Rozdział XX
Jego oczy były szeroko otwarte na widok ilości ludzi w dużej sali. Była ona ogromna. Oświetlona setką świec i pochodni. Muzyka wygrywana była na wielu instrumentach a on sam nie potrafił ich nawet rozpoznać. Głosy rozmów dobiegały zewsząd. Tak samo jak jęków rozkoszy Panów którzy właśnie byli zadowalani przez swoich niewolników.
Przełknął ślinę zbliżając się bardziej do swojego Pana. Odnosił wrażenie, że jeśli się zgubi nie uda mu się już nigdy wrócić. Pozwolił się prowadzić gdzieś, gdzie jak mniemał były kulisy.
- Rozpoczniesz przedstawienie. - usłyszał głos jakiegoś mężczyzny za sobą - To duże wydarzenie. Jeśli zawiedziesz, może czekać cię nawet śmierć. Chodź to zależy od łaskawości twojego Pana. Pamiętaj, że go reprezentujesz.
- Oczywiście - powiedział odwracając się i lekko napinając mięśnie. Naprawdę chciał wypaść jak najlepiej.
- Kiedy usłyszysz gong, wychodzisz. - powiedział ze spokojem, po czym wyszedł.
***
- Do końca nie wierzyłem, że tutaj przyjdziesz - powiedział Oktawiusz, przyglądając się Nicholas'owi.
- Cóż. Umówiliśmy się, więc oto jestem. - posłał mu lekki uśmiech patrząc na scenę - Jakie atrakcje przygotowałeś na dziś?
- Wiele, nie zdradzę nic prócz tego, że zapoczątkuje je Twój niewolnik - powiedział spokojnie.
- Hmmm... Może być ciekawie, zwarzywszy na fakt, że pierwszy raz w życiu występuje.
- Mówiłeś, że jest w tym dobry. Przygotowałem więc dla niego jeszcze nigdy wcześniej nietkniętego kundla.
- Nie tkniętego? - uniósł brew Nicholas - Czyż to nie ty wielokrotnie powtarzałeś iż najpierw zawsze rozdziewicza Pan i nadaje swojego zapachu i nasienia?
- Zgadza się, jednakże ten mnie rozgniewał. Kompletnie nie wyuczony. Pokorny i z twarzy niczego sobie, jednak kompetnie nie miał pojęcia jak mnie zadowolić. Nie zasłurzył więc na moją łaskę wejścia w niego. Obiecałem więc iż tego pożałuje, to będzie ciekawe widowisko.
- Brzmi zaiste ciekawie. Chodź nie wiem w jaki sposób seks z moim niewolnikiem może być karą, oprócz psychicznego bólu. - przekręcił głowę zerkając na swojego przyjaciela.
- Może... - odparł spokojnie, po czym machnął na klęczącego przy nim niewolnika - Wina - prychnął na co ten nalał mu do pełna kielich a następnie przystawił do ust zaczynając go poić. Od razu nalał na jego polecenie również i jemu.
Nicholas wywrócił oczami, zaczynajac jednak pić słodki napój. Potrafił docenić dobre wino. Słysząc gong skupił się jednak całkiem na widoku przed sobą.
Rozmowy w momencie zaczęły cichnąć i mimo, że całkowicie nie zniknęły, znacznie ucichły a wzrok wszystkich skupił się na czymś w rodzaju sceny. Po chwili wrota znajdujace się po prawej stronie otworzyły się i pojawił się w nich ciemnowłosy niewolnik. Szepty przybrały na sile. Eliot nie wyglądał na typowego chudego i pokornego niewolnika o bladej cerze. Jego spojrzenie było mocne mimo tego jak bardzo chciał utrzymać uległą pozycję.
Mężczyzna czuł się jak koń otoczony przez lwy. Ani trochę mu się to nie podobało i zastanawiał się jak zdoła wywołać u siebie erekcję. Wyszedł jednak dzielnie na środek podestu.
Po chwili usłyszał otwieranie kolejnych drzwi, których przedtem nawet nie zauważył. Został przez nie wypchnięty chłopiec. Niski blondynek o niebieskich oczach, w których teraz dostrzec można było jedynie przerażenie. Był nagi a jego ciało nie przypominało nawet odrobinę męskiego. Było dziecięce a sam chłopak nie mógł mieć więcej niż 12 lat. Po chwili zdał sobie sprawę, że to ten sam niewolnik, który dziś trzymał tacę z alkoholem swojego Pana, podczas jego gry w szachy.
Westchnął pod nosem widząc, jak ten podchodzi do niego starając się nie płakać. To było tylko dziecko. Jak on miał...
- To... Z Tobą mam się dziś kochać? - spytał go cicho, mając nadzieje na negatywną odpowiedź.
Chłopiec próbował odpowiedzieć, jednak z jego oczu jedynie wydobyły się łzy, które spłynęły po jego bladej twarzy. Otarł je szybko dłonią nie chcąc by inni je zobaczyli.
- Moi drodzy, bardzo się cieszę, że zaszczyciliście mnie dziś swoją obecnością. - zaczął Oktawiusz unosząc do góry kielich - Pierwszym pokazem dzisiejszego wieczoru będzie zabawa tych oto słodkich piesków. - wskazał na widownię - Oboje nowych i nie obeznanych - powiedział spokojnie - Ten o to niewolnik należy do Sir Nicholas'a - odwrócił się w stronę przyjaciela. Te słowa ewidentnie wywołały podziw.
Eliot nie mógł powstrzymać się przed spojrzeniem na przyjaciela swojego Pana. Jak on mógł chcieć by skrzywdził tego chłopca.
- Już dobrze - spróbował uspokoić małego szeptem, bojąc się, że zaraz wybuchnie płaczem.
Ten stał jedynie ze spuszczoną głową.
- N-nie... Nie będę się wyrywał - powiedział również szeptem - Tylko n-nie bij mnie - poprosił drżąc. Eliot nie skupiał się już nawet na słowach znanego mu Pana. Nie obchodziły go.
- Nie zamierzam mały. Spokojnie - pod pozorem pieszczot przytulił go do siebie i pocałował w czubek głowy - Będzie dobrze.
Ten ruch został odebrany od razu a widownią wstrząsnął entuzjazm - Zaczynajmy zabawę - powiedział w końcu decydująco mężczyzna.
Ciemnowłosy niewolnik westchnął - Spróbuję przeciągnąć ich uwagę na siebie... A ty po prostu postaraj się myśleć o czymś innym - poradził swojemu partnerowi, chcąc wyrządzić mu jak najmniej szkody. Zdjął z siebie tunikę lekko zsunął z siebie górę szaty zawiązując ją na biodrach i uśmiechnął się do widowni.
Nicholas nie odwracał wzroku od swojego niewolnika. Nie podobał mu się fakt iż Eliot ma zgwałcić dziecko. Bo raczej stosunkiem nie mógł tego określić. Jednak czym miał się dziwić. Nigdy dotąd nie bywał w takich miejscach. Było to za pewne normalne.
Eliot w tym czasie zaczął mruczeć cicho melodię, którą śpiewała mu matka gdy był mały. To była słodka piosenka a koniu, którego nie dało się złamać. Pomyślał, że może tak odciągnie uwagę dziecka od tego co musi zrobić. Śpiewał więc cicho zaczynajac całować jego szyję. Dzieciak ewidentnie nie miał o niczym pojęcia. Nie potrafił oddawać pocałunków, jego dłonie trzęsły się a on nie był w stanie nawet się ruszyć. Jedynie dygotał. Starszy coraz bardziej musiał zmuszać się do wykonywania czynności. Pomyślał, że może warto zrobić to szybciej? Sięgnął po olejek i posmarował nim palce chcąc przygotować chłopca. Nie zamierzał sprawić mu bólu.
- Kiedy ostatnio ktoś cię... - zaczął niepewnie, na co usłyszał jedynie drżący oddech chłopca a potem jego cichy głosik.
- J-jeszcze nigdy - powiedział niemal szeptem a jego głos się załamał. Z oczu znów spłynęło kilka łez a on zacisnął piąstki na piasku.
- Nie, - powiedział wtedy Eliot, podnosząc się znad chłopca i wycierając dłoń w tunikę -Wybacz mi Panie, ale nie mogę. To jeszcze tylko dziecko. - Opadł na kolana zwracając się ku swojemu Panu.
Cisza jaka zapadła wtedy była nieporównywalna z cichymi szeptami, które uważał za niemal niesłyszalne. Teraz miał wrażenie, że nawet oddechy zostały wstrzymane po jego słowach.
Nicholas zmarszczył brwi a wszystkie spojrzenia skierowały się na jego niewolnika. Ten, klęczał na ziemi w uległej pozie. Wiedział, że być może właśnie wydał na siebie wyrok powolnej śmierci. Ale to lepsze niż życie ze świadomością, że zniszczył życie dziecka.
- Śmiesz... Śmiesz się sprzeciwiać? - usłyszał głos drugiego z Panów.
- Błagam o wybaczenie, Panie. Przyjmę wszelką karę, ale wolę umrzeć, niż dotknąć tego chłopca. To... To po prostu było by zbyt złe - wyjaśnił spokojnym głosem. Znów przybrał maskę pozornego spokoju.
- N-nie - wyszeptał za nim mały blondynek klękając za nim - Z-zabiją Cię... Musisz to zrobić.
- Kiedyś... Być może zrozumiesz, mały. Pamiętaj, że nie wszyscy na tym świecie są źli - uśmiechnął się do niego pocieszająco, po czym odsunął go od siebie.
- Cóż za zuchwałość, bezczelność... - sala zawrzała od najróżniejszych wyzwisk i komentarzy nie tylko kierowanych w jego stronę ale i w jego Pana.
Nicholas poderwał się na nogi i spojrzał na niego gniewnie - Sprzeciwiasz się mojej woli?
- Przepraszam Panie, muszę. Sumienie nie pozwala mi tego zrobić - nie podniósł wzroku na swojego właściciela. Starał się unormować oddech i zachować spokój. Umrze z godnością. Żałował tylko, że nie udało mu się dobrze pożegnać z Kai'em.
- Pozwolisz mu na coś takiego?! - słowa znów zaczęły kierować się zewsząd. Począwszy od tych mówiących, że nie potrafi wytresować własnego psa, po takie które mówiły o tym, że jest złym Panem.
Tylko z tego powodu czuł wściekłość. Czyn niewolnika w istocie nie uznał za zniewagę względem siebie. Bardziej poruszył go fakt, że uczynił to publicznie pomiędzy ludźmi, którym do inteligencji zdecydowanie było za daleko.
- Zasługuje na śmierć, pozwolisz żyć psu, który publicznie sprzeciwił się Panu? - usłyszał znów kolejne głosy.
Niewolnik w tym czasie naprawdę trochę się zezłościł. Dlaczego obrażają jego Pana? To był dobry człowiek. Miał ochotę im to wytknąć, ale nie chciał przynosić więcej wstydu swojemu właścicielowi.
- Cisza! - warknął w końcu Oktawiusz, na co sala znów ucichła. Skierował wzrok na niewolnika - Czy zdajesz sobie sprawę co czynisz?
- Tak, Panie. Nie chcę sprzeciwiać się memu Panu, którego cenie, ale nie mam wyboru. Skrzywdzenie dziecka jest gorsze od śmierci w męczarniach -powiedział całkiem szczerze.
- Napewno nie unikniesz kary - powiedział spokojnie jakby cała ta sytuacja go niezwykle bawiła.
- Oczywiście, Panie - skinął głową opierając czoło na ziemi. Czekał...
- Nicholasie, jaka jest twoja decyzja? - zapytał, a na sali ponownie zapadła cisza - Chcesz śmierci tego kundla?
__________________________
Witajcie szczeniaczki! 💓💓
Mam nadzieję, że się spodobało. (Wybaczcie Polsat ;-;)
Zapraszam was do nowego shota, którego niektórzy już pewnie widzieli. Jednak dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji, a w miarę lubią nasze prace, zapraszam ^^
Jak się czujecie? Ja jestem świeżo po szczepiące i czuję się na razie okey. Zobaczymy co będzie potem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top