Rozdział XXXVI

Szybko skończyli posiłek, zjadając ponad połowę tego co dostali.

- Czy jeśli nie zjedliśmy wszystkiego... Teraz możecie zjeść? - zapytał z nadzieją blondyn patrząc na chłopaka, który westchnął głęboko.

- Pan nie wydał takiego polecenia. Nie możemy samowolnie podejmować takich decyzji. Niedojedzone posiłki dostają psy myśliwskie Pana - powiedział.

- To naprawdę okropne... - skulił się lekko.

Czuł otaczający go smutek. Naprawdę przestało mu się tu podobać.

- Pan... Nie jest okropny - powiedział jedynie po czym wstał - Chodźcie, zaprowadzę was na ogrody. Tam możecie zaczekać na dalsze polecenie waszego właściciela.

- Jak to? Traktuje was gorzej niż psy - wyszeptał smutno, jednak poszedł za nim.

- Kai... - westchnął Eliot. Wiedział, że chłopak jest bardzo wrażliwy na cierpienie innych, jednak w tym miejscu było to niewskazane.

- Co? - spojrzał na niego nieco gniewnie. Nie podobało mu się, że jego przybrany brat nie okazywał serca.

- Nie powinieneś się wtrącać - stwierdził.

Współczuł im, jednak wolał zachować to dla siebie niż wypuszczać z ust słowa, którymi napewno nikomu nie pomoże prócz próżnej nadzieji.

- Ale oni nie powinni tak żyć... Przecież nawet nie mogą jeść resztek ze stołu.

- Proszę nie tak głośno - zląkl się idący przed nimi niewolnik - Proszę...

- Dlaczego - spytał Kai, ściszając lekko głos.

- Pan usłyszy i wtedy... - Przygryzł wargi.

- Oh.. No tak. Przepraszam - blondynek spuścił wzrok.

On również nie chciał kary...

Niewolnik szedł korytarzami nie odzywając się już ani słowem. W końcu dotarli pod pięknie zdobione drzwi.

****

- Więc z tego co mówisz podróż była naprawdę emocjonująca - uśmiechnął się Cyryl, spożywając posiłek w spokoju patrząc na Nicholas'a.

- Niestety. Jednak dzięki temu dowiedziałem się, że część moich niewolników jest naprawdę wierna. W szczególności Kai.

- Kai... Ten o złotych włosach? - upewnił się, popijając wino z kielicha.

-Tak. Właśnie ten - pokiwał głową drugi mężczyzna również pijąc.

- Co w nim takiego? Wygląda na dobrego nałożnika. Nie mylę się?

- Tak. To dobry niewolnik. Bardzo wierny właściwie bez większego treningu.

- Hmmm - mężczyzna zamyślił się  - Wiesz, iż zajmuje się tresurą. Chętnie się nim zajmę.

- Nie chciałbym żeby Kai był poddawany takim... Metodom. Nie widzę takiej potrzeby, ale dziękuję kuzynie.

- Metodom?  - uniósł brew - Coś w nich nie tak? Zdecydowanie odpowiednia tresura nie zaszkodziła by twojemu pieskowi.

- Wiesz. Teraz służy mi z miłości. Nie chcę tego psuć i wymuszać na nim czegokolwiek. Tak czuję się bezpiecznie, że mnie nie zdradzi.

- Z miłości? - zaśmiał się kpiąco Cyryl - Och kuzynie... Naprawdę w to wierzysz?

- Tak mi się wydaje - wymruczał lekko zdenerwowany.

- To pies, oni nie znają miłości. Rozumieją tylko siłę - powiedział stanowczo - Bez niej... Wbili by Ci nóż w plecy.

- Dlatego też mu nie pobłażam. Ale nie jestem okrutny - wyjaśnił.

- Okrucieństwo to pojęcie względne - wzruszył ramionami, po czym odetchnął - Jak wiesz... Organizuję pokazy niewolników. Byłbym zaszczycony gdybyś zachciał obejrzeć jeden z nich. Może wtedy zdecydujesz się na oddanie pod moje skrzydła swojego pieska.

- Wątpię bym się na to zdecydował, ale... pokaz obejrzę. Mimo wszystko szanuję Twoją pracę. I może dam Ci jakieś rady - uśmiechnął się kpiąco.

Mężczyzna ewidentnie zacisnął dłoń na kieliszku, jednak uśmiechnął się jedynie.

- A może to ja podsunę Ci jakieś pomysły - powiedział.

- Zobaczymy, co przyniesie świt. Kiedy mogę się spodziewać pokazu?

- Dziś wieczorem. Zorganizuję go specjalnie dla Ciebie. - odparł.

- Miło z Twojej strony - Nicholas spojrzał na swojego kuzyna z wyzwaniem.

Nie wierzył, że ten dobrze ich trenuje.

- Pozwolisz mi dokładniej obejrzeć tego małego? Jest wytrzymały? - zapytał z zainteresowaniem.

- Mówisz o Kai'u czy Sildar'ze? - spytał, unosząc brew - I na czym miałoby polegać to oglądanie?

- Sildar'ze... - zmarszczył brwi - O nim jeszcze nie słyszałem - przyznał.

- Przyjechał ze mną jeszcze jeden dzieciak - mruknął Nicholas - Zamierzam oddać go rodzinie, która mieszka niedaleko.

- Ah, wystawili ci na tyle korzystną ofertę, że się na to zdecydowałeś? - zapytał, chodź bardziej stwierdził - Okazja bardzo dobrego targu. Co ci zaproponowała jego rodzina?

- Nie przepadam za nieletnimi niewolnikami. Wolę już tych dojrzałych. A za tego zapewne dostanę jednego lub dwa konie górskiej rasy - wyjaśnił.

- Konie? - spojrzał na niego jak na szaleńca - Zamkerzasz wymieniać dzieciaka... Na konia?

- Owszem - powiedział już lekko zdenerwowany.

Nie chciał by jako kuzyn myślał, że jest słaby.

- To już na targu niewolników otrzymałbyś za niego sporą sumę. Jednakże... Twoja wola - wzruszył ramionami.

- Tak... Moja wola. Po za tym chłopak ma widocznie wolną wolę. Został nielegalnie zniewolony, więc uważam, iż powinien wrócić na wolność.

- Nielegalnie zniewolony... - prychnął kpiąco - Jak ponad połowa niewolników, którzy utracili wolność...

- Wolę takich, którzy są niewolnikami z urodzenia. Są spokojniejsi, mniej skłonni do buntu - wyjaśnił już całkiem spokojnie.

Wierzył w to co mówił.

- Jeśli dobrze się ich wychowie nie dojdzie do buntu. - stwierdził - Po przez strach naprawdę wiele można wyplenić z takiego psa.

- Masz racje, jednak preferuję i tak tych z urodzenia. Przynajmniej zawzyczaj.
-uśmiechnął się na myśl o swoim Eliocie.

- Rozumiem - powiedział, po czym spojrzał w stronę drzwi - Danzel! - Zawołał imię swojego niewolnika, który wraz z Eliot'em i Kai'em stał ze drzwiami zestresowany.

Od razu po wezwaniu swojego Pana jak najszybciej wbiegł do pomieszczenia.
Padł na twarz przed Panem czekając na dalsze polecenia. Już teraz wiedział, że czeka go kara. Zasłużył jednak na nią.

- Jak sytuacja? - zapytał, nie patrząc na niego i biorąc do ust kilka winogron.

- Niewolnicy najedzeni według rozkazu Pana. Wszyscy udali się już do pracy. Aldarion wyszedł, a 46 i 47 czeka w pokoju szkoleniowym - zameldował.

- Bardzo dobrze, dziś odbędzie się pokaz. Przygotuj się do niego.

- Jakoś konkretnie, Panie? -spytał wstrzymując łzy.

Pokaz... one zawsze były ciężkie.

- Tak jak zwykle - powiedział - Czyżbyś zapomniał jak? Jak widać cię zaniedbałem... Ale nadrobimy to - na jego ustach pojawił się uśmiech.

- N-nie, Panie - wyjąkał - Wolałem się jedynie upewnić - wstrzymywał ciało od drżenia.

Wielokrotnie już doświadczył tego, że Pan nie lubi okazywania strachu.

Ten uniósł boleśnie jego podbródek spoglądając w zlęknione oczy. Jego spojrzenie było mocne i wręcz przerażające.

- Dobrze - odsunął go od siebie.

Chłopak znów opadł na twarz czekając na pozwolenie na odejście.

- Mój niewolnik Cię oprowadzi jeśli sobie tego życzysz - powiedział, przenosząc wzrok na Nicholas'a.

- Nie trzeba, pamiętam jeszcze jak wyglada mój domu - uśmiechnął się do niego. - Pozwolisz, że odpocznę sobie na tarasie razem z moimi niewolnikami.
- kiwnął głową.

- Oczywiście - skinął mu głową, po czym wstał od stołu - Posprzątaj - mruknął jeszcze do swojego niewolnika, po czym razem opuścili pomieszczenie.

Nicholas od razu dostrzegł na korytarzu dwójkę swoich niewolników.

- Idziemy na taras. Wymasujesz mnie Eliocie - spojrzał na jednego z niewolników sprzątających korytarz.

- Jak się nazywasz, chłopcze? - zaczepił go

- 27, Panie - od razu uklęknął.

- Pytałem o imię, nie o numer - uśmiechnął się mężczyzna, na co młodszy przełknął ślinę zaskoczony.

- Killian, Panie - powiedział chłopak drżącym głosem nawet nie unosząc wzroku.

- Dobrze, więc Killian'ie idź po owoce i olejki do masażu by przyniesiono je na taras - odesłał go machnięciem ręki.

- Tak, Panie - chłopak od razu wstał i niemal biegiem ruszył w drugą stronę - Życzy Pan sobie konkretne? - zapytał jeszcze.

- Nie, zaskoczcie mnie - zdecydował, zmierzając wolnym krokiem przed siebie.

- Tak, Panie - niewolnik odszedł, natomiast Nicholas przeniósł wzrok na dwójkę swoich niewolników - Co robiliście? - zapytał z ciekawości.

Eliot lekko szturchnął swojego przyjaciela gdy ten chciał się odezwać. - Zostaliśmy syto nakarmieni, Panie - odparł.

- To dobrze... - powiedział powoli patrząc na Kai'a z ciekawością. Znał go na tyle dobrze, że umiał odczytywać jego emocje twarzy - Mów - powiedział wyczekująco

- Oni głodują, Panie - powiedział cichym, smutnym głosem.

Nicholas zmarszczył brwi.

- To znaczy?

- Dostają dziennie miskę kaszy, a ci którzy są grzeczni resztki od Pana. A jeśli Pan im   nie pozwoli to nawet resztki idą do psów - powiedział z rozgoryczeniem.

Nicholas odetchnął głęboko.

- Zajmę się tym - stwierdził.

Poczuł nagłą złość na swojego kuzyna. Ci niewolnicy wciąż, jednak należeli do niego i nie miał zamiaru pozwolić ich głodzić.

- Dziękuję, Panie - uśmiechnął się do niego promiennie.

Był taki dobry. Kochał swojego Pana. Oddałby za niego życie...

- Mam nadzieję, że Mój rozkaz dotyczący dobrego nakarmienia was został jednak wykonany. - powiedział, rozglądając się po korytarzach.

Naprawdę dawno go tu nie było...

- Tak, Panie. Dostaliśmy dużo pozostałości z kolacji - Kai pokiwał głową.

- Dobrze - skinął głową, po czym wrócili do komnaty, gdzie mężczyzna od razu zaczął się rozbierać a blondyn od razu zaczął mu pomagać.

Chłopak z czcią dotykał swojego Pana. Zdejmując z niego bieliznę zauważył, że jego członek zaczął twardnieć... - Panie?
Oblizał się głodny, na widok jego męskości.

- Dobrze - zgodził się, siadając na łóżku rozsuwając nogi.

Niewolnik z radością rzucił się na penisa, zaspokajając swojego Pana i spijając z niego spermę. Akurat w pracy ustami był świetny.

Elito w tym czasie uklęknął za Panem zaczynając go masować, dotykając jego karku również wargami.

Nicholas jęczał z przyjemności, dawanej mu przez obojga niewolników. Bardzo szybko osiągnął orgazm. Kai spojrzał na niego szczenięcymi oczami czekając na pozwolenia połknięcia spermy.

Nicholas skinął głową.

- Możesz - jęknął.

Ten odrazu połknął swoją nagrodę, zachwycając się nią. Już jako dziecko wywołali w nim takie odczucia. Teraz dzięki treningowi, uważał spermę za najsmaczniejsze co istnieje.

- Dobry chłopak - powiedział, zaczynając gładzić jego włosy.

- Dziękuję, Panie. To było pyszne - przytulił głowę do dłoni ocierając się o nią jak kot.

Ten przysunął go do siebie, układając jego głowę na swoim kolanie i zaczynając ją gładzić.

Eliot usiadł za nimi, przykładając się błogiej minie swojego przyjaciela. Nie przerywał tej uroczej sceny. Nie czuł się częścią niej.

- Dziś Mój kuzyn planuje zrobić pokaz - uśmiechnął - Chcę byście nie odstępowali mnie na krok. Zwłaszcza ty Kai - dodał

- Oczywiście, Panie ale czy... Mogę wiedzieć dlaczego? -przestraszył się, mocniej wtulając w bezpieczną nogę Pana.

Coś mu groziło?

- Cyryl ma różne pomysły. Nie chcę byście stali się jednymi z nich bez mojej wiedzy - nie przerywał przyjemnego gładzenia.

- Dziękuję, Panie - powiedział wdzięcznie, rozkoszując się dalej ich pozycją.

- Ciebie się to również tyczy Eliocie - spojrzał do tyłu na drugiego niewolnika.

- Oczywiście. Choć jak wiesz, mnie trochę trudniej skrzywdzić niż to kociątko, Mój Panie - powiedział nawet czule.

Kai uśmiechnął się delikatnie.

Podobało mu się to określenie.

- Owszem. Jednakże nie zapominajcie o szacunku względem niego.

- Tak, Panie. Postaramy się nie przynieść Panu wstydu. - skłonił głowę Eliot.

- Lepiej postaraj się nie przynsieść na siebie batów - zaśmiał się cicho Nicholas.

- O to również zadbam, Panie - ten uśmiechnął się rozbawiony. - Aczkolwiek może nie być łatwo. - to mówiąc, znów pocałował Pana w kark. Zaczął to robić odruchowo. Jakby pokazując w ten sposób swoj brak nienawiści.

- Gdzie jest Sildar? Nie widziałem go dzisiaj ani razu. - wymruczał ciemnowłosy.

- Nie mamy pojęcia... My też go nie widzieliśmy, tak samo innych niewolników - przyznał Eliot.

- Znajdźcie ich. Nie chcę by ten dzieciak przysporzył kłopotów - przyznał - Cyryl nie będzie się nad nim litował przez wzgląd na wiek.

- Domyślam się - Eliot odrazu wstał - Mam iść odrazu?

- Idźcie. Ja wybiorę się do ogrodu - spojrzał na Kai'a. To jedno spojrzenie wystarczyło by chłopak wiedział, że Pan życzy sobie zostać ubranym.

Odział go oczywiście odrazu, po czym obydwoje ruszyli na zwiady.

__________________________

Cześć skarby!

Razem z Anią siedzimy na zajęciach, więc nie mamy za dużo czasu.

Mam nadzieję, że wam się podobało i do zobaczenia! 🌻❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top