Ah Ci Rodzice

Te słowa wbiły mnie w ziemię. Nigdy bym się nie dopuścił takiego czynu, zwłaszcza na nim.

-przepraszam

-nie musisz, to tylko sen

-sen w którym zrobiłem Ci wielką krzywdę, obiecuje, że nigdy w życiu cię nie zgwałce, nigdy w życiu cię nie przelecę bez twojej zgody, nawet cię nie dotknę, bo cię kocham i nie chce żebyś cierpiał, jasne?

-jak słońce :3 a tak w ogóle co cie tu sprowadza

-zły sen

-nie, nie, nie, nie, nie, nie, proszę cię fifi nie płacz

-chciałbym a-ale nie umiem

-co ci się śniło

-w skrócie, nienawidziłeś mnie, mówiłeś, że mnie nie kochasz i inne

Chłopak delikatnie pocałował mnie w kącik ust i złączył nasze czoła razem, cały poczerwieniałem ale przynajmniej łzy przestały lecieć

-Filip, nigdy w życiu bym nawet nie pomyślał, że cię nienawidzę, jesteś moim najlepszym przyjacielem, jesteś dla mnie jak brat, jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Kocham cię i nic tego nie zmieni skarbie

(oh God ale cringe)

-you made my Day honey :33

(kc inglisz, Ajm soł sori)

Uśmiechnąłem się najszczerzej jak tylko mogłem, nic nie było w stanie opisać mojego szczęścia w tym momencie. W końcu, nie codziennie mam okazję usłyszeć tak wspaniałą rzecz od ukochanej osoby, jeszcze stykając się czołami i trzymając za ręce.

-może skończmy już te czułości, jest 5 rano a wy nie śpicie

-wybacz mamo, oboje mieliśmy ciężką noc (😏) wiesz, koszmary itp.

-połóżcie się jeszcze chwilę, ja lecę do pracy, pa

Położyliśmy się oczywiście wtuleni w siebie. Panowała grobowa cisza, nie była ona niezręczna, rozumiemy się bez słów, nie są nam one potrzebne.

Leżeliśmy tak dłuższą chwilę, nigdy nie czułem się tak wspaniale. Nie byłem samotny, nie płakałem, nawet nie czułem tej wiecznej pustki w sercu. Było idealnie.

-kochanie może byśmy wstali, do szkoły się spóźnimy, a mamy jeszcze iść do ciebie

-nie chce przerywać tak pięknej chwili z równie pięknym chłopakiem u boku

-ja też ale chyba nie chcesz rozzłościć starych jeszcze bardziej

-no nie chce, to chodź, mamy mało czasu

Tajmmm skippp

-błagam oby nie było ich w domu

Otworzyłem drzwi, już nie żyje

-gdzieś ty był

-u-u Damiana

-znow u tego debila, dałbyś se z nim spokój

-ale to mój przyjaciel

-ten nic nie warty, biedny, bachor, nie zasługuje na kogoś takiego jak ty, sam tak mówiłeś

Damian natychmiastowo puścił moją rękę i odszedł najszybciej jak mógł. Już chciałem za nim pobiec ale ojciec złapał mnie za ramię i nie dał mi się ruszyć

-Damian to nie tak! On to zmyślił!

Było już za późno na moje krzyki. Straciłem go.

-i co żeś zrobił!?

-nie pyskuj gówniarzu!? - wykrzyczał i dał mi w twarz, nawet nie poczułem bólu.

Nie czułem już nic, po prostu umarłem w środku. Ale kto by się dziwił, moje życie to jakiś koszmar.

-mogę chociaż pójść do szkoły jak normalne dziecko

-możesz ale jak tylko się dowiem, że znów zadajesz się z tym nieudacznikiem przepisuje cię do szkoły z internatem w innym mieście, nie chce syna który zadaje się z takimi pokrakami życiowymi

Ledwo powstrzymując łzy pobiegłem na górę, spakowałem potrzebne książki i wybiegłem z domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top