Rozdział XIII

Doszli do małej polanki otoczonej gęstwiną i do ruin domku zarządcy.

- No. To miejsce się nada. Myślisz, że uda ci się znaleźć gdzieś miękkie tkaniny? - Eliot od razu zaczął rozglądać się po niewielkim budynku.

- Może coś mi się uda - pokiwał głową - Co będziesz robił?

- W wolnym czasie wybuduje nam tu domek. Będziemy mogli tu przychodzić i siedzieć przy ognisku. Spodoba ci się, obiecuję - powoli zaczął sprzątać z gruzów jedno z największych pomieszczeń. Jeszcze sporo czasu minie do wieczora, miał więc czas.

- Powinienem iść zobaczyć czy Pan aby napewno niczego nie potrzebuje... - powiedział powoli Kai.

- Idź. Ale uważaj na siebie - zmierzwił mu włosy - Niedługo wrócę by przygotować się na wieczór.

- Pan... Znów cię wezwał? - zapytał cicho blondyn.

- Nie. Ale być może to zrobi. Wolę być gotów. Już i tak dziś mu podpadłem.

- Nie ukarał cię od razu. To dobry znak - uśmiechnął się.

- Tak myślisz? Być może. Hmmm... Chyba lepiej jak dziś to już zostawię i pójdę z tobą - oddał uśmiech i udali się do posiadłości.

Gdy tylko weszli do pokoju zobaczyli puste łóżko jednego z dzielącego z nimi izbę, niewolnika.

- Nie ma Erana? - zapytał Kai.

- Pan go wezwał - wzruszył ramionami Sam.

- Coś się stało? - Eliot usiadł obok niego na łóżku.

- Nie, chciał spędzić z nim noc - odpowiedział chłopak.

- Rozumiem. Czy nas też wzywał? - dopytał z nadzieją na negatywną odpowiedź.

- Nie, nic o was nie mówił - pokręcił głową - Zatęskniło ci się? - przeniósł wzrok na ciemnowłosego.

- Zastanawiam się tylko czy dziś będę musiał znów robić za przytulankę - spiorunował go wzrokiem.

- Może uważa, że jesteś lepszy w tym niż... W innych celach - zaśmiał się.

Ten spiorunował go jedynie wzrokiem otwierając usta by coś odpowiedzieć, jednak wtedy drzwi otworzyły się i stanął w nich niewolnik, który dzielił z nimi izbę. Jego oczy były zaszklone a on ledwie trzymał się na nogach. Jego wargi i łuk brwiowy były rozkrwawione a różowe zaczerwienienie pokrywało jego policzek. Był naprawdę mocno poobijany.

- Co się stało? - podbiegł do niego Sam i od razu pomógł mu dojść do łóżka.

- J-ja... J-ja - zaczął chłopak opierając się o niego przerażony - Ja nie wiem c-co zrobiłem źle - załkał.

Kai też do niego podszedł i otarł łzy.
- Pan ci to zrobił? Powiedział za co?

- N-nie - pokręcił głową - Robiłem
t-to co zawsze, ale o-on... On chciał czegoś innego.

Blondyn spojrzał od razu na Eliota.
- Chyba spodobało mu się to co ty robiłeś. - pogładził pobitego chłopca po policzku - Chodź, wykąpiemy cię i opatrzymy, a potem pójdziesz spać.

- Ja-ja się starałem - wyjąkał znów. - Ale on... On chciał, żebym go pocałował, a ja nie... Nie umiałem. Jak miałem to zrobić? - uniósł na niego zapłakane spojrzenie - Przecież to Pan, nie mógłbym...

Czarnowłosy niewolnik skrzywił się. Współczuł tym dzieciakom. Byli szkoleni na takich jakimi teraz byli, a ten okrutnik wymagał od nich zmiany o 180 stopni?

- A c-co jak mnie teraz o-odda? - zaczął jeszcze bardziej płakać - Sprzeda innemu Panu, który będzie mnie ciągle bił?

- Ej, spokojnie mały. Napewno ma dziś gorszy dzień i wcale cię nie odda - pocieszył go Eliot, dołączając do jego przyjaciela w głaskaniu go.

- On... - uniósł na niego wzrok - Kazał ci przyjść - powiedział drżącym głosem.

- Już teraz? - zapytał, tracąc pewność siebie. No to mu się oberwie.

- Powiedział, że-że jeśli nie przyjdziesz natychmiast to... To mnie zabije - powiedział, oddychając w przyspieszony sposób

- Na Boga. To dlaczego nie powiedziałeś od razu? - Eliot wybiegł z pomieszczenia i już po chwili klęczał za drzwiami swojego Pana - Wzywałeś mnie, Panie.

Ten siedział nagi na fotelu popijając wino. Odpowiedziała mu cisza.
Dopiero po chwili mężczyzna odezwał się:

- Widzę, że tamtemu kundlowi się nie śpieszyło.

- Ciężko było mu dojść do naszych kwater, Panie - wyjaśnił, kłamiąc gładko.

- Bezczelny - wycedził - Nie skończyłem z nim jeszcze, możesz mu to przekazać - warknął.

- Oczywiście Panie. Lecz musisz wiedzieć, że jest teraz bardzo przerażony. - powiedział, chcąc choć trochę go usprawiedliwić - I nie wie co zrobił źle, Panie.

- Wydałem mu proste polecenie - powiedział, po czym energicznie postawił kielich na stole - Chodź tu.

Chłopak zerwał się na równe nogi i podszedł do swojego właściciela.
Ten również wstał i wplótł dłonie w jego włosy, po czym intensywnie przystawił usta do jego warg zaczynając całować. Pocałunek został oddany, a Eliot odważył się nawet położyć dłoń na jego tali głaszcząc ją lekko. Właściwe to lubił te ich pieszczoty.

Po chwili Nicholas odsunął się od niego. - Czy to było trudne? Albo wymagające wysoce kompetencji? - zapytał retorycznie. Nie. - uciął, po czym tym razem delikatnie przeczesał jego włosy do tyłu - Właśnie to zrobił źle.

- Panie... ja nigdy nie byłem szkolony, dla mnie to naturalne. Ale niewolnikom seksualnych chyba od dziecka mówi się, że nie powinni całować swojego Pana, prawda? - spytał, starając się jednak mieć jak najspokojniejszy głos.

Ten zastanowił się przez chwilę. Tak... Rzadko mógł przed sobą przyznać racje niewolnikowi, ale ten zdecydowanie się nie mylił. Może postąpił zbyt pochopnie karząc dzieciaka?

- Niewolnicy są po to by zadowalać Pana - odparł jednak - W taki sposób, w jaki tego zapragnie.

- Oczywiście, Panie - znów opadł na kolana - Więc, jak mogę ci służyć?

- Nalej mi - wskazał głową na kieliszek ponownie siadając na fotelu.

Szybko kieliszek znów napełnił się czerwonym płynem. Przynajmniej nalewać wino potrafił bez zepsucia czegoś.

Ten wyciągnął dłoń, czekając aż mu go poda, po czym upił łyk odchylając głowę - Mój koń przestał symulować... - odparł powoli.

- Bardzo mnie to cieszy Panie - uśmiechnął się

- Skąd miałeś tę pewność? - zapytał z pozoru obojętnie.

- Widziałem już podobny przypadek będąc dzieckiem. Ta rasa ma tendencje do symulowania. - odpowiedział, przyglądając się swojemu Panu.

- Mam wrażenie, że wiesz o koniach więcej niż moi stajenni - prychnął.

- Jest taka możliwość, Panie - kiwnął głową.

- Zaczniesz się nimi zajmować - postanowił.

- Dziękuję, Panie - uśmiech na jego ustach tylko się powiększył. Jego plan działał bez zarzutu.

- A teraz chodź do mnie - powiedział, po czym wstał i położył się na łóżku.

Po chwili obydwoje leżeli na wygodnym łożu.

- Jak mam ci służyć Panie? Tak jak wczoraj?

- Dziś cię posiądę - odparł swobodnie
Nicholas.

- Tak jak posiada się kobietę? - spytał Eliot, napinając się widocznie. Nie chciał tego.

- Tak - odetchnął, po czym przysunął go bliżej siebie.

Z niewolnika wyparowała cała chęć współpracy. Pozwolił jednak się dotykać, wiedząc, że na nic się zda jego opór. Musi to po prostu jakoś przetrwać.

Ten pociągnął go mocniej za włosy oczekując od niego tych samych ruchów co poprzednio, po czym przymknął oczy. Nie dostał jednak poprzednich pieszczot. W głowie Eliota znajdowała się jedynie myśl o tym, że niedługo okryje się wieczną hańbą.

Nicholas otworzył oczy - Rób co ci karzę - wycedził.

- Staram się, Panie. Ale co mam zrobić...? - spuścił wzrok. W jego głosie słychać było ból.

- Wiesz, co masz robić - powiedział stanowczo.

Eliot westchnął tylko cicho i zaczął całować jego szyję. Był jednak bardzo spięty. Ten po jakimś czasie stracił na to ochotę, po czym podniósł się sięgając po butelkę jakiegoś olejku - wypnij się.

Chłopak wykonał niechętnie rozkaz, wypinając w jego stronę masywne pośladki, ukrywające między sobą dziewicze wejście. Nic tam jeszcze nigdy nie wchodziło. Ukrył głowę w poduszce czując jak w jego oczach zbierają się łzy.

Ten w tamtym momencie wylał nieco olejku na swoją dłoń a następnie swojego członka. Nie zależało mu na tym czy chłopak będzie cierpiał czy nie a jedynie na własnej przyjemności.
Wbił się w niego jednym silnym ruchem. Jego niewolnik ledwo powstrzymał się przed krzykiem i zrzuceniem go z siebie. To tak bardzo bolało i fizycznie i psychicznie. Zaczął płakać.

Ten przeniósł na niego chłodny wzrok. Nie skomentował tego jednak w żaden sposób, wykonując pchnięcie do przodu.

Doszedł szybko od przyjemnej ciasnoty i opadł obok niego na materac.

- Dobry pies - powiedział dotykając jego włosów.

Eliot cały czas szlochał bezgłośnie ignorując swojego Pana. Cierpienie rozdzierało mu serce na drobne kawałki.

Nicholas usiadł i spojrzał na niego intensywnie. Chłopak płakał, czyżby aż tak go skrzywdził? Skarcił się w myślach, dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiał? To tylko niewolnik, pies, który do tego został stworzony. Czemu wzbudził w nim współczucie?

Eliot Czuł jak sperma powoli wycieka z jego odbytu, co tylko mocniej go raniło. Miał ochotę skręcić temu sadyście kark. Roznieść go na kawałeczki, jednak powstrzymał się, nie zmieniając pozycji.

- Spójrz na mnie - powiedział zdecydownie zbyt miękko mężczyzna. Szybko się jednak poprawił - Spójrz - wycedził.

Ich oczy spotkały się na moment. Ale to wystarczyło by Pan zobaczył cały ten ból ukryty w źrenicach, zazwyczaj spokojnego mężczyzny. Patrzył w jego oczy przez chwilę, po czym odetchnął - Możesz odejść.

Ten nadal nago szybko wybiegł z pomieszczenia. Złapał w biegu swoją tunikę i udał się na polanę jego i Kaia. Potrzebował być teraz sam.

__________________________

Mamy pierwsze zbliżenie, jednak Eliotowi chyba nie do końca się to spodobało. Co sądzicie?

Powodzenia maturzystom i zapraszam do shota, którego wczoraj zakończyłyśmy ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top