*życie nie jest takie piękne #6*

                          ***

LISSANA- pożałujesz tego suko Natsu jest mój. Po wypowiedzeniu tych słów odrazu odeszła a natsu przyciągnol mnie bardziej do siebie i pocałował w polik.

LUCY-Boje się .wtuliłam się w jego umięśniony tors. obioł mnie swoimi silnymi ramionami.

NATSU- Nie bój się ona jest silna tylko w gębie, choć odprowadzę cię skarbie.
Jak powiedział tak, też zrobił.
Po 10 minutach staliśmy pod moim domem.

LUCY - wejdziesz?. Spytałam lekko zarumieniona.

NATSU-Nie mogę muszę nadrobić zaległości ze szkoły. Był lekko poddenerwowany.

LUCY- taaaaaaak,  zaległości? Powiedziałam na co się uśmiecha.

NATSU- dobra niech ci będzie idę z kolegami do baru. Powiedział z uśmiechem na ryju.
LUCY- Wiedziałam haha,  dobrze pozdrów ich odemnie. Pocałowałam go w usta na dowidzenia, zanim się oderwałam zdążył go odwzajemnić. Zarumieniłam się ale jego towarzystwo było tak przyjeme że nie chciałam tego przerwać.

Odsunęliśmy się od siebie gdy zabrakło nam powietrza, i pognałam do domu.

Następny dzień.

Dzień jak codzień budzik zadzwonił o 6 a ja zwlekłam się z łóżka z bulem ale po jakimś czasie byłam gotowa a ubrana byłam w to:

Po śniadaniu pobiegłam do pokoju po klucze i torbe,  i wybiegłam z domu zamykając go na klucz. Biegłam ile sił a kiedy byłam już jakiś kawałek od domu z alejki wyszła jakaś dziewczyna odrazu stanełam bo rozpoznałam w niej nikogo innego jak lissane.  Lekko się wzdrygłam widząc jej oczy z iskierkami mordu, odrazu zaczełam powoli się cofać co jej się nie spodobało.

LISSANA- gdzie się wybierasz.
Na jej słowa odrazu sparaliżował mnie strach, zrobiłam krok do tyłu ale Lissana była szybsza i po chwili znalazła się koło mnie.

LISSANA- mówiłam ci że masz się trzymać zdala od niego, nie sluchałaś to teraz porzałujesz. Walnęła mnie w brzuch przez co zrobiłi mi się słabo i upadłam. 
Lissana zaczeła się śmiać psychicznie i z całych sił przygniotła mi kostkę przez co uslyszałam straszne chrupanięci i straszliwy ból.  Krzyknęłam z bólu na co się zaczęła jeszcze glośniej śmiać, kucneła przy mnie i wyszeptała mi do ucha.

LISSANA- masz za swoje, następnym razem nie będę już taka miła i skończysz w szpitalu. Po tych słowach natychmiast znikneła, postanowiłam wstać ale widocznie miałam zmiarzdżoną kostkę.

Podpierając się wstałam i wlekałam się w stronę domu zadzwoniłam do Natsu że dzisiaj mnie nie będzie w szkole, powiedział że mnie o 14 odwiedzi.

Po 20 minutach byłam w domu i postanowiłam się położyć na kanapie w  salonie i włączyłam sobie TV i zaczełam oglądać patrzę na zagrek,  dopiero 08:13 mam jeszcze czas. Postanowiłam że się zdrzemnę.

~~POV Natsu~~

Lucy do mnie zadzwoniła z wiadomością że jej nir będzie w szkole bo miała malutki wypadek, powiedziałem jej że będę o 14. A do tej godziny jeszcze sporo czasu.

W szkole Lissana nie miała zamiaru się odemnie odczepić tylko moja paczka mogła mnie przed nią obronić przez co jestem im dozgodnie wdzięczny.

O 13:30 zkończyła się moja ostatnia lekcja po której udałem się do domu Lucy.  Po 30 minutach byłem u niej pod drzwiami, pukałem ale nie otworzyła więc postanowiłem się wprosić. Jak weszłem do jej mieszkania pierwsze co ujrzałem to Lucy śpiącą na kanapie była taka urocza i niewinna podczas snu, jak podeszłem bliżej zobaczyłem strasznie siną i opuchniętą kostkę Lucy.

Nie budząc jej usiadłem na kanapie biorąc ją na ręce i kładąc ją sobie na kolanach i przytulając do siebie, po chwili wtuliła się e moją kladke piersiową i lekko uśmiechneła przez sen na co pocałowałem ją w czoło i nakryłem nas kocem który leżał na oparciu.

Porozmawiam z nią jak się obudzi
Po chwili zaczołem ziewać i oddałem się w ręce Morfeusza.

~~~CDN~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam że taki krudki rozdział ale jestem zmęczona po próbnych testach. do miłego

600 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top