Rozdział LIV

Nicholas po kilku chwilach wpatrywania się w niewolnika zapytał:

- Danzelu, wszystko w porządku?

Jego ton był delikatny, wiedział, że łatwo spłoszyć chłopaka.

- Tak Panie... - powiedział od razu, wyrywając się z rozmyśleń - Po prostu...

- Tak? - uśmiechnął się do niego kojąco.

Właściwie nie pamiętał już, jak przyjemnie było mu po chłoście. Może i czuł ból jednak... Bardziej odczuwał troskę osoby, która poświęciła mu swój czas i uwagę, by wyryć pręgi i koleiny na jego plecach.

- Czy teraz zostaną z tą Panią, która przyjechała, skoro Pan Cyryl wyjechał? - zapytał spokojnym głosem.

Jego Pan mógł jednak przysiąc, że poczuł jego drżenie.

- Mówiłem ci już, że jedziesz ze mną -przypominał mu - Inni niewolnicy zostaną pod opieką Migrunisy.

- Ona... Nie zrobi im krzywdy? - zapytał chłopiec.

- Nie, to dobra Pani. O wiele lepsza od Cyryla. Dostaną dobre jedzenie, dostęp do wody i bardziej emocjonalnie odciążające nauki.

Danzel słyszeć słowo "nauki" od razu się spiął i przełknął ślinę. Zawsze wprawiało go w przerażenie.

- Tak, panie - pokiwał głową, na znak, że zrozumiał.

- Chodź tu do mnie. Nie musisz się bać o swoich przyjaciół - pogłaskał go po głowie, gdy niewolnik się zbliżył - Wydaje mi się, że tobie też przydałoby się parę nauk odciążających. Co ty na to?

Danzel spiął się jeszcze bardziej.

- J-ja... Coś zrobiłem źle Panie? - uniósł na niego zalęknione oczy.

- Nie, jesteś dobrym chłopcem. Jednak bardzo spiętym i niepewnym w moim towarzystwie. Boisz się nieustanie i drżysz na mój widok. Strach jest dobry, ale w określonych ilościach. To nie byłyby karne nauki.

- Przecież nauki to, to samo co kara - powiedział jeszcze ciszej.

Nic nie rozumiał...

- Cyryl nie robił z wami nauk treningowych? - Nicholas cały czas gładził swojego niewolnika, chcąc go uspokoić.

- Co to nauki treningowe, Panie? - zapytał.

- Takie gdzie Pan uczy cię czegoś nowego. Nie kara za popełniony wcześniej błąd... - wyjaśnił zrezygnowanym tonem.

- Ja... Pan Cyryl nigdy ze mną tego nie robił - powiedział niepewnie.

Czy teraz zostanie ukarany za brak wiedzy?

- Hmmm... Cóż, w takim razie ja tak z tobą zrobię. Będzie bolało, ale obiecuje, że po wszystkim poczujesz się lepiej.

Niewolnik na słowa "będzie bolało" zaczął zauważalnie drżeć. Nie potrafił tego opanować.

- Shhhhh - wymruczał do niego kojąco i nakierował jego oczy na swoje - Musisz mi zaufać. Nie skrzywdzę cię.

- Wiem Panie, przepraszam. Nie wiem, czemu się trzęsę - powiedział poniekąd zgodnie z prawdą.

- Nie wiesz? Czyli chcesz mi powiedzieć, że się nie boisz? - uniósł brew.

- Ja... - chłopak zaczął drzeć jeszcze bardziej - Boję się, Panie.

- Tak... Dobry szczeniak. Dziękuję, że jesteś ze mną szczery - spojrzał na drzwi, przez które wszedł Kai - Pamiętasz nasze nauki szkoleniowe?

Blondyn się ożywił - Tak, Panie - powiedział, klękając przy łóżku i opierając o nie ręce.

- Jak je wspominasz? - mężczyzna usiadł, krzywiąc się na ból.

Chciał móc wyraźniej patrzeć na swoich niewolników.

- Były przyjemne Panie - powiedział z uśmiechem - Czas poświęcony mi przez Pana nieważne jak spędzony, był bardzo przyjemny nawet jeśli trochę bolesny.

- Tak... Dobrze, że tak właśnie sądzisz -schylił się i podrapał go po specyficznym punkcie za uchem.

Wyćwiczył w nim uczucie przyjemności gdy tam dotykał. Blondyn od razu, nawet nad tym nie panują, przekrzywił głowę w bok, czując przyjemny dotyk.

- Widzisz Danzelu? Nauki treningowe są dobre, bo będę poświęcać ci mój czas, być stał się lepszy, nie będąc na ciebie złym. Czyż to nie cudowne? - Pozwolił sobie jeszcze chwile go głaskać.

- Tak panie - powiedział wciąż niepewnie.

Kai mówił, że to przyjemne, więc może faktycznie tak było?

- Dobrze, opatrz mnie teraz - powiedział do niebieskookiego i ułożył się znów na brzuchu, oddychając głęboko.

- Tak panie - Od razu się obok niego ułożył - Ja przepraszam, jeśli zaboli... - powiedział wystraszony.

- Spokojnie. Wiem, że nie da się inaczej.

- I tak przepraszam, Panie - Kai sięgnął po olejki, zaczynając przemywać jego rany.

Mężczyzna syczał co chwilę, jednak leżał w bezruchu - Eliot, pogłaszcz mnie po głowie - poprosił w końcu. Migrunisa i z nim robiła to samo, co on z Kai'em.

Przysłuchujący się dotychczas ciemnowłosy niewolnik uśmiechnął się lekko i skinął głową.

- Oczywiście, mój Panie - usiadł przy nim, zaczynając go głaskać i całować po karku.

***

Akill zestresowany szedł w stronę komnaty, do której kazano mu iść. Podobno miał mieć nauki z tą piękną, nieco dziwaczną kobietą.

Zapukał do drzwi, sygnalizując swoją obecność, po czym opadł na kolana. Czekał, prawie nie mogąc oddychać.

Dlaczego akurat on musiał być pierwszy?

- Pani - przywitał się z nią, gdy pozwoliła mu wejść. Klęknął i dotykał twarzą podłogi - Wzywała mnie Pani...

- Owszem - skinęła głową z uśmiechem - Cieszę się, że tak szybko tu dotarłeś.

- Nie śmiałbym zwlekać - odpowiedział jej niepewnym głosem.

Co jeśli okaże się jeszcze gorsza niż ich poprzedni pan?

Nawet nie wiedział, jak powinien się przy niej zachowywać. Tak jak przy Panu Cyrylu? Czy może inaczej?

Źle kojarzyła mu się zmiana właścicieli. Poprzedni Pan dobitnie wyjaśnił mu, że oczekuje innego zachowania za pomocą bata. A on tak bardzo się starał. Teraz zapewne też tak będzie.

Niechciane myśli atakowały jego głowę. Jedynie bolesny trening sprawił, że jeszcze się nie rozpłakał.

- Nie zapominaj o "Pani" - powiedziała surowiej, unosząc jego podbródek dwoma palcami.

- Przepraszam Pani! Błagam o wybaczenie, Pani - zaczął bardziej się trząść.

Jak coś tak oczywistego mogło wypaść mu z głowy?

- Spokojnie - jej ton znów złagodniał - Na przyszłość uważaj. Zwracam uwagę na szacunek.

- Tak, Pani - powiedział dość mocno zdziwiony.

Nie dostanie za to chłosty? Ani nawrt w twarz? Przecież, zachował się źle...

- Opowiedz mi... - zaczęła chodzić wokół niego - Jakie treningi mieliście ze swoim Panem?

- Pan zawsze mówił nam raz co mamy robić, a potem... karał jeśli nam się nie udawało. Albo karał jeśli zrobiliśmy coś nie tak, nawet jeśli wcześniej nie wiedzieliśmy... Ja... obiecuje być posłuszny, Pani - powiedział jeszcze z nadzieją.

- Wierzę, że to prawda - skinął głową - Jednakże... Nauki zdecydowanie ci się przydadzą. Nie będą to jednak karne nauki. Rozumiesz?

- Nie jestem pewien, Pani... Nie karne? -chciał na nią spojrzeć, jednak tylko bardziej spuścił głowę.

- Tak, nie zrobiłeś nic złego, więc nie dostaniesz kary - wyjaśniła.

- Dobrze, Pani - powiedział, nadal nie do końca rozumiejąc, co ta ma na myśli.

Stwierdził jednak, że pytaniami tylko ją zirytuje.

- Możesz pytać - zachęciła - Lubię pytania.

- Pani... Czy to nie miały być nauki? -zapytał.

Skoro jego Pani to lubiła, to powinien ją zaspokoić...

- A czy jedno przeczy drugiemu? - uniosła brew - A może ci się gdzieś śpieszy?

- Nie Pani! Przepraszam, nie to miałem na myśli - znów padł na twarz i mamrotał przeprosiny - Po prostu... Nauki to kara.

- Nie - pokręciła głową - Nauki nie są karą. Nie takie.

- Nie rozumiem, Pani... Zrobię jednak wszystko, by Panią zadowolić - powiedział, chcąc mieć to już za sobą.

- Najpierw prosiłam o pytania - powiedziała spokojnie.

- Nie wiem, jakie zadać, przepraszam Pani - znów zaczął się trząść, unosząc niepewny wzrok na bat przy jej pasku

- A mi się wydaje, że wiesz. Tylko się boisz, mam rację? - kucnęła przed nim.

Chłopiec skulił się nieco, czując jej ciepło -J-ja naprawdę nie wiem, Pani. Nie rozumiem, ale naprawdę obiecuje być grzecznym.

- Szczeniaku - uniosła jego podbródek - Czego się obawiasz?

- Bólu, przepraszam Pani. Tak bardzo przepraszam - widać było, że wszelkimi siłami stara się powstrzymać od drżenia i płaczu.

- Ciiii - spojrzała mu w zaszklone oczy - Płacz, jeśli tego potrzebujesz.

- Obiecuję, nie będę płakać. Błagam Pani, poprawię się - otarł szybko oczy, zlękniony.

Czyli zauważyła. Czy teraz ukarze go też za to?

- Nie, chcę, żebyś płakał - powiedziała.

Chłopak bezgłośnie nie utrzymał paru łez.

Czy to oznacza, że będzie go biła tak długo, aż nie wytrzyma? A następnie i tak ukarze?

- Spokojnie - zaczęła go gładzić po włosach - Twoje oczy mają śliczny kolor gdy płaczą.

Po jego głowie na te słowa zaczęły chodzić jeszcze czarniejsze myśli. Jego ciałem wstrząsnęły drgawki.

Czyli teraz będzie wymuszać na nim płacz? A może wyłupie mu oczy i zamknie w fiolce, skoro jej się podobają?

Ta cały czas jednak uspokajająco go gładziła, chcąc, by zaczął płakać. W końcu wraz ze łzami miało nadejść oczyszczenie. Wszystko to tak kotłowało się w jego głowie, że w końcu wybuchnął płaczem i skulił się na podłodze. Cały czas skomlał niewyraźnie przeprosiny i błagał o litość.

- Ciii, spokojnie - mówiła ciągle kojąco i uspokajająco, samemu czekając, aż chłopiec dojdzie do siebie, by samemu na nowo poukładać wszystko w jego głowie.

Po paru minutach ciągłego szlochu uniósł się niepewnie. Był już nieco spokojniejszy, jednak panika na nowo zaczęła się w nim budować.

- Pani... - zaczął zachrypniętym głosem.

- Grzeczny chłopiec. Jak się czujesz? - zapytała.

- Przepraszam za to Pani. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Już teraz żałuję -wyprostował się w klęku.

- Za co przepraszasz? - zapytała.

- Za płacz Pani, za nie zachowanie spokoju i za to, że nie utrzymałem pozycji -powiedział cichym głosem.

Starał się odciąć od tego wszystkiego tak samo, jak robił przy Cyrylu.

- Za nic z tych rzeczy nie musisz przepraszać, bo na każdą z nich dostałeś przyzwolenie - powiedziała łagodnie.

- Ja... nie dostanę za to kary? - spojrzał na nią zagubiony.

- Nie, nie dostaniesz - pokręciła głową - Nie popełniłeś żadnego błędu.

- Dziękuję Pani - powiedział, wiedząc, że powinien czuć ulgę. Jednak... nie czuł. Nie rozumiał. Z Panem Cyrylem to było prostsze.

- Powiem ci teraz o jednym z najważniejszych warunków naszych nauk. - powiedziała spokojnie.

- Tak Pani? - spytał, starając się zachować trzeźwość umysłu.

- Szczerość. To jest podstawa. Muszę wiedzieć jak i co czujesz, by iść dalej. Czy rozumiesz?

- Rozumiem, Pani. Jednak... Czego mam nie mówić? - spytał, ale od razu zwiesił głowę - Przepraszam Pani...

- Nie rozumiem? Co masz na myśli? - przekrzywiła głowę.

- Mam być szczery, ale do kiedy Pani. Czego mam nie mówić o tym, jak się czuję?

- Masz mówić mi wszystko. Nawet jeśli w twojej głowie jest to niewłaściwe. Chcę wiedzieć wszystko.

- Dobrze Pani - zaciął się na chwilę, ale chcąc być posłusznym, zaczął - Boję się Pani, bardzo. I jestem zagubiony.

- Tak, właśnie tak - skinęła głową - Bardzo dobrze ci idzie. Takie rzeczy chcę słyszeć, tak? - uśmiechnęła się czule, przeczesując jego grzywkę - To teraz powiedz mi, czego się boisz?

- Bólu Pani, że będzie bolało. Nie lubię, jak boli. I że zrobię coś nie tak i panią zdenerwuję - powiedział, chcąc ja zadowolić.

Głaskanie po włosach bardzo go ucieszyło.

- Bardzo ładnie - uśmiechnęła się - jakiego bólu się boisz? Co ci go najbardziej sprawia?

- Nóż Pani i żelazo - ściszył głos, trzęsąc się na samo wspomnienie.

- Biedny szczeniak - powiedziała ze spokojem - Nie używam na swoich pieskach ani jednego, ani drugiego. Nie musisz się martwić - powiedziała zgodnie z prawdą.

- Dziękuję, Pani. Czuję... Ulgę - przyznał grzecznie. Ze zdziwieniem stwierdził, że naprawdę chce, by ta znów go pogłaskała.

To było, miłe...

- Jak widzisz. Szczerość ze mną popłaca. Ale to nie koniec. - powiedziała, po czym odwróciła się, sięgając po palcat - Wysuń dłoń do przodu nad głowę

Chłopak, widząc palcat, spiął się, ale od razu posłusznie wysunął dłonie. Je również miał całe w bliznach i brakowało mu jednego palca.

Kobieta zmarszczyła na to brwi, jednak nie skomentowała w żaden sposób, tylko przesunęła palcatem po wewnętrznej części jego dłoni. Drugą ręką cały czas głaskała go jednak uspokajająco po głowie.

___________________________

Hej hej! 💗

Pani Migrunisa w akcji, co sądzicie o jej postaci? Podoba wam się?

Jutro poniedziałek, na samą myśl umieram ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top