Rozdział IX
- Mówiłeś prawdę? - powiedział powoli Nicholas, leżąc w łożu zupełnie nago.
- Wszystko co powiedziałem, było prawdą, Panie - pokiwał głową, nadal
nie unosząc wzroku. Cóż, skłamał jedynie odnośnie swojej wierności.
- Czyli będę pierwszym, który cię posiądzie? - zapytał a w jego głosie zabrzmiało podniecenie.
- Tak, Panie... - zagryzł zęby. Nie mógł powstrzymać łzy płynącej po jego policzku. Co za hańba...
- Dobrze - skinął głową - Chodź tu.
Eliot opornie oraz powoli wstał i wspiął się na łóżko.
- Nie wiem co robić Panie - wyszeptał, nie chcąc dostać batów za niekompetencje.
- Kai cię nie nauczył? Czyżby skłamał mówiąc, iż to zrobił? - zapytał szorstko.
- Ja... nie, powiedział co mam robić. Ale nie jestem pewien jak mam to zrobić - Skłamał, nie chcąc narażać swojego przyjaciela.
Stwierdził, że musi odwrócić jakoś uwagę Pana, więc włożył sobie na usta sztuczny uśmiech, od którego podobno niewolnicom w jego poprzednim domu robiło się gorąco... I mokro.
- Więc rób, co ci mówił - powiedział obojętnie mężczyzna, wciąż lustrując go wzrokiem.
Ten nie dał po sobie poznać, że się zdziwił. Postanowił więc improwizować. Bez większego zastanowienia, pochylił się łącząc ze sobą ich usta i kładąc dłoń na jego udzie.
Mężczyzna otworzył szerzej oczy.
"Jak tam pies śmiał go dotknąć w ten sposób?!"
Jego dłoń od razu drgnęła, chcąc go odepchnąć a następnie pozbawić życia, jednak gdy niewolnik coraz bardziej muskał jego wargi, poczuł dziwnego rodzaju uczucie. Cofnął rękę, a niewolnik dalej kontynuował.
Eliot przeniósł dłoń na jego penisa krzywiąc się lekko. Dziwnym uczuciem, było dla niego dotykanie innego penisa w wzwodzie. Po tym zjechał ustami na jego szyję.
Nicholas zaczął odczuwać jeszcze większe podniecenie. Dużo większe niż przy zwykłym rżnięciu niewolnika. Pierwszy raz ktoś ośmielił się go dotknąć. I to bez wyraźnego nakazu lub zgody. Chodź i wtedy ten dotyk był pełen niepewności i drżenia. Irytującego dygotania. Natomiast teraz... To co robił niewolnik, było tak pewne i zdecydowane... Bez jakichkolwiek oznak lęku.
W zasadzie niewolnikowi zaczęły podobać się te zabawy. Było to napewno lepsze, niż gdyby penis którego dotykał, zatonął w jego ciele.
Zaczął masować męskość swojego właściciela. Podobno kobiety lubią kiedy ssie się ich sutki. A przynajmniej niewolnice w poprzednim domu to uwielbiały. Schylił się więc i zaczął je zasysać i lizać.
Mężczyzna na to położył dłoń na jego włosach i pociągnął za nie przymykając oczy. Och, to było tak cholernie przyjemne. Że też nigdy wcześniej nie doznał tego uczucia.
Eliot na ten ruch puścił go i uniósł wzrok, sądząc, że zrobił coś źle.
- Panie?
- Nie przerywaj - warknął, znów przyciskając jego twarz do swojej klatki.
Nie spodobało mu się to Eliotowi, ale postanowił nie przerywać. Ssał wrażliwe punkciki, zaspokajając go dłonią. Chyba jego Pan był zadowolony. Wyjątkowo szybko mężczyzna doszedł, nie hamując jęku. Z wciąż przymkniętymi oczami oddawał się jednak zaspokajaniu przez swojego niewolnika. Jego odwaga i pewnego rodzaju zuchwałość go facycnowała.
Uśmiechnął się w duchu. Zawsze miał nosa do wyboru niewolnika. Jak widać, i tym razem się nie zawiódł.
Eliot nie przestał od razu go masować. Wiedział jak trzeba to robić, gdyż sam się przecież masturbował. Sprawił, że ten doszedł do końca, a po tym odsunął się na małą odległość.
Mężczyzna powoli otworzył oczy i skrzyżował z nim spojrzenie - Mówiłeś, że byłeś używany do pracy... - zaczął chłodno. Musiał zgrywać pozory.
- Bo byłem, Panie. Jednak czasem uprawiałem seks z innymi niewolnicami we własnym czasie. No i często mogłem oglądać na ulicach jak to się robi.
Ten patrzył mu chwilę w oczy.
Potrafił rozpoznać kłamstwo, głównie przez lęk i stres w oczach osoby, mówiącej nie prawdę, płynącą z niewiedzy, czy jej kłamstwo zostało już wykryte. Natomiast w niemal czarnych oczach niewolnika nie dojrzał tego. Może tak dobrze to ukrywał? A może rzeczywiście...
W końcu Eliot spuścił wzrok na pościel. Czyżby mu się upiekło i już dziś nie doświadczy większego schańbienia?
- Nie wiesz, że to, do czego się posunąłeś powinno być karane śmiercią? - zapytał ze spokojem Nicholas.
- Ja... - zaciął się marszcząc brwi -Co zrobiłem nie tak, Panie? Kai powiedział, że mam robić wszystko co w mojej mocy, by sprawić Panu przyjemność...
- Przyprowadź go tu - rozkazał wstając.
Po chwili przed Panem klęczeli już dwoje młodzieńców. Blondyn trząsł się przerażony, a Eliot był gotowy, by rzucić się na Pana, jeśli ten postanowi pozbawić życia jego towarzysza. W końcu to on miał być karany zamiast niego.
- Mówiłeś mu jak miał postępować? - zapytał, stając nad jasnowłosym niewolnikiem.
- Tak, Panie. Powiedziałem, że ma w pełni ci ulegać, wypełniać twoje rozkazy i robić wszystko byś był zadowolony - powtórzył Kai swoje wcześniejsze słowa.
- Wspominałeś, że nie ma prawa mnie dotykać i całować bez mojej zgody lub rozkazu?
- Ja... nie panie. - jego głos zadrżał. Nie sądziłem, że wpadnie na taki pomysł - spojrzał na Pana ze strachem.
- A więc, to ty dopuściłeś się zaniedbania - stwierdził.
Kai spuścił wzrok, powstrzymując płacz. Jego oczy mocniej się zaszkliły. Bał się...
W tym samym momencie mężczyzna przybliżył się do niego i mocno uderzył w twarz - Śmiesz mnie ignorować?!
- Ja, przepraszam Panie. Przyjmę każdą karę - padł przed nim na twarz.
Eliot ledwo powstrzymał się przed skomentowaniem sytuacji. Przeniósł wzrok na blondyna, który cicho płakał skulony.
- Przyjmiesz - zgodził się z nim kpiąco - Jutro, dziś nie mam już ochoty cię oglądać - powiedział szorstko - Zastanowię się jak cię ukarać, módl się, bym miał jutro dobry humor.
- Oczywiście Panie - nie wstał, tylko cały czas klęczał z czołem na ziemi.
- Wyjdźcie oboje - warknął jeszcze, po czym odwrócił się w stronę okna
- A ciebie - przeniósł wzrok znów na blondyna - Chcę widzieć tu rano, ciebie z resztą też - spojrzał na Eliota.
- Oczywiście, Panie - powiedzieli obydwoje, po czym opuścili pomieszczenie.
***
- Kai... Przepraszam - Zaczął Eliot, gdy drzwi za ich plecami się zamknęły.
Blondyn odwrócił się w jego stronę.
- Czy ty do końca oszalałeś? - powiedział pół szeptem - Nie masz za nic instynktu przetrwania?
- Powiedziałeś, że mam go zadowolić. Tak się zadowala niewolnice. A poza tym doszedł i nie przerwał. To chyba znaczy, że...
- I to cię uratowało - odetchnął kręcąc głową - Niewolnice, to nie Panowie. Nie dostrzegłeś różnicy?
- Nie jestem niewolnikiem seksualnym. - powiedział prostując się - Nie miałem o tym pojęcia. - dodał chłodniejszym tonem. Skąd miał o tym wiedzieć?
- Powinienem dokładniej ci powiedzieć - westchnął Kai i spuścił wzrok - Szczęście, że żyjesz i Pan nie był aż tak zły...
- Wydawało mi się, że odczuwa przyjemność - Również odetchnął - Jak myślisz, co ci zrobi...?
- Nie wiem, nie chcę... O tym myśleć - westchnął cicho. Nie ukrywał, że się boi. Jego dłonie wciąż drżały, a oczy wciąż pozostawały zaszklone. Czuł się winny zaistniałej sytuacji. Mógł przewidzieć, że Eliot aż tak nie ma pojęcie o zachowaniu w alkowie.
Ruszył przed siebie kamiennym korytarzem.
- Ej, mały - Ciemnowłosy zatrzymał go na chwilę i przytulił. Czuł, że jest mu to winien.
Chłopak był wyraźnie zaskoczony. Odwrócił się do niego.
- Przecież... Przytulanie nie jest męskie... - uśmiechnął się lekko.
- Dla mnie tak. Ale ty chyba tego teraz potrzebujesz - wtulił go w siebie.
Ciało młodszego wręcz znikało w jego umięśnionych, barczystych ramionach. Był taki maleńki, delikatny. O budowie nawet nie niewiasty a dziecka.
- Tak, teraz tak - pokiwał głową, po czym po chwili odkleił się od jego wielkiego ciała.
- Dobrze. Czyli, mam już go więcej nie dotykać? To jak mam to robić? - zapytał ciemnooki.
- To co powie, zazwyczaj Pan sam wydaje jasne polecenia. Może dziś chciał cię sprawdzić.
- Oh, rozumiem. - zwiesił głowę, przygryzając wargę - Mi powiedział, że mam robić to, czego ty mnie nauczyłeś.
- W takim razie, jeśli jeszcze będzie cię chciał, wiesz co robić... Albo raczej, czego nie robić - zachichotał cicho, po czym westchnął.
- Oczywiście - zaśmiał się razem z nim Eliot.
- Jest późno - spojrzał na księżyc - Chyba już się położę, skorzystam z ostatniej nie przynoszącej przez najbliższy czas bólu, nocy. - Mam wrażenie, że jutro bat przyklei się do mojej skóry sporą ilość razy.
Zatrząsł się na samą myśl, po czym znów ruszył przed siebie.
- Zaczekaj - złapał go za rękę - A co z obrożą?
- No... Na razie twoja skóra musi odpocząć i się zagoić, więc nie możesz mieć nałożonej nowej. Jutro dostaniesz coś w rodzaju obręczy na rękę.
- W porządku. - pokiwał głową, po czym obydwoje poszli spać.
***
Następnego ranka Kai obudził Eliota wcześniej niż ostatnio i wstał wyraźnie zestresowany.
- Dziś śniadanie zjemy później, Przynjamniej ja - odparł chłopak bawiąc się kosmykami sięgającymi prawie do obojczyków. Zawsze to robił, w reakcji na zdenerwowanie.
- Dobrze... Idziemy do Pana już teraz? - zapytał drugi niewolnik.
- Tak - westchnął cicho i zatrząsł się - Teraz. Nie chcę go rozgniewać dodatkowym czekaniem.
- Chodźmy więc, nie będzie tak źle - pogładził go po włosach, chcąc dodać otuchy. Czuł się źle z tym, że chłopak ma zostać ukarany z jego powodu.
- To się okaże - wymruczał, po czym ruszyli w stronę komnat Pana.
Blondyn drżącą dłonią zapukał do drzwi, po czym po usłyszeniu pozwolenia weszli do pomieszczenia od razu klękając.
________________________________
Jak myślicie co będzie dalej szczeniaczki? ^^
Życzymy miłego dnia 💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top