Rozdział 4

- Wszystko okej, jesteś jakaś milcząca - zauważyła Spencer.

Brązowowłosa oraz Cheryl wracały razem ze szkoły, gdyż mieszkały niemal po sąsiedzku. To zawsze duży plus mieć obok przyjaciółkę, razem iść albo wracać ze szkoły, wymykać się na potajemne spotkania. A akurat obie często tego potrzebowały, ich rodziny nie należały do najłatwiejszych, ale kogo takie były ?

- Jasne, po prostu zamyśliłam się - pokręciła głową Rudowłosa jakby chciała odgonić złe myśli - W domu jest trochę napięta atmosfera w związku z firmą. Skoro Jason nie może być dziedzicem, wszystko przypada na mnie, a rodzice są pewni, że sobie nie poradzę, więc...

Cheryl była dziewczyną jedyną w swoim rodzaju. W szkole pewna siebie, złośliwa, królowa. W domu sprawy nie raz wyglądały inaczej. Jej rodzice, cóż delikatnie rzecz ujmując nigdy nie byli rodzicami na medal choć stwarzali takie pozory. Wizerunek przecież był bardzo ważny. Sprawiali wrażenie idealnej rodziny, ale w zaciszu domu, były kłótnie, pusta, samotność, pretensje, a na pewno nie było miłości. Ani między jej rodzicami, ani między nimi, a nią. Dziewczyna chciała być kochana, mieć ciepły dom, gdzie czułaby się bezpieczna, ale rodziny się nie wybiera jest taka jaka jest.

- Jeszcze nigdy nie spotkałam się z sytuacją abyś sobie z czymś nie poradziła - uśmiechnęła się lekko Spencer - Jesteś jak takie małe wiśniowe tornado - zaśmiała się - Roznosisz wszystko na swojej drodze.

- Nie wiem czy zawsze jest to zaletą - stwierdziła Blooosm.

Ona też stwarzała pozory inne niż rzeczywistość. Każda z nich to robiła. Każdy uczeń liceum i każdy człowiek. Wszyscy żyli w sztucznym świecie, dali się omamić i oszukać. Wszyscy dbali o pozory, o to jak postrzegają ich inni i zatracili się w tym.

- Jest - pokiwała głową Spencer - Ale dobrze Cię rozumiem, rodzina umie dać w kość.

Spencer coś o tym wiedziała. Jej rodzice bardzo wiele od niej wymagali, by była tak dobra jak oni, albo lepsza. Nie było mowy by nie poszła na zajęcia dodatkowe, nie dostała szóstki czy nie wygrała konkursy. Nauka, sport, zajęcia dodatkowe, a to tego jeszcze być miłym i eleganckim. A gdzie czas choćby na sen ? Właśnie bardzo często go brakowało. Spencer robiła wszystko by zaspokoić ambicje rodziców. Wiedziała, że chcą dla niej dobrze. I uwielbiała chwile gdy jej gratulowali, byli z niej dumni. W jej przekonaniu te krótkie chwile były warte cierpienia jak niespanie przez całą noc. Czasem jednak nawet duże dawki kofeiny nie pomogą i trzeba sięgnąć po coś mocniejszego jak narkotyki. Idealna uczennica, wzorowa córka, także ma swoją mroczną stronę. A kto jej nie ma ? Każdy skrywa jakieś trupy  w szafie, czasem nawet dosłownie.

- Jakby co, to dzwoń, albo pisz  - powiedziała Brunetka.

- Jasne, do jutra - przytuliła ją lekko Cheryl i poszła w prawo, a Spencer w lewo. 

Te kilka ostatnich metrów musiały przejść same by trafić do swoich domów. Czasem samotność była potrzebna by oczyścić umysł, ochłonąć i dać sobie odpocząć. Czasem trzeba było pobyć samemu aby usłyszeć własne myśli i metaforyczny głos serca. Jednak bywało też tak, że samotność przerażała, niosła myśli, które przytłaczały. Jeśli jest źle będąc samemu, to znaczy, że źle się czuje z samym sobą, a to nic dobrego.

Obie dziewczyny bardzo się różniły, zaczynając od wyglądu, poprzez zainteresowania i priorytety. Ale jedno zasadniczo je łączyło, cholernie wymagając rodzice, pragnienie ich ciągłej uwagi i trudne relacje. Bo czasem to nie ulubiona muzyka czy film, jest tym co łączy dwie osoby w przyjaźń, a podobne problemy. Nikt nie zrozumie Cię tak, jak ten co przechodzi to samo. A zrozumienie jest podstawą każdej relacji, tak niedocenianą i tak rzadko spotykają w tych czasach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top