Rozdział VIII

Wyszli z pomieszczenia, od razu za jego progiem Eliot położył dłoń na ramieniu Kai'a. - Co ma się stać wieczorem? - zapytał z napięciem.

Blondyn westchnął.

- Pan cię posiądzie - wzruszył ramionami - To nic wielkiego, ale jednak jest to ważne. Zwłaszcza, że jeszcze nikt, nigdy cię...

- Posiądzie? To znaczy, że potraktuje mnie jak kobietę? Ja nie jestem niewolnikiem seksualnym - cały stał się okropnie blady.

- Jesteś tym, czym zdecyduje Pan. A on chce ciebie. Powinieneś się z tego cieszyć, to... Zaszczyt

- Uważasz to za zaszczyt? W mojej rodzinie, to byłaby największa obraza i hańba dla całego rodu. Nigdy nie będę mógł wrócić do domu, jeśli do tego dojdzie.. - Oparł się o ścianę załamany.

Chłopak odetchnął i złapał go za ramiona - Wiem, że wierzysz, że tam wrócisz. Ale...

- Ale? - spojrzał na niego ze smutkiem. - Polubiłem Cię Kai. Ale nie ma żadnego "ale". Ja muszę wrócić do domu.

- Może... Jeśli będziesz dobry i zadowolisz Pana to kiedyś ci pozwoli. Słyszałem, że kiedyś tak zrobił.

- Jeśli nie ucieknę przed dzisiejszym wieczorem, będę przeklęty w oczach mojego rodu - spojrzał przez okno i przeczesał włosy zestresowany.

- Nawet o tym nie myśl - pokręcił głową - Jeśli spróbujesz uciec, Pan cię... Zabije.

- Kai.. gdy się o tym dowie będę już daleko. Macie tu stajnie? - spytał, przyglądając mu się uważnie.

Chłopak zagryzł wargi - Pan znalazł każdego kto kiedykolwiek uciekł. - zwiesił głowę - Ciebie też znajdzie a wtedy... Twój los będzie dużo gorszy niż to, co chciał zrobić z tobą twój poprzedni właściciel.

- Chodź. Pójdziemy się szykować a w tym czasie opowiesz mi, kto próbował uciec i w jaki sposób - uśmiechnął się do niego puszczać mimo uszu jego poprzednie słowa.

Kai skinął głową, uśmiechając się lekko, uradowany, że odwiódł drugiego niewolnika od tego pomysłu.
Tak jak uprzednio, udali się do łaźni.

- To... Jak wyglądają przygotowania? - zapytał gdy dotarli na miejsce.

- Wykąp się, i dokładnie umyj. Musisz wyglądać i pachnieć idealnie - powiedział stanowczo, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

- Kolejna kąpiel? Przecież myłem się wczoraj - mruknął, jednak i tak wszedł do wody. Tym razem było to mniej przyjemne, gdy wiedział co będzie go czekać - To opowiesz mi o poprzednich uciekinierach?

- Oczywiście - powiedział, po czym wziął szmatkę i zaczął przecierać jego plecy uważając na szwy. - Więc, ostatnia taka sytuacja zdarzyła się kilka miesięcy temu. Niewolnik, który zbiegł nie był mi bliski, ale wielokrotnie rozmawialiśmy. Też był niewolnikiem seksualnym, jednak nigdy nie dane mi było doświadczyć razem z nim czegoś więcej. Miał podobno jakichś kompanów za granicami, którzy mieli zapewnić mu schronienie. Z tego co mi wiadomo, próbował wykupić podróż tam i bezpieczeństwo swoim ciałem. Niestety... jego "przyjaciele" oddali go w ręce Pana w zamian za sakwę monet... - westchnął głęboko.

- I... Co było dalej? - zapytał z zainteresowaniem ciemnowłosy.

- Najpierw dostał kilkadziesiąt uderzeń batem. Jednak nie tyle, by od razu zginął. Dni były wtedy bardzo gorące. Dużo bardziej niż teraz. Nasz Pan, kazał przywiązać go za ręce i nogi na głównym placu posiadłości. Jego śmierć trwała długo i była bardzo bolesna. Nie wiem czy zmarł z wykrwawienia, pragnienia czy przez owady osiadające na nim. Jednak ten widok był... Straszny.

Mężczyzna na ten opis wzdrygnął się. Nie był do końca pewny czy jego ród nie wydałby go za dużą nagrodą.

- Czy... bycie kobietą boli? - spytał, czując jak coś powoli w nim umiera.

- Bycie kobietą? - chłopak zmarszczył brwi, zaczynając rozpuszczać jego włosy.

- No, z Panem. Kiedy cię posiada. Bo to chyba było tak, że wkłada penisa w odbyt swojego niewolnika, prawda?

- Tak - zachichotał cicho z braku wiedzy starszego - Tak to działa - skinął głową.

- Więc, czy to boli? - uśmiechnął się, czując gładzenie miękkiego włosia szczotki na swoich włosach. Zawsze wiedział, że niewolnicy seksualni mogli liczyć na lepszą opiekę jeśli chodzi o higienę, ale on naprawdę tego nie chciał i nie potrzebował.

- Pierwszy raz... Doświadczyłem tego uczucia miejąc trzynaście lat, i wtedy tak... Bolało, nawet bardzo, ale byłem dzieckiem. Nie wiedziałem co i jak robić. Nikt mi tego nie wyjaśnił i... - jego głos lekko się załamał.

Eliot podniósł dłoń i położył ją na udzie chłopaka ściskając je lekko - Teraz już nie boli? - zapytał z dziwnym poczuciem troski w głosie.

- Nie, teraz jestem szczęśliwy na myśl, że ja i moje ciało sprawiamy Panu przyjemność. Że jesteśmy potrzebni - uśmiechnął się nikle.

"Biedny chłopak" pomyślał Eliot.

Przejechał palcami po wodzie, w której siedział - Czy ktoś? kiedyś uciekł i próbował się ukrywać zdala od innych?

- Póki tu jestem, a jestem od ośmiu wiosen nie zdarzyło się, by ktoś, kto uciekł nie został złapany - powiedział szczerze.

- Ile osób próbowało? - zaczął się zastanawiać. Może... dziś jakoś przetrwa ten wieczór, bo do rodziny i tak raczej nie ma co wracać. A potem ucieknie i zaszyje się w lesie? Przetrwanie w nim nie było by dla niego przeszkodą.

- Od czasu gdy tu jestem z... Dwanaście? - przekręcił głowę - Głównie nowi niewolnicy.

- W porządku. Więc powiedz mi proszę jak przetrwać dzisiejszy wieczór. Muszę zaplanować ucieczkę, a parę godzin to za mało.

- Nie będziesz planował żadnych ucieczek - pokręcił głową, po czym westchnął - A co do wieczora. Musisz być zrelaksowany. Nie spieszyć się i nie spinać. Dać mu przyjemność. Chyba wiesz jak się to robi?

- Tak, wiele razy widziałem stosunki i kochałem się z kobietami - przyznał, mocząc swoje włosy. Gdy był mokry wyglądał naprawdę dobrze.

- Pamiętaj, że to Panu ma być dobrze, nie tobie. Jeśli Pan coś rozkaże, robisz to. Rozumiesz?

- To ustaliliśmy już wcześniej. Co mam zrobić, żeby nie bolało? Nie uśmiecha mi się ból w takim miejscu...

- Rozluźnienie i świadomość, że ty trochę pocierpisz ale Panu będzie dobrze. A to przecież najważniejsze.

Ten tylko pokręcił głową załamany i westchnął - No nic. - zamyślił się - Nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie. Macie tu konie?

- Oczywiście, Pan ma ich całą stadninę. Bardzo często na nich jeździ. Kocha swoje wierzchowce. Nie wolno nam ich dotykać. Z resztą, większość z nich nie słucha nikogo prócz Pana.

Ciemnowłosy uśmiechnął się drapieżnie.

- Taaak, czy dużo osób ich pilnuje? - zapytał.

- Dawno tam nie byłem, ale z tego co mi się wydaje, napewno kilku stajennych - skinął głową - Czemu pytasz?

- Jak mówiłem. Kiedyś szkoliłem konie. Poddawały mi się najdziksze rumaki, a w siodle siedziałem od urodzenia. Myślę, że jeśli udałoby mi się ukraść parę z nich, mógłbym uciekać bardzo szybko - zamyślił się - Czy ktoś, kto uciekał, zwędził kiedyś konika?

- Chyba nie chcesz... To konie Pana - powiedział ciszej Kai, jakby ktoś miał ich podsłuchiwać.

- Wiem o tym. A ja niby jestem jego psem, prawda? Nie martw się tym wszystkim za bardzo - pocieszył go, po czym spojrzał na niego uśmiechnięty - Chyba jestem już czysty - zmienił temat.

- Tak - skinął głową, po czym sam wyszedł z wody i zaczął się wycierać, po czym podał Eliotowi czystą białą tunikę.

Ten ubrał ją sprawnie, tym razem nie związał jednak warkocza. Nie mógł przynosić hańby rodzinie, mając jeszcze na sobie symbol ich dumy.

- Tak ci lepiej - powiedział blondyn obserwując go.

Ciemnowłosy pozwolił wilgotnym kosmykom opaść na ramiona i spojrzał na chłopaka uśmiechając się słabo - Nie jestem pewny, czy to dobrze.

- Dodają ci... Piękna - stwierdził - Nie dziwie się, że spodobałeś się Panu.

- Tak... podobno jestem przystojny - westchnął. - Jeszcze jedno pytanie. Bo pochwa kobiety produkuje taką substancje dzięki czemu łatwo w nią wejść. Ale z odbytem tak to nie działa. Jak to się robi?

- Pan ma wyciągi z roślin, które spełniają tą rolę. Ciężko byłoby mu się w końcu wsunąć w suchy tunel. - Kai zaśmiał się cicho.

-  Oczywiście... - odpowiedział tylko starszy chłopak opierając głowę o ścianę.

Kai przeniósł na niego wzrok, widząc przygnębienie na twarzy ciemnowłosego niewolnika - Nie będzie tak źle - powiedział miękko - Jeśli zadowolisz Pana, może staniesz się jego ulubieńcem?

- Najlepiej niech mu się nie spodoba i wyśle mnie na budowę - zaczął marudzić niezadowolony. Miał nadzieję, że może to tylko jednorazowe i Pan szybko zda sobie sprawę, że nie jest dobrym nałożnikiem.

Kai wywrócił na to jedynie oczami - Chodź już i... Uwierz, lepiej żeby mu się spodobało...

***

Udali się do komnaty Pana. Ten leżał w swojej alkowie, a młody niewolnik o dziewczęcej urodzie brał jego penisa w usta. Nie wyglądał na niezadowolonego z tego powodu. Nie przerwał też gdy ich dwójka znalazła się w pomieszczeniu u drzwi sypialni odgradzającej alkowę od ogromnej oświetlonej Komnaty składającej się z kilku pomieszczeń.

Łoże, na którym leżał Pan, było olbrzymich rozmiarów, nad sobą miało baldachim z którego zwisały białe i czerwone aksamitne tkaniny.

- Nowy nabytek jest gotowy -
powiedział Kai, padając na kolana razem ze swoim towarzyszem.

- Doskonale... - odparł mężczyzna, po czym złapał pieszczącego go ustami  chłopaka za włosy - Wyjdź - powiedział, po czym przeniósł wzrok na blondyna - Ty też.

Dwójka niewolników opuściła pomieszczenie zaraz po tym, jak Kai przejechał pokszepiająco dłonią po plecach Eliota, chcąc okazać mu wsparcie. Pan i jego nowy pies zostali sami.

______________________________

Hmmm, kto jest ciekawy co dalej?
Mam nadzieję, że rozdzialik przypadł do gustu ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top