszył ramionami Nastolatek.

- Jesteś pewny ? - spytała - Bo z tego co wiem, spotykałeś się z nią.

Balsano zachował pokerową twarz, ale w środku zaczął się denerwować. Nikt nie powinien wiedzieć o jego romansie, gdyby to się wydawało straciłby nie tylko dziewczynę, ale i reputacje w szkole oraz uznanie rodziców i przywileje które od nich ma.

- To jakaś bzdura - stwierdził - Mam dziewczynę, po co miałbym widywać się z kimś innym.

- Dobre pytanie - stwierdziła patrząc na niego - Po co ? Może czegoś brakowało Ci w związku z Ambar ? Może nie czułeś tego czegoś ? A może po prostu chciałeś się zabawić ? - wzruszyła ramionami - Nie wiem tego, ale z jakiegoś powodu widywałeś się z nią i chciałeś za wszelką cenę ukryć to w tajemnicy. Może to jest motyw.

- Co ma Pani na myśli ?

- Może dziewczyna chciała wyznać prawdę o Waszej relacji, a Ty tego nie chciałeś i...

- I co zabiłem ją ? - uniósł brwi Matteo - Wie Pani kim są moi rodzice ? To najlepsi prawnicy w Buenos Aires więc wiem co nieco o procedurach. Nie może mi pani nic zarzucić nie mając dowodów. To są jedynie jakieś Pani wymysły, na które nie ma dowodów. Jeśli to wszystko, to pójdę już.

- Naprawdę Cię nie obchodzi, że dziewczyna z którą się widywałeś nie żyje ? - zapytała Kobieta - Nie chcesz wiedzieć co się stało, kto to zrobił ?

- Przykro mi, że tak się stało, ale ja nie mam z tą sprawę nic wspólnego, nie zrobiłem tego - powiedział ostrym tonem Brunet i wstał kierując się do drzwi- Może jak chce Pani szukać winnych niech zacznie od dyrekcji szkoły. To oni wpadli na ten chory pomysł z przyznawaniem stypendiów. To było jasne, że ona i jej znajomi tu się nie odnajdę. Coś musiało się stać...

- Mówisz, że to wina różnic społecznych ? Dlaczego ?

- A dlaczego toczą się wojny na świecie ? Przez różnego typu różnicie społeczne - wzruszył ramionami Nastolatek - Liceum to nie odległa planeta byśmy byli na to odporni. Przesiąknęliśmy tym od rodziców, otoczenia.

Policjantka pozwoliła mu wyjść, zapisując jego słowa. Na razie nie widziała w tym jeszcze sensu, ale później może się to przydać. Na początku zeznania świadków to wielki bałagan pytań i niedomówień, ale z czasem można połączyć jeden fakt z drugim i stworzyć narracje, która doprowadziła do tragedii. Na to liczyła, że krok po kroku uda jej się poznać prawdę i dowiedzieć się kto zabił Lune Valente.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top