Rozdział XLV

- Z tego co mówili okoliczni jesteśmy już dosyć blisko - powiedział Eliot, jadąc konno obok swojego pana, rozglądając się po pięknych górzystych, zielonych, terenach pełnych kwiatów.

- Tak - skinął mu głową Nicholas - Rozpoznajesz te miejsca, Sildar? - zapytał patrząc na chłopca.

Chłopak wyraźnie podniecony rozglądał się.

- Tak, jesteśmy już blisko. Bardzo blisko! - pokiwał głową. Szczęście wręcz od niego promieniało.

W końcu dojechali do wioski. Była mała i cała otoczona krzakami winorośli. Małe domki zrobione głównie z gliny i drewna obrośnięte bluszczem i winoroślą wyglądały naprawdę prześlicznie. Korony drzew przez które przechodziły promienie słońca oświetlały jezioro i rzekę płynącą nieco dalej przez którą zbudowany był również obrośnięty zielenią i mchem kamienny mostek. Intensywnie zielona trawa rozciągała się przez wyżynne tereny. Wioska znajdowała się na skraju lasu. Na polanie, na której teraz pasły się owce pilnowane przez psy. Sildar na sam ten widok zaczął cicho płakać ze szczęścia. Nie wierzył, że kiedykowlek będzie mu dane zobaczyć to miejsce.

Widząc ich z pobliskiego domu wybiegła kobieta. Płacząc zaczęła biec w ich kierunku.

- Sildar, Sildar! - krzyczała patrząc na syna.

Mały niemal spadł z konia na ten widok. Nagle jego wysokość, która wcześniej była dla niego tak ogromna straciła jakiekolwiek znaczenie. Zeskoczył z niego prawie się przewracając i wpadł w ramiona kobiety również płacząc.

Nicholas spoglądał na tą scenę z uśmiechem. Eliot jednak po chwili rozdzielił płaczącą rodzinkę krótkim:

- Sildar, chodź do mnie - zawołał go.

Blondynek odwrócił się z załzawionymi oczami i powoli się podniósł, spoglądając na Eliota.

- Witaj - Nicholas zeskoczył z siodła podchodząc do kobiety. - Miło mi Cię poznać. - Uśmiechnął się całkiem przyjaźnie.

Ta z lekką dezorientacją spojrzała na niego również z lekkim strachem. Otworzyła usta, jednak zanim zdążyła się odezwać z za jej pleców wyszedł mężczyzna o dużo lepszej budowie od Nicholasa. Był od niego też sporo wyższy. Spojrzał na niego.

- Kim Jesteś Panie? - zapytał - I czego chcesz od mej żony?

- Radziłbym bym zwracać się do mnie z większym szacunkiem - mężczyzna podniósł głowę dumnie - Jestem Panem waszego syna. Sir Nicholas z dynastii Acyliuszy - ukłonił mu się lekko i wskazał na niewolnika, którego dopiero wtedy zauważył mężczyzna.

- S-Sildar - mężczyzna spojrzał na chłopca z niedowierzaniem i od razu znalazł się przy nim biorąc w ramiona - To... To niemożliwe - dokładnie przyjrzał się jego twarzy - Synku...

- Tak bardzo tęskniłem - chłopiec znów zapłakał i wtulił się w dużą pierś ojca. - Ale Pan Nicholas obiecał, że mnie wypuści! Znów będziemy mogli być razem!

Mężczyzna zmarszczył brwi kompletnie niczego nie rozumiejąc. Odwrócił się znów w stronę mężczyzny i pokłonił się nisko - Wybacz mi Panie, nie miałem pojęcie kim jesteś... - powiedział - Wciąż nie mogę uwierzyć, że widzę swoje dziecko.

- Rozumiem, że jego strata była bolesna - mężczyzna uśmiechnął się do ojca spokojnie. - Czy możemy liczyć na trochę wody dla nas i naszych koni? Podróż przez góry była wyczerpująca - odparł.

- Oczywiście - znów się skłonił - Ugościmy was jak należy. - powiedział, po czym spojrzał na dwójkę mężczyzn przyglądając się nieco dalej. W zasadzie cała wioska obecnie zbiła się w okrąg przyglądając się. Nie miewali gości codziennie. A już zwłaszcza takich gości...

Mężczyzna w tym czasie przyjrzał się bardziej swojemu synkowi i pocałował go w czoło - Rozumiem, że to za pewne przypadek, że znaleźliście się w tych stronach jednak... Proszę, jestem w stanie zrobić wszystko by odzyskać swoje dziecko - powiedział błagalnym tonem.

- Cóż. Właściwe przybyliśmy tutaj specjalnie by zwrócić wam Sildara. Jednak nie mogę oddać wam go za darmo - powiedział przyjmując od jakiejś kobiety miskę z pysznie pachnącą zupą.

- Oczywiście - pokiwał głową - Pozwól mi zająć jego miejsce. Nasza wioska jest dość uboga. Nie dysponujemy majątkami, jednak jesteśmy silnymi wojownikami. Oddam się w niewolę jeśli tylko Sildar będzie mógł wrócić i być wolnym - powiedział od razu bez chwili wahania. Dobro swojego dziecka było dla niego najważniejsze.

Nicholas aż zastygł przez moment i spojrzał na Eliota unosząc brew.

- Odpocznijmy na razie. Eliot zajmij się końmi. - powiedział idąc za matką Sildara do jego domu.

Tam kobieta wciąż tuliła dla siebie chłopca a gdy tylko Nicholas przeszedł przez próg domu zaczęła nakładać jedzenia - Proszę panie, przepraszamy ale nie mamy wiele - powiedziała patrząc na niego.

- Nie martwcie się tym - wziął miskę z jedzeniem i rozdzielił je tak by nakarmić też swoich niewolników. Starał się wyglądać na miłego, nie chciał ich w końcu straszyć. Kobieta była jednak przerażona wyglądam Danzela. Wychudzony i widocznie pobity chłopak sprawiał, że myślała że ma do czynienia z jakimś okrutnikiem - Synku, jak się czujesz? - spytała oglądając go.

- Dobrze mamo. Pan Nicholas bardzo o mnie dbał - spojrzał na swojego Pana z wdzięcznością - A Eliot mnie uratował - wskazał na niewolnika siedzącego u boku ich Pana.

- Uratował? - spytała zdziwiona.

- Sildara kupiłem od jednego z moich dobrych przyjaciół. W tamtym miejscu nie skończyłby dobrze. Mój przyjaciel bowiem słynie głównie z pokazów niewolników seksualnych i w takim też celu kupił twojego syna - odparł ze spokojem. - Wybrałem się na jeden z pokazów, Eliot - wskazał na swojego niewolnika - Miał tam spędzić noc z jednym z niewolników. Nie sądziłem, że w pokazach biorą również udział dzieci - spojrzał znów na Sildara. - Nie byłby to stosunek a zwykły gwałt na który mój niewolnik nie wyraził zgody mimo możliwej kary śmierci za to.

- Moje dziecko! - Przerażona kobieta objęła mocno syna chcąc go chronić.
- Dziękujemy wam. Naprawdę dziękujemy - wyszeptała.

Do pomieszczenie wszedł ojciec chłopca, chcąc spędzić jeszcze trochę czasu z synem - Panie, twoje konie są sporządzone.

- Dziękuję - uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał znów na kobietę kontynuując - Po tym wydarzeniu zdecydowałem się wykupić Sildara i wziąć do siebie.

- Czy u Pana mój syn... Też musiał pełnić taką role? - spytała niepewnie głaszcząc swojego syna i mocno do siebie przytulając.

- Nie, nie wykorzystuję dzieci. - zapewnił - Nikt nigdy go nie tknął w taki sposób - zapewnił.

- Dziękuję, Panie. To bardzo hojne z twojej strony - wtuliła policzek we włosy swojego potomka i przymknęła oczy.

- Jednak... Musimy przejść do kwestii zapłaty.

Ta od razu przytulił chłopca mocniej natomiast ojciec dziecka przysunął się bliżej - Przedstawiłem swoją propozycję. Jego wolność w zamian za moją...

- Erhalu... - Kobieta spojrzała na męża ze smutkiem. Nie chciała by ją opuszczał. Był wodzem wioski i to on nią dowodził. Bez niego nie dali by sobie rady.

- Wybacz, że to powiem, ale jeśli wrócę do miasta z dorosłym mężczyzną zamiast młodego złotowłosego chłopca okpię się. On jest wart trzech takich jak ty. - westchnął ciężko i popukał palcami w stół.
- Najchętniej nic bym wam nie zabierał, ale od tego zależy moja pozycja.

Mężczyzna skinął głową - Za mojego syna oddałbym Ci wszystko. Jednak wszyscy chłopcy w jego wieku zostali zabrani wraz z nim. Być może wyśmiejesz mnie, jednak mam do ofiarowania ci moje konie. Słyniemy z ich tresury i wychowania.

- Tak, konie mogą być. Chcę je zobaczyć.  - podniósł się przy okazji gładząc jeszcze raz włosy małego Sildara.

- Naturalnie już Pana prowadzę - powiedział rozemocjonowany i wyszli z domu.

Na łączce stało stadko około trzydzieści koników. Były małe i dość pulchne. Nie przypominały ani trochę pięknych koni do jakich był przyzwyczajony, jednak wiedział, że nie należy oceniać książki po okładce. Ojciec chłopca zagwizdał a wszystkie rumaki podbiegły do płotu.

- Cóż, nie przypominają moich wierzchowców - przyznał Nicholas głaszcząc jednego z nich - Mają miększe futro.

- Tak, Panie. Wiem, że nie wyglądają tak dostojnie, ale to dobre konie. Wierne i bardzo wytrzymałe. - spojrzał na niego z nadzieją, że taka zapłata mu wystarczy.

Mężczyzna skinął głową - Dobrze. Chętnie je wezmę. W rzeczywistości w prawdzie taka zapłata za zdrowego i całkiem niczego sobie chłopca by nie starczyła, jednak... Sildar jest dzieckiem, ma ducha wojownika. Nie może pełnić posług seksualnych.

- Dziękuję, Panie - mężczyzna opadł na kolana, a z jego oczu wypłynęła jedna łza. Nadal nie mógł w to wszystko uwierzyć.

- Dzieciak potrzebuje ojca. Nie mógłby go stracić w chwili gdy go odzyskał - powiedział Nicholas patrząc na człowieka przed sobą.

- Masz rację, Panie. Mój syn mnie potrzebuje. Nawet nie wiesz Panie jak bardzo za nim tęskniłem. Nie mówiąc już o jego biednej matce - westchnął.

- Strata dziecka to straszna rzecz - skinął głową - Niestety w obecnych czasach to niezwykle powszechnie. Mam nadzieję, że podjąłem jednak dobrą decyzję zwracając wam syna.

- Dziękujemy Ci za twą łaskę, Panie. A teraz może zechcesz zostać u nas na noc? Nie mamy wiele, ale możemy Cię ugościć.

- Myślę, że po przebyciu takiej drogi to dobry pomysł - skinął głową - Chętnie zostanę.

- Jedynie... Tobie Panie oczywiście znajdziemy dom, ale Pana niewolnicy będą musieli spać na podłodze albo w stajni.

- Miejsce moich niewolników jest przy mnie. - powiedział - Większość z nich zadowoli stajnia, jednak troje z nich zostaną ze mną. - zdecydował.

- Oczywiście, Panie - Mężczyzna skłonił głowę - Czy ma Pan jakieś życzenia?

- Nie, chyba rozejrzę się po okolicy. Dawno nie było mi dane obserwować tak pięknych terenów.

- Oczywiście, Panie. Czy życzy Pan sobie by osiodłać któregoś z nowych koni?

- Nie - zaprzeczył - Przejdę się. Każ jedynie przyjść memu niewolnikowi Eliotowi.

- Dobrze - skłonił się i odszedł do Eliota.

Po chwili zgodnie z życzeniem podszedł do niego ciemnowłosy i skłonił się.
Rozejrzał się po czym lekko pogłaskał swojego Pana po karku - Jak się czujesz, Nicko?

- Dziwnie dobrze ze świadomością oddania wolności swojemu niewolnikowi - przyznał szczerze, przeczesując czule jego włosy.

- Bycie dobrym zazwyczaj jest przyjemne. Zwróciłeś syna rodzicom. Czeka ich długie, dobre życie - uśmiechnął się.

- Miejmy nadzieję, że nic nie zakłóci ich spokoju - powiedział, idąc przed siebie dużą polaną.

__________________________

Dzień dobry kochani❤️

Siedzę na biologii i męczę się słuchając o roślinkach i anatomii. Mam ochotę iść już do domku ale może skoczę jeszcze na Maka, polecacie te nowe hamburgery Maty?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top