Rozdział XXXVII

- Mam nadzieję, że Sildar nie zrobił niczego głupiego - powiedział cicho Kai, idąc korytarzem.

- Jest z Carvin'em. Miejmy nadzieję, że go przypilnował - stwierdził brunet, po czym spojrzał na niego - A właściwie... Podoba Ci się perspektywa seksu z nim?

- Jestem bardzo wdzięczny Panu, że chce mojej przyjemności. - powiedział chłopak z radością - I cieszę się z tego powodu. Carvin jest miły i atrakcyjny.

- Tak, z tego co widziałem jest dobry w te sprawy. Cieszę się, że w końcu zaznasz przyjemności.

Kai uśmiechnął się i przytulił do swojego przyjaciela - Dziękuje, że przy mnie jesteś.

Eliot na to uśmiechnął się, po czym ruszyli na dalsze poszukiwania. Nie zajęło to długo bo tak jak przewidywali, Sildar wraz z innymi niewolnikami siedział wśród pasących się nieopodal koni.

- I wiecie... Mój Pan pozwolił mi jechać na takim ogromnym koniu - mówił z dumą patrząc na przyglądającym mu się niewolników.

Kai słysząc to podbiegł do niego i pociągnął widząc obcych.

- Sildar, nie wolno opowiadać kłamstw. Niewolnicy nie jeżdżą na koniach - syknął zdenerwowany - Wybaczcie, dzieciak ma bujną wyobraźnię.

- Przecież nie kłamę ty też jechałeś! - maluch zmarszczył nos - Ja mówię prawdę.

- Tak, tak - dołączył się Eliot kpiąco, widząc co robi jego przyjaciel.

Odeszli słysząc jeszcze za sobą śmiechu innych niewolników.

- Czemu oni się śmieją - powiedział cicho - Przcież... Tak było. - wybąkał.

- Sildar. Oni nie mogą o tym wiedzieć. Czy powiedziałeś im o tym, że Pan zamierza Cię wypuścić?

- Noo... - zaczął cicho - Ale oni nie chcą wierzyć. Dlaczego?

- Ponieważ to... Upokarza naszego Pana. Wersja jest taka, że zamierza Cię wymienić na konie.

- Ale to nie prawda. - powiedział cicho

- W pewnym sensie prawda. Jeśli wróci bez konia niewolnicy mogą zacząć się buntować.

Chłopak spuścił głowę.

- Pan będzie zły... Że to mówiłem? - zapytał cicho.

- Myślę, że już to naprawiliśmy. Ale proszę, nie rób tak więcej dobrze? - Kai przeczesał mu włosy palcami.

- Dobrze - przytulił się do niego - Ale jakby był bunt to ja ochronię, Pana. Jestem wojownikiem, prawda? - spojrzał na Eliot'a.

- Tak - zaśmiał się starszy perliście - Naszym małym wojownikiem.

- Jak urosnę to będę taki wielki jak ty - przytulił się do jego klatki piersiowej.

- Będziesz musiał dużo nad sobą pracować - przytulił go również do siebie. Czuł się trochę jak ojciec.

- Będę! Jak już będę wolny! - krzyknął, na co Ci znów zasłonili mu usta i zaśmiali się cicho.

***

Zapadł wieczór.

Nicholas stał przed zwierciadłem a Kai ubierał go w szaty wyjściowe. Po kolacji miał odbyć się pokaz na którym miał być gościem.

- Chyba jest w porządku - Powiedział, odwracając się bokiem patrząc na swoje odbicie.

- Wygląda Pan idealnie - potwierdził stojący za nim Eliot.

Tak, szata definitywnie podkreślała urodę jego Pana.

- Skoro już wy tak uważacie, naprawdę musi być dobrze - zaśmiał się cicho.

Chłopcy również się uśmiechali. Kai nie był jednak zbyt szczęśliwy. Bał się tam iść.

Zostali zaprowadzeni przez niewolnika na sale ze sceną. Pan usiadł w fotelu, a jego poddani przy jego nogach. Jego dłoń od razu powędrowała na głowę blondynka w geście uspokojenia go.

- Nie bój się. Już ci powiedziałem jakie jest moje zdanie. - odparł stanowczo.

- Wiem Panie i bardzo dziękuję. Czy ja... Muszę patrzeć na scenę? Nie lubię przyglądać się cierpieniu innych.

- Jeśli nie będziesz tego robił, okażesz brak szacunku innym - powiedział ze spokojem - Postaraj się nie odwracać wzroku - powiedział nieco bardziej troskliwie niż zamierzał, rozglądając się.

Szczerze mówiąc nie przypominał sobie o
takim pomieszczeniu w tej rezydencji.

Sala urządzona była w przepychu. Z dużą ilością kotar oraz miękkich tkanin na czymś w rodzaju widowni na której się znajdowali. Na przeciw stały, za pewne pozłacane tace, przypominające stoły a na nich przygotowane było jedzenie. Nicholas zaczął się jednak zastanawiać czy aby napewno jedzenie podczas oglądania tego, co wymyślił jego kuzyn było by przyjemne.

Spojrzał na scenę. Ona również wyłożona była tkaninami w różnorakich kolorach, jednak nie była tak bogata i przytulana jak miejsce, które właśnie zajmował. Głównie za sprawą zwisających z sufitu kilku łańcuchów oraz stojaka z różnymi narzędziami do chłosty, stojącego pod ścianą.

Spojrzał na niewolników ustawionych w rzędzie. Byli ubrani dość skąpo w prześwitujące tuniki. Na ich twarzach widniał strach i przerażenie a w oczach niektórych iskrzyły również i łzy. Był świadom okrucieństwa do jakiego potrafił posunąć się Cyryl, jednak jako postawiony wyżej od niego Pan miał prawo w ostateczności je przerwać, prawda?

- Wybacz tak długie oczekiwanie - usłyszał za swoimi plecami głos który wyrwał go z rozmyśleń.

Cyryl ominął go i stanął na przeciw. Wbrew jego domysłom nie był ubrany w drogie szaty a jedynie prostą tunikę przewiązaną złotym pasem z za którego widniał długi bat ze zdobioną rączką.

- Jak Cię się podoba? Sam wybrałem barwy tkanin to tej sali - dodał, rozglądając się.

- Jest tu zaskakująco ładnie - przyznał grzecznościowo. Niezbyt podobało mu się, że w ten sposób wykorzystuje jego pieniądze. Jednak nie było to miejsce i czas na takie rozmowy.

- Przygotowałem dla Ciebie kilka rzeczy. Większość to zabawy. Czy też uwielbiasz krzyki chłostanych niewolników? - zapytał.

-Nie przepadam za zbyt głośnymi dźwiękami. Jednak widok czerwonej skóry jest... zachęcający - przyznał.

- Zdecydowanie. Wybiorę więc takiego, który nie będzie zbytnio głośno krzyczał. Któryś z nich w szczególności Ci się podoba? - wskazał na scenę.

- Hmmm... Ten brunet z niebieskimi oczami - wskazał na młodego chłopaka, który uniósł zaszklony wzrok.

- A może chciałbyś posłuchać krzyków swojego pieska? - Kucnął i złapał Kai'a za szczękę w niezbyt delikatny sposób - Byłbym w stanie wykrzesać z niego wszystkie możliwe dźwięki.

- Nie dotykaj go. Nie chcę, żeby miał ślady. Mój szczeniak jest przeznaczony do alkowy nie takich zabaw - powiedział już mniej przyjaźnie i pogładził przerażonego niewolnika po włosach.

- Och, wcale nie musi mieć śladów - spojrzał mu prosto w oczy - Sam chętnie zobaczę jakie dźwięki wydaje.

- Jak już mówiłem. Nie. To moja zabawka, nie zwykłem się dzielić. Za to z chęcią zobaczę jak się bawisz z którymś ze swoich.

- W porządku - powiedział z lekkim niezadowoleniem, po czym podszedł do wybranego przez Nicholas'a niewolnika - A więc on tak? - jego usta wykrzywiły się w uśmiechu.

- Wyglądowo tak... Jak się zachowuje pod batem?

Ten wyszarpnął go z szeregu za włosy, po popchnął na ziemię - Sam zobacz -

Wyciągnął bicz z za pasa, po czym zamachnął się nim uderzając niewolnika w plecy.

Ten zacisnął usta, kuląc się na ziemii, jednak nie wydał z siebie żadnego odgłosu. Zaraz potem na jego odzianą jedynie prześwitującą tuniką ciało, spadły kolejne trzy uderzenia po których chłopak zaczął płakać. Wciąż jednak nie krzyczał.

Cyryl wyprostował się zadowolony i obejrzał na resztę niewolników odkopując nogą chłostanego chłopaka.

- Chodź tu - spojrzał na kolejnego chłopaka - Pokażę Ci coś lepszego Nicholas'ie - odparł z radością.

Na scenę wyszedł niewolnik którego wcześniej już poznali. Ten, który zaprowadził ich na stołówkę. Opadł na kolana przed swoim Panem, z pozoru całkowicie spokojny.

- A cóż może być lepsze od chłosty? - uniósł brew.

Ten uśmiechnął się szeroko, po czym machnął dłonią a z za kotary wyłoniło się dwóch niewolników trzymających w dłoniach średniej wielkości klatkę. W środku znajdował się biały jak śnieg królik.

- Urocze stworzenie nie sądzisz?

- Tak, piękny królik - przyjrzał się scenie z zainteresowaniem. Miał nadzieję, że nie będzie świadekiem zoofilii.

Ten następnie z kieszeni wyciągnął mały flakonik z zieloną cieczą w środku

- Bardzo zabawna substancja... - spojrzał na chlupoczącą substancję.

- To znaczy kuzynie? Cóż masz na myśli mówiąc "zabawna"?

Ten sięgnął po zwierzę i wyciągnął je za uszy z klatki, po czym otworzył pyszczek tak, że cała zawartość flakonu wlała się do jego gardła - Zaraz zobaczysz...

Już po chwili zwierzę zaczęło piszczeć, wić sie w męczarniach i po mniej niż minucie padło martwe.

- Królik ginie po krótkiej chwili, a człowiek... - spojrzał na swojego niewolnika - Dopiero po wielu godzinach nieludzkiego cierpienia. - podszedł do chłopaka i pogładził po głowie, po czym uniósł jego podbródek. Podał mu o drugą fiolkę - Pij.

- P-panie - chłopak spojrzał na niego błagalnie i dotknął czołem ziemii - Przepraszam jeśli w czymś zawiniłem, proszę... Ja... Nigdy więcej Cię nie zawiodę!

- Nie skoml kundelku. Pij - powiedział twardym głosem patrząc na jego strach z zadowoleniem.

Chłopiec zaczął już wtedy płakać wśród swoich żali - P-proszę, ja obiecuję, będę najwierniejszym psem - objął jego nogi szlochając.

Ten złapał go za włosy i pociągnął do góry agresywnie - Zawodzisz mnie psie. Więcej razy nie powtórzę. Masz to wypić.

Ciemnowłosy chłopak drżącą dłonią sięgnął po buteleczkę i wręcz czkając przez łzy przysunął ją do swoich ust. Przechylając powoli wlał w siebie całą zawartość. Prawie odrazu skulił się na ziemii czując przeszywający ból brzucha. Piszczał i płakał przerażony.

Nie był gotowy na śmierć.

- P-panie - Kai czując łzy w oczach wtulił twarz w jego szatę nie chcąc na to patrzeć. Czuł się okropnie z tym, że nie może mu pomóc. Nicholas nie zganił go za to, pozwalając odwrócić wzrok i jedynie położył dłoń na jego włosach.

Cyryl pstryknął palcami na innego niewolnika, który podał mu metalowy kijek i wiaderko.

- Danzelu... - powiedział całkiem łagodnie delikatnie dotykając jego głowy.

Chłopak uniósł wzrok do góry pełen bólu i strachu. Nauczył się jednak, że ignorowanie poleceń mężczyzny bez względu na okoliczności jest zdecydowanie niewskazane.

- Daruję Ci dziś życie - powiedział czule - Jednak jeśli kiedyś mnie zawiedziesz... wrócimy do tego. Rozumiesz?

- T-tak, Panie... - powiedział a w jego głosie słychać było nadzieję - D-dziękuję, P-panie.

- Otwórz usta - rozkazał a gdy niewolnik to zrobił wsadził pręt w jego gardło.
Niewolnik zaczął się krztusić, jednak starał się nie zmieniać pozycji.

- Masz zwymiotować - wyjaśnił, naciskając na jego gardło.

Chłopak od razu starał się to zrobić, co nie było najłatwiejszym zadaniem, jednak ostatecznie mu się udało.

- Wyprowadźcie go i dajcie wody - rozkazał jeszcze raz, pogłaskawszy go po głowie.

- Jak Ci się podobało nic'ko?

- Jakie objawy miały tak naprawdę wystąpić u człowieka? - zapytał ten, gładząc Kai'a po głowie.

- Jedynie przez parę dni leżałby w łóżku i wymiotował. Ale czasem zdarza się, że można umrzeć. Dlatego kazałem mu wymiotować. Nie miałem od początku zamiaru go zabić - przyznał.

- Mógł umrzeć na zawał. - wymruczał. - Ale nie powiem, ciekawy test sprawdzania wierności.

- Bez ryzyka nie ma zabawy. Więc jak widzisz moje treningi działają. Może jednak dasz mi swojego psiaka? - podszedł do niego i otarł łzy - Czemu płaczesz?

Chłopak spuścił wzrok nie wiedząc co odpowiedzieć. Drżał na sam widok tego człowieka.

Cyryl uniósł brew.

- Widzisz? Ignoruje mnie. Przydałoby mu się trochę ćwiczeń.

Nicholas przeniósł wzrok na chłopaka przerywając gładzenie jego głowy - Jakie ćwiczenia masz na myśli?

- Reaguje w szczególny sposób na jakieś konkretne narzędzie? W końcu każdy pies boi się innego bata - kontynuował patrząc mu w oczy.

- Najzwyklejszy bat z twardej skóry dobrze na niego działa - Nicholas spojrzał na swojego niewolnika - Ale go rzadko biję.

- Widać... Jest zbyt pewny siebie - powiedział, poklepując jego policzek - Myślę, że powinieneś to zmienić. Nie pozwolę by pies ignorował mnie gdy do niego mówię.

- Boi się Ciebie. A tak właściwe zależy mi żeby był posłuszny mi. - podkreślił - W mieście również zazwyczaj nie sprawia problemów. Nie wiem co w niego wstąpiło.

- Och, na razie nie ma powodów się mnie bać... - powiedział powoli, przerywając dotykanie jego policzka a uderzając w niego ze średnią siłą.

- Przepraszam, Panie - Wtedy chłopak zaczął drzeć i skulił się.

- Nie pozwoliłem ci na to - Nicholas spiorunował go wzrokiem

- Najpierw ignorowanie... Potem odzywanie się niepytanym. Bezczelny - powiedział - Nie sądzisz, że zasłużył na karę? Gdyby któryś z moich niewolników potraktował Cię z takim brakiem szacunku...

Nicholas rozejrzał się po przyglądającym się scenie innych niewolnikach.

- Zapewne masz rację. Możesz go ukarać batem - pozwolił, jednak najpierw spojrzał w oczy Kai'a - Dostajesz, ponieważ źle się zachowałeś względem Pana, rozumiesz?

- T-tak, P-panie - chłopak zadrżał a z jego oczy mimowolnie wydobyły się łzy. Był przerażony...

____________________________

Hejka!

Dziś, nieco dłuższy rozdział i pełen emocji. Ale pomyślałam, że poprawi wam humor przed jutrem, co sądzicie o decyzji Nicholasa?

Mam nadzieję, że nie był dla was za mocny... ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top