Rozdział 10
- To damska łazienka - odrzekła Ambar ocierając łzy i podnosząc wzrok, na chłopaka który stał przed nią.
- To nie pierwsza zasada, którą złamałem - uśmiechnął się lekko Ramiro i ukucnął obok niej, głaszcząc ją pocieszająco po kolanie - Chcesz stąd iść ? Możemy pojechać do domu.
Ucieczka brzmiała kusząco. Właśnie tego teraz potrzebowała. Schować się pod miękkim kocem z kaszmiru, włączyć jeden z ulubionych filmów i zejść całą tabliczkę czekolady oraz pudełko lodów, nie martwiąc się o kalorie. To coś bez znaczenia, gdy całe życie się rozsypuje. Tego właśnie potrzebowała. I kogoś obok, do kogo po prostu mogłaby się przytulić. Wiedziała, że on byłby przy niej. Tak jak zawsze. Zaczęła żałować, że wcześniej nie poprosiła go o pomoc.
- Tak - pokiwała głową - Będę musiała Ci o czymś powiedzieć, jak już będziemy w domu.
- Okej, to wstawaj mała - wstał i podał jej rękę - Czas na małe wagary.
Nie wyobrażał sobie nawet jak musi się czuć. Wiedział co sam czuł - nienawiść do Matteo i wściekłość. Jak on mógł tak zdradzić i zranić Ambar ? Piękną i niesamowitą dziewczynę, która zrobiłaby dla niego wszystko ? Była niczym róża, na zewnątrz miała kolce, ale w środku była delikatna. Nikt tego nie zauważał prócz niego, wszyscy dawali jej cierpienie, na które nie zasłużyła, a on nie mógł dłużej stać obojętnie.
- Jesteś skończonym dupkiem - odrzekł Ramiro gdy idąc korytarzem natknęli się na Matteo.
Ambar chciała go odciągnąć i nie wywoływać scen, ale Ramiro za długo milczał w tej sprawie. Sprzedał mocny prawy sierpowy zaskoczonemu Balsano, tak, że upadł on na podłogę. Korzystając z zamieszania Ramiro złapał Ambar za rękę i wybiegli ze szkoły. Poszli do zaparkowanego na parkingu jego czarnego samochodu, wsiedli i odjechali prosto do rezydencji Smith.
- Usiądź sobie, a ja wezmę coś do jedzenie i pogadamy - powiedział Ramiro gdy weszli do domu.
Blondynka usiadła na kanapie w salonie i wyciągnęła koc, którym się przykryła. Włączyła telewizor, ale ciszyła go, gdy do pokoju wszedł Ramiro z tacą jedzenia. Uwielbiał jedzenie jak i rozpieszczanie Ambar, a teraz mógł zrobić dwa w jednym. Dlatego przyniósł czekoladę, lody, ciasto czekoladowe, ciasteczka, żelki i czipsy. Wszystko co słodkie, niezdrowe i tuczące. Ale to właśnie czekolada wytwarza hormon szczęścia, którego dziewczyna tak bardzo teraz potrzebowała.
- Więc, co chcesz mi powiedzieć ? - spytał gdy postawił stale na stoliku i usiadł obok niej na kanapie.
- Prawdę, o tym, że wiedziałam że Matteo mnie zdradza od paru tygodni... - zaczęła.
Brunet spojrzał na nią zaskoczony, a ona zaczęła mu opowiadać wszystko. To jak nakryła Matteo z Luną i nagrała. Kłótnie i to jak ją szantażował. Potem za każdym razem gdy widziała ich razem wiedziała co się dzieje, ale nie mogła nic zrobić, to ją bolało. Powiedziała jak bardzo brzydził ją dotyk i widok Matteo, jak źle się czuła udając jego dziewczynę. To, ze kochała go, ale po tym znienawidziła i bała się go. Może kiedyś wybaczyłaby mu zdradę, ale szantażu nigdy. Opowiedziała mu o tym jak czuła się bezsilna i uwięziona i nie wiedziała co zrobić. Oraz o tym, że nie wie skąd w sieci znalazło się to nagranie bo to nie była ona.
- Maleńka - westchnął Ramiro i przytulił ją do siebie z całej siły - Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałaś ?
- Myślałem, że Cię chronię, naszą relację - powiedziała - Nie chciałam Cię stracić, więc musiałam udawać...
- Nie wierzę, że zrobiłaś to dla mnie - pogłaskał ją po włosach.
- Zrobiłam to z bardzo egoistycznych pobudek. Nie dałabym rady bez Ciebie, potrzebuje Cię - wyznała Smith.
Zdecydowanie nie potrzebowało go jak brata, a kogoś ważnego, o wiele bardziej i mocniej.
- Teraz możesz z nim zerwać i obiecuję, że zapłaci za to i więcej się do Ciebie nie zbliży - powiedział Brunet - Nie mogę w to wszystko uwierzyć - pokręcił głową - Zdrady, sekstaśmy i to cholerne zabójstwo. Ta szkoła to jakaś katastrofa - spojrzał na nią i odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy - Jeszcze rok maleńka. Wyjdziemy na studia.
- My, w sensie razem ?
- Mhm - kiwnął głową - Gdzieś daleko gdzie nikt nas nie zna. Zamieszkamy razem, będziemy mogli chodzić na randki, trzymać się za rękę czy całować na ulicy. Mamy przecież inne nazwiska, nikt nie będzie dochodził do tego jakie są relacje między naszymi rodzicami. Będziemy mogli być sobą.
- To brzmi... naprawdę świetnie - uśmiechnęła się lekko Ambar.
Położyła głowę na jego ramieniu, chcąc być jeszcze bliżej niego. Potrzebowała jego ciepła, jego bliskości, jego obecności. Jego. Tylko on umiał poprawić jej humor.
- Obiecuję Ci, że tak będzie - powiedział Chłopak głaszcząc ją po plecach - Zapomnisz o tym wszystkim i będziesz żyć pełnią życia, bawić się, robić co chcesz. Będziesz szczęśliwa, oboje będziemy razem.
Ta wizja brzmiała niemal idealnie. Ale pozostawał jeden problem, trzeba było przetrwać do końca szkoły.
„ Byli tylko ludźmi upici ideą o miłości, która uleczy ich wszystkie bóle i złamania „
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top