Rozdział XXVII

Kawałek materiału osunął się, odsłaniając gładkie, jasne plecy Pana. Niewolnik zaczął masować jego skórę i mięśnie mocniejszymi ruchami, uważając jednak, by nie przesadzić.

- Jesteś spięty, Panie - powiedział czując potrzebę skomentowania stanu w jakim się znajduje.

- Więc to zmień... - wymruczał czując jak ciepłe promienie słońca muskają jego twarz.

- Z przyjemnością - odparł wracając do masowania męśni. Nie był to już masaż strikte relaksacyjny, a mający głęboko rozluźnić.

- Naprawdę masowałeś konie? - zapytał po dłuższej chwili przyjemnej relaksującej ciszy.

- Czasem, Panie. Zazwyczaj nie osiadaliśmy nigdzie na zbyt długo, więc konie męczyły się ciągłą drogą. Trzeba było niektóre masować codziennie by wytrwały.

- Twoje dłonie mówią jakbyś miał dużo większą wprawę. I to bynajmniej nie na koniach.

- Być może mam do tego talent, Panie -opowiedział szczerze - Czy mogę użyć trochę więcej siły? Efekt będzie lepszy.

- Pozwalam - powiedział, oddychając spokojnie.

Na to niewolnik zaczął masować go jeszcze bardziej dogłębnie. Choć mogło być to niego bolesne, wiedział, że jego Pan po masażu poczuje się o wiele lepiej. A szczęśliwy Pan, to dobry Pan

- Może to nierozsądne pytać niewolnika o zdanie... - zaczął nagle Nicholas - Ale czy sądzisz, że słusznie postąpiłem z decyzją wyzwolenia tego dzieciaka?

- Podobno dobro, które dajemy zawsze do nas wraca. A po za tym. Dobry koń z tamtych gór będzie więcej wart niż dzieciak, Panie - powiedział miarowym tonem - Innym niewolnikom powiemy, że chłopiec został sprzedany, a w zamian kupiłeś sobie Panie rumaka - delikatnie pomasował jego kark widząc już teraz, że jego właściciel uwielbiał pieszczoty na tej części ciała.

- Zmyślny pomysł. - uśmiechnął się. Naprawdę był pod wrażeniem słów Eliota

- Cieszę się, że Ci się podoba, Panie - nacisnął na jeden z najbardziej napiętych mięśni na jego ramieniu. Starał się być przy tym delikatnym.

- Dziś chcę wyjechać. Przygotuj się do drogi - odparł.

- Oczywiście, Panie. Wolisz jechać wierzchem czy w powozie, Panie?

- Wierzchem. Powozy są dla niewiast - odparł - Póki co jestem na tyle sprawny by usiedzieć w siodle.

Eliot uśmiechnął się pod nosem. Cieszył się, że jego Pan w tym aspekcie odstawał od innych.

- Którego konia Panu przygotować?

- Nedar jest najbardziej wytrzymały na długie podróże. Z resztą, jest moim koniem. Nikt prócz mnie go nie dosiada.

- Dobrze, Panie. Przygotuję go do drogi - odsunął się od niego - Czy mam już odejść?

- Przygotuj mi kąpiel. Będziesz mi towarzyszył - powiedział, po czym podniósł się - Na razie możesz odejść.

Skłonił głowę i poszedł znaleźć innego niewolnika. Kazał mu przygotować łaźnie, a sam szybko wyczyścił konia i upewnił się, że jest gotowy. Polecił też stajennym przygotować trzy inne konie. Jednego zapasowego dla Pana i dwa do ciągnięcia wozu z jego rzeczami. Następnie znalazł Kai'a, który zdążył spakować już większość rzeczy jego właściciela, natykając się również na rozemocjonowanego Sildara, który już nie mógł się doczekać powrotu do domu.

Szybko jednak udał się spowrotem do łaźni, by Pan na niego nie czekał.

Mężczyzna stał już nagi w zaparowanym od gorącej wody pomieszczeniu jedząc owoce przyniesione przez służbę.

- Wybacz za moje spóźnienie, Panie - jak zawsze opadł na kolana - Szykowałem konie.

Mężczyzna uniósł jego podbródek nakierowując na siebie jego spojrzenie, po czym sięgnął po jedno z winogron i włożył mu do ust przejeżdżając kciukiem po jego wargach. Uśmiechnął się lekko i skinął głową.

- Są gotowe?

Eliot zarumienił się, czego przez parę i jego ciemną karnację, nie było jednak zbytnio widać. Krew uderzyła też w zgoła inne miejsce niż jego policzki...

- Tak, Panie - poprawił się tak, by nie było widać jego formującej się erekcji. Nie powinien się podniecać na widok mężczyzny.

- Umyj mnie - polecił samemu biorąc owoc do ust rozsiadając się wygodnie na kamiennej ławie do połowy ustawionej w cieplej wodzie.

- Oczywiście - sięgnął po gąbkę i począł myć ciało swojego 0ana, szczególną uwagę poświęcając jego strefą erogennymi

- Wciąż nie wierzę iż Leonard wykorzystywał Cię tylko do pracy fizycznej - powiedział mężczyzna.

- Mój poprzedni właściciel znał tylko moje imię, wiek i fakt, że jestem silny. Nie wiedział, że można użyć mnie do czegoś innego.

„I było mi z tym dobrze" dodał w myślach. Wtedy nie musiał się upokarzać...

- Widoczne moje szydzenie z jego ilorazu inteligencji miało dużo głębsze podłoże niż śmiałem niegdyś sądzić... - powiedział i przeciągnął się rozluźniając. Dotyk niewolnika był bardzo przyjemny.

- Wydaje mi się, Panie iż mój poprzedni właściciel wychodził z założenia, że niewolnicy mają jakieś swoje rolę. Do łóżka brał ze sobą jedynie niewolników specjalnie do tego wyszkolonych.

Dalej go masował.

- A więc jednak miał nalożników. Chodziły różnie plotki - przyznał.

- Cóż, Trzymał ich zawsze w izolacji. Jednak zdarzało nam się je... spotykać - uśmiechnął się, jakby zadowolony z siebie.

- A więc kobiety... - zamyślił się Nicholas

- Tak, Panie - pokiwał głową.

Tak... z bliska przekonał się jak wygladały ich genitalia...

- Tak właściwie... Jakim był dla was Panem? Osobiście prócz tej sytuacji na rynku nie byłem świadkiem innych tego typu jego zachowań.

- Był porywczy, właściwie większość z nas go nienawidziła, szczególnie niewolnicy z służby, którzy widzieli go cały czas. Ja byłem zostawiony sam sobie póki dobrze pracowałem - wyznał - Oraz oczywiście nie byłem posądzony o podpalenie.

- Co było powodem waszej nienawiści? - zapytał z ciekawości.

- Nie dawał nam wystarczająco jedzenia, Panie - spuścił wzrok - Mi zawsze się udawało, bo byłem jednym z najsilniejszych niewolników, więc zdobywałem pokarm, ale jednak... musiałem o niego walczyć.

- Oczekiwał od was fizycznej pracy nawet was nie karmiąc? A potem wyciągał konsekwencje ze słabej jej rezultatów. Hipokryta...

- Dlatego nie zdziwiłbym się gdyby niedługo został zamordowany we śnie - przyznał szczerze. - Szczególnie, że swoje nałożnice traktuje jeszcze gorzej. Wiem, że jednej wsadził kiedyś butelkę wina do pochwy i kazał tak chodzić...

Nicholas skrzywił się nieznacznie. Coś takiego było dla niego obrzydliwe

- Również bym się nie zdziwił - odpowiedział

-Lubisz go Panie? - spytał niewolnik deliakatnje rozszerzając jego nogi by móc umyć jego pośladki i odbyt.

- Kogo? - zapytał z przymkniętymi oczami. W pełni oddawał się przyjemności dotyku

- Mojego poprzedniego właściciela. - doprecyzował, przejeżdżając palcami po jego wejściu.

- Gdyby tak było, nie stałbyś tutaj - uniósł lekko kąciki ust.

Eliot również się uśmiechnął. Postanowił jednak nie informować swojego właściciela, że za dwa księżyce ten mężczyzna będzie martwy, otruty na jednym ze spotkań - Dziękuje, że uratowałeś mi życie, Panie.

Nicholas odwrócił głowę w jego stronę - Miałem wrażenie, że wcześniej wcale nie byłeś za to taki wdzięczny.

- Szanuję Cię za to Panie. Nie chciałem umierać, ale bycie twoim nałożnikiem... - zaciął się spoglądając w dół - Zawsze byłem Ci wdzięczny za ratunek, Panie.

- Nie odpowiada ci to, co Ci dałem? - w jego głosie zabrzmiała nutka irytacji.

- Nie Panie - uśmiechnął się do niego łagodnie i pogładził go po udzie. Chciał go ukoić - Jedynie nie przepadam za byciem na dole, lecz oczywiście jestem Panu to winny - skłonił głowę.

- Naprawdę nigdy wcześniej nie spotkałem tak bezczelnego niewolnika - Jego głos znów złagodniał a on przymknął oczy - Chyba tracę zdrowe zmysły

- Mój Panie... Jest tak ponieważ teoretycznie okres mojej niewoli się już skończył - wyjaśnił, podnosząc się lekko i całując jego ramię. Zauważył już wcześniej, że Pan szalenie dobrze raaguje na pieszczoty.

- Jeśli raz zostaniesz pozbawiony wolności. Nigdy samemu jej odzyskasz. Ani przez ucieczki, ani tym bardziej po przez prawo. Jest ono potężne i sprawiedliwe, ale tylko dla tych którzy mają pełną sakwę. Napewno nie niewolników.

- Nie mam wypalonego znaku... Poza tym nadal mam nadzieję, że moja rodzina się za mną wstawi. Jednak... Cóż.

- Rodzina? Jak długi czas jej nie widziałeś? - zapytał dość kpiąco.

- Będzie już dziesięć lat - Powiedział przyduszonym głosem. Po jego policzku spłynęła pojedyńcza łza.

- Naprawdę myślisz, że po dziesięciu latach o tobie pamiętają? - zapytał   Nicholas.

- O rodzinie się nie zapomina - skulił się. Fizycznie był bardzo twardy, jednak rodzina była jego słabym punktem.

- Mylisz się - powiedział ze spokojem - Moją rodzinę nie interesowało moje istnienie aż do jej śmierci i przejęcia przeze mnie posiadłości.

- Więc musiałeś mieć złą rodzinę...

Nagle zrobiło mu się trochę żal swojego Pana. On miał chociaż szczęśliwe dzieciństwo. A teraz swojego nowego młodszego Braciszka.  Jego Pan był... sam

- Owszem rodzina nie zapomina. Po prostu ma głęboko w poważaniu Twoje życie, to czy żyjesz czy nie. To czy masz co jeść czy nie. Za to majątek. Tak... To bardzo ich interesowało. Nagle przypomniałem sobie jak wielu krewnych posiadam.

- Nie zawsze tak jest, Panie. Ja oddałbym życie za swojego ojca, co zresztą zrobiłem. Można mieć dobrą rodzinę - przemawiał łagodnie. Jak do małego szczeniaka.

- Wychowałeś się z dała od miasta. Od bogactwa i plebsu. Nie masz pojęcia o tutejszych zwyczajach i ludziach

- Masz rację, Panie. I bardzo cieszę się, że tak było - przyznał szczerze. Nie wiedział dlaczego, ale miał ochotę zaopiekować się Nicholas'em tak, jak swoim młodszym bratem. I może byłaby w tym jakaś strategia?

Szczęśliwy Pan=dobry Pan?

- Nie chciałeś nigdy mieć takiej rodziny jak biedni ludzie Panie?

- Poniekąd miałem. Mój ojciec wysłał mnie do pewnych ludzi daleko od miasta jako najmłodszego hańbiącego go syna.

- Nie wydawajesz się przepełniony Hańbą,  Panie - zauważył gładząc go po ramionach i plecach.

- Byłem najmłodszym dzieckiem mojego ojca. Niespełniającym oczekiwań. Któż by pomyślał, że pozostała czwórka jego idealnych dzieci zginie podczas pożaru posiadłości i ja zostanę jej jedynym dziedzicem.

- Nadal jest dla mnie zagadką, dlaczego tutaj buduje się domy częściowo z drewna. To niezbyt mądre - pokiwał głową niewolnik - Podobało się Panu na wsi?

- Było zdecydowanie spokojniej. Bez tego gwaru, tłoku... - odetchnął. Te wspomnienia nie były dobre - Zostaw mnie samego

- Dobrze, Panie - wstał, łapiąc swoją szatę i wychodząc.

Zapisał sobie w głowie by więcej nie poruszać tego tematu.

W tym czasie Nicholas przetarł spoconą od gorąca twarz przy okazji ciesząc się, że niewolnik nie dostrzegł jego zaszklonego spojrzenia. Kim był by w jego oczach?

Zagryzł wargi czując nagły gniew. Jak ten niewolnik śmiał pytać o takie rzeczy.

Nie... On nie pytał. To on opowiadał mu wszystko jak z nut. Co się z nim działo?

________________

Trochę o przeszłości Nicholasa. Co o tym sądzicie? Jestem ciekawa waszych przemyśleń na ten temat.

Dziękuję za tysiąc gwiazdek kochani! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top