Rutyna, Czyli Moje Życie
Ekskjuzmi, sam prolog? Tak nie może być wytyfy
~Filip~
Czy to raj? Nie. Ja wciąż żyje, a to tylko głupi promień słońca przebijający się przez moje rolety.
Dziś rozpoczęcie roku, i akurat wczoraj starzy musieli pojechać do innego miasta na jakieś spotkanie służbowe. Nie dziwi mnie to, sami przyznali, że byłem wpadką i nie lubią mojego towarzystwa.
-obym nie trafił na jakichś idiotów jak w podstawówce
Przetarłem oczy które zaraz potem otworzyłem, powieki zdawały się takie ciężkie, chciałbym jeszcze chwilę tu zostać ale nie mogę. Muszę wstawać do szkoły.
Z tak wielkim entuzjazmem podniosłem się mając nadzieję na jakiś odskok od codziennej rutyny jednak co mogło się stać abym znów nie zwiedził 4 miejsc w domu, robiąc te same czynności, myśląc jak bezboleśnie się zabić. Nic.
Wyjąłem nogi z pod kołdry i wsadziłem je do klapek które idealnie stały obok mojego łóżka. Godzina. 9:36. No cóż, jak się spóźnię to się nie dowiem która to moja szafka i kim jest moja klasa z wychowawcą włącznie. Żadna strata. Ale jednak nie chce niszczyć ojcu reputacji, on musi mieć zadbanego, punktualnego i pilnego syna. Takie już życie dziecka jednego z najbogatszych osob w kraju. Pieprzonego prezydenta miasta (Oj tak).
Błagam żebym w nowej budzie miał fame i przyjaciół, a nie, że się chwale pieniędzmi ojca. Tak jak to było w starej szkole, klasy 6-8. Najgorszy okres.
Wstałem i podszedłem do garderoby, wybrałem swój garniak i ubrałem go szybko. Nie myłem się bo po co, wczorajsza godzinna kąpiel powinna wystarczyć. Wyszedłem z pokoju i zawitałem do łazienki. Załatwiłem swoje sprawy i ogarnąłem się jakoś. Chuj z włosami, w tym roku ulizanego Filipa nie będzie, nie po to tyle zapuszczam włosy, żeby mamita mi robiła fryzurę na nerda.
-trzeba będzie je pofarbować. Różowy! Będzie idealnie, ale to później
Wyszedłem z łazienki i Skierowałem się do jadalni. Szybka wymiana dzień dobry z kucharką i do żarełka. Oczywiście płatki z mlekiem czyli śniadanie inteligentnych ludzi. Przez całe życie, w kółko tylko je jem więc po co to zmieniać. A no tak. Odskok od rutyny. I tak nie mam na nic innego ochoty.
Ta cała rutyna. Rutyna to moje życie. W kółko te same czynności, ci sami ludzie, chciałbym mieć dziewczynę, żeby nie było mi tak samotnie i nudno.
Albo chłopaka, mi tam wszystko jedno, jestem bi. Kropka. Chciałbym po prostu kogoś z kim każdy dzień wygląda inaczej bo jest wyjątkowy. Każdy pocałunek różni się od siebie długością i namiętnością. Przecież nieda się przeżyć czegoś idealnie tak samo dwa razy. Czyż nie?
-paniczu za 10 minut ma Pan rozpoczęcie, zalecam już wyjść z domu
-spoko już idę
Pan Kuba jest super, może i jest poważny ale to on wypusza mnie na imprezy, to on pomaga mi z zadaniami i jest jedynym dorosłym który się mną interesuje.
Zerwałem róże z krzaku obok drzwi, żyletką odciąłem kolce i znów schowałem to cholerstwo do kieszeni. Powolnym i spokojnym krokiem udałem się do mojego nowego liceum.
Duży, kremowo-szary budynek, z czerwonym dachem, pięknym ogrodzeniem, murem z idealnie ściętych krzewów, dwoma boiskami, placem zabaw i te piękne zielone szafki w środku. No cóż, chociaż wygląda sympatycznie, ciekawe jak atmosfera.
Nie dowiem się jak nie sprawdzę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top