Rozdział XXXII

Ten klęczał na ziemi cały drżąc. Czuł się winny.

- Czy zdajesz sobie sprawę, że obraza innego Pana przez niewolnika może być karana śmiercią?

- J-ja... Tak, Panie - zadrżał mocniej, jednak oddychał głęboko.

Jeśli Pan zdecyduje, że ma umrzeć, umrze z radością

- Przepraszam, że przyniosłem ci wstyd, Mój Panie. - wyszeptał.

- Jak śmiałeś wtrącać się do rozmowy? Zwłaszcza z takim brakiem szacunku? - zapytał, jeszcze bardziej ostro

- Nie mogłem słuchać, jak ten człowiek do Pana mówił. - powiedział cichym głosikiem.

Po jego policzkach spływały łzy. Nie bał się kary, było mu przykro, że jego Pan jest zły.

Nicholas odetchnął głęboko. Jego ton Nieco złagodniał.

- Spójrz na mnie - polecił

Blondynek podniósł na niego załzawione oczy i pociągnął nosem.

- Tak bardzo przepraszam, Panie! Błagam ukarz mnie, Panie - zapłakał. - Najsurowiej jak zechcesz tylko przebacz mi! - wypłakał

Chciał przestać czuć się tak winnym...

- Jesteś dobrym chłopakiem, bardzo lojalnym i wiernym niewolnikiem o czym oststnio się przekonałem. Jednak nawet i tacy popełniają błędy, których trzeba ich oduczyć... - przejechał dłonią po jego mokrym od łez policzku.

- Tak, Panie - przytaknął, przytulając się do dłoni.

Chciał by Pan go oduczył takiego zachowania. Chciał być dla niego idealnym...

- Ukarzę Cię surowo żebyś był lepszy, pamiętaj o tym - powiedział, podnosząc się i rozglądając po pomieszczeniu.

Przy sobie miał jedynie bat, jednak wiedział, że iż są w trakcie drogi, miało by to wiele konsekwencji. Nie mieli również ze sobą medyka, który mógłby zająć się jego ranami.

Cóż, a może to były tylko wymówki by po prostu nie musieć zbliżyć tego przerażającego narzędzia do ślicznej jasnej skóry niewolnika?

Musiał użyć czegoś, co nie naruszy i nie przetnie jego skóry.

Chwilę się nad tym zastanowił i sięgnął po rzemienny pleciony kij do popędzania konia.

Tak, to się nada...

- Rozbierz się. - Polecił niewolnikowi - Chciałbym, żebyś stanął przy ścianie z dłońmi na niej opartymi i nie zmienił pozycji przez całą karę.

Kai podniósł się i drżąc, podszedł do ściany, wcześniej starannie układając swoje ubrania. Był bardzo wrażliwy, ale naprawdę chciał wytrzymać i pokazać Panu wdzięczność. Stanął pod ścianą ocierając swoje łzy.

- Rozluźnij mięśnie - Mężczyzna dotknął jego łopatek zjeżdżając aż do pośladków
- I myśl o tym co zrobiłeś i jak bardzo upokorzyłeś mnie tym zachowaniem - dopowiedział, po czym podniósł narzędzie uderzając jego plecy.

Oszczędzał pośladki, bo czekała ich długa jazda. Na nie spadło tylko parę uderzeń. Tak by chłopak pamiętał przez najbliższe dni, ale nie cierpiał.

Kai naprawdę starał się wytrzymywać. W prawdzie już po kilku z jego ust wydobywały się ciche piski a łzy kąpały po jego policzkach, z największych sił jednak, starał się nie odrywać dłoni od ściany.

Pan się nie zatrzymywał. Chłopak musiał otrzymać karę. I tak wyświadczył mu łaskę karając go samemu, a nie zlecając tego komuś.

Kolana blondyna coraz bardziej się pod nim uginały. Ból był mocny jednak i tak dużo mniejszy niż gdyby Pan ukarał go czymś innym. Czuł wdzięczność z tego powodu.

- Pozycja, Kai - powiedział ostrym głosem właściciel, robiąc chwilę przerwy, by jego ramię odpoczęło.

- P-p-przepraszam, Panie - wyszlochał starając się wyprostować, jednak jedynie zapłakał

- Prosto - trzasnął narzędziem w jego pośladek.

Musiał być ostry by chłopak się nauczył.

Niewolnik zawył głośniej, ale wyprostował się przytulając policzkiem do ściany. Czuł szczypiący, promieniujący ból na swoich plecach i pośladkach

- Dobrze - jego głos przybrał nawet kojącą barwę. Zaczął okładać jego plecy szybkimi razami. Miał w planie sprawić, by skóra chłopaka była płomienno czerwona.

- P-panie - Kai zaczął powoli zsuwać się w dół aż skulił się pod ścianą - Przepraszam, przepraszam, przepraszam.

- Eliot, pomórz mu wstać - polecił starszemu niewolnikowi - Kai twoja kara jeszcze się nie skończyła. Czy dasz radę dla mnie wytrzymać i ładnie wstać czy Eliot ma Cię przytrzymać? - spytał dość łagodnie.

- J-ja... J-ja, d-dam radę, P-panie - powiedział i powoli uklęknął, podnosząc się z ziemi podpierając ściany

- Bardzo dobrze. Czego nie wolno ci robić? - spytał uderzając go ponownie.

Chłopak z trudem się odezwał. Salwy płaczu trzęsły jego ciałem.

- O-odzywania bez szacunku i-i obrażenia innego P-pana - wyszeptał

- W porządku. Tak, właśnie tego. - Podszedł do niego spokojnym krokiem. Uderzył go jeszcze parę razy, po czym zdecydował - Już koniec.

Niewolnik przytulił się do ściany ledwo stojąc, jednak tym razem nie opadł na podłogę.

- Bardzo dobrze - podszedł do niego i pocałował w czoło - Już po wszystkim.

- Przepraszam, Panie. Przepraszam, przepraszam, przepraszam - mruczał, cały czas się hipfrwentylując i zalewając łzami. - Dziękuję za karę.

Ten przysunął go bliżej siebie, zaczynając gładzić po włosach w czułym geście - Odpowiedziałeś za to co zrobiłeś, teraz o tym zapomnij.

Chłopiec wtulił się w niego szukając wsparcia. Uspokajał się powoli,
oddychając głęboko.

- Wiesz, dlaczego tak postąpiłem? - zapytał unosząc podbródek chłopaka - Gdyby nie upojenie alkoholowe tego człowieka i większa znajomość obecnego prawa, powinien kazać Cię wybatożyć i nie mógłbym temu zapobiec. Nie zniósł byś tego, Kai...

Blondyn pokiwał jedynie tylko głową

- Dziękuję za Twoją łaskę, Mój Panie.

- Dziś będziesz spał ze mną - oświadczył mężczyzna, cały czas tuląc go do siebie - Eliocie, ty również

- Oczywiście, Panie. Co tylko rozkażesz - uśmiechnął się Eliot a blondyn wymruczal tylko coś w szatę Pana.

Po chwili udało mu się zebrać myśli i przestać drżeć. Wtedy Nicholas odsunął go delikatnie od siebie ocierając kciukiem łzy, po czym złożył delikatny pocaunek na jego wciąż mokrych od łez ustach.

- Odpocznij, Eliot zajmij się nim - powiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia

Starszy niewolnik oczywiście podszedł do swojego współbrata.

- Przepraszam że tego nie przerwałem - zamknął go w niedźwiedzim uścisku.

- N-nie mogłeś - powiedział ze zrozumieniem - D-dobrze, że tego nie zrobiłeś - wyszeptał wtulając się w niego i syknął cicho na ból

- Bardzo Cię boli? Nie mam nawet jak zrobić ci okładu...

- Przytul mnie - poprosił cicho, tuląc się do niego

- Już. Jestem tu. I wiesz, Pan pozwoli ci dziś z nim spać. To prawdziwa łaska, prawda? - pogładził go po tyle głowy.

- Tak, Pan jest taki dobry. - powiedział wdychając jego przyjemny zapach

- Zaiste - wymruczał - Chodź, ubierzemy Cię, a potem położymy do łóżka. Co ty na to?

- Chyba wolę się nie ubierać - powiedział szczerze - Bardzo... Źle to wygląda?

- Nie. Jest tylko bardzo czerwone, ale Pan nie rozdarł ci skóry. Także szybko się wyliżesz.

Kai pokiwał głową i powoli położył się na łóżku opierając policzek o poduszkę - Jestem mu wdzięczny że potraktował mnie tak łagodnie... Inny Pan pewnie by...

- Pan nadal jest Ci wdzięczny za wczoraj. Nie potraktowałby cię inaczej. A z resztą... teraz już chyba wiesz czego nie możesz robić, prawda?

- Nie potrafiłem się powstrzymać, to było... Silniejsze ode mnie - wyszeptał - Nikt nie ma prawa obrażać mojego Pana, którego kocham.

- Musisz nad sobą panować następnym razem...

- A jak znów... Jak znów się odezwę i zrobię Panu wstyd? - przełknął ślinę

- Nie możesz się odezwać. Dasz sobie radę.

Kai pokiwał na to chwilę głową - Dasz mi coś do picia? Proszę

- Tak, już - poszedł do dzbanka z wodą i nalał kubek swojemu przyjacielowi. Podał mu chłodną ciecz.

Kai przejął od niego wodę dziękując cicho i zaczął pić. Dopiero teraz poczuł jak bardzo zaschło mu w gardle.

Eliot przyglądał mu się. Wiedział, że chociaż chłopaka definitywnie bolało, Pan wymierzył mu łagodną karę, za co był mu bardzo wdzięczny.

- Mógłbyś... - zaczął cicho Kai oddając mu pusty dzbanek - Poleżeć tu przy mnie? - poprosił

- Oczywiście, mały - ułożył się u jego boku i zaczął gładzić po włosach.

Ten przymknął oczy

- Jak zasnę okryj mnie, nie chcę rozgniewać Pana użalaniem się nad sobą - poprosił Kai.

- Jeśli tego właśnie chcesz.

Eliot nie protestował. Choć w myślach i tak powiedział sobie, że chłopak tak czy inaczej się nad sobą użala. Blondynek nic mu już na to nie odpowiedział przytulając się do niego delikatnie. Pieczenie skóry wciąż było bardzo intensywne, jednak udało mu się zasnąć. Wtedy też został okryty kocem. Drugi z niewolników oczekiwał na swojego Pana, myśląc o tym jak wyglada jego życie. Słysząc otwieranie drzwi opadł na kolana.

- Jak się czuje? - zapytał cicho Nicholas stając na przeciw niego. Jego skóra była mocno czerwona na plecach i nieco mniej na pośladkach. Spał wyglądając naprawdę uroczo mimo bólu wymalowanego na twarzy

- W porządku, Panie. Boli go, ale nie jest tragicznie - uśmiechnął się do niego lekko.

Nicholas przejechał dłonią, po jego rozognionych plecach z zamyśleniem - Sądzisz, że potraktowałem go zbyt surowo? - zapytał

- Nie Panie, choć bardzo go kocham, nie zachował się dobrze i zasłużył na karę, a ta była odpowiednia.

- Kazałem Carvin'owi przygotować dla niego okłady. Jutro czeka nas długa podróż i nie chcę by podczas niej przesadnie cierpiał tym samym nas spowalniając.

- To bardzo miłe z Pana strony - przyznał niepewnie.

Dlaczego ten ostatnimi czasy okazywał tyle łaski?

Nicholas odetchnął głęboko, po czym przykrył pożądanie plecy chłopaka, po czym podszedł do Eliota przeczesując włosy.

- Pocałuj mnie - powiedział, chodź brzmiało to bardziej jak rozkaz

Niewolnik wykonał polecenie z wielką chęcią. Podobały mu się pieszczoty z jego Panem. Czuł się wtedy wyjątkowy.

Nicholas pogłębiał pocałunek dominując w ustach drugiego mężczyzny jeżdżąc dłońmi po jego ciele. Drugi jednak nie pozostawał mu dłużny i starał się oddawać pocałunki, dominując je. Nie przepadał za byciem biernym.

Ich pocałunki i pieszczoty przeniosły się następnie na łóżko i trwały do momentu gdy Kai na nowo powoli otworzył oczy.

Eliot posłusznie nie przerwał pieścić skóry swojego Pana, nie chcąc go rozgniewać.
Dopiero Nicholas zatrzymał go po jakimś czasie decydując o położeniu się.

- Jak się czujesz? - przeniósł wzrok na Kai'a.

- Dobrze, Panie - powiedział blondyn słabym głosem

- Dobrze? - uniósł brew

- Jak na warunki po chłoście - sprecyzował - Boli ale to tylko ból, a nie poważne uszkodzenia ciała.

- Taki był cel - skinął głową - Odpocznij, jutro czeka nas dalsza podróż.

- Dziękuję Panie -znów zamknął oczy i udał się na spoczynek

Nicholas w tym czasie również przymknął powieki, opierając głowę o klatkę piersiową Eliota.

Oboje zasnęli dość głębokim snem, dosypiając wczorajszą ciężką noc.

___________________________

Cześć kochani ^^

Myślicie że Nicholas postąpił słusznie? A może jednak powinien zachować się inaczej?

Jak podobał wam się rozdział? ❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top