Rozdział XXIII
Leżeli tak przez jakiś czas. Nicholas gładził po włosach swojego niewolnika, jednak po jakimś czasie postanowił, że musi wstać i zająć się dzieckiem. Kazał go do siebie przyprowadzić.
- Leż i nie wstawaj - powiedział jedynie do ciemnowłosego niewolnika, po czym usiadł w fotelu.
- Panie - dzieciak opadł na kolana jak tylko przekroczył próg i podczołgał się do swojego pana.
- Jak cię zwą? - zapytał ze spokojem przyglądając mu się. Chłopiec miał ładne rysy twarzy i delikatną urodę.
- Sildar, Panie - odpowiedział cichutkim głosem. Nie chciał tego, ale łzy same lały mu się po policzkach.
- Dlaczego płaczesz? - zmarszczył brwi mężczyzna.
- Bo..bo... boję się kary, Panie.
- Zdążyłeś już coś przeskrobać? - uniósł brew.
- Nie! Ale wczoraj byłem niegrzeczny. Przeze mnie Pan Eliot dostał chłostę - otarł dłońmi policzki.
Nicholas odetchnął głęboko - W twoim zachowaniu nie zauważyłem nic niegrzecznego.
- To znaczy, że nie będzie kuku - spojrzał na niego pełnymi nadziei oczami
Ten zaśmiał się na to określenie - Nie, nie będzie - zapewnił.
- Dziękuję, Panie - ten mocno przytulił się do jego nóg. Odetchnął z ulgą.
- Skąd jesteś? - zapytał ze spokojem.
- Z północnych rubieży. Tam mieszkają moi rodzice.
Ten powoli pokiwał głową - Żyją? Jak się tutaj znalazłeś?
- Żyją. Napadnięto na moją wioskę rok temu i zabrano wszyskie dzieci - pociągnął nosem - Przez to, że podobno jesteśmy ładni.
- Nic dziwnego - skinął głową - Czy przemierzałeś ocen przyjeżdżając tutaj?
- Nie, Panie. Szliśmy po lądzie.
- Pamiętasz jak długo? - zapytał. W jego głowie zaczął rodzić się pewien plan.
- 10 dni, Panie. Przemierzaliśmy góry, ale to nie było trudne, bo w nich się wychowałem.
- Mam rezydencję w górach. Planowałem się tam zatrzymać na kilka tygodni. Może będę miał teraz okazję.
- Panie...? - Spytał dzieciak nie rozumiejąc.
- Chciałbyś wrócić do domu? - zapytał wprost.
- Ja... na stałe Panie?
- Tak - skinął głową - Chciałbyś abym zwrócił ci wolność?
- Bardzo Panie - Poczuł znów lzy w oczach.
- Jeśli uda nam się odnaleźć twoją wioskę, i rodziców, zwrócę ci wolność - odparł.
Dzieciak wtulił się w nogi swojego Pana i wybuchnął płaczem dziękując mu bardzo.
Eliot w tym czasie patrzył na to zadziwiony. Co tu się właściwie stało?
- Już nie płacz - powiedział gładząc jego włosy - Jesteś jeszcze dzieckiem. Nie powinieneś służyć jako niewolnik. A teraz idz do Kai'a i każ mu zacząć mnie pakować.
- Tak Panie, dziękuję Panie - powiedział patrząc na niego z ogromną wdzięcznością, po czym na klęczkach wycofał się do drzwi.
- Panie... To naprawdę miłe z twojej strony - powiedział Eliot uśmiechając się do niego szczęśliwy. Cieszył się że dzieciak będzie wolny.
- Zawsze sądziłem iż litość jest cnotą, jednak od dłuższego czasu wątpię we własne przekonania. Czyżby to starość?
- Nigdy nie jest za późno by zmieniać się na lepsze, Panie - lekko się podniósł i podszedł do niego.
- Uważasz, że nie postępuję zbyt pochopnie? Na targu niewolników dostałbym za niego z pewnością nie małą sumę.
- Cóż, być może. Jestem jednak pewien, że jego rodzice również hojnie Cię wynagrodzą. Słyną z górskich koni, a Pan nie ma żadnego w kolekcji.
- Masz rację, nie pomyślałem o tym. Nie łaknę jednak nagród. Robię to dlatego, że po pierwsze chłopak jest jeszcze młody i niedoświadczony a po drugie... Nie urodził się z chęcią służenia tak jak na przykład Kai.
- Prawda, Panie. Nigdy nie będzie dobrym niewolnikiem, jest z natury dominujący. Ma krew wojownika -powiedział mężczyzna.
- Krew wojownika? - zmarszczył brwi.
- W moim ludzie tak się mówi na mężczyznę, który jest widocznie silny. To jeszcze dziecko, ale kiedy dorośnie najpewniej będzie wojownikiem.
- Na razie na niego nie wygląda - uśmiechnął się - Jednak zaiście, może stanie się jak mówisz.
Chłopak położył dłonie na ramionach swojego Pana i zaczął go lekko masować.
- Może chciałby Pan zażyć kąpieli?
- Myślę, że z twoimi ranami kontakt z wodą nie skończył by się dobrze - odparł.
- Mogę wezwać innego niewolnika, jest Pan naprawdę spięty - przejechał ustami po jego szyi.
- Nie chcę innego - powiedział stanowczo.
- Hmmm, No dobrze Panie - powiedział opierając się o fotel i dalej go masując.
- Miałeś nie wstawać - spojrzał na niego - Nie obciążaj swoich pleców.
- Chciałem Panu pokazać jak bardzo jestem wdzięczny za to co Pan zrobił dla dziecka - powiedział spokojnie, ale odsunął się i ponownie położył.
- Na razie nic nie zrobiłem - powiedział wzdychając. Naprawdę zaskakiwało go, że tak ludzkie odruchy wywierały w jego niewolnikach podziw lub wdzięczność. Przecież też był człowiekiem...
- Dał mu Pan nadzieję, to bardzo wiele - przymknął oczy zmęczony. To było... Trudne.
- Masz rację - skinął głową - Jadłeś coś?
- Nie zdążyłem Panie -przyznał.
- W takim razie każę nakryć na tarasie. Zjesz ze mną - oświadczył.
- Dziękuję, Panie - wymruczał jak najbardziej wyraźnie. Czemu to posłanie musiało być takie wygodne?
Ten otworzył jedynie drzwi i rozkazał stojącemu najbliżej niewolnikowi niezwłoczne przyniesienie jedzenia. Podkreślił również, iż ma to być większa porcja.
Po chwili przybyło ich jedzenie. Parę talerzy wypełnionych różnościami znalazło się na stole stojącym na tarasie.
Oczy ciemnowłosego niewolnika zrobiły się niemal wielkości tych szklanych półmisków, które postawione zostały na gładkim drewnie. Wiele razy widział takie ilości dobrego jedzenia, jednak... Nigdy nie miał okazji go zjeść.
Podszedł do stołu patrząc na swojego Pana. Czuł jak ślinka mu cieknie.
- Możesz jeść - zapewnił Nicholas, wskazując na stół ze spokojem.
Eliot nałożył trochę jedzenia na talerz i zaczął je konsumować przy użyciu widelca. Może nie było to idealnie kulturalne, ale nie jadł przynajmniej jak zwierzę. Nicholas z lekkim rozbawieniem przyglądał się jak ten nieudolnie próbuje obsługiwać się sztućcami. Niewolnikowi jakoś nie przeszkadzało rozbawienie Pana. Rozumiał je. Delektował się więc owocami bez zwracania na niego uwagi.
Mężczyzna co jakiś czas zerkał na niewolnika w końcu na dłużej zatrzymując na nim wzrok gdy ten staczał walkę z winogronami.
- Och, nie tak - westchnął, po czym sięgnął po jedno winogrono i włożył mu do ust.
Ten uniósł lekko brew. Czy jego Pan właśnie go nakarmił? To było miłe. Nauczony jak to robić, zaczął samemu jeść fioletowe kuleczki.
- Dziękuję, Panie - powiedział przed tym jeszcze wdzięcznie.
- Nie przydasz mi się gdy się udławisz - odparł ze spokojem.
- Tak... Chodź z moją masą mięśniową, możnaby ze mnie zrobić sowity gulasz - zażartował.
- Byłbyś taki smaczny? - uniósł brew.
- Hmmm... Wczoraj już zmiękczono moje mięso batem. Więc pewnie tak - uśmiechał się cały czas jedząc.
Mężczyzna odetchnął głęboko - Być może... Już do reszty oszalałem... Jednak, winien ci jestem przeprosiny. Nie powinienem ulec słowom i decyzjom innych panów.
Reka Eliota z winogronem zastygła w połowie drogi do ust.
- Zaiste, Panie w oczach innych panów zapewne oszalałeś, ale to nic złego. Twoi niewolnicy Cię cenią, pracują bo tego chcą, a nie bo muszą. Ja sam... już dawno mógłbym zbiec - posłał mu niepewne spojrzenie - Ale jesteś tak dobrym Panem, że postanowiłem zostać.
- Planowałeś ucieczkę? - zapytał patrząc na niego.
- Jak większość niewolników - wzruszył ramionami.
- Czyżbyś zmienił zdanie?
- I tak nie mogę wrócić do mojej rodziny. A tu mam Kai'a i nie jest mi aż tak źle - wyjaśnił.
- Chyba dostąpiłem zaszczytu. Niewolnicy są mi posłuszni nie po przez strach... A Przynajmniej taką mam nadzieję.
- Zapewniam, że tak jest, Panie. Niewolnicy są wdzięczni ze to, że właśnie Ty sprawujesz nad nami władze.
- Władza - odetchnął - Z czasem zacząłem nienawidzić tego słowa - powiedział, po czym sięgnął po kolejne winogrono i włożył niewolnikowi do ust.
Eliot nie do końca rozumiał dlaczego jego Pan go karmi. Ale bardzo mu się podobało. Pieszczotliwie przytrzymał dłoń pana i pocałował go w nadgarstek.
- Dlaczego, Panie? Sądziłem, że ludzie lubią mieć władzę.
- Im większe poczucie władzy, tym mniejsze poczucie człowieczeństwa. Człowiek staje się bestią zapatrzoną w liczenie złotych monet. Wini innych za błędy a ostatecznie i tak kończy w mało sprzyjających okolicznościach. Do tego prowadzi władza.
- Cóż. Znane są przypadki w których niewolnik zabił swojego Pana przed ucieczką - przyznał chłopak przyjmując kolejne winogrono z ręki swojego pana.
- Tak, mój przyjaciel zginął z ręki swoich niewolników. Wybuchł bunt. - westchnął - Nigdy nie uważałem go za złego człowieka. A wręcz przeciwnie. Za bardzo pobłażał swoim psom. Sam postanowiłem, że nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji, jednak teraz...
- Cóż. Mógł im pobłażać, dalej nie będąc dobrym Panem. Wiesz Panie, że jestem szczerym człowiekiem. Niewolnicy
Cię szanują i w razie buntu gwarantuje, że nie stanie Ci się krzywda.
- Mówi to niewolnik, który planował uciec jeszcze kilka tygodni temu - zaśmiał się cicho, po czym dotknął dłonią jego policzka - Mówisz, że przy Tobie będę bezpieczny?
Eliot lekko się zarumienil. Jego Pan był przystojny i gdy tak mówił... - poprawił się czując wypukłość pod tuniką, która nagle zdała się mocno przylegać do ciała. - Tak, Panie.
- Potrafiłbyś mnie ochronić? - przybliżył się jeszcze bliżej.
- Zależy przed kim, Panie - wymruczał pochylając się i całując go w szyję.
- A co mi zagraża? - odchylił głowę do tyłu, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Narazie? Chyba nic - przejechał nosem za jego uchem - Oprócz... hmmm -położył rękę na jego kroczu.
- W takim razie mnie chroń - mężczyzna dłonią zaczął zsuwać tunikę niewolnika.
- Nie wiem czy będę wstanie obronić Cię przed tym, co Ci zagraża - nieświadomie zwrócił się do Pana na ty. Był jednak zbyt zajęty masowaniem jego penisa.
Nicholas kompletnie jednak zignorował jego słowa samemu zaczynając całować swojego niewolnika po karku. Ich pieszczoty ostatnimi czasy nabrały smaku. Ciemnowłosy zaczął swojego Pana traktować jak równego sobie, dzięki czemu było jeszcze przyjemniej.
- Może przeniesiemy się do alkowy? - zasugerował
- Masz siłę by mnie podnieść? - spojrzał na niego mężczyzna.
- Tak myślę - kiwnął głową biorąc na ręce swojego Pana.
Jęknął cicho na ból pleców, ale doniósł go na łoże. Ułożył go delikatnie na kołdrze po czym zawisł nad nim. Może nie powinien był go dominować jednak teraz nie czuł niczego prócz podniecenia i pożądania
szczególne, że nadal kołowało mu się w głowie po wczorajszej chłoście. Dopadł się do jego klatki piersiowej i począł po niej całować.
Mężczyzna sapnął jak zwykle dotykając jego włosów. Tym razem jednak tylko zacisnął na nich swoją pieść nie szarpiąc za nie. Eliotowi podobała się uległość jego kochanka. Zassał się na jego sutku masując dłonią penisa.
- Chcę Cię poczuć - usłyszał nagle cichy głos właściciela.
- To znaczy? - wymruczał spoglądając mu w oczy.
- Chcę poczuć Cię w sobie - odetchnął patrząc mu w oczy.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Panie - odpowiedział lekko zdziwiony.
Pomyślał, że musi zacząć powoli, by jego Pan jeszcze kiedyś pozwolił mu na pieszczoty tego miejsca.
________________________
Cześć kochani!
Co sądzicie o sytuacji i relacji Nicholasa z Eliotem? Czyżby zaczęła się zmieniać? Jestem ciekawa waszych opinii.
Miłego dzionka ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top