Rozdział XXXIV
- Możecie wyjść - powiedział po chwili.
- Dobrze, Panie - odpowiedzieli chórem, wychodząc z pomieszczenia na kolanach.
- Przynajmniej tyle, że ich nie rozpieścił - wzruszył ramionami, po czym spojrzał na blondynka - Rozbierz mnie.
Kai przerażony tym jak zachowywał się kuzyn Pana. Rozebrał go więc szybko, drżącymi dłońmi.
- Trzęsiesz się - stwierdził Nicholas patrząc na niego intensywnie.
- Przepraszam, Panie - powiedział ten, starając się uspokoić.
- Czego się boisz? Znam Cię na tyle dobrze, by wiedzieć iż nie bierze się to z niczego.
- Twego kuzyna, Panie. Naprawdę czuję się przy nim jak owieczka koło wilka - Cały czas był niepewny, skończył jednak rozbierać go.
- Nie ma prawa cię tknąć. Jeśli tylko to zrobi, powiesz mi. Czy wyrażam się jasno? - uniósł palcami jego podbródek patrząc w zalęknione niebieskie oczy - Jesteś mój, i nikt inny cię nie dotknie.
- Dziękuję, Panie - chłopiec klęknął przy nim i pocałował w stopę.
- Jeśli usłyszę, że naruszył twoją przestrzeń i dotknął moją własność a Ty mi tego nie powiesz... - zaczął powoli.
- Nigdy w życiu nie złamałbym Twojego rozkazu... Ale co jeśli powie mi, że Pan pozwolił? Mam mu nie wierzyć? - zapytał nadal przestraszony.
- Naprawdę myślisz, że bym pozwolił dotknąć Cię komuś innemu? Każda część Twojego ciała należy do mnie. I tylko do mnie.
- Tak, Panie - odetchnął z wyraźnią ulgą, a na jego twarzy pojawił już uśmiech.
- To tyczy się każdego z was - dodał - Przyprowadź mi Eliota, potrzebuję
masażu.
- Oczywiście, Panie - Kai wybiegł poszukać swojego przyjaciela.
Dosłownie po kilku minutach wrócił razem z nim do zaparowanego pomieszczenia, gdzie Nicholas leżał już w goracej wodzie z przymkniętymi oczami.
- Witaj, Panie - powiedział Eliot podchodząc do niego - Konie są w dobrych rękach.
- Dobrze - powiedział - Chodźcie tutaj - wskazał na wodę.
Niewolnicy oczywiście wypełnili rozkaz przychodząc do niego i siadając nago obok.
- Życzy Pan sobie masaż?
- Twoje dłonie działają czary - odetchnął - A ty mnie umyj - spojrzał na Kai'a.
- Oczywiście, Panie - blondyn uśmiechnął się, po czym przystąpił do obmywania wodą jego ciała z zadowoleniem. Każda możliwość dotyku jego miękkiej przyjemnej skóry była ogromną nagrodą.
***
Cyryl skręcił w korytarz prowadzący do swojej Komnaty. Niewolnik stojący przy drzwiach jego sypialni od razu uklęknął i otworzył je, na co ten bez słowa wszedł do środka po drodze rozpinając wierzchnią szatę, która przepasała jego bok i ramię odrzucając na ziemię również pozłacaną spinkę, po czym ruszył do swojej alkowy odkrywając zasłonę.
Spojrzał prosto w oczy stojącego tam mężczyźnie.
- Wybacz, że tyle to trwało. - uśmiechnął się - Mój kuzyn jest niezwykle rozmowny. Wszedłem z nim w dłuższą konwersację - powiedział.
Chłopak opadł przed nim na kolana i dotknął czołem podłogi - To nic, Panie. Czy spotkanie się udało? - spytał bardzo radosnym głosem.
- Cóż... Dobrze wiesz, iż mój humor zależy od tego jak dobre jest spotkanie. Ty potrafisz sprawić, że nawet z niewykształconym głupcem dobrze mi się rozmawia - uniósł jego podbródek - Chodź Nicholas nienależny do takowych. Jest niezwykle wyważony. Uważa się za dużo wyższego w hierarchii niż w rzeczywistości jest. Jednak jestem w stanie to zdzierżyć...
Chłopak przymrużył oczy czując jak jego Pan dotyka jego skóry. Lubił to uczucie. Dawało mu pokój w sercu.
- Sir Nicholas jest poważany w stolicy, prawda Panie?
- Zdecydowanie bardziej niż być powinien ... - powiedział - Uważam iż nie potrafi dysponować majątkiem jaki mu przysługuje ani czerpać z niego radości. W odróżnieniu do mnie.
- I w przeciwieństwie do Ciebie, Panie ten majątek przysługuje mu tylko dlatego, że cała jego rodzina umarła. Nie powinien się nim tak wychwalać - przyznał patrząc na niego bystrymi oczami.
- Masz rację, miejmy jednak nadzieję, że ktoś pewnego dnia będzie miał dosyć jego przechwałek i cała posiadłość przypadnie nam. Wtedy Twoje pochodzenie nie będzie miało już żadnego znaczenia.
- Oczywiście, Panie - na samą myśl o staniu się w pełni uzależnionym od swojego Pana nagi penis chłopaka stanął w erekcji.
- Twój ojciec wciąż zmusza Cię do narzeczeństwa z tą... Jak jej tam? Marcią? - zapytał, wykrzywiając usta.
- Niestety, Panie. Nie mogę tam wrócić - opuścił wzrok spinając się - Nie wytrzymam z nią nawet wiosny.
- Nic dziwnego... Kto wie komu się oddaje na ulicach miast. Obecnie honor rodu nic nie znaczy. - powiedział, po czym zaczął masować jego policzek - Nie określa tego kim naprawdę jesteśmy i czego nam trzeba. A ty chyba się z tym zgadzasz czyż nie, Ardalion'ie?
- Ze wszystkim co mówisz, Panie. Ale z tym szczególnie - na jego twarzy pojawiła się wręcz nieziemska błogość. Gdyby był kotem pewnie już dawno zamruczałby się na śmierć.
- Jesteś moim chłopcem. Znaczysz dla mnie więcej niż ktokolwiek inny, mój drogi... - powiedział, po czym pchnął go lekko w tył, samemu zwisając nad nim.
- Dziękuję, Panie - ten odruchowo odchylił się do tyłu i pokazał swoją szyję - Jesteś całym moim światem, Panie.
- A ty czymś więcej niż tylko światem. Wszystkim co istnieje i co nieznane, co tajemnicze... - zaczął całować jego szyję, zasysając się na niej.
Chłopak odrzucił przydługie, lokowane kosmyki jeszcze bardziej ukazując się swojemu Panu. Chciał być jego w pełni...
- Panie! - wykrzyczał, łapiąc się prześcieradła.
- Krzycz, chcę by moje imię było najcześciej wypowiadanym przez Ciebie słowem - przygryzł zębami płatek jego ucha.
- Panie, mam używać twojego imienia? - poprawił się na prześcieradle.
Nie chciał by jego Pan był zły
- Mam prosić? - zapytał, po czym uśmiechnął się, nachylając nad jego uchem - Proszę...
- Cyryl - wyjęczał, wijąc się na prześcieradle.
Jego Pan nie musiał go wcale dotykać. Wystarczyły jego słowa, spojrzenia i gesty by zmienić go w kulkę podniecenia.
- Cyryl, ah...!
Ten całował go namiętnie wzdłuż szyi drugą dłonią dotykając stojącego penisa mężczyzny. Delikatnie potarł jego główkę.
Wywołał tym samym reakcję łańcuchową w wyniku, której jego partner zaczął mamrotać nieskładnie pod nosem i co chwilę to rozchylać, a to łączyć uda.
- Zrób tak jeszcze raz, a dostaniesz lanie - powiedział, rozchylając jego uda dłońmi.
- Dobrze Panie, przepraszam! - wysapał, starając się utrzymać pozycję. Natura jednak (oraz poniekąd środki stosowane przez swojego Pana) sprawiła, że jego członek był ekstremalnie wrażliwy na stymulację.
Kąciki ust mężczyzny unosiły się widząc jak ten ledwo się hamuje. W końcu postanowił ulżyć nieco jego cierpieniu i doprowadzić do orgazmu.
Piszcząc chłopak spojrzał na Pana będąc już bardzo blisko.
- Cyryl... proszę! - wyskomlał
- Mam Ci pozwolić...? - zapytał spowalniając.
Aldarion nie był pewnien, kochał takie zabawy ze swoim Panem.
- Nie wytrzymam już dłużej, Panie - rozluźnił się wyraźnie, czując jak ten spowalnia.
- Byłeś grzecznym chłopcem? - zapytał, przygryzając delikatnie jego sutek.
- Starałem się, Panie - podskoczył lekko i znowu jęknął nie powstrzymując się.
Wiedział, że Cyryl uwielbia dźwięki jakie wydaje.
Czarnowłosy mężczyzna już nie czekał tylko szybko doprowadził go na szczyt aż ten doszedł z głośnym jękiem.
- Dziękuję, Cyrylu... - jasnowłosy uśmiechnął się błogo, nadal nie zamykając ud. Wiedział, że za przyjemność zawsze musi jakoś zapłacić.
Mężczyzna uśmiechnął się przeczesując jego sięgające do ramion lokowate włosy
Położył udo pomiędzy jego nogi by ten nie mógł ich zamknąć po czym z wrednym uśmiechem zaczął dotykać jego penisa świeżo po orgazmie.
- P-panie - Ardalion odchylił głowę do tyłu pojękując.
- Tak? - spytał, jakby nic się nie działo i jedynie wzmocnił niekomfortowe pieszczoty.
- P-proszę - wyszeptał otwierając oczy, wpatrując się w niego błagalnie intensywnie zielonymi tęczówkami.
- Chcesz więcej? - uniósł brew, przejeżdżając palcem po jego wilgotnej od spermy główce - A może nie podoba ci się, że twój Pan daje ci uwagę, co?
- Nie, Panie! - niemal krzyknął, jednak od razu znów ściszył głos - Twoja uwaga to jedyne czego pragnę.
- Taki grzeczny piesek - pocałował znów jego pełną malinek szyję i oderwał od niego dłoń - Dobry chłopiec.
Ten dopiero wtedy zaczął normować oddech przymykając oczy. Był naprawdę szczęśliwy
- Hmmm... Czas na sen. Kładź się na swoim miejcu - powiedział Pan, opadając na poduszki i przykrywając się kocem niechlujnie.
- Tak Panie, czy mogę cię okryć. Nie chcę być zachorował - usiadł na piętach.
- Dobrze - uśmiechnął się, patrząc na niego spod przymknietych powiek.
Ardalion dokładnie okrył go materiałem, poprawiając również poduszki, po czym samemu się położył w jego nogach obejmując jego stopy.
Przymknął oczy
- Też się przykryj. Noce są chłodne - rozkazał jego Pan już lekko sennym głosem.
- Przy Tobie każda noc jest zdecydowanym przeciwieństwem chłodu... - powiedział jedynie - Sprawiasz, że jest mi ciepło w każdy możliwy dla tego znaczenia sposób...
Cyryl uśmiechnął się na te słowa i mimo to okrył chłopaka pościelą, po czym zapadł w blogi sen.
__________________________
Witajcie skarby ❤️
Jak mija wam dzień? U mnie znów Ruch pomylił adresy i wysłał paczkę do innego miasta : (
A jak wam mija dzień? I co sądzicie o Cyrylu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top