Rozdział XXVIII

Eliot zszedł na dół spotykając Kai'a w pomieszczeniu z szatami ich Pana gdzie ten wraz z siedzącym obok Slidar'em pakował wszystko do kufrów.

- Jak Ci idzie? - zapytał cicho blondyn?

- Wszystko gotowe - powiedział, odchylając się do tyłu, czując lekki ból w karku - Pan jest u siebie?

- Tak. Sildar zostawisz nas na chwilę? - poprosił chłopca o wyjście, a gdy ten wykonał polecenie opowiedział Kai'owi co się stało.

- Wiesz coś jeszcze o przeszłości Pana? - zapytał po chwili.

- Nie wiele - powiedział zamykając starannie kolejną skrzynie - Jedynie to, że Pan przejął rezydencje w młodym wieku - powiedział - Wiem to od starszych niewolników. Ale zazwyczaj unikają oni rozmów.

- On... Z tego co rozumiem nie ma zupełnie rodziny. Jest sam - powiedział smutnym głosem.

- To oczywiste - skinął głową Kai - Panom wystarczą niewolnicy, rodzina nie jest potrzebna. Po za tym Pan jest młody, ma jeszcze czas na spłodzenie dzieci

- Naprawdę was nie rozumiem. Brak rodziny wam tu nie przeszkadza? Przecież to najgorsze co może być - zdziwił się Eliot

- Sam nic nie wiem o swoich rodzicach. Zostałem spłodzony w celu uzyskania ładnego dziecka z dobrymi genami. Po tym jak moja matka mnie wykarmiła nie widziałem jej nigdy potem.

- Oh, Kai - pogładził go po włosach.

- Nie musisz mi współczuć. - wzruszył ramionami - Pan jest moją rodziną. Mam wszystko czego potrzebuję. Moja rodzina by mi tego nie dała - odetchnął.

- A teraz masz też mnie - zaznaczył przysuwając się do niego.

Chłopak uśmiechnął się lekko, po czym nieudolnie spróbował podnieść kufer. - Pomożesz mi z tym? Masz... Więcej siły

- Oczywiście - mężczyzna dźwignął ciężki kufer i udał się z nim w stronę wozu.

Blondyn podążył za nim. W szybkim czasie zapakowali już wszystkie bagaże. Było ich dosyć sporo. W końcu podróż na jaką się wybierali miała trwać dość długo.
Sildar nie do końca im pomagał. Bardziej stał podekscytowany.

- Wy też ze mną zostaniecie gdy już wrócę do domu? - zapytał z zaciekawieniem machając nogami.

Eliot zaśmiał się

- Chciałbym mały, ale my musimy zostać z Panem.

- Dlaczego? Chciałbym żebyście zostali ze mną - poprosił, przytulając się do niego

- Pan nas potrzebuje, wiesz? Nie możemy go zostawić - przeczesał palcami włosy dziecka.

- Ale ja się go zapytam i poproszę. Może się zgodzi.

- Nie... nie, najlepiej... nic nie mów dobrze? Możesz tylko dziękować.

- Podziękuję jak się zgodzi - zapewnił chłopiec

- Nie, Sildar. Nie wolno Ci o tym mówić.

- Dlaczego? - posmutniał lekko na jego stanowczy ton.

- Zdenerwujesz Pana i ściągniesz na nas jego gniew. Nie chcesz chyba żebym dostał batem prawda?

- N-nie - pokręcił głową i spuścił ją - Nie chcę żeby znowu cię bolało...

- Więc będziesz grzecznym chłopcem w czasie podróży i nie będziesz nic mówił do Pana?

- Mhm... - pokiwał głową - Obiecuję.

- Idealnie - uśmiechnął się do Kai'a.

Chłopiec przytulił się jedynie jeszcze do Eliota, po czym znów zniknął im z oczu.

- Dawno nie opuszczałem rezydencji - westchnął Kai, patrząc na powóz

- Dokładnie jak dawno? - starszy począł masować jego ramiona.

- Nie licząc wyjść z posiadłości na targ lub do posiadłości innych Panów... Naprawdę dawno, sam nawet nie wiem.

- Czyli wycieczka powinna być dość ciekawa - Brunet zaśmiał się serdecznie.

- Cóż, jeśli tylko będziesz mnie bronił przed wszelkimi groźnymi stworzeniami  czyhającymi w lesie oczywiście - uśmiechnął się blondyn

- Ze mną jesteś najbezpieczniejszy na świecie - Eliot zaczął sprawdzać czy konie napewno są dobrze wyczesane. Jeśli byłaby jakaś sklejka pod siodłem może to spowodować ranę. A tego definitywnie nie chciał.

Kai przyglądał się jeszcze przez chwilę poczynaniom Eliota, po czym odetchnął głęboko. Tak... Szykowała się długa podróż.

Po kilku godzinach wszyscy byli gotowi do drogi. Nicholas nie był zbytnio rozmowny. Wciąż w głowie miał sytuację, w której niemal uronił łzę przy jednym ze swoich niewolników. Chociaż... Czy Eliota można było zaliczyć do "jednego z"?

Nie... On był inny, wyjątkowy. Budzący fascynacje i... Erekcję. Większą niż przy jakichkolwiek innych. A może nawet coś więcej niż tylko erekcję?

***

Jechali od kilku godzin. Nicholas wraz z kilkoma strażnikami na koniach, oraz niewolnicy których tak naprawdę prócz Eliota, Kaia i Sildara nie było zbyt wielu. A bynajmniej nie byli oni zbyt znani ciemnowłosemu mężczyźnie. Kai podziwiał dosłownie wszystkie górzyste i zalesione tereny. Tak dawno nie widział świata poza miastem. Podobnie jak Sildar. Natomiast Eliot uśmiechał się widząc ich uciechę. Cóż, na wolności było by im dużo lepiej. Cieszył się, że chociaż ten dzieciak niedługo jej zazna. Może im też będzie to kiedyś dane?

- Panie, uważam iż jest to dobre miejsce na nocleg. - stwierdził jeden ze strażników ich Pana - Zapada zmierzch.

Nicholas na te słowa rozejrzał się.

- Upewnijcie się czy jest bezpiecznie - powiedział, po czym zręcznie zeskoczył z konia - Eliocie - powiedział dość chłodno patrząc na swojego czarnego jak noc rumaka.

- Oczywiście, Panie - mężczyzna przejął od niego konia i poklepał go po boku. Był dziś wyjątkowo silny. Zdjął z niego siodło i zaczął czesać oraz rozmasowywać jego mięśnie

- W tym czasie mężczyzna odszedł kilka kroków rozglądając się po otaczającej go polanie. Dźwięk cykających świerszczy wraz z nadchodzącą nocą stawał się coraz głośniejszy. Przymknął oczy. Dawno nie miał czasu mu się przysłuchiwać tak jak teraz.

- Pobieżnie sprawdziliśmy okolicę, Panie - powiedział jeden ze strażników przerywając mu chwilę rozmyśleń. - Jest bezpiecznie. Możemy rozwinąć Pana namioty.

- Więc bierzcie się za to - machnął na niego ręką i usiadł na polanie na jeszcze ciepłej od słońca trawie. Odpoczywał przyglądając się pracującym niewolnikom.

- Czegoś ci potrzeba, Panie? Przygotować owoce lub wino? - zapytał Kai, klękając w małej odległości od niego.

- Tak. Przygotuj mi strawę, umieram z głodu - wymruczał - Potem wymasujesz mi stopy.

- Tak, Panie... Czy... - zaczął, jednak ugryzł się w język. Czy pytanie, które chciał zadać było na miejscu?

- Tak, Kai? - spojrzał na niego ciekawskim wzrokiem.

- Wezwać Eliota by Panu towarzyszył? - zapytał bardzo powoli blondyn

- Niech zajmie się końmi, a potem przygotuje na noc ze mną - zdecydował.

Nie miał dziś co prawda ochoty na seks, ale... miał ochotę spać w jego ramionach.

- Oczywiście, Panie - skłonił się, po czym wycofał na klęczkach do tyłu i dopiero wtedy podniósł na równe nogi zaczynając pomagać w rozłożeniu dużej wielkości namiotów.

Oczywiście ten należący do ich Pana był największy i najbardziej barwny wśród innych.

W tym czasie czekał aż pozostali niewolnicy przygotują jedzenie, które miał zanieść swojemu Panu. Na szczęście Ci zrobili to dość szybko i z różnorakimi owocami i słodyczami na złotej tacy,
podszedł do Pana, który wciąż siedział na miękkim materiale obserwując niebo
Położył jedzenie obok niego, a tam zaczął masować jego stopy, ciesząc się, że może być przydatny

- Jadłeś coś? - zapytał jego Pan przymykając oczy, odprężając się.

- Jeszcze nie, Panie - przyznał Kai. Od razu zaczął zajmować się swoim właścicielem, nie miał więc czasu dla siebie.

- Jesteś strasznie chudy. Nie wydaje mi się by brakowało mi jedzenia, którym was karmie. Chyba, że twierdzisz inaczej...

- Czy życzysz sobie bym nabrał trochę więcej wagi, Panie? - powiedział z przestrachem.

Nie podoba mu się? O nie. A on nie jadł właśnie dlatego by być chudym dla niego.

- Życzę sobie byś przestał się głodzić. To nie wyjdzie na twoje zdrowie. - powiedział, samemu się zastanawiając, czemu tak właściwie zwraca na to uwagę. Od kiedy zależało mu na zdrowiu niewolników?

- Będzie jak rozkażesz, Sir - schylił się by pocałować jego kostkę w czymś o rodzaju aktu wzruszenia. Pan o niego dbał. Otarł łzy z oczu. Czy mogło być lepiej?

Nicholas uniósł lekko kąciki ust. Bardzo lubił czuć wargi chłopaka na swojej skórze. Nie dawały mu one tak dużej przyjemności jak ten należące do Eliota, jednak... Wciąż były przyjemne.

- Wystarczy - odparł po jakimś czasie Nicholas podnosząc się - Jestem zmęczony, moja alkowa jest już gotowa? - zapytał.

- Tak, Panie. Powinna być już skończona - podniósł się natychmiast i pobiegł to sprawdzić. Poruszał się najszybciej jak mógł, co było nieco zabawne.

W tym czasie do niego podszedł Eliot i skłonił się.

- Zająłem się już końmi, Panie. Są najedzone i napojone. Teraz odpoczywają - odparł klękając.

- Dobrze - mężczyzna podniósł się - Dziś będziesz spał ze mną

- Oczywiście, Panie. To zaszczyt - uśmiechnął się zadowolony. Być może nie było to normalne, ale cenił sobie swojego Pana i lubił spędzać z nim czas. Udali się do namiotu.

Eliot musiał przyznać iż pierwszy raz był w takim miejscu. Poprzedni właściciel nie zabierał go na jakiekolwiek wyprawy. Był tylko przeznaczony do pracy. Teraz było inaczej...

Namiot był duży i materiałowy z miękkich tkanin oparty na pięciu palcach, których cztery stały po bokach a jeden w środku podtrzymując konstrukcję. Wszystko wyłożone było poduszkami i materiałami. Oprócz stołu i kilku krzeseł w części pomieszczenia znajdowało się drugie

Weszli do właśnie mieszczącej się za kotarą wnęki wyłożonej miękkimi materiałami i poduszkami.

- Rozbierz mnie - polecił Nicholas, stając na środku.

Niewolnik od razu począł zdejmować z niego szaty, aż do momentu gdy mężczyzna stał przed nim nago. Musiał przyznać, że jak na Pana, miał ładne ciało. Być może nie posiadające dużej ilości mięśni, ale jednak ładne.

- Na co czekasz? - Nicholas uniósł brew oczekując aż i on również pozbędzie się tuniki.

- Dalsze polecenia, Panie - odpowiedział najuprzejmiej jak potrafił.

Robi coś-źle, nie robi-też niedobrze.

Rozebrał się do naga stając obok swojego Pana. Nicholas nie czekał już dłużej,
tylko złapał go za włosy i i połączył ich usta w pocałunku. Brunet poddał się pieszczotom samemu kładąc dłonie na jego biodrach i dominując językiem. To zdawało się odpowiadać jego Panu.

Potem położyli się, a Eliot od razu zawisł nad nim całując i pieszcząc jego skórę w czuły sposób. Zaczął schodzić coraz niżej. Aż do chwili, gdy zatrzymała go dłoń jego właściciela.

- Nie dziś - odparł spokojnie.

- Dobrze, Panie - ułożył się obok niego - Co więc chcesz robić, Sir? - Eliot cały czas delikatnie go głaskał.

- Obejmij mnie - powiedział kładąc głowę  na poduszce i przymykając oczy.

Ten oczywiście wykonał polecenie przytulajac swojego Pana do siebie i odruchowo całując w czubek głowy. Przypominał mu Kai'a pod pewnymi względami.

Na ten gest usta mężczyzny niemal niezauważalnie się poszerzyły a on jeszcze bardziej wcisnął się w umięśnione ramiona niewolnika oddychając spokojnie
Odpoczywali spokojnie. Nicholas już prawie zasnął zmęczony podróżą gdy nagle zaczęli słyszeć dość niepokojące dźwięki i rżenie koni, które od razu usłyszał Eliot. Zaraz potem usłyszeć można było również odgłosy dobywania mieczy.

Nicholas uniósł się do siadu zdezorientowany

- Panie, masz tu gdzieś broń? - spytał Eliot, podając mu szatę i samemu się ubierając. Najwyraźniej ich atakowano

Nicholas zawahał się. Zawsze słyszał iż danie niewolnikowi broni do ręki nie kończyło się dobrze. Jednak w takiej sytuacji...

Szybko sięgnął pod poduszkę, pod którą trzymał sztylet. W końcu zawsze ktoś mógł czychać na jego życie.

Mężczyzna przejął od niego sztylet idealnie w momencie, w którym do namiotu wtargnął ktoś obcy.

___________________________

Cześć skarby!

Co sądzicie o obecnej sytuacji? Macie jakieś podejrzenia? Jak myślicie co wydarzy się dalej.

Prosimy o aktywność, może uda nam się coś szybko tutaj wstawić i zapraszamy na nasze nowe opowiadanie BDSM o tytule:
"Desire white haired boy" ❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top