Rozdział XLVI
Niebo nad nimi było intensywnie rozgwieżdżone. - Piękny widok - przyznał Nicholas patrząc w górę.
- Jest tu pięknie. Przypomina mi się dom - westchnął z nostalgią.
Mężczyzna usiadł na trawie spoglądając na niego - Opowiedz mi o nim.
- O moim domu? - usiadł obok niego.
- Pochodzę od nomadów pustyni. Przenosimy się z naszymi stadami pomiędzy oazami przez cały rok. Więc moim domem zawsze była natura. Ale podobno mówi się, że prawdziwy dom tworzy rodzina, nie miejsce.
- Więc chcę posłuchać o twojej rodzinie - oparł głowę o jego klatkę piersiową.
- Moja matka zmarła przy porodzie mojej młodszej siostrzyczki. Miałem jeszcze brata w wieku Kai'a, jednak on również odszedł od nas i ojca o którym już słyszałeś - zaczął mówić, gładząc go.
- Zgadza się. - skinął mu głową cały czas wpatrując się w konstelacje - Dziś jest naprawdę ładna noc.
- Owszem - zamknął oczy, myśląc o swojej małej siostrze. Gdy odchodził miała jedynie siedem wiosen. Czy jeszcze go pamięta?
Nicholas gładził go delikatnie po włosach przymykając oczy i oddychając świeżym powietrzem - Jak czuje się Danzel? Jego stan się poprawił?
- Nadal jest przerażony. Musiał doznać wielkiej krzywdy - westchnął Eliot - Jednak trochę ciepła powinno postawić go na nogi.
- Taką mam nadzieję. Trzeba się nim zająć. Kai ma na niego oko?
- Tak. Próbuje go przekonać, że jest bezpieczny. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale może bądź dla niego narazie trochę silniejszy? On nie przywykł do bycia w większej wolności.
- Jesteś pewien, że to nie spowoduje w nim większego strachu i lęku? - zapytał.
- Nie. Ale nie mówię o okrucieństwie a większej powadze, mniejszej miłości.
Twoja siła jest jego siłą. Teraz jest bardzo zagubiony.
- Masz rację. - zgodził się z nim, po czym odwrócił i połączył ich usta w pocałunku.
- Wydaje mi się, że ty również potrzebujesz przewodnika - delikatnie pocałował go w czoło.
- Doprawdy? - Uniósł brew patrząc mu w brązowe oczy.
- Owszem. Innego niż Danzel, ale jednak - pogładził go po włosach - Zaufaj mi - wyszeptał mu do ucha.
- Ufam, gdyby tak nie było nie leżałbyś tutaj teraz. Z resztą ja też nie - uśmiechnął się lekko.
- Zamknij oczy. Pomasuję Cię - powiedział spokojnym kojącym głosem.
Nicholas uśmiechnął się i odwrócił się na brzuch, czując dotyk silnych dłoni Eliota na swoich plecach. - Naprawdę dobrze Ci to idzie.
- Oczywiście, że tak - zaczął uciskać jego mięśnie w mocny sposób, pokazując mu tym lekką dominację.
Mężczyzna jęknął cicho z przyjemności, oddając się w pełni temu uczuciu. Było naprawdę przyjemne.
- Hmmm... - schylił się i pocałował go w kark - Podoba ci się Nicko?
- Pytasz o masaż? O twoje dłonie czy o to jak mnie nazywasz? - zapytał.
- To; że lubisz Nicko, już wiemy -zaśmiał się rozbawiony - Odpowiedz na dwa pierwsze pytania.
- Odpowiedź brzmi. Nawet bardzo - uśmiechnął się.
- Lubię twoją skórę. Jest taka miękka - powiedział znów kojąco i przejechał paznokciami po jego bokach żartobliwie.
- Doprawdy? - uniósł brew, uśmiechając się lekko.
- Tak. Jesteś jak małe jagniątko - pochylił siebi lekko polizał jego plecy.
- Jagniątko? - powtórzył, zagryzając wargę.
- Tak. Ja ja jestem wielkim, złym wilkiem. - zaśmiał się znowu, po czym zassał się na jego skórze tworząc malinkę.
- Czy aby takim złym? - zaśmiał się cicho przysuwając go do siebie.
- Bardzo złym. Który w każdej chwili może zjeść swoją owieczkę - złapał jego nadgarstki i przygwoździł do ziemi. Robił to jednak w miarę delikatnie. Bardziej dla żartu niż by go przytrzymać.
- Uczyłeś się walczyć? - spytał z ciekawością mężczyzna.
- Biłem się. Ale nigdy się tego nie uczyłem.
- Hm - zamyślił się - A walka mieczem? - zapytał - Lub inną bronią?
- Mieliśmy miecze i łuki - powiedział niepewnie. - Ale od 10 lat raczej nie miałem okazji niczym takim walczyć.
- Powiedziałem, że mnie ochronisz. Bez umiejętności posługiwania się konkretną bronią będzie to trudne - przyznał.
- Cóż... Być może... Masz racje - delikatnie się zarumienił.
- Trzeba się będzie tym zająć - skinął głową - Lepiej idzie mi walka mieczem niż wręcz, więc nauczę Cię podstaw.
- Chętnie się pouczę, jednak... czy jesteś pewien. Niechciałbym cię skrzywdzić.
- Uważasz mnie za tak delikatnego? - spojrzał na niego.
- Cóż. To norma wśród panów.
- A więc może cię zadziwię - odparł podnosząc się - Czas wracać.
Ten jedynie przeciągnął się i niezbyt chętnie wstał. Dobrze mu się leżało. Widząc, że Ci szykują się do powrotu śledzący ich ojciec Sildara wrócił do domu.
Nie do końca pojmował relację Pana Nicholasa z tym mężczyzną. A może nie był on jego niewolnikiem? Tego nie wiedział... Pomyślał, że jeśli będzie miał taką okazję, to napewno zapyta. Jednak narazie zamierzał cieszyć się powrotem swojego dziecka.
W tym czasie Nicholas wszedł do małego domku z dużą izbą, wyścielaną miękkimi poduszkami i kocami. Na jednej z nich spał Kai a obok obejmujący go Danzel.
Stwierdził, że nie będzie ich budzić. Ułożył się na posłaniu i poklepał miejsce obok siebie.
- Eliocie.
Mężczyzna od razu ułożył sie obok niego zaraz po przykryciu dokładnie swojego przyjaciela i leżącego obok chłopka, po czym okrył również swojego Pana.
Nicholas wtulił się w swojego niewolnika i otarł się o niego.
- Śpij - powiedział szeptem.
- Zasnę gdy sam to zrobisz, Nicko - powiedział ze spokojem, po czym zasnął dopiero gdy jego Pan również zapadł w sen. Lubił obserwować jego twarz gdy spał.
***
Nicholas obudził się jako drugi. Nie spieszył się jednak ze wstawaniem. Mimo warunków, było mu naprawdę przyjemnie. Po chwili spojrzał na Eliota, który również nie spał, jedynie się w niego wpatrując oraz Danzela, który podczas snu przesunął się do niego na tyle, że leżał wtulony w jego ramię oddychając spokojnie.
Położył dłoń na włosach nowego niewolnika i głaskał go. Ten obudził się czując dotyk i spojrzał na swojego Pana przerażony. Czy on sam się do niego przytulił? - podniósł się i opadł na kolana.
- P-panie - wyjąkał, czując jak jego ciało zaczyna dygotać. Bał się spojrzeć na twarz pana i sprawdzić Czy ten jest zły. - C-czy to ja się... Przysunąłem? - wyjąkał na jednym wdechu.
Nicholas uśmiechnął się lekko.
- Cóż, ja się stąd nie ruszałem - przyznał.
- Przepraszam Panie. To było niechcący - powiedział błagalnie, czując ogromny lęk. Jak mógł tak znieważyć Pana.
- Spokojnie - mężczyzna pogładził go po włosach - Przez sen robimy różne rzeczy. Nic w tym nadzwyczajnego.
Danzel znów poczuł się niepewnie.
Czyli jego Pan nie był zły? Ale jak to...
Nie narzekał na taki obrót wydarzeń jedynie emocjonalnie nie czuł się najlepiej. Tyle zmian było dla niego trudne.
- Dziękuję, Panie.
Mężczyzna spojrzał na niego, przypominając sobie wczorajsze słowa Eliota - Jednakże proszę byś nie przyzwyczajał się do spania ze mną - ostrzegł.
- Oczywiście, Panie - twardy, znajomy ton właściciela pomógł mu się uspokoić.
Opadł przed nim na twarz.
Ten po raz kolejny przeczesał jego włosy, po czym podniósł się i spojrzał na Kai'a, który z kolei nadal cicho pochrapywał wtulony w Eliota
- Ziście urocze - skomentował Nicholas.
Eliot uśmiechnął się - Owszem. Budzić go?
- Tak, niedługo czas ruszać - skinął głową i dotknął jego policzka - Kai?
Chłopak słysząc głos Pana otworzył oczy.
- Dzień dobry, Panie - podniósł się do siadu.
- Wyspałeś się? Czeka nas długa droga - odparł ten z uśmiechem.
- Tak, Panie. Spało mi się bardzo dobrze. - przeczesał palcami włosy
- Dobrze, czeka nas długa droga - westchnął, po czym wstał, przeciągając się. - Możesz mnie ubrać - zdecydował.
- Oczywiście, Panie - zdjął z niego sprawienie koszulę nocną po czym założył szatę. Wszystkie czynności wykonywał jak zawsze z czcią.
Po chwili mężczyzna był już ubrany. Wyszedł z domu wciągając nosem świeże powietrze, po czym rozejrzał się. Od razu zauważył w pobliżu Sildara głaszczącego z radością konie.
Poszedł do niego.
- Jak się czujesz, Sildarze?
- Dobrze, Panie - chłopak ukłonił się - Jak ostatnio go widziałem był jeszcze źrebakiem. Teraz tak urósł - powiedział, gładząc miękkie futerko.
- Mam nadzieję, że od teraz życie będzie już dla ciebie łaskawe - uśmiechnął się przyjaźnie.
Czuł zadziwiające ciepło w sercu.
- Dziękuję, Panie - powiedział unosząc na niego wzrok po czym uklęknął - Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś.
- Eliot twierdzi, że dobro wraca - westchnął i pogładził go po włosach. - Wstań. Nie musisz przede mną klękać. Jesteś wolny.
- Jesteś moim wybawicielem, Panie - powiedział wciąż patrząc na niego z dołu - Będę to robił...
- Już dobrze. To dla mnie przyjemność. Ale teraz musimy już ruszać. Czeka nas długa podróż.
- Nie zostaniesz dłużej, Panie? - zasmucił się chłopak.
- Być może kiedyś jeszcze cię odwiedzę. To piękna okolica - posłał mu uśmiech.
- Tak, niech Pan nas odwiedzi. Wtedy będę już większy i silniejszy. - podniósł się z uśmiechem - Może jutro?
Nicholas jedynie zaśmiał się serdecznie. - Wracaj do rodziny.
Sildar na to jedynie podszedł bliżej niego i przytulił mocno - Dziękuję, Panie... Bardzo, bardzo...
Po tym odbiegł w sobie tylko znanym kierunku.
- Uroczy dzieciak - skomentował jedynie Eliot, pojawiając się za Nicholas'em i całując go w kark - Dobrze postąpiłeś.
- Wiem. Czy konie są już gotowe? - przytulił się do silniejszego mężczyzny.
- Gotowe i przygotowane do drogi - skinął głową - Dostałeś Panie trochę lokalnych przypraw i potraw.
- Cóż, z pewnością chętnie ich spróbuję - odparł Nicholas.
Ruszyli w stronę osiodłanych już i gotowych do drogi koni. Nicholas jeszcze spojrzał na cztery nowe zwierzaki utrzymane w zamian za niewolnika, chodź bardziej były one prezentem - Są naprawdę ładne mimo tego, że są inne - odparł mężczyzna.
- Tak, Panie. Idealnie wpasują się w stado -powiedział Eliot usłużnym tonem - Ruszamy Panie?
- Tak - skinął głową i w chwili gdy miał wsiąść na swojego rumaka usłyszał wołanie Sildara.
Odwrócił się więc spoglądając na chłopca z pytaniem w oczach.
- Panie - powiedział jasnowłosy trzymając w dłoniach małe zawiniątko - Ja... Coś mam dla Pana - powiedział niepewnie.
- Cóż takiego? - przyjrzał mu się z ciekawością.
Chłopiec powoli rozwinął materiał wyciągając z niego wisiorek z talizmanem w kształcie zwiniętego ślimaka. Był błyszczący, z pewnością wykonany z jakichś szlachetnych kamieni.
- To będzie cię chronić, Panie - powiedział cicho.
- Dziękuję - powiedział łagodnie i założył go sobie na szyję. Doceniał takie prezenty. Nawet bardziej podobał mu się taki naszyjnik niż te jego pozłacane z diamentami.
Sildar spojrzał na niego i ponownie mocno przytulił powtarzając cicho podziękowania.
- Idź do ojca i pamiętaj żeby być dobrym człowiekiem - polecił mu, po czym wsiadł na konia.
- Tak, Panie - pokiwał głową, po czym przytulił jeszcze Eliota - Też dziękuję - wyjąkał czując łzy.
Ciemnowłosy pogłaskał go po głowie po czym sam wszedł na konia i po chwili wszyscy ruszyli w drogę.
___________________________
Bardzo proszę, rozdziałek dla was, bo dawno nic tutaj nie było. Jak wam się podoba?
Jak samopoczucie? ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top