Rozdział XXXIX
Po kilku minutach chodzenia po ciemnych korytarzach odnalazł oświetlone pomieszczenia w którym kręciło się kilka osób w tym niewolników.
- Mój Pan wysłał mnie po wodę - powiedział Eliot, zaglądając do środka.
Jeden z niewolników kiwnął głową i nalał krystalicznie czystej wody do dzbanka.
- Proszę. Pan życzy sobie jeszcze czegoś? - spytał.
- Nie, to tyle - uśmiechnął się do niego słabo. Odszedł w drugą stronę by nie siać podejrzeń, po czym drugą stroną wrócił do baraku i od razu podszedł do przyjaciela - Kai, napij się - przysunął się do niego, unosząc jego głowę.
Kai napił się powoli wody, po czym spojrzał na niego - Dziękuję - wtulił się w klatkę piersiową chłopca. Zaczął myśleć czy to nie jest dobry czas na ucieczkę. Byłby w stanie... Teraz Kai był zbyt słaby by się opierać.
Szybko jednak odsunął od siebie tę myśl.
Co jeśli chłopak poczuł by się gorzej lub dostał gorączki? Nie zajął by się nim samemu...
- Ziemno mi - powiedział szeptem blondyn, mocniej przytulając się do umięśnionego ciała.
- Już - zdjął z siebie szatę i otulił go nią.
On był przyzwyczajony do zimna.
- Prześpij się mały - westchnął.
- Czy Pan m-mi wybaczy? - zapytał przymykając oczy czując łzy na policzkach
- Napewno mały. Dostałeś swoją karę, prawda? Już będzie wszystko dobrze. Pan jest dobry.
- Był zły... Bardzo zły. A jak mnie tutaj zostawi z-z nim? - zaczął płakać ze strachu.
- Sir Cyryl nie jest taki zły - wymruczał
leżący obok niewolnik.
Kai na to nie odpowiedział tylko dalej łkał kołysany w ramionach przez Eliot'a.
- Na razie poznałem w nim jedynie sadystyczną stronę. Istnieje jakaś inna? - wtrącił Eliot.
- Czy ja wiem? Zawsze jest sprawiedliwy. I czasem nawet łaskawy. - Powiedział wolno. - No i jest jeszcze ten jego uległy. Jego traktuje z wielką miłością.
- Uległy? - zmarszczył brwi. - Nie rozumiem...
- Wolny człowiek, który lubi być traktowany jak niewolnik - wyjaśnił
Eliot jeszcze bardziej się zdziwił.
Naprawdę istnieli tacy ludzie...?
- Dziwne... - mruknął szczerze.
- Owszem. Ale to dobry człowiek. Czasem prosi Pana o jedzenie dla nas.
- Miło z jego strony - skinął głową, po czym odetchnął będąc już naprawdę zmęczonym. Przytulił do siebie Kai'a i zasnął, chodź nie był to przyjemny sen. Cały czas musiał mieć się na baczności czy jego małemu braciszkowi nie dzieje się krzywda.
***
Nicholas obudził się rano w dużo lepszym humorze niż poprzedniego dnia. Nie spało mu się jednak zbyt dobrze. Ostatnio przyzwyczaił się do umięśnionych ramion niewolnika obejmujących go gdy spał i dających mu ciepło, oraz do małego ciała Kai'a zajmującego miejsce nieco dalej. Teraz jednak ich nie było. Od razu wrócił myślami do wczorajszej sytuacji. Czy postąpił właściwie?
Wstał ubierając się samemu i wychodząc na śniadanie.
- Witaj kuzynie - uśmiechnął się do niego, nie do końca szczerze.
- Witaj - odparł uśmiechając się również - Jak minęła Ci noc?
- Pożałowałem odesłania swoich niewolników - skrzywił się - Ale prócz tego, było spokojnie. A tobie?
- Jak zwykle przyjemnie - uśmiechnął się tajemniczo, zaczynając jeść - A Ci Twoi niewolnicy naprawdę wymagają tresury. - powiedział z pełnymi ustami, przeżuwając pokarm. - Zwłaszcza ten mały. Zachowywał się jakby był na skraju śmierci. Nie ma pojęcia czym jest prawdziwa chłosta.
- To delikatne stworzenie... Czy sądzisz, że mam dla niego zbyt miękkie serca? - spytał niepewny i zaczął jeść.
- Uważam, że dla wszystkich masz je za miękkie. To tylko psy. Umrze jeden kupisz drugiego - wzruszył ramionami machając łyżką w powietrzu.
- Ostatnio zacząłem widzieć w nich ludzi - przyznał - Cóż tak naprawdę różni nas i ich oprócz urodzenia?
- Wszystko. Natura, zachowanie, spojrzenie na świat oraz zwierzęce potrzeby. Długo by wymieniać...
- Być może masz rację - westchnął głęboko - Potrzebuję się wyżyć. Masz może jakiegoś wytrzymałego niewolnika do tortur?
- Nie wiem jakie są twoje preferencje, ale myślę, że napewno jakiś się znajdzie - skinął głową.
- Dobrze. Może wychłostanie któregoś pomoże mi się rozluźnić.
Spojrzał na niewolnika klęczącego przy drzwiach. Zauważył, że wyglada trochę jak Kai. Pofalowane, sięgające do ramion, złote włosy i błękitne jak niebo oczy.
- A ten? - wskazał na niego.
- Nie jest aż tak wytrzymały, dopiero od niedawna go szkołę, jednak jeśli Twoją wolą jest on, nie zaprzeczam. Zabaw się - uśmiechnął się.
Podszedł do chłopaka i uniósł jego głowę palcami - Od dawna tu jest?
- Jest niewolnikiem od urodzenia. Kupiłem go 3 wiosny temu. - powiedział, spoglądając na chłopaka, który już drżał ze strachu.
- Był wykorzystywany seksualnie?
- Tak, jest wielofunkcyjny - skinął głową.
- Dobrze. Idziesz ze mną - rozkazał, wychodząc z chłopakiem do swojej komnaty - Jak się nazywasz? - spytał po drodze.
- Loras, Panie - powiedział, powstrzymując płacz.
Nie wiedział czym zawinił, że mężczyzna wybrał akurat jego do znęcania się.
- Ładnie imię... - powiedział łagodnie, gdy doszli do Komnaty. -Siądź mi na kolana - odrzekł, cały czas używając spokojnego głosu.
- Tak, Panie. - Niewolnik drżąc zrobił to.
Bał się tego, co za chwilę go spotka...
Jednak Pan nie miał złych celów. Gdy go zobaczył od razu odczuł potrzebę troski. Nie mógł rozpieszczać Kai'a. Ale tego tu... Skoro szkolił go Cyryl, nie powinien się rozpieścić.
- P-panie? - niebieskooki drgnął gdy dłoń mężczyzny zaczęła go gładzić po jasnych włosach.
Dawno... Bardzo dawno nie doświadczył tego uczucia.
- Uroczy z Ciebie chłopiec - pocałował go w szyję i przytulił do siebie - Nie zrobię Ci krzywdy, nie musisz się bać.
- A-ale mówił... M-mówił Pan, że... - wyszeptał wciąż z niedowierzaniem.
Było mu ciepło i przyjemnie, ale napewno ten mężczyzna chciał go tylko sprawdzić.
- Zmieniłem zdanie. Nie mam zamiaru Cię chłostać. Może kiedyś, ale dziś chcę tylko widzieć jaki jesteś grzeczny i uległy.
- Dziękuje, Panie - powiedział chłopak z wdzięcznością. Chciał paść na kolana jednak bał się ruszyć.
Nicholas zauważył ruch chłopaka zadowolony - Przytul się do moich nóg - puścił go, dalej głaszcząc po złotych włoskach.
Niewolnik zrobił to z wielką chęcią obejmując jego nogi. Tulił się do nich czując przyjemne ciepło.
- Urocze stworzenie - mruknął, gładząc go - Jesteś grzecznym chłopcem, prawda? Nie chcesz dostać batem?
- Nie, Panie - zadrżał kiwając głową - Dziękuję za litość.
- Tak, dziękuj. Taki grzeczny - mruczał pod nosem. - Dostałeś kiedyś czymś innym niż batem?
- Mój Pan karze nasz różnymi przedmiotami - powiedział niemal szeptem.
- Co najbardziej boli? - spytał czułym tonem.
- Trzcinka... Bat - powiedział powoli chłopak - Najbardziej boli świadomość, że zawiodłem Pana - powiedział jednak zgodnie z prawdą.
- A jakbyś... Dostał trzcinką właśnie by Pana zadowolić? By sprawić mu radość? Nie jako karę? Jakbyś się czuł?
- Wciąż by bolało... Ale to by był dobry ból, Panie. Cieszyłbym się z radości Pana.
- Grzeczny piesek... Dostałeś kiedyś ręką?
- Tak, Panie, ale dotyk dłoni Pana zawsze jest przyjemny. Nawet gdy zadaje ból.
- Rozbierz się dla mnie - rozkazał, po czym udał się na korytarz - Przynieście mi owoce.
Stojący niedaleko drzwi niewolnicy pokiwali głowami i od razu poszli po jedzenie. W tym czasie chłopak w jego komnacie stał już całkowicie nagi.
- Lubisz swoje ciało? - Nicholas podszedł do niego i zaczął gładzić po biodrach.
- Najważniejsze by mój Pan je lubił - powiedział ulegle.
- Mi się podobasz, może hmmm... zabiorę Cię do siebie na stałe jeśli będziesz się zachowywać.
- Będę najgrzeczniejszy na świecie, Panie - chłopak padł na ziemię znów obejmując jego nogi - Przysięgam, Panie...
- Tak... Widzę że będziesz...
- Jak mogę ci służyć, Panie? - zapytał blondyn ulegle, patrząc na niego.
- Wypnij się. Mam ochotę pobawić się Twoim odbytem. Co miałeś z nim robione?
- Tylko mój Pan mnie dotykał odkąd zostałem przez niego kupiony. - powiedział cicho - Ale... Może to ja zadowolę Pana... - powiedział niepewnie.
- Właśnie to zamierzam zrobić. Zaspokoić się. A teraz.. Pokaż mi ładnie swój otworek.
Chłopak grzecznie wypiął się przed mężczyzną czekając na jego dalsze poczynania.
- Mocniej, chcę go widzieć jak na talerzu - ustawił go tak, jak było mu najwygodniej.
- Tak, Panie - zrobił to najmocniej jak potrafił, uginając lekko łokcie.
- Dobrze, właśnie tak... - przejechał po nim palcem. - Masz nie zmieniać pozycji, rozumiesz? - schylił się, głaszcząc go po długości kręgosłupa.
- Tak, Panie - powiedział naprawdę zdziwiony. Zawsze to niewolnik powinien robić takie rzeczy a tym razem...
Z przyjemnością bawił się pośladkami swojego niewolnika. W pewnym momencie zaczął lizać jego odbyt, rozciągając lekko.
Jasnowłosy chłopak jęknął cicho, zagryzając wargi. Pierwszy raz odczuwał przyjemność, którą sprawiał mu Pan.
- Podoba Ci się? - wymruczał, zasysającąc się na nim.
- T-tak, Panie - powiedział grzecznie.
Nicholas uśmiechnął się, kontynuując. Jednak znów po chwili dopadły go wątpliwości.
Co jeśli ten chłopak powie o tym innym niewolnikom?
- Spójrz na mnie - rozkazał zmieniając ton swojego głosu na dużo bardziej ostry.
- Tak, Panie - chłopak odwrócił się w stronę Pana lekko wystraszony.
Zrobił coś nie tak?
- Jeśli powiesz komukolwiek o tym, co się tu dziś dzieje, zabije Cię na arenie. Wiesz czym ona jest? - spytał drapieżnie.
- T-tak, Panie... Nie powiem nikomu, Panie. Przysięgam! To by było okropne - powiedział ściszając głos.
- Właśnie - przytaknął wracając do pieszczot.
Miał w sobie bardzo dużo miłości, której przez społeczne konwenanse nie mógł nikomu przekazać. Wcześniej próbował obdarzać nią Kai'a, jednak teraz zrozumiał ,że nie jest to dobry pomysł. Ten prędzej czy później by się odsunął. W
końcu był tylko niewolnikiem a on? Nie chciał upokorzyć się na tyle by przywiązać się do niewolnika. Chodź... Na to było już chyba za późno.
____________________________
Witajcie szczeniaczki! ❤️
Jak mija wam sobota? Mi szczerze mówiąc bardzo produktywnie, gdyż dopiero wstałam i muszę się ogarnąć bo dziś mam gości ehhh : /
Jak podobał wam się rozdział? Macie jakieś spekulacje co dalej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top