Rozdział LXV
- Bardzo dobrze. - pochwalił go gdy wypił już całą zawartość naczynia — Będziesz dostawał trzy takie dziennie. No i oczywiście dodatkowo gdy tylko poprosisz. - oznajmił.
- Panie — Dario podszedł do niego z ognikami błyszczącymi w oczach.
- Tak mój mały? - spojrzał na niego ciepło.
- Ja nadal jestem spragniony, Panie — opadł przed nim na kolana i otarł się głową o jego szatę.
Loras wstrzymał oddech.
Czy on właśnie dotknął Pana bez pozwolenia?
Już spodziewał się, że mężczyzna wpadnie w złość, że zacznie krzyczeć albo bić chłopaka przed sobą jednak ten... Jedynie pogładził go po głowie.
- Częstuj się. Tylko masz się podzielić z Amrenem — wywołany chłopak opadł również na kolana tymczasem do Lorasav podeszła jasnowłosa dziewczyna.
- Jak się trzymasz? - położyła głowę na jego ramieniu.
- Chyba powinienem jakoś sprawić przyjemność naszemu Panu — powiedział niepewnie. - W zamian za jego dobroć i...
- Nie musisz się tym. Pan tego nie oczekuje — pogładziła go po ramieniu — Możesz się rozluźnić , albo jeśli chcesz, możesz spytać Pana, czy możesz mu jakoś służyć.
- Chyba wolę nie. Jeszcze zrobiłbym coś nie tak i Pan byłby zły — powiedział cicho — Mogę tak po prostu patrzeć?
- Oczywiście. - usiadła mu na kolanach i umościła się tam — Ale żebyś się nie nudził, możesz mnie objąć.
- Pan nie będzie zły? Przecież to... - zamyślił Się — Mój poprzedni właściciel nie pozwalał na zbliżenia innych niewolników.
- Nie widziałeś nigdy psów leżących na sobie? To nie jest zbliżenie. Tylko czułość. A Pan lubi gdy się ze sobą dogadujemy — otarła się głową u jego pierś.
- Ja... Lubię się tulić — uśmiechnął się — To przyjemne.
- Właśnie. W takim razie nie narzekaj — umościła się wygodnie.
W końcu Teodoro zwrócił potem wzrok na Lorasa i uśmiechnął się szeroko — Popatrz na siebie. Widzisz? Da się dogadać z innymi słodzikami prawda? - podniósł się, by pogładzić go po głowie — Nie ma co być zazdrosnym.
- Loras jest zazdrosny? - zapytał Amren, na co Dario uderzył go łokciem w brzuch, sygnalizując, że to nie było najlepsze pytanie.
- Dario? - mężczyzna spojrzał na niego dość srogim wzrokiem.
- J-ja... pomyślałem, że Loras nie będzie chciał o tym rozmawiać i poczuje się źle — spuścił wzrok — Przepraszam, że uderzyłem Amrena, chciałem go tylko uciszyć.
- Od kiedy uciszamy się w taki sposób, co? - pogłaskał drugiego z chłopaków po głowie.
- Przepraszam Panie — skulił się lekko. Nie chciał być niedobry...
- Chyba powinieneś dostać karę co? - przekrzywił głowę, mimowolnie głaszcząc i jego po ciemnych włosach.
- Tak Panie, proszę, ukarz mnie — przytulił się do ręki, czując, jak zaczyna płakać. Poczucie winy zjadało go od środka.
- Ciii — przytulił go do siebie lekko A Loras zwiesił głowę patrząc na dziewczynę.
- C-co Pan zrobi? - zapytał szeptem.
- Sama nie wiem, ale napewno nic strasznego. Chciał cię obronić, więc Pan pewnie będzie dla niego łaskawszy.
- Pan nie uderzy go batem? - zdziwił się lekko. On od Pana Cyryla napewno by nim dostał.
- Oczywiście, że nie. Pan nie jest okrutny. Jest kochany — przyglądała się, jak Pan trzyma przy sobie przepraszającego chłopaka i koi jego nerwy.
- Staniesz sobie teraz w kącie i pomyślisz nad tym co zrobiłeś tak? Trochę czasu w samotności myślę, że ci wystarczą.
Ten ze smutkiem pokiwał głową, cały czas tuląc się do mężczyzny.
W końcu Pan odstawił go do innego pomieszczenia, zostawiając pozostałą trójkę samą, po czym wrócił po kilku minutach.
- Jak się czują moja maleństwa? - zapytał słodkim tonem.
- Przepraszam, że tak powiedziałem — skruszył się Amren, patrząc na Lorasa.
- T-to nic. Tak naprawdę to ja byłem niedobry. I powinien za to dostać — westchnął ciężko, mocniej przytulając do siebie dziewczynę.
- Niedobry? - przekrzywił głowę — Dlaczego? Wydajesz się bardzo miły.
- Ja... zrobiłem coś niedobrego. Dlatego mój wcześniejszy właściciel mnie sprzedał waszemu Panu — wyszeptał, kuląc ramiona.
- Co ktoś tak słodki mógł zrobić niedobrego? - zainteresowała się dziewczyna.
Loras tylko zamknął oczy — Znienawidzicie mnie jeśli wam powiem.
- Napewno nie — pokręciła głową — Każdy z nas znalazł się tutaj, bo zrobił coś złego.
- Byłem zazdrosny o innego nałożnika i próbowałem wrobić go w kradzież — wyszeptał — Ale się przyznałem!
- Oh, to naprawdę wspaniałe — powiedziała, niemal klaszcząc w dłonie.
- C-co? - spytał niepewny.
- Przyznanie się do czegoś takiego to oznaka dłużej odwagi.
- Obiecuję, że wam tak nie zrobię — powiedział, nadal nie będąc w stanie na nich spojrzeć.
- Hej — uniosła jego podbródek — Każdy z nas zrobił tu coś złego.
- Napewno nic, aż tak złego - przytulił się do jej ręki.
- Ja uciekłam od swojego Pana i kradłam — wymruczała cicho.
- O-Oh - wytrzeszczył oczy — Rozumiem -pogładził ja po ramieniu.
- Do czasu aż mnie złapali i chcieli dać swoim koniom, żeby... - zagryzła wargę.
- Pan cię uratował? - zapytał, przytulając ją do siebie opiekuńczo.
- Tak, zabrał mnie do siebie. Byłam tutaj druga.
- A-a ty? - spytał drugiego chłopaka.
- Ja prawie umarłem — wyszeptał.
- Jak to? - spojrzał na niego współczująco.
- Mój poprzedni właściciel mnie wychłostał, a potem zostawił pod pręgierzem, żebym umarł. Razem ze mną było jeszcze kilku niewolników. Staliśmy w gorącu przez kilka godzin bez wody i jedzenia. Tylko ja przeżyłem... I tylko mnie zdołał ocalić Pan.
- Ale... za co? - wyciągnął do niego rękę niepewnie — Chcesz się przytulić...?
- Lubię się przytulać — objął go, przymykając oczy — Sam nie wiem, podobno byłem złym nałożnikiem i go irytowałem.
Trwali w swoich objęciach przez chwilę, dopóki Loras się nie odezwał — Myślicie, że powinienem poprosić o karę? U poprzedniego Pana to ten nałożnik miał mi ja wybrać, ale on zwyczajnie mi wybaczył i w końcu nic nie dostałem.
- Jeśli przez to lepiej się poczujesz — uśmiechnęła się kocica.
- Więc pewnie tak zrobię — uniósł wzrok na mężczyznę. Już chciał przybrać pozycję, ale pozostałe osoby nadal na nim wisiały, więc nie było to możliwe.
- Jak tam moje maleństwa? Polubiliście się? - uśmiechnął się.
- Bardzo Panie. Loras jest taki cieplutki i mięciutki — zachichotała dziewczyna, przytulając się do niego.
- J-ja - chłopak odsunął od siebie lekko jasnowłosą i klęknął — Tak Panie polubiliśmy się, ale... mam coś w rodzaju prośby? Czy... mógłby mnie Pan ukarać za to co zrobiłem? Nadal mam wyrzuty sumienia i nie chcę być niedobry...
- Mówisz o tej sprawie z pierścieniem? - zapytał, przekrzywiając głowę.
- Tak Panie. Właśnie o tym.
Mężczyzna pokiwał głową — Cóż, jeśli odczuwasz taką potrzebę w porządku mój lisie.
- Dziękuję Panie. - Odetchnął drżąco, nadal patrząc w podłogę.
Ten uniósł jego podbródek — Chcesz jakoś konkretnie zostać ukaranym? - powiedział uspokajająco.
-Nie Panie. Proszę, możesz zdecydować za mnie? Tylko proszę nie batem -poprosił przytulając się do ręki.
- Dobrze — zgodził się — Sądzę, że klapsy będą odpowiednie
Loras przełknął drżąco ślinę — Dziękuję Panie.
- Nie musisz się bać mój mały, nie zrobię ci krzywdy.
- Na tym polega kara Panie, ale chyba jej potrzebuję — Powiedział. Poczuł jednak przyjemne ciepło na to zapewnienie.
- Dobrze, chcesz, żebyśmy zostali sami? - spojrzał na pozostałą dwójkę.
- T-to nie jest ważne Panie — zamknął oczy. Właściwie nie przeszkadzała mu obecność innych
- Są dla siebie jak rodzeństwo. Zazwyczaj zostają, by się wspierać w każdej chwili. Dla Ciebie też będą.
- W takim razie chyba dobrze by było gdyby zostali — wyszeptał. Czuł, jak jego oddech przyspiesza. Bałsię mimo wszystko.
- Dobrze — odetchnął, siadając na jednym z wyściełanych ozdobnymi poduchami krzeseł — Powiedzcie mu, co ma robić.
Dario podszedł do niego — Rozbierz się, wystarczy, że podwiniesz tunikę. Pomogę ci -zaczął go bardzo czule rozbierać.
Chłopak nieco się rumieniąc, uniósł swoje ubranie.
Czy Pan będzie go oceniać? W końcu wcześniej nie widział jego blizn.
Mężczyzna jednak tego nie skomentował. Loras został poprowadzony na jego kolana.
- Rozluźnij się i przytul do pana. Wypnij trochę pośladki — polecił Dario, na co Loras posłusznie to zrobił. Było mu ciepło i przyjemnie.
Czuł się... bezpieczny.
Jego nogi znajdowały się pomiędzy udami mężczyzny, a on dotykał stopami podłogi. Ręce zgodnie ze wskazówkami ułożył wokół jego szyi, twarz wtulając w jego ramię.
Rozluźnił się w tej pozycji, pozwalając sobie na trochę głębsze oddechy. Przymknął też oczy.
- Wygodnie ci mały? — mężczyzna potarł jego plecy.
- Tak panie, wygodnie i dziękuję — schował się w jego ramionach.
- Dobrze... - ten uśmiechnął się i pogładził jego pośladki dłonią — Jak bardzo jesteś wytrzymały na ból?
- Um... Całkiem, tak sądzę. Aczkolwiek byłem trenowany, by moja skóra była wrażliwsza niż zazwyczaj — zadrżał na dotyk.
- Zaraz zobaczymy, jak ci pójdzie — uśmiechnął się — Mów gdy będziesz czuł, że nie dajesz rady.
- Oczywiście Panie — rozluźnił się, starając zachować spokój.
Ten wtedy po krótkiej chwili jeżdżenia po jego skórze wymierzył mu pierwszego, niezbyt mocnego klapsa. Loras zdziwił się na to. Uderzenie nie było nawet trochę bolesne. Raczej... przyjemne. W ślad za jednym spadło na niego jednak kilka kolejnych w to samo miejsce.
Po chwili uderzeń w jedno miejsce zaczął czuć szczypanie. Syknął, ruszając lekko biodrami.
- Nie ruszaj się mały — powiedział, drugą dłonią gładząc jego biodro.
- Przepraszam Panie — znów zastygł, znosząc irytujący ból.
Ten po chwili zaczął uderzać w inne miejsce raz w jeden, raz w drugi pośladek nadając im rumianego koloru. Na początku nie było to aż takie złe, ale w końcu zaczęło pieruńsko boleć, a spod powiek chłopaka wyciekły pierwsze łzy. Wtedy od przodu podszedł do niego Dario i zaczął gładzić po skórze na dłoniach.
Naprawdę obecność innych niewolników była pomocna. Czuł ich ciepło, przez co uspokoił się, choć ból z minuty na minutę stawał się coraz intensywniejszy. Zaczął niemal dreptać w miejscu. Jego czerwona już teraz skóra zaczynała powoli coraz bardziej szczypać i robić się wrażliwa. Zaczął dreptać lekko nogami w miejscu
- Chcesz, żebym przerwał Lorasie? - zapytał czule i spokojnie jego nowy właściciel.
- C-chyba nadal nie zasłużyłem. Nie czuję się znów grzeczny — wyszeptał płaczliwie.
Ten przestał na moment, dając odpocząć swojej również zaczerwienionej, nieco bolącej dłoni i położył palce na jego pośladkach — Są bardzo ciepłe.
- L-lubi pan je takie? - przytulił policzek do dłoni drugiego nałożnika.
- Z pewnością bardziej niż ty — zaśmiał się cicho — Jak się czujesz? - zaczął delikatnie rozmasowywać podrażnioną skórę.
- Jest w porządku Panie. Boli, ale to dobry ból. Zmywa moje grzechy — wręcz rozlał się w jego ramionach.
- Dobrze, nie boli Cię za bardzo? - upewnił się troskliwie.
- Nie Panie — zdziwił się trochę.
Ten Pan był taki miły. Otarł się głową o jego szyję, chcąc pokazać swoją wdzięczność.
- Dobrze, a więc możemy kontynuować. Chcę sprawić, by ten ból zupełnie zniwelował poczucie winy.
- Proszę Panie — wyszeptał błagalnie i zagryzł zęby na kolejne szybkie uderzenia.
- Dobrze — ten wzmocnił siłę, schodząc również na jego uda, ładnie je czerwieniąc. Dość szybko skończył klapsy, jednak przy końcu jego niewolnik płakał już intensywnie, jęcząc w ramię Pana i piszcząc.
- Już mój mały — powiedział w końcu, po czym pogładził go po włosach.
- Przepraszam panie. - powiedział jeszcze raz, pociągając nosem.
- Już dobrze, zapomniałem o wszystkim — powiedział — Jak się czujesz mój lisie?
- Dobrze Panie. Dziękuję — wtulił się w jego otyłe ciało, szukając wsparcia i ciepła.
- Boli? - zapytał, głaszcząc jego pośladki.
- Tak Panie, ale to dobrze. Dzięki temu nie boli mnie serce.
- W porządku. Połóż się, twoje nowe rodzeństwo się Tobą zajmie, prawda maleństwa?
- Tak Panie — chórem odpowiedzieli pozostali.
Chłopak wziął Lorasa na ręce i ułożył na posłaniu.
Od razu podeszła też do nich dziewczyna i uśmiechnęła się — Byłeś dzielny Loras.
- Nie bardzo, ale teraz już nie czuję się tak winny — przytulił się do nich i zamknął oczy.
- U nas będzie ci dobrze. Z naszym Panem będzie ci dobrze — pogłaskała go po głowie.
A Loras wiedział, że tak właśnie będzie...
____________________________
Witajcie
Ze względu, że poprzedni rozdział wywołał dość sporo kontrowersji chciałabym to mniej więcej wyjaśnić.
Przede wszystkim chciałabym przypomnieć, że akcja książki toczy się w czasach starożytnych w których wszystko wyglądało inaczej. Już pomijając system niewolnictwa, ale też właśnie różnych ludzi i fetyszy które wtedy nie były postrzegane za złe lub okrutne, tak jak nie do przyjęcia były by teraz. Mówię tu głównie o przykładzie Teodoro. Nie chodzi tu o przedstawienie postaci w złych czy dobrych barwach, bo jak wszyscy wiemy, jest to fikcja literacka. Mam na myśli to, że mimo iż teraz zostałby uznany za zboczeńca i pedofila, wtedy takie praktyki były jak najbardziej normalne tak samo jak walki na arenach, nabijanie ludzi na pal itd. Tak więc nie. Nie reprezentujemy tutaj Teodoro i jego działań jako "dobrych" lub też właściwych a tym bardziej nie mówimy, że nie ma w tym nic złego. Pokazujemy tutaj realia czasów starożytnych i życia niewolników w różnych miejscach. Tak samo, jak Cyryl był sadystą znęcającym się nad niewolnikami i traktując ich jak przedmioty, tak Teodoro traktuje je jak zwierzęta i ofiarowuje jakiś tam stopień przysłowiowej "miłości". I wiele wiele innych, bo podejrzewam, że rzeczy jakie działy się w tamtym okresie, były dużo gorsze i nie do wyobrażenia dla nas wszystkich.
Mam nadzieję, że rozumiecie, teraz wracamy już fabułką do naszego Nicholasa i powoli bliznami się do końca książeczki : (
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top