Rozdział XXIX
- Odsuń się niewolniku. Chcemy tylko twojego Pana, ty możesz odejść - warknął ubrany na czarno, zamaskowany mężczyzna z zasłoniętą twarzą.
- Niedoczekanie twoje - odparł bez zastanowienia przysłaniając Nicholasa swoim ciałem patrząc w oczy człowiekowi mierząc do niego sztyletem.
- Nie musisz się w to angażować. Puścimy Cię wolno - napastnik machnął na niego mieczem. Zależało mu jedynie na mężczyźnie i kosztownościach.
- Eliocie - Tym razem odezwał się z za niego głos jego właściciela - Odejdź
- Co chcecie z nim zrobić? - spytał Eliot napastnika, ignorując swojego Pana.
Niech ten nie robi teraz z siebie odważnego. Dawał chleb wielu ludziom, musiał żyć.
- Nic, czego chciałbyś doświadczyć. - powiedział kpiąco - Masz ostatnią szansę. Odejść, będąc wolnym lub zginąć wraz ze swoim Panem.
Eliot uniósł brew.
Hmmm... musi się rozeznać w sytuacji.
- Tylko pozwól się z nim przegnać mojemu przyjacielowi, kocha swojego Pana - Brunet odsunął się - Może tak być? -spytał z nadzieją
Mężczyzna wywrócił oczami
- Dobra decyzja - odparł z zadowoleniem
- Nie warto umerać za kogoś takiego - zaznaczył chowając sztylet. Miał nadzieję, że uda mu się zachować broń - Mogę iść znaleźć mojego przyjaciela?
- Idź - powiedział, po czym spojrzał na Nicholas'a, który wpatrywał się intensywnie w mężczyznę na przeciw siebie.
Cóż... Czego innego mógł się spodziewać po niewolniku.
- Nie będziesz mógł już więcej wykorzystywać niewinnych ludzi. Na kolana psie - najeźdźca podszedł do niego i uderzył w policzek.
Nicholas nie drgnął ani o krok. Czuł coś na rodzaj goryczy tam w środku. W klatce piersiowej. Zdrada zawsze była tym, co bolało najbardziej, i czymś czego nigdy nie wybaczał.
- Nie? No dobrze. Wychodź na zewnątrz. Zrobimy to szybko jeśli będziesz współpracować. Jeśli nie... najpierw się pobawimy - uśmiechnął się obrzydliwie.
Mężczyzna wymusił uśmiech i zaśmiał się kpiąco.
- Prędzej zginę - odparł z pozoru obojętnie
- I tak zginiesz. Tylko musisz zdecydować czy szybko, czy wolisz trochę pocierpieć - na potwierdzenie swoich słów przyłożył mu nóż do ramienia i przeciął lekko skórę.
Mężczyzna zrobił szybki ruch próbując unieruchomić jego dłoń, jednak jego działanie nie przyniosło żadnego efektu.
- Na zewnątrz. Natychmiast. I nie próbuj żadnych sztuczek. - wycedził
- Nie myśl, że ujdzie Ci to płazem - powiedział Nicholas, po czym ruszył we wskazaną stronę.
Miał co chciał, zachciało mu się dobroci.
***
Eliot zaraz po wyjściu z namiotu rozejrzał się. Bał się o życie swojego przybranego brata i dzieciaka. Miał wielką nadzieję, że nie jest za późno...
Rozejrzał się. Teren w około oświetlały pochodnie. Od razu ruszył do namiotu innych niewolników z bijącym sercem. W momencie gdy podszedł tam by wejść do środka, poczuł szarpnięcie za ramię. Odwrócił się już szykując się do ataku sztyletem gdy w ciemności dostrzegł twarz Kai'a.
- Uważaj, nie mnie masz zabić - wyszeptał chłopak oddychając szybciej niż zazwyczaj.
- Owszem - spojrzał i zauważył, że poza namiotem znajduje się Kai, Sildar i jeszcze jednen niewolnik którego imienia nie znał. Widocznie wydostali się niezauważeni.
- Dajcie tu tych biedaków. Niech zobaczą śmierć tyrana - krzyknął mężczyzna, który wyprowadził Nicholas'a z namiotu.
Łzy stanęły natomiast w oczach blondyna na widok noża przyłożonego do szyi jego Pana.
- Nie, nie możemy na to pozwolić. Nie mogą - ruszył do przodu, jednak Eliot złapał go za rękę.
- Jeśli pójdziesz sam, zginiesz. - powiedział powoli ciemnowłosy - Trzeba... Odciągnąć ich uwagę. - powiedział,
po czym wyszeptał coś niesłyszalnego do jego ucha a chłopak skinął jedynie głową przełykając ślinę.
Szybkim krokiem wyłonił się z za krzaków, po czym padł na kolana tuż przed najbliżej jego pana znajdującym się napastnikiem.
- Błagam - uniósł na niego zapłakany wzrok - Mój Pan jest dobry, nie róbcie tego, zlitujcie się!
- Biedny chłopak. Ten pies Cię wykorzystywał. Teraz jesteś już wolny i możesz być szczęśliwy. Nie musisz już robić tych obrzydliwych rzeczy, które on każe ci robić - powiedział mężczyzna patrząc na blondynka.
- Nie - pokręcił głową mocniej obejmując jego nogi - P-proszę, on taki nie jest - zaprzeczył - Dajcie nam odejść!
Nicholas był właściwie wzruszony tym, jak zachowywał się jego nałożnik.
-Kai. Wstań i odejdź. To mój ostatni rozkaz, niech Eliot się tobą zaopiekuje - powiedział, starając się być nonszalancki.
- Panie - przeniósł na niego wzrok - Jestem twój i zawsze będę. I pójdę z tobą wszędzie. Na śmierć także... - powiedział drżącym głosem
- Zabierzcie tego chłopaka. On ma wyprany mózg, ale nie jest groźny - polecił mężczyzna swojemu kamratowi, który odrazu zasłonił blondynowi oczy i zaczął odciągać od sceny.
W tamtym jednak momencie brzuch mężczyzny został przeszyty sztyletem a on padł na ziemie uwalniając z uścisku Kai'a, który od razu rozejrzał się wzrokiem szukając Eliot'a, który stał już tuż za swoim Panem trzymając nuż przy gardle stojącego obok napastnika
Nie zamierzał z nimi więcej negocjować. Sildar zaszedł od tyłu kolejnego z pozostałych dwóch ludzi i przeszył nożem jego klatkę piersiową, po czym wyszarpnął go i rzucił idealnie w głowę drugiemu.
Tak jak mówił Eliot gdy przyszło co do czego chłopak był prawdziwym wojownikiem
Po chwili wszyscy leżeli na ziemi martwi a Nicholas z wyraźnym szokiem wymalowanym na twarzy patrzył po ich martwych ciałach.
- Panie, wszytko dobrze? - Kai padł do jego stóp unosząc wzrok na jego ciało szukając jakichkolwiek ran.
- Tak, Kai. Jest w porządku - odetchnął z ulgą i opadł na ziemię.
Blondyn nie wiedząc czy jest to właściwe podpełzł jeszcze bliżej - Mogę cię objąć Panie? - zapytał cicho.
Nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Dopiero po chwili ramiona jego Pana objęły go a na czole poczuł delikatny pocałunek czując jak jego ciało drży.
- Dobrze się spisałeś. Ja... dziękuję - powiedział cicho Pan, samemu dygocząc z chłodu i emocji.
Inni niewolnicy zaczęli chodzić i sprawdzać czy są jacyś ranni. Eliot stał tam jedynie i patrzył na swojego Pana i przybranego brata.
Kai na nowo zaczął płakać. Pan pierwszy coraz potraktował go z taką czułością. Czułością, której... Tak bardzo potrzebował.
Nicholas zastanowił się czemu wcześniej nie dostrzegł jak wierny jest mu blondynek. Postanowił od tej pory traktować go trochę życzliwiej i z większą czułością.
- Eliocie? - odezwał się w końcu mężczyzna po chwili głaskania po włosach drżącego niewolnika - Upewnij się czy wszyscy są cali. I co ze strażą. - powiedział wolno, samemu już zaczynając się uspokajać
- Oczywiście, Panie - starszy niewolnik zaczął to sprawdzać.
W tym czasie Nicholas podniosł się powoli z ziemi. Musiał być silny.
- Dziś będziecie spać w moim namiocie. - powiedział dotykając policzka jasnowłosego chłopaka - Już po wszystkim
- Tak bardzo się o Ciebie bałem, Panie - powiedział nadal nie do końca spokojny Kai.
Czuł, że będzie potrzebować jeszcze trochę czasu by wróciły mu zmysły.
- Wszyscy strażnicy żywi, Panie! Część już się budzi. Znaleźliśmy ciała piętnastu wrogów - zakomunikował Eliot
Ten skinął głową
- Gdzie Sildar i inni niewolnicy? - zapytał rozglądając się - Nic im nie jest?
- Sildar nadal jest w czymś na kształt bitewnego szału. Siedzi z resztą niewolników w ich namiocie. Uspokajają go
- Gdy już to zrobią niech przyprowadzą go tutaj a zdalni do trzymania warty mocnej pilnują mojego namiotu. - mężczyzna wszedł do środka opadając na łóżko - Chodź do mnie Kai.
- Oczywiście, Panie. Czy ja też mam trzymać straż? - zapytał Eliot. Zastanawiał się czy Pan ma mu za złe jego wcześniejsze zachowanie. Miał nadzieję, że ten rozumie, iż była to tylko gra i słowa, które wypowiedział nie były nic warte.
- Nie, ty też połóż się przy mnie - powiedział spokojnie, biorąc głęboko oddech - Należy wam się odpoczynek. Zwłaszcza tobie...
- Dziękujemy, Panie. - Odpowiedzieli, przy czym Kai bardziej wymruczał w jego ramię, do którego cały czas się przytulał.
Tak bardzo się cieszył, że jego Pan żyje i bał się, że jeśli się odsunie on zniknie.
Nicholas w tym czasie objął ramionami zarówno Eliota jak i Kaia i obojgu pocałował w głowę.
- Dziękuję za to... - powiedział.
Te słowa przeszły mu przez gardło dziwnie łatwo. Chodź nigdy wcześniej nie dziękował niewolnikom. A przynajmniej nie tak szczerze.
- Jak mówiłem Panie. Dobro zawsze wraca - Powiedział Eliot obejmując ich. Czuł, że jego Pan teraz też potrzebuje opieki
Nie minęło dużo czasu nim w namiocie znaleźli się również pozostali niewolnicy. Spali jednak w oddalonej odległości od nich. No... Oprócz Sildara, który ostatecznie ułożył się obok Eliota przytulając do jego klatki piersiowej.
Nicholas pierwszy raz w swoim życiu poczuł się tak... jakby naprawdę miał rodzinę. Spał wyjątkowo dobrze jak na okoliczności.
___________________________
Witajcie!
Nasza urocza grupka odpoczywa.
Jak wam się podoba? Myślicie że Nicholas zmieni stosunek do naszego Kai'a? ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top